czwartek, 14 listopada 2013

Rozdział X

" Mówisz, że dobrze mnie znasz, a jak znasz siebie?." - Itachi Uchiha 



Rozdział X


 - Jak? Co wy tu robicie? Kim jesteście? - Odskoczyła jak najdalej mogła od przybyszy starając się uporządkować nadmiar myśli. Mężczyźni zmierzyli ją zdziwionym wzrokiem.
- No co ty, Meg to przecież my.. - Uśmiechnięty Kisame patrzył na nią lekko  zmieszany, w końcu nie należał do ludzi których łatwo się zapomina.
- Nie wróciliście wczoraj? - Dalej patrzyła na nich z przerażeniem, a gdy tylko pokręcili przecząco głowami pognała od razu na górę zamykając się w swoim pokoju.
To nie możliwe. Zjechała po drzwiach na ziemię, skoro to oni to kim był tamten?
Spojrzała tępo na spakowaną torbę szepcząc jedyne imię jakie przychodziło jej do głowy.
Puk, puk.
Po chwili usłyszała pukanie dochodzące do drzwi w porę zdążyła się odsunąć, bo po chwili "gość" sam pociągnął za klamkę wchodząc do środka o mało co jej nie taranując.Zamknął za sobą drzwi i uklęknął na przeciwko. Spojrzała w jego oczy, tym razem nie mogło być pomyłki, ten był prawdziwy. Impuls emocji sprawił że zarzuciła mu ramiona na szyję, a ustami odnalazła jego, całowała go zachłannie i namiętnie. Pod jej wpływem stracił równowagę przewracając się na ziemię ciągnąc  blondynkę za sobą. Gdy tylko przeszła mu faza szoku objął ją mocno ramionami w tali przyciągając do siebie i odwzajemniając pocałunki. Ich języki złączyły się w namiętnym tańcu pożądania, przyśpieszone oddechy krzyżowały się w połowie drogi.
Odsunął się od niej patrząc ze zdziwieniem w jej rozgrzane i przerażone oczy, nie musiała mówić że stało się coś złego. Dopiero teraz poczuł drżenie jej rąk, w odpowiedzi przytulił ją jeszcze mocniej. Tak bardzo za nią tęsknił, dopiero mając ją w ramionach czuł że jest w domu.
- Poprzedniej nocy. byłeś tu. Zabrałeś mnie do swojego pokoju, powiedziałeś że.. - Mówiła z dużymi przerwami w lekkim szoku, jednak nie wiedziała czy powinna zadać mu te same pytanie. Bała się usłyszeć podobnej odpowiedzi.
- Co powiedziałem? - Jego surowy wzrok palił jej skórę żądając odpowiedzi, ale nie chciała opowiadać chodź nie miała wyboru.
- Że byłam rozrywką tylko na parę nocy, odskocznią od rzeczywistości - Starała się znaleźć w jego oczach zaprzeczenie tych słów , jednak nie znalazła nic oprócz czystej furii. Widziała jak jego oczy staja się szkarłatne z każdą chwilą, a mięśnie napinają się. Obiecała sobie że nie będzie płakała, ale łzy stały się silniejsze od niej. Zaczęły spływać hurtowo po jej bladych policzkach. Na ten widok chłopak uspokoił się zadziałało to na niego lepiej niż kubeł zimnej wody, ona cała tak na niego działała. Jednak widok jej płaczącej i roztrzęsionej nakazywał mu odnaleźć brata i policzyć się z nim.
- Nie skrzywdził Cię? - Spytał cicho starając się ją uspokoić, pokręciła tylko głową w jego ramionach mocząc płaszcz organizacji. Wielki kamień spadł mu z serca, wiedział chociaż że niczyje brudne łapska nie tknęły jej kruchego i delikatnego ciała.
 Siedzieli tak jeszcze kilka chwil, zaproponował jej żeby się przespała. Nie protestowała miała za sobą dwie nieprzespane noce.
Ostrożnie odniósł ją do łóżka i nakrył kocem. Prosiła go, by został, ale miał jeszcze parę spraw z Kisame. Zamknął cicho drzwi życząc jej spokojnej drzemki, miał pewność że jest bezpieczna więc z czystym sumieniem mógł wyjść i zostawić ją samą.
 W jego głowie kłębiło się tysiące myśli spowodowanych czynem jego brata , chciał żeby go nienawidził i próbował się na nim zemścić. Jednak mieszanie jej w ten konflikt był nieuczciwy, Sasuke zmuszał go coraz bardziej do bezpośrednich czynów.
 Gorąca kawa wylądowała na stoliku tuż przed nim, a na przeciwko wyrósł Kisame z kubkiem w klauny. Jego zaniepokojony wzrok uważnie lustrował swojego z zewnątrz spokojnego jak kamień kolegę, ale wiedział że w środku jest wulkanem wściekłości. Znał go na tyle że po mimo tego co mówił mu na temat Megami jego uczucia do tej dziewczyny były wyjątkowe.
- Co zamierzasz? - Wziął łyka kawy odkładając kubek. Karooki natomiast patrzył w dal jakby tam była odpowiedź na jego problemy i obawy. Itachi od zawsze był spokojny, cichy i opanowany. Niebiesko skóry nigdy nie widział jak Uchiha wpada w furię, ale widział po jego oczach że to właśnie dziś był ten moment.
- Nie mam pojęcia. Posunął się za daleko.. - Jego spokojny głos odbił się echem od szyby za sobą i rozniósł się dookoła. Jego twarz zniknęła w dłoniach, był załamany. Wiedział co mogło się stać z nią, ale nie mógł ją za to obwiniać przecież ją oszukali. Myślała że to był on, mimo to czuł smutek że nie poznała go, nie odróżniła od podróbki.
- Nie koniecznie o to mi chodziło, wiesz miałem na myśli to czy zamierzasz jej w końcu powiedzieć co czujesz, nawet nie zaprzeczaj. Przez te kilka lat dobrze Cię poznałem, na żadną dziewczynę nie patrzyłeś tak jak na nią.. - Patrzył lekko ponad czubek jego głowy, było to wygodne. Nie musiał patrzeć w jego oczy przez co wydawał się spokojny i opanowany, a tak naprawdę mógł ukryć smutek i słabość w tej sytuacji.
- Kisame.. Nie mogę, nie mogę jej tego zrobić. To może ją nawet zabić, podjąłem już decyzję i dobrze o tym wiesz. Wybrałem swoje przeznaczenie sam, a ona nie może być częścią mojego życia, po prostu nie jest mi to dane.. - Rybowaty spojrzał na niego przenikliwie. Karooki jego zadaniem bał się dopuścić do siebie te myśl że mógłby być z kimś na stałe, tłumaczył to strachem przed zniszczeniem jej życia. Mógł oszukiwać siebie i wszystkich dookoła, ale nie jego. Kisame miał rzadki dar przenikania w ludzką duszę i oceny, dobrze wiedział że odkąd w tym domu zjawiła się blond włosa życie Uchiha zmieniło się. Kłamał twierdząc że sam wybrał swój los, to los może wybrać człowieka, nigdy na odwrót. Jego losem od zawsze była Megami, tak było zapisane w księdze życia i nie mógł tego zmienić nie patrząc na to jak bardzo, by chciał. Zostawał fakt że wiedział o tym Kisame jednak Itachi nie dopuszczał do siebie tego, to nie był jego problem. Mógł z nim rozmawiać, doradzać, ale nie mógł mu kazać przyjąć tego do wiadomości.
- Oszukujesz mnie, ją i przede wszystkim siebie... Dlaczego nie chcesz się przyznać że Ci na niej zależy? - Uchiha odstawił swój kubek na stół i wstał szybko schodząc schodami do ogrodu. Kisame uśmiechnął się triumfalnie, wiedział że ucieczka mężczyzny od rozmowy z nim świadczy o tym że mówi prawdę, bo tylko winni uciekają.
Patrzył jak postać Itachi'ego znika między drzewami popijając łyk kawy i szczerząc swoje ostre zęby.
- Będzie im strasznie ciężko być razem - Zaśmiał się wesoło po czym wszedł do środka  zabierając naczynia do zmywania, nie miał na to ochoty więc wrzucił je do zlewu mając nadziej że ktoś to zrobi za niego. Z zadowoleniem ruszył do swojego pokoju, by chodź trochę odpocząć po misji.
 Błądził po lesie bez celu. W zamyśleniu mijał kolejne drzewa, które wyglądały tak samo jak poprzednie. Czół się zagubiony po raz kolejny w życiu, od lat nie czuł w sobie strachu, nie pamiętał jakie to uczucie czuć lęk. Dziś jednak martwił się, bał, był załamany. Wszystko przez spojrzenie czarnych niczym węgiel rozpalonych blaskiem oczu, przez cudowny, perłowy uśmiech, aksamitne, blond, platynowe włosy. wszytko przez jedną dziewczynę, która wywróciła jego świat po raz kolejny do góry nogami.
Właściwie czemu nie chciał jej powiedzieć co do niej czuje? Może byłoby mu łatwiej, miałby osobę która martwiłaby się o niego, czekała po każdej misji? Ale czy takie życie jest dla niego? Umiałby tak żyć?
Nie.
Nie może ryzykować jej życiem, naraziłoby ją to na wiele niebezpieczeństw. Po za tym nie umiałby patrzeć jak martwi się o każdy, kolejny dzień, o to czy po kolejnej misji wróci cały do domu. Chodź nie raz widział lęk w jej oczach, ignorował to. Powinien pozwolić jej odejść, a właściwie sam kazać jej wrócić do domu jednak nie jest to teraz takie proste. Sasuke już wie że tu jest, wykorzysta to i dobrze o tym wiedział. Szybki zamach i huk. Uderzył w pień najbliższego drzewa. Jego zamyślony wzrok spojrzał na zakrwawione kostki na dłoni, nie czuł bólu chodź wiedział że drzewo w które uderzył jest całe złamane. To było dla niego za wiele, jego życie było za trudne. Nie wiedział czy strach przed utratą dziewczyny jest spowodowany uczuciami które do niej żywił, czy obowiązkiem jako jej dawny przyjaciel. Uśmiechnął się szeroko, tym razem jawnie. Nie próbował ukryć uśmiechu na swojej kamiennej twarzy.
Przypomniał sobie jak było gdy byli przyjaciółmi, wszystko takie łatwe, prost. On, Sasuke i ona grający w berka na polanie, wspólny trening, obiad i to jak zawsze odprowadzał ją pod drzwi domu. Jego brat śledzący ich, by przekonać się że między nimi nic nie ma. Ta niejednokrotna chęć pocałowania jej na do widzenia, prosty i przyjemny gest trzymania jej malej dłoni w swojej. Ta szczeniacka miłość, która przerodziła się w niegasnący płomień. Od zawsze chciał ją tylko dla siebie.
Co się z tym stało?.
Popsuł to. Jeden rozkaz zepsuł wszystko, rozkaz o którym nikt nie powinien wiedzieć. Rozkaz przez który najbliżsi jego sercu przeleli go na zawsze, rozkaz który zniszczył jego cudowne życie. Pękło jak bańka mydlana jednej nocy. Zostawił swojego kochanego braciszka ze zniszczoną psychiką i ciemnością w sercu z nią i z jej przeciętym na pół sercem. Zostawił ich samych gdy potrzebowali go najbardziej, on wiedział że tak powinno być, że nie miał wyjścia, a oni nie mieli nigdy poznać prawdy o jego życiu. Czuł jednak że chociaż jej powinien wyjaśnić, że należy jej się prawda, ale nie umiałby spojrzeć jej w twarz . Był zdrajcą i mordercą w jej oczach. Najgorsze było to że myślała że on miał wybór, ale przecież nie miał. Był pewien że powiedzenie jej prawdy nic nie da, że nie zrozumie więc nie podejmował nawet próby.
 Krążył tak jeszcze parę godzin aż nie zaczęło się ściemniać. Ruszył w stronę powrotną gdy ostatni ptak nad jego głową nie przestał śpiewać układając się do snu.
Mrok szybko owładnął okolice pozostawiając nikłe światło gwiazd, których tej letniej nocy było mnóstwo na granatowej kotarze sklepienia. Pan nocy towarzyszył mu w tej cichej samotnej podróży, a delikatny wiatr zachęcał do drogi mierzwiąc włosy na głowię i tarmosząc jego płaszcz. Nie zdążył się nawet przebrać przez te zamieszanie, ale czuł że spacer skutecznie go uspokoił. Postanowił na nim ważną rzecz, którą zamierza zrobić przy najbliższej okazji. Cień zwątpienia przebiegł przez jego umysł, jednak szybko go odpędził, był zdeterminowany i tym razem nie zamierza stchórzyć. Chciał wziąć odpowiedzialność za swoje czyny nie zważając na konsekwencje, w końcu na tym polegała dorosłość i samodzielność. On już dawno przestał być małym chłopcem, który w kółko uciekał.
Wyprostował się nabierając powietrza w płuca i pewnie wszedł do środka.

 Otworzyła oczy jakiś czas temu, teraz leżała na łóżku obserwując sufit. Jej oczy były puste pozbawione jakiejkolwiek chęci do życia, ostatnie wydarzenia zachwiały jej wewnętrzny porządek zmieniając tor jej myślenia. Nie lubiła zmian, a one atakowały ją z każdej strony. Chciała uciec z tego domu, ale niby dokąd?
Znaleźliby ją wszędzie, dobrze o tym wiedziała.
Była rozdarta między sercem, a rozumem. Między obowiązkiem, a własnymi zachciankami. Między przeznaczeniem, a własną niezależnością. Między Itachim, a Sasuke..
 Jej rozmyślania przerwało krótkie i stosunkowe ciche pukanie do drzwi jej pokoju, przetarła zaspane oczy unosząc się na łokciach do góry.
- Proszę.. - Szepnęła cicho, a drzwi od razu się otworzyły.