poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rozdział XXIII



"Liczy się każda chwila, którą można spędzić z bliskimi- póki jescze
są tutaj. Za chwilę będzie za późno. Tak mało czasu zostało. Za mało, za mało czasu,
żeby z każdym porozmawiać, żeby odpowiedzieć na całą tę miłość,
żeby ogarnąć wszystkie te potrzeby, żeby zadbać o każdego,
kto tego potrzebuję..."- Małgorzata Musierowicz.



Rozdział XXIII



Głośne trzaśnięcie drzwi poderwało ich z łóżka, na szczęście byli ubrani. Zdezorientowana dziewczyna spojrzała na gotowego do ataku Kisame, który w dłoni dzierżył Samehade. Nie wyglądał za ciekawie. Coś musiało się stać skoro wpadł tu jak oszalały o świcie.
- Kisame?
- Itachi oddział z Konohy, przyszli po Megami jest w śród nich jinchūriki Kubiego – Jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. To na pewno Kakashi, Sakura i Naruto, ale jak? Skąd wiedzieli gdzie jej szukać? Blondyn miał wrócić z misji dopiero po kilku miesiącach.
Nie zdążyła powiedzieć słowa gdy drzwi zatrząsnęły się za mężczyznami, którzy pośpiesznie ruszyli na powitanie gości.
- Kuso – Jak najszybciej umiała ubrała się i pobiegła za nimi, bała się pierwszy raz od dawna, ale nie o Itachi’ego i Kisame, bała się o swoich dawnych przyjaciół. Bała się że mogą nie przeżyć tego starcia jeśli okażą się zbyt aroganccy i porywczy, bała się o Naruto. Kto wie jakie głupoty mogły przyjść mu do głowy. Dlaczego zawsze muszą być jakieś problemy i to przez nią. Z tą myślą omal nie zabiła się biegnąc po schodach, by jak najszybciej znaleźć się na zewnątrz. 
 Kisame i Itachi pojawili się jakby znikąd przed grupką ninga, nie zdziwili karookiego tym że było ich aż ośmiu, połączyli dwie drużyny uważając że dadzą radę. Zaśmiał się w myślach, jego postawa jednak był mroczna, tak że od razu paraliżowała przeciwnika. 
- Aktsuki pokonamy was ! – Chłopak w zielonym mundurku, czarnych włosach i krzaczastych brwiach, albo miał zwidy albo było ich dwóch tyle że ten był młodszy. Wyglądali dość komicznie jak na wojowników, ale z doświadczenia wiedział, że nie należy lekceważyć wroga jak dziwacznie, by nie wyglądał. Z zamyśleń wyrwał go śmiech Kisame, który czekał na sygnał do walki.
- Czyżby? Myślisz że masz jakieś szanse chłoptasiu? – Zdjął z pleców Samehade i już chciał ruszyć na chłopka, ale ręka Uchihy zatrzymała go w miejscu. Niebiesko skóry posłał zdziwione spojrzenie swojemu towarzyszowi.
- Itachi Uchiha – Tym razem odezwał się Kakashii. Itachi uśmiechną się niewidocznie zza kołnierza płaszcza, w końcu będzie mógł powalczyć z prawdziwym przeciwnikiem.
- Kakashi Hatake.. Kisame zajmę się jinchūrikim Kubiego i Kopijującym ninga, a ty weź resztę – Drugą część szepnął tak cicho, by tylko Rybowaty był wstanie usłyszeć. Na usta Kisame wkradł się szatańczy uśmiech, w końcu będzie miał rozrywkę, bo w kryjówce powoli zaczynało mu się nudzić.
Wiatr zatrzepotał ich płaszczami, w mgnieniu oka shuriken rzucony przez Uchihę o mało co nie trafił w oko Naruto, ale Kakashi złapał go w porę. Członkowie Akatsuki odskoczyli możliwie najdalej jak się dało odciągając oddział od siebie, tak jak założyli Naruto i Kakashi pobiegli za Itachim, a reszta za Kisame.  
- Dlaczego cały czas chcesz sprowadzić mojego brata do wioski? Wierzysz że porzuci zemstę i wróci z tobą ? – To była idealna okazja do dowiedzenia się paru rzeczy, które chciał wykorzystać w swoim planie, oraz do podstępu w tej walce. Uważnie obserwował jak złość narasta w blondynie, a jego niebieskie oczy ogarnia wściekłość. Itachi doskonale widział po chłopaku, że jego brat znaczył dla niego wiele i w głębi serca cieszył się, że jego brat miał kogoś kogo mógł nazwać "prawdziwym przyjacielem".
 Kakashi stał tuż za nim, najwyraźniej również był ciekawy odpowiedzi.
- Zobaczysz Sasuke na pewno wróci ze mną do wioski ! Chodź bym musiał go tam sprowadzić siłą ! - Blondyn zacisnął ręce w pięści tak mocno, że kostki mu zbielały. 
- Dlaczego tak zależy Ci na moim bracie?
- W przeciwieństwie do ciebie traktuje go jak brata – Ich spojrzenia się skrzyżowały, uśmiech na  twarzy Itachi’ego oraz genjutsu w które złapał Naruto.
 Stali naprzeciwko siebie w innym świecie, w świecie w którym to Itachi był bogiem, w świecie jego własnej iluzji. Naruto szarpał się przybity do krzyża krzycząc z bólu, dwa kolony Itachi’ego patrzyły na jego agonie. Nagle jeden z nich wbił w jego brzuch katane, przeraźliwy krzyk rozniósł się dookoła.
- Po co tu przybyliście? – Jego podejrzliwy wzrok mierzył niebieskookiego od góry do dołu.
- Uratować Megami od was potwory! – Znów nikły uśmiech zamaskowany długim kołnierzem płaszcza organizacji. Naruto był tak samo naiwny jak jego brat oraz Megami, jednak miał w sobie coś co podobało się karookiemu. Miał w sobie chęć pomocy innym bez względu na siebie, swój ból oraz poświęcenie.
- Skąd wiesz czy nie jest jej z nimi dobrze? Może ona nie chce wracać ? – Spojrzenie chłopaka wyglądało dziwnie, jego oczy powiększyły się ze zdziwienia i oburzenia.
- Jak może jej być z wami dobrze?! Nienawidziła takich jak wy! Nienawidziła ciebie! – Zgryzł mocniej wargi, zabiłby tego szczeniaka teraz, ale powstrzymał się. Jedyną odpowiedzią był kolejny cios kataną w jego brzuch.
Uchiha stanął jak zahipnotyzowany, poczuł dziwny przepływ chakry i to wcale nie blondyna. Świat jego iluzji zaczął wirować, by po chwili zniknąć. Był znów na polanie, a tuż przed nim leżał nieprzytomny Naruto zginający się z bólu. Żałosne, obrońca Konohy. Już miał rzucić w niego kunaiem gdy w mgnieniu oka pojawiła się przed nim postać.
Jej spokoje oczy, oraz twarz nie wyrażająca żadnych uczuć, blond włosy rozwiewane przez wiatr. Opuścił broń. Wiedział, że nie pozwoli mu walczyć i dobrze, wcale tego nie chciał.
W tym samym momencie doskoczył do nich Kisame, a zaraz po nim reszta oddziału Konohy.
- Naruto?! – Spanikowana różowo włosa doskoczyła do leżącego chłopaka rzucając nienawistne spojrzenie starszemu Uchiha.
Stali tak mierząc się spojrzeniami, a jedyną barierą odgradzającą ich była ona.
- Megami mamy rozkaz zabrać Cię powrotem do wioski – Kakashi wystąpił z rzędu. Spojrzała na niego pewnym wzrokiem, uśmiechnęła się. Bardzo jej pomógł gdy na chwile wróciła do wioski, była mu wdzięczna tak jak każdemu kto tu przybył, ale już dawno wybrała. Poczuła jak dłonie Itachi’ego zaciskają się na jej barkach wywołując jeszcze większy uśmiech.
- Kakashi przekaż Tsunade że nigdzie nie wracam, moje miejsce jest tutaj. Znalazłam swoją drogę nawet jeśli oznacza to że stałam się przestępcą w świetle prawa wioski.. – Zdziwienie przebiegło po ich twarzach. Taka była prawda nie potrzebowała ratunku czuła się tu dobrze, tu było jej miejsce. Po między jego ramionami.
- Jesteś pewna? Staniesz się nukeninem poszukiwanym z nakazem pojmania gdy tylko zobaczy cie oddział z naszej wioski.. – Śmieszne, myślał że nie wie tego i że wróci z podkulonym ogonem razem z nim. Nie tym razem, nie straci tego o co się tak starała. W końcu mogła uczciwie przyznać przed samą sobą, że dorosła na tyle, żeby móc umieć wybrać i być świadomą konsekwencji własnych czynów. Megami wiedziała, że jakie by nie były była wstanie stawić im czoła dla starszego z barci Uchiha. 
- Naruto, Sakura, Kakashi odejdźcie stąd, nie macie szans.. – Wiedziała że dobrze o tym wie i wycofa się, wala z dwoma członkami Akatsuki w takim składzie nie miałaby sensu. 
- Wracamy do wioski.. - Rzekł z nutą smutku szaro włosy.
- Sensei nie możemy jej tu zostawić! Zabiją ją lub zrobią z nią coś innego ! – Naruto ledwo co wstał z ziemi i znów na nią upadł, czuła skurcz w żołądku. Co prawda nigdy nie doświadczyła pełnej mocy sharingana, ale domyślała się  co czuł. Podziwiała blondyna ponieważ każdy powinnien stracić przytomność po takim ataku, a on dzielnie wstawał z ziemi i chciał walczyć, walczyć dla niej. Uśmiechnęła się smutno, koniec walki z jej powodu. 
- Słyszałeś Naruto, teraz nie mamy szans z nimi wygrać, wracamy do wioski – Patrzyła jak obie drużyny wycofują się. Sakura pomagająca skakać po drzewach obolałemu Naruto, Kakashi i Gai na samym czele oraz Nej i Ten Ten z tyłu, widziała smutne spojrzenie Li w jej stronę. To mógłby ostatni raz gdy się widzieli, mimo woli jedna łza spłynęła po jej policzku.
- Wracajmy..
 Siedzieli w kuchni, w milczeniu przy herbacie. Głucha cisza przerywana siorbaniem Kisame. Czuła jedynie spojrzenie Uchihy za którym kryło się tysiące słów.
- O co chodzi Itachi ? – Szepnęła do jego ucha nie chcąc, by usłyszał ich Kisame.
- O nic, cieszę się tylko z twojego wyboru, chodź zrozumiałbym jeśli postanowiłabyś wrócić do wioski Megami, wiesz o tym prawda? – Skinęła głową z uśmiechem, ale jej powrót nie wchodził w grę. Kochała go zbyt mocno, by stracić możliwość bycia u jego boku. Z resztą w wiosce nic już na nią nie czekało, nie miała po co wracać ani do kogo. Mieszkańcy i tak już pewnie wiedzą, że brata się z Akatsuki i rzucaliby w jej stronę nienawistne spojrzenia, inni shinobi nie ufaliby jej myśląc, że jest szpiegiem, a Tsunade nie mogłaby nic na to poradzić. Dział w jej życiu pod tytułem "Wioska" już dawno został zamknięty i nie miała zamiaru do niego wracać. 
 On jednak patrzył na nią z żalem, z drugiej strony współczuł jej wyboru. Zagryzł wargi, świadomość o zbliżających wydarzeniach nie dawała mu spokoju, jednak uczucie jakim ją darzył uspokajało go. Jego serce zabiło mocniej widząc jak  spokojnie pije herbatę śmiejąc się z Kisame, jej włosy opadające na ramiona pachnące niczym pole wrzosów. Brakowało mu jej, dopiero teraz poczuł że znów żyje. Teraz kiedy na powrót miał umrzeć.  Przez myśl przemknęło mu nawet że mógłby zaszyć się u jej boku w małej wiosce z dwójką dzieci, uśmiechną się z własnej głupoty. Jego czas się zbliżał, Sasuke był prawie gotowy, a takie myślenie zaburzało jego plany.
- Idę do pokoju – Uśmiechnął się w jej stronę po czym opuścił kuchnie z powiększającą się dziurą w sercu. Tym razem rani ją najmocniej jak to możliwe i nawet nie zdąży ją do tego przygotować. Miała racje, był potworem i pieprzonym egoistą, ale przecież wszystko co zrobił do tej pory zasługiwało na kare. Nie miał prawa normalnie żyć, nie zasługiwał na to. Westchnął ciężko przystając przy futrynie i rzucając jej ostatnie spojrzenie. Taką chciał ją zapamiętać, pogodną, uśmiechniętą i rozpuszczonymi włosami i iskrą w oczach oraz pełną ufności i miłości do niego. Uśmiechnął się szczerze na ten widok po czym odwrócił się i udał się w stronę schodów. Cały czas widział przed sobą jej twarz, a uśmiech nie schodził z jego twarzy. Żałował, że nie dane było im spędzić więcej czasu razem.

niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział XXII




Rozdział XXII




 Skwaszona mina karowłosego nie zapowiadała miłej i przyjemnej bajki. Z miłą chęcią poczekałby do rana, a może jeszcze kilka dni lub lat z ujawnieniem jej, ale oczywiście Madara jak zwykle musiał pokrzyżować mu plany.
Westchnął ciężko opadając na łóżko, ruchem ręki wskazując by usiadła obok.
- Siedem lat temu po rozkazie siedziałem i myślałem jak mam go wykonać. Moje możliwości spokojnie pozwalały na wymordowanie rodziny w pojedynkę jednak nie po cichu i z dyskrecją. Siedziałem wtedy nad rzeką wtedy pojawił się on..
Madara zaproponował mi pomoc w zamachu na klan oraz podał wskazówki jak się do tego przygotować, zaoferował mi również bym wstąpił do Akatsuki gdy będzie po wszystkim. Myślałem że dzięki temu będę miał wspólnika i jakoś zagłuszę swoje sumienie, myliłem się.
 Tydzień przed masakrą spotkałem się z moim najlepszym przyjacielem z klanu, za radą Madary zabiłem go, a co za tym idzie obudziłem w sobie mangekoiu sharingana. Spotkaliśmy się nad rzeką i razem ruszyliśmy wypełnić rozkaz starszyzny, a potem zniknęliśmy z wioski raz na zawsze…
 - Jakim cudem ten człowiek w ogóle jeszcze żyje. Historia mówi, że Madara Uchiha zginął podczas walki z pierwszym Hokage – Patrzyła na niego ze zdziwieniem, kto jak kto, ale on najlepiej powinien znać tą historię.
 Jego ciężki oddech musną jej szyje, zaciśnięta pięść na jej białej koszulce, to wszystko było dowodami jego niechęci w ujawnieniu jej może największego sekretu w historii ninga.
 - Zacznę od początku, od samego początku. Jak już wiesz wioska liścia została założona przez dwa różne klany, Uchiha i Senjiu. Wcześniej te dwa klany darzyły się dużą nienawiścią oraz sporem kto jest lepszy ponieważ obie rodziny były najemnikami. Przywódca Uchihów oraz Senjiu zawarli pakt jedności i powstała Konoha. Długi czas Uchiha nie mogli wyłonić swojej głowy ponieważ nie wiedziano czy powinien nią być Madara czy jego młodszy brat Izuna, niestety młodszy brat zginął od ran w walce, jednak przed śmiercią przekazał Madarze swoje oczy, by mógł chronić klan.  
Traktat pokojowy został podpisany, Hashirama i Madara założyli wioskę swoich marzeń razem z zaprzyjaźnionymi sobie klanami. Hashirama chciał żeby to właśnie Madara został pierwszym Hokage i stanął na czele wioski jednak brat jego zadecydował żeby wybór był demokratyczny, kandydatura Hashiramy wgrała.  Madara starał się zebrać poparcie dla jego przywództwa. Zamiast mu pomóc, Uchiha odwrócili się od niego twierdząc, że chce znów rozpętać wojnę. Opuszczony przez swój klan, Madara opuścił wioskę, odszukał lisa o dziewięciu ogonach i kontrolował za pomocą swojego Sharingana. Później powrócił w celu pokonania Hashiramy. Walczyli w miejscu, które później zostało nazwane Doliną Końca. Hashirama zadał jednak decydujący cios swojemu przeciwnikowi. Madara przeżył i ukrył się. Następnie użył zdobytych komórek Hashiramy i wszczepił je w swoje rany.
- Żył nienawiścią do wioski oraz pobratymców, którzy się od niego odwrócili. Pomagając Ci ich zamordować, zemścił się – Miała wrażenie jakby była w tej historii, jakby stała i biernie niczym widz obserwowała toczący się dramat. Ciarki przebiegły po jej plecach, to było straszne.
- Wszystko czy już możemy iść spać ?
- Czego chciał od ciebie dziś ? – Nagły skurcz mięśni, przyśpieszenie bicia serca, brak możliwości oddechu. Wszystko to było niewidoczne, zamaskowane pod postawą obojętności i tajemniczości. Nawet nie zauważyła jak zaciskał zęby starając się wymyślić odpowiednią wymówkę.
- Chciał przekazać nowe informacje dotyczące Akatsuki oraz poznać Ciebie, to było jego główny cel. Po tym jak zostałaś porwana nie mogąc nic zrobić poprosiłem go, by pomógł mi cię odnaleźć. Nie powiedział mi że jesteś w Konoha, ale to on wysłał mnie i Kisame na tamtą misje..
- To jemu powinnam podziękować? – Zaśmiała się wesoło, on jednak nie był w humorze do śmiechu. Wiedział że wizyta swojego kuzyna nie była przypadkowa ani towarzyska, a wiec co za tym idzie nie był ich sprzymierzeńcem.
- Itachi mogę Cię o coś zapytać? Mógłbyś zostawić organizacje? Ukryć się gdzieś i normalnie żyć, może w jakiejś wiosce? Nawet w Konoha, Tsunade by to załatwiła wrócilibyśmy do domu ! – Gadała nie mogąc się opanować. W swoim chwilowym przypływie szczęścia nie dostrzegła jak jego serce pęka na pół, każde jej słowo dotyczące nowego życia było dla niego kolejną dziurą w sercu.
Płomień radości w jej oczach zgasł gdy ich spojrzenia się skrzyżowały.
- Megami, nie mogę.
- Dlaczego?
- Gdzie bym się nie schował organizacja znajdzie mnie i zabije, mnie i ciebie. Po za tym nawet jeśli jakimś cudem nam by się udało, mieszkańcy wioski nie przyjmą mnie, będą się mnie bać nie znając prawdy o tamtej nocy, dla takich jak my nasz dom jest tam gdzie nas nie ma tak jak sama powiedziałaś.. – Kłamał, kłamał cały czas. Tak naprawdę nie chciał zaczynać życia od nowa, bał się. Polubił nawet swoje obecne, po za tym miał plan do wykonania, plan który wymyślił około ośmiu lat temu i kontynuował go nie zważając na nic. Nie mógł się teraz wycofać, chodź kusiła go opcja nowego życia i to przy jej boku.
Przejechał dłonią po chłodnym materiale jej bluzki, a następnie po udzie, przybliżając swoje usta do jej szyi.
- Chodźmy spać, mam dość dziś wszystkiego – Zaśmiała się uroczo.
- Już tak szybko? Myślałam że może.. – Nie dał jej dokończyć pchając na łóżko po czym przygniatając własnym ciężarem.
- Mówiłem Ci że jesteś piękna? Zawsze byłaś – Wielkie rumieńce pojawiły się na jej policzkach, to pierwszy prawdziwy komplement jaki od niego usłyszała.  Jej ręce oplotły jego szyje, a usta delikatnie złączyły się w jedno.
Szybko jej spodnie i bluzka wylądowały na podłodze, w duszy śmiała się z niego po jego zachowaniu wnioskowała że nie miał nikogo. Pragną jej całym sobą po tak długim rozstaniu i wszystkich kłótniach w końcu mogli być razem, mogli leżeć obok siebie godzinami wpatrując się w soje oczy.
 Jęknęła cicho gdy jego język szybko pieścił jej piersi, dłonie za to nerwowo próbowały znaleźć miejsce na jej ciele.
Wszedł w nią delikatnie taki sam był ruch jego bioder. Zamknęła o czy oddając się rozkoszy tej chwil, chwili na którą oboje długo czekali.
 Opadł na poduszki z głuchym hukiem z jeszcze nie równym oddechem. Uśmiechnęła się gdy zobaczyła kropelkę potu spływającą po jego czole, wyglądał zniewalająco z potarganymi włosami.
- Na co tak patrzysz?
- Na ciebie – Musnęła ustami jego policzek i szybko zniknęła za drzwiami łazienki.
Prysznic był idealny po takim dniu, chodź czuła że nie jest już aż tak zestresowana.
Oporządziła się szybko, by móc wrócić jak najszybciej w objęcia jego silnych ramion.
- Itachi? – Wolno położyła się obok niego na łóżku, ale chłopak nie ruszył się o milimetr. Odgarnęła jego włosy z czoła. Spał.
Mocno wtuliła się w jego plecy.
- Dobranoc – Zamknęła oczy czekając na wycieczkę do krainy snów i marzeń, chodź jej marzenia właśnie się spełniły i leży tuż obok.
- Dobranoc Megami – Uśmiechnął się delikatnie tak że nie widziała, jego dłoń jeszcze mocniej przyciągnęła ją do jego pleców.
Chwile później oboje spali wtuleni w siebie tak beztrosko.


czwartek, 25 września 2014

Rozdział XXI



" Może jest człowiekiem, a może nie.
Pod maską pięknych słów potrafi skryć się bardzo szpetna dusza" - JRR Tolkien




Rozdział XXI 



 Obudziła się z bólem głowy, ale w porównaniu do poprzednich dni nawet wcześnie. Była radosna pierwszy raz odkąd była na festiwalu Lata kilka miesięcy temu. Omiotła wzrokiem pokój z zadowoleniem stwierdzając, że nie różni się niczym od tamtego. Od razu pobiegła do łazienki na poranną toaletę, by jak najszybciej zejść do kuchni. 
Ta kryjówka była o wiele mniejsza niż poprzedni dom, a i tak ciężko było jej odnaleźć kuchnie. Pierwszy raz odkąd tu była wyszła ze swojego pokoju. Na górze było kilka pomieszczeń, przypuszczała że pięć sypialni i zbrojownia tak jak wcześniej. Wąskie, kręcone, kamienne schody niczym na wieże, mały przedpokój i kuchnia. 
Bez opamiętania w swoim szczęści u euforii, że znów zobaczy ukochanego wbiegła do kuchni. 
- Witaj Megami - Jej ciało zatrzymało się jakby dostało paraliżu, mrugnęła kilka razy zupełnie jak w transie. 
- Przepraszam nie wiedziałam, że ktoś jest. Pójdę do siebie - Skurcz w żołądku, ostrzeżenie. Zrobiła krok w tył starając się oderwać wzrok od nieznajomego, ale dawno pochwycił jej spojrzenie. 
- Zostań, odkąd dowiedziałem się o twoim zaginięciu pragnąłem Cię poznać - Widziała chłodny wzrok Itachi'ego w stronę mężczyzny, ale zignorowała to gdy dostrzegła skinięcie jego głowy. 
- Jak się czujesz Meg? - Jego ton głosu był dziwny. Skąd on w ogóle znał jej imię oraz dlaczego mówił w zdrobnieniu używanym tylko przez dwójkę braci? 
- Chyba dobrze - Poczuła jak dłoń bruneta zaciska się pod stołem na jej kolanie. Starając się zatuszować zmieszanie wzięła łyka kawy stojącej na przeciwko Uchihy. 
- Wracając do rzeczy Tobi... - Itachi próbował kontynuować przerwaną konwersacje, ale ich niegrzeczny gość nie dał mu na to szansy.
- Itachi dlaczego tak mnie nazywasz? Skoro ty jej ufasz to ja też, mam nadzieje, że nie zdradzi nikomu mojej tajemnicy - Spojrzała na jego pomarańczową maskę, pamiętała zdjęcie jakie znalazła w rezydencji Itachi'ego. Czuła wtedy te same zimne dreszcze co teraz. Spojrzała mu prosto w oko, a jej serce stanęło na ułamek sekundy. Jak to możliwe?! Musiało jej się przewidzieć! 
- Nie mieszaj jej w swoje sprawy - Słyszała po głosie, że Itachi jest podenerwowany zachowaniem tego kogoś, chodź starał się zatrzymać charakterystyczną dla siebie obojętność. 
- Wiesz, może jeśli powiem jej prawdę o swoim pochodzeniu moje sumienie będzie chodź odrobinę czystrze przez co będę lepszym człowiekiem, Itachi - Sarkazm i ironie w jego wypowiedzi wychwyciłby każdy, może faktycznie jej się nie przewidziało i są ze sobą w dziwny sposób spokrewnieni.
- Kim Ty jesteś? - Była jakby w transie,  nie chciała o to pytać, ale jej instynkt samozachowawczy mówił jej że musi się dowiedzieć.
 Ta sprawa była jakaś dziwna, dziwny koleś na widok którego miała wrażenie jakby zaraz miała umrzeć, widzi w jego oku Sharingana, a podenerwowanie Itachi'ego widać było gołym okiem jak się do siadła.  Rozumiała że były to ich sprawy, członków tego całego Akatsuki,  ale nie mogła nie spytać kim jest ten człowiek.
- Jestem ciekaw twojej reakcji, bo wiem że twój ukochany nie raczył powiedzieć Ci że ma jeszcze jednego, bardzo dalekiego krewnego.  Pewnie znasz powszechną historie Uchihów, a jak nie to może chociaż wioski. Przechodząc do sedna ja nazywam się Madara, Uchiha Madara - Otworzyła oczy ze zdziwienia, to nie możliwe znała jego historię nawet dobrze, był jednym z założycieli wioski jakieś sto sześćdziesiąt lat temu, odszedł gdy zabrał oczy swojemu umierajacemu bratu. Zmarł podczas walki z pierwszym Hokage o władzę w Dolinie Końca, a ten śmieszny typek w pomarańczowej masce oznajmia jej, że jest nim. Żałosne czy śmieszne?
- Wierz lub nie twoja sprawa, ja mam czyste sumienie - Wiedziała że uśmiecha się do niej perfidnie po mimo tego, że przez maskę nic nie widziała.
- Skończ sobie żartować tylko mów co miałeś do powiedzenia, a ty Megami jak możesz zawołaj Kisame, zaraz obiad - Zmierzyła przybysza dziwnym spojrzeniem po czym pośpiesznie poszła na górę. Swoją drogą zastanawiała się skoro to jej pierwszy dzień po za pokojem to skąd Itachi ma obiad? Może mordercy też są kucharzami - pomyślała.
Zaśmiała się,  dziś będzie mogła się pobawić w krytyka kulinarnego.
  Obiad był wielkim rozczarowaniem. Szatański uśmiech gościł na jej twarzy gdy wychodziła do kuchni, ale gdy wylądowało przed nią plastikowe pudełko z jedzeniem zszedł z jej twarzy.  Jej "depresja" raczej nie przyniosła im wiele dobrego tak samo jak jej zniknięcie,  ciekawe czy przez ten cały czas jedli kupowane jedzenie.
- Nie smakuje Ci Megami? - Głos Kisame wyrwał ją z zamyślenia.
- Nie, skąd Kisame jest dobre - Wtopa. Nawet nie zaczęła jeść, a oni byli w połowie obiadu. Mogła jednak jeść w spokoju, bo ich tajemniczy gość nie został na obiad.  Swoją drogą dziwne to by było,  ciekawe jakby jadł przez maskę.
Szlag by to. Dalaczego cały czas jego osoba nie dawała jej spokoju,  było w nim coś niepokojącego.
- Ostygnie Ci - Ciepły oddech na karku i jego zmysłowe perfumy.  Uśmiechnęła się przepraszająco zabierając się za posiłek.  Ukradkiem jednak rzuciła krótkie spojrzenie w jego stronę, wiedziała że był zły oraz bardziej odległy niż zawsze. To na pewno przez wizytę tego kolesia.
  Czekała z niecierpliwością, nerwy nie dawały o sobie zapomnieć.  Dreczyło ją to od południa,  więc postanowiła usłyszeć prawdę.  Nie mogła pozwolić sobie na kolejne kłamstwa z jego strony,  nie teraz.
Podskoczyła wystraszona gdy drzwi otworzyły się.  Jego spokojna postawa niestety nie udzielała się jej.
- To prawda? - Nie zrobił żadnego ruchu,  wpatrywał się w nią chodź był dziwnie zamyślony.  Przygryzła wargi, czując jak jej puls gwałtownie przyśpiesza.
- Tak, wszytko jest prawdą...
- Jak to możliwe? Przecież,  nie.. to nie możliwe,  on nie... - Jąkała się. Spodziewała się,  że powie jej, że to był żart , ale skoro sama widziała jego oko przez dziurę w masce czemu dalej wątpiła?
- To długa i skąplikowana historia, opowiem Ci ją jutro Megami...
- Nie! Powiesz mi ją teraz Itachi, nie mam zamiaru być znów oszukiwana, ani zwodzona za nos niczym twój brat.  Chcę poznać tą historie teraz - Powiedziała nie biorąc pod uwagę tego że odmówi.  Westchnął ciężko zrezygnowany i usiadł na brzegu łóżka nie widząc innego wyjścia z tej sytuacji. 

czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział XX

Kochani jest nowy rozdział, ale pisałam go na telefonie więc z góry przepraszam za błędy. Życzę wam miłych wakacji oraz czytania notki ;)
***

"Nie proszę Cię o nic. Nie wiem, jak to powiedzieć. Czuję się, jakbyś mnie zbudziła  ze snu i okazało się, że jesteś snem, który śniłem." - Bridget Asher



Rozdział XX


 Ciche pukanie do drzwi. Niepewność kto jest po drugiej stronie, chodź w środku nocy było to oczywiste.
Mimowolnie uśmiechnęła się słysząc skrzypnięcie drzwi, nawet teraz wszedł bez zaproszenia. 
- Mogę zająć Ci chwile? - Po mimo mroku w jakim była dobrze wiedział, że nie śpi.
Uniosła się do pozycji siedzącej chcąc wysłuchać co ma do powiedzenia. Nieśmiało wszedł do środka i usiadł na łóżku tuż koło niej, jego smutne oczy przepadły w mroku pokoju. 
Wiedziała, że ma małe doświadczenie w przepraszania kogokolwiek. Nie było to dziwne, przecież nosił nazwisko Uchiha, a u nich wszystkich było to rodzinne.
- Megami spójrz na mnie... Ja wiem, że nie cofnę czasu, ale żałuje tego wszystkiego. To brzmi żałośnie wiem, ale.. 
- Połóż sie obok mnie - Spojrzał na nią zdziwiony. Nie spodziewał sie tego, a zanim tu przyszedł rozważył tysiące opcji przebiegu tej rozmowy, ale o czymś takim nie pomyślał. Po chwili osłupienia delikatnie położył się obok dziewczyny, sprawnie wysunęła mu się pod ramie opierając głowę na klatce piersiowej rozmówcy. To było magiczne uczucie znów czuć zapach jej perfum oraz dotyk jej rąk. 
- Wiem co chciałeś powiedzieć i wiem też, że nie powinnam poznać twojej tajemnicy bez pozwolenia, a już na pewno od razu Cię obwiniać. Nie było mnie tam, masz rację.. - Jej głos odbijał sie echem w jego głowie. Ta rozmowa była ciężka dla obojga z nich, ale wiedzieli, że to odpowiedni moment 
- To nie tak, chciałem Ci powiedzieć, ale bałem się... Bałem się, że znienawidzisz mnie jeszcze bardziej... - Czuł jak unosi głowę, by po chwili ich spojrzenia skrzyżowały się. Patrzyła na niego z troską, smutkiem, ale też ze zrozumieniem. Była tak blisko, że czuł na sobie jej ciepły oddech, teraz na prawdę wyglądała jak anioł. 
- Nie umiałabym Cię znienawidzić, Itachi...
- Nawet wtedy gdy dowiedziałaś się co zrobiłem? Nie znienawidziłaś mnie po tym? - Poczuła jak ogarnia ją pustka, ta sama którą czuła wtedy. Przypomniała sobie co przeżyła wchodząc do rezydencji, która tonęła we krwi, tego wieczora to ona powiadomiła ANBU i Hokage, to ona znalazła nieprzytomnego Sasuke. 
- Czułam... Czułam pustkę, bezsilność i wściekłość. Byłam wściekła, bo nie rozumiałam dlaczego i dlatego że jeśli planowałeś to... to nie powiedziałeś mi o tym, myślałam wtedy, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Zawsze razem i nie mamy przed sobą żadnych tajemnic, a ty mnie po prostu zdradziłeś... - Nie patrzyła mu w oczy, nie umiała. Jej głowa znów tempo osunęła się na jego klatkę piersiową, wzrokiem natomiast błądził po meblach skąpanych w mroku nocy.
- Nie mógł bym spojrzeć Ci w oczy, właściwie dalej mam przed oczyma ich twarze gdy zasypiam... 
- Prosze Cię o jedno, powiedz mi jak było na prawdę - Zacisneła dłoń na jego koszulce przymykając oczy z bólu, mierząc się ze wspomnieniami. Czuła jak jego dłonie zaciskają się mocniej na jego tali. Głębszy oddech i świst wydychanego powietrza. 
- Posłuchaj to nie było wcale takie proste. Jako chluba klanu musiałem się mu podporządkować, mój klan od zawsze walczył o władze w wiosce, ale to inny klan rządził. Uchiha mieli dosyć tego, że ich rola ograniczała się do sprawowania urzędu policji w wiosce, postanowili, że dokonają zamachu stanu na trzecim Hokage. Ojciec jako kapitan i głowa całego klanu z racji tego, że przyjęto mnie do ANBU i miałem dostęp do wielu poufnych informacji wybrał mnie na szpiega. Wioska nie wiem skąd, ale dowiedziała sie o ich poczynaniach. Starszyzna razem z trzecim zlecili mi natomiast szpiegowanie naszego klanu i ich zamiarów...
- Zostałeś podwójnym agentem? 
- Tak, szpiegowałem wioskę dla klanu i klan dla wioski. Uchiha stali sie za bardzo niebezpieczni, mieli za duża moc, a więc starszyzna podjęła decyzje. Danzo kazał mi zlikwidować cały klan, udałem sie do trzeciego prosząc o pozostawienie Sasuke przy życiu oraz ochronę Ciebie, zagroziłem, że jeśli tego nie zrobią powiem o wszystkim i nie wypełnię misji. Zgodził się, a potem nadeszła ta pamiętna noc... Wiedziałem, że bunt mojej rodziny doprowadzi do wojny domowej, a wiedząc co to jest wojna po prostu nie mogłem skazać Sasuke i Ciebie na te okropne doświadczenia. Zabiłem klan, zostawiłem was i odkryłem się wieczną hańbą w wierze, że mój czyn zaprowadzi pokój w wiosce...
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? Nie skataltowałeś się? - To o czym mówił było straszne, jak on był w stanie wytrzymać to wszystko, ona nie dała by rady, była za słaba. 
- Nie mogłem zrozum, nie mogłem spojrzeć Ci w oczy... Proszę Cię nie mówmy już o tym, o tym ani o Sasuke, proszę.. - Skinęła głową próbując wyobrazić sobie co ona by zrobiła na jego miejscu. Zabiła rodzine w wierze, że przyczyni się to do pokoju, czy może umarłaby razem z nimi. Nie miała pojęcia, nie umiała sobie tego wyobrazić, ale pewnie stchórzyłaby uciekając z wioski byleby się tylko uratować przed śmiercią, zawsze taka była- tchórzliwa.
Poczuła jak powoli całuje ją w czubek głowy i powoli sie podnosi. 
- Gdzie idziesz? - Spytała się mocniej przybijając go do łóżka, by nie mógł się podnieść.
- Do siebie jest środek nocy, a ty pewnie chcesz odpocząć...
- Zostań ze mną tej nocy, tej i każdej innej - Spojrzał na nią w ciężkim szoku. Czuł motyle w brzuchu, poprosiła go o to czego pragnął całym sercem.
- Nie marzę o niczym innym Megami - Ich usta spotkały się w połowie drogi. Odkąd ponownie się spotkali marzyli o tej chwili, ale ich kłótnia sprawnie ją spowolniła, ale może to i lepiej. Megami zawsze słyszała od swojej matki, że jak się na coś czeka dłużej to zawsze niesie to większa radość. Dziś mogła powiedzieć jedynie, że w pełni się z tym zgadza. Jego ciepłe wargi oraz sprawny język przypomniał wszystko co najlepsze w jej życiu, ten pocałunek przypomniał jej o miłości do niego. 
Swoją drogą jej rodzice byliby zadowleni wiedząc, że ona i Itachi są jakby parą, od zawsze go lubili dlatego tak jak ona nie mogli się pogodzić z tym co się stało. 
Poczuła nagle ukłucie w sercu i pustkę. Odsunęła się od niego.
- Co się stało? - Dopiero teraz sobie uświadomiła czego dowiedziała się podczas swojego krótkiego pobytu w Konoha.
- Moi rodzice nie żyją - Lzy spłyneły po jej policzkach. Jak mogła zapomnieć i dopiero teraz opłakiwać ich smierć. Nawet nie poszła na ich grób gdy tam była. Co z niej za okropna córka?
Wtuliła się w niego mocno, był jej jedynym oparciem w tej sytuacji. Jej rodzice zawsze byli przy niej, byli dobrymi ludźmi którzy kochali ją ponad wszystko oraz siebie nawzajem, była im wdzięczna  za wspaniałe dzieciństwo. Ona jednak była najgorszą córką na świecie gdy rok temu zniknęła nawet nie pomyślała o wysłaniu im jakiejkolwiek wiadomości, że żyje i że jest wszystko w porządku nawet jeśli nie było, nie odwiedziła ich grobu gdy się dowiedziała, nie nosiła żałoby ponieważ ich nie pamiętała. Teraz jednak pamiętała, ale co to zmienia?
Nie można płakać nad rozlanym mlekiem, bo to nic nie da.
- Jesteś pewna, że nie żyją? - Mówił cicho, szeptał do niej. Otarła łzy ręką odsuwają się od niego, by spojrzeć w jego zdziwione oczy.
- Gdy byłam w wiosce Tsunade mi powiedziała... Ojciec zginął podczas misji, matka z rozpaczy popełniła samobójstwo... - Szlochała jeszcze bardziej mocząc mu koszulkę, pochylił się do tyłu kładąc się na łóżko, a ona za nim.
 Minęło sporo czasu zanim zasnęła. Gładził ją po włosach i plecach w uspokajającym geście, ale niewiele to pomagało. Była mu wdzięczna za to że nic nie mówił, a tylko był, po prostu był obok.
Zawsze ją zastanawiało dlaczego czasem zamiast rozmowy lepsze jest milczenie z kimś bliskim, ale milczenie z nim było czymś czego potrzebowała.
Zasnęła w połowie swoich przemyśleń z jeszcze nie zaschniętymi łzami na policzkach.














wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdział XIX



"Prawda jest straszna, ale niewiedza jeszcze gorsza." - Becca Fitzpatrick


Rozdział XIX


 Czuła jak ciało wymyka jej się spod kontroli, lekkość jej mięśni, tak bardzo nienaturalna. Nie otworzyła jeszcze powiek rozkoszując się błogim stanem, ale powoli wracały do niej wspomnienia minionego wieczora. Chciała się poderwać i przekonać się czy aby na pewno nie przyśniła sobie tego, ale jej ciało nie było chętne do współpracy. Spróbowała jeszcze razi i kolejny z tym samym efektem. Zacisnęła z trudem dłoń na prześcieradle w geście bezsilności.
 Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że jej oczy dalej były zamknięte. Powoli otworzyła powieki kilka razy rugając, by obraz stał się ostry i wyraźny.
- Witaj w domu Meg - Zadrżała na ten dźwięk. Myślała, że zobaczy na przeciwko siebie Sasuke ze swoim triumfalnym uśmiechem, ale przypomniała sobie, że to nie jego widziała w swoim domu.
- Dla takich jak my Itachi, nasz dom jest tam gdzie nas nie ma... - Na szczęście mogła mówić, a więc nie było tak źle jak przypuszczała Poczuła jak jego chłodna dłoń zaciska się na jej. Nie wiedziała jak ma się zachować, w końcu miała w sobie tyle sprzecznych uczuć co do niego.
Zaraz, zaraz. Pamiętała, wszystko pamiętała. Te noce które z nim spędziła, tajemnice jakie odkryła oraz feralny dzień w którym ich po raz kolejny rozdzielili. Łzy spłynęły po jej policzkach. Poczuła jak delikatnie je ociera. Odruchowo odtrąciła jego rękę, ale to co zobaczyła w jego oczach sprawiło, że z kilku pojedynczych łez po jej twarzy ciekł cały sumień. Rozkleiła się na dobre.
- Oszukałeś mnie... Oszukałeś wszystkich... Zniszczyłeś nam życie! - Panika oraz ból wygrał. Zamierzała mu powiedzieć to co odkryła, tajemnice jaką w sobie nosił przez tyle lat. Jego spojrzenie było pełne zdziwienia  i lęku przed słowami jakie wypowiedział. Cofnął się parę kroków w tył.
- Wiem wszystko! Wiem o rozkazie, jak mogłeś!? Jak mogłeś nam to zrobić?! - Wykrzyczała przez łzy. Czuła jak jej ciało targa gniew, niezrozumiała bestia, która przejęła jej ciało i która miała zamiar wykrzyczeć to czego ona nie umiała nigdy wyszeptać.
- Skąd o tym wiesz? - Po mimo zdziwienia i stresu jego postawa stała się zimna, tak samo jak wtedy gdy ostatni raz się spotkali.
W sekundę jego mocne dłonie chwyciły jej szyje zabierając oddech. Złość zamroczyła jego zmysły, nie czuł nawet siły z jaką użył na dziewczynie.
Panika ogarnęła jej ciało. Chciała krzyczeć, ale brakowało jej tlenu. Rozpaczliwie próbowała wierzgać rękami i nogami, by go odepchnąć, ale środki odurzające jeszcze trzymały jej osowiałe ciało. Czuła jak ogarnia ją chłód, poddawała się.
Gdy przestała się ruszać niespodziewanie puścił ją, gwałtownie wstając z łóżka. Teraz zobaczyła w nim tego kim się stał, szaleńca, który zlikwiduje każdego kto stanie na jego drodze. Łzy nie zdążyły wyschnąć, gdy ich miejsce zajęła kolejna fala srebrzystych kropel.
- Nie było Cię tam! Nie było! Myślisz, że to był mój wybór?! Myślisz, że zabiłbym ich gdybym go miał?! - Podniósł głos pierwszy raz odkąd go znała. Krzyczał. I to na nią. Teraz na prawdę się go bała, skuliła się na łóżku zakrywając twarz kocem, by nie patrzeć na bruneta.
- Myślisz, że bym to zrobił?! - Znów poczuła mocny uścisk na barkach, pisnęła z bólu jaki wywoływał jego dotyk. Ułamek sekundy zajęło jej poczucie palącego policzka jaki jej wymierzył. Spojrzała na niego z niedowierzaniem i z przerażeniem. Złapała się za pulsujące miejsce z czerwonym śladem.
Nie chciał jej uderzyć, ale zrobił to w przypływie gniewu. Cofnął się kilka kroków.
Drzwi z hukiem otworzyły się, a w nich stanął wściekły Kisame. Chwila wystarczyła mu do analizy sytuacji i pojawienia się tuż obok zapłakanej dziewczyny, mierząc przy tym swojego towarzysza morderczym spojrzeniem.
- Wynoś się! Wynoś się stąd! Nie chcę Cię więcej widzieć! - Zachrypnięty głos zdołał się przebić przez fale łez. Jej ramiona mocniej zacisnęły się na plecach niebieskoskórego.
W jego oczach stanęły łzy, czół się jak osiem lat temu. Nie, nawet gorzej.
Odwrócił się wychodząc z pokoju trzaskając drzwiami, łzy spłynęły po jego policzku. Odzyskał ją, by znów stracić, ale tym razem już na zawsze.
Jego dłoń uderzyła o kamienną ścianę, którą przebił na wylot. Ból jaki czuł nie miał znaczenia teraz znaczące było to kim się stał. Bezduszną bestią.


 Nie liczyła czasu jaki spędziła w tym pokoju. Nie liczyła godzin jakie spędziła leżąc w łóżku, rozpaczając nad swoim życiem. Nie liczyła minut ani sekund jakie spędziła bez niego.
Za to jej nowy przyjaciel liczył za nią i wypominał, kiedy przynosił jej posiłki lub inne rzeczy o które go prosiła, tak jak dziś.
 - Tu masz obiad Megami. Boże odsłoń te zasłony! Jak możesz w takiej ciemnicy wytrzymać? - Jak zwykle głośny i pełen życia Kisame niepotrzebnie zaczął się zachowywać jak jej matka. To było denerwujące, ale co miała na to poradzić?
Odwróciła się na drugi bok udając, że śpi. Ignorując przy tym samym rybowatego.
- Megami. Proszę Cię, już jest pierwsza. Wyjdź z tego pokoju. Minęły już dwa tygodnie, my odbyliśmy trzy misje, a ty leżysz w tym łóżku niczym warzywo.. - Jeśli chciał ją pocieszyć lub zmotywować to słabo mu szło. Jeszcze bardziej ją zdołował. Najchętniej zapadłaby się pod ziemię albo popełniła samobójstwo. W sumie, kilka razy o tym myślała. Czy sobie nie podciąć żył, ale doszła do wniosku, że ma za mało odwagi, by samemu odebrać sobie życie.
- Kisame proszę Cię, nie mam ochoty na kolejną rozmowę na ten sam temat, to po prostu nudne... Nie zejdę. Niech to dotrze do twojej świadomości, nic nie jest takie jak było wcześniej... - Spojrzał na nią zdziwiony. Nie wiedział za bardzo o co jej chodzi. Postanowił jednak, że nie będzie jej przerywał, a tym bardziej zagłębiał się w wywody zranionej i załamanej dziewczyny. To nie było na jego nerwy.
- Rozumiem, że nie masz ochoty z nim rozmawiać? -
- Ani w tym życiu, ani w każdym następnym Kisame - Niebieskoskóry uśmiechnął się delikatnie. Wiedział dobrze jednak, że oddała, by wszystko żeby przyszedł do niej, przytulił, przeprosił i został z nią. To było bardzo śmieszne ponieważ on reagował tak samo na wzmiankę o niej, ale najgorsze dla niego do zrozumienia, że są prawie identyczni, a przez to tak samo dumni i uparci. Nawet jeśli chodziło o swoje uczucia.
- Na pewno... Nie powiesz mi, że gdyby stanął w twoich drzwiach ze skruchą, przeprosił Cię, przytulił i opowiedział co przeżywał, kiedy Cię nie było. Odrzuciłabyś go wtedy? - Cisza. Uśmiech Kisame urósł do niebotycznych rozmiarów ukazując idealnie spiłowane, ostre zęby. W sumie nie musiał zadawać tego pytania, bo znał odpowiedź. Chciał tylko zmusić ją do rozważenia takiej sytuacji.
  Czół się nieswojo stojąc pod jej drzwiami. Miał skurczę w żołądku gdy podsłuchiwał ich rozmowę. Słysząc pożegnanie przyjaciela z dziewczyną szybko zniknął za drzwiami swojego pokoju.
Jak się teraz czuł?
 Sam nie wiedział. Na pewno poczuł sporą ulgę wiedząc, że ona dalej coś do niego czuje. Z drugiej jednak strony te dwa tygodnie były najgorszymi w jego życiu. Nie jadł prawie nic, nie sypiał po nocach, a chodził na każdą zleconą przez Akastuki misje. Czuł się jeszcze gorzej niż wtedy, gdy zniknęła. Mógł przywyknąć do tego, że nie czuł smaku jej ust ani dotyku rąk, nie słyszy jej głosu gdy była u Sasuke chodź było to ciężkie, jednak ta sama świadomość była nie do zniesienia wiedząc, że była w pokoju obok.
Ale co miał zrobić?
 Wejść i przeprosić mając nadzieje, że mu wybaczy?
Znał ją, wiedział, że potrzebuję czasu, ale czy na pewno chodziło o nią? Może to on potrzebował czasu, a może odkładał to każdego dnia z obawy, że zmieniła się i nie wybaczy mu.
Nie zdziwiłby się, przecież o mało co jej nie udusił, a do tego uderzył ja tylko dlatego, że nie zapanował nad emocjami. Tłumaczył to sobie tym, że oskarżyła go o coś na co nie miał wpływu. Prawda była jednak taka, że zrobił to bez wyjaśnienia i uciekł. Poczuła jak jego sumienie po tylu latach milczenia zaczęło przemawiać, a wręcz krzyczeć do niego. Był wściekły, że odkryła tajemnice jaką miał jej niebawem przekazać zanim zniknęła, a właściwie, którą bał się jej powiedzieć z całego serca.
Musi ją przeprosić. Tylko jak?
W sumie nie miał nic do stracenia, bo czy mogłaby go znienawidzić jeszcze bardziej? On też nie mógłby jej zranić bardziej niż to uczynił, a więc oboje nie mają nic do stracenia podczas tej rozmowy.
 Wziął głęboki oddech próbując wyobrazić sobie przebieg tej rozmowy. Jak wchodzi do jej pokoju i napotyka jej przerażony wzrok wywołany jego widokiem.
Nie, nie..
Tak będzie to pewnie wyglądać, ale wizja jej przerażenia była dla niego zbyt ciężka. Dlaczego musi każdemu aż tak komplikować życie?
Może lepiej byłoby gdyby również zginął podczas masakry klanu, ale musiał przyznać sam przed sobą, że po mimo dokładnie zaplanowanego scenariusza własnej śmierci bał się jej.
Cholernie bał się umrzeć , bał się, że już nigdy jej nie zobaczy. I znów ciężkie uczucie w żołądku.
Świat bez nie... Jakby wyglądał?
Nie był wstanie odpowiedzieć na to pytanie, bo nie wyobrażał sobie świata bez niej. Przecież ona była całym jego światem odkąd ujrzał ją wtedy w blasku ognia na trakcie do Suna-gakure.
Zawsze chciał jej to powiedzieć, ale brakowało mu odwagi.
- Może to na ten dzień czekałem? - Szepnął sam do siebie, patrząc uparcie w obraz na ścianie. Wzruszył bezradnie ramionami, idąc do łazienki wziąć orzeźwiającą ciało i myśli kąpiel.

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Podziękowanie

Kochani jesteście niesamowici już 1059 wyświetleń, w życiu nie pomyślałam, że tyle osób
przewinie się przez tego bloga. Jestem niesamowicie szczęśliwa, a byłabym bardziej jeśli w komentarzach zostawialibyście swoje opinie dotyczące mojego opowiadania. Prosiłabym również aby zostawiać linki do swoich blogów jeśli takowe prowadzicie.
Pozdrawiam was i dziękuje, a jako dodatek wstawiam parę zdjęć Meg z Itachim ;)





Rozdział XVIII

 Witam kochani, może kilka słów wstępu. Przepraszam za moją długą nieobecność, ale niestety miałam kilka problemów w szkole, a do tego popsuł mi się komputer. Krótko mówiąc nie miałam czasu na nic, a przez to zapomniałam o blogu. Szczerze mówiąc zastanawiałam się czy go nie zawiesić lub skasować, ale doszło do mnie, że jestem za mocno zżyta z historią Megami. Oczywiście nie chciałam również sprawić zawodu moim czytelnikom, sama wiem jakie to wkurzając jak się czyta bloga którego historia jest niedokończona. 
Jeszcze raz przepraszam i zapraszam na kolejną notkę. Miłego czytania!

***

"Nadzieja bierze mnie w ramiona i trzyma w swoich objęciach, ociera mi łzy i mówi, że dziś, jutro, za dwa dni wszystko będzie dobrze, a ja jestem na tyle szalony, że ośmielam się w to wierzyć"- Tahereh Mafi



Rozdział XVIII


 Noc wemknęła się do wioski niepostrzeżenie, a oni razem z nią.
Ciemne, matowe niebo zasłonięte chmurami oraz wielki księżyc oślepiający swym blaskiem. Dumny i wyniosły ze względu na ostatnią swoją fazę. Granatowa kurtyna przysłoniła wszystko, cała wioska już spała niespokojnym snem ponieważ nie było żadnych informacji na temat Akatsuki. Ci, którzy wracali twierdzili, że rozpłynęli się we mglę, która spowiła okolice dookoła wioski. Tsunade kierowana swoimi przeczuciami oraz przyparta do muru przez starszyznę nie poddawała się każąc kontynuować poszukiwania zbiegów. 
 Megami zmęczona całym zamieszaniem przyłożyła głowę do poduszki, a jej miękkość od razu przeniosła ją w krainę Morfeusza. Beztrosko i błogo wylegiwała się w łóżku śniąc o nierealnych rzeczach, nieświadoma, że jest obserwowana. 
 Siedział na parapecie tuż nad nią podziwiając jej piękne ciało otoczone jej księżycową poświatą. On jak cień, nieuchwytny, zabójczy, skąpany w mroku. Ona piękna oraz delikatna niczym anioł. Kompletne przeciwieństwa. 
Uśmiech na jego twarzy spowodowany jej widokiem był pierwszym szczerym od dawna, tak naprawdę był pierwszy od ich ostatniego spotkania. 
- Napatrzyłeś się już? To bierz ją i idziemy Itachi i tak będzie trudno, bo w lesie jest z pięć oddziałów ANBU... 
- Wiem Kisame. Użyjemy techniki teleportacji i przeniesiemy się do naszej kryjówki, stój na czatach - Niebiesko skóry bez słowa protestu wycofał się pozwalając partnerowi na kontynuowanie jego planu. 
Karo włosy ostrożnie przesiadł się na łóżko obok dziewczyny, jego dłoń lekko odgarnęła jej włosy. Zmarszczyła nos przez sen, ale nie obudziła się, a bynajmniej nie od razu. Po chwili jej powieki zaczęły drgać aż w końcu otworzyły się. Zaspanym wzrokiem spojrzała na niego lekko się uśmiechając, ale gdy obraz wyostrzył się, a ona uświadomiła sobie, że nie śpi poderwała się szybko w górę przylegając ciasno do ściany. 
- Jak ty się tu dostałeś?! Szukają Cię, was! - Przerażona patrzyła na jego bladą twarz, na oczy przepełnione szczęściem i obawą. Poczuła olbrzymi ból głowy, czuła jak wspomnienia starają się przebić przez barierę, która je blokuje, ale są zbyt słabe. Jęknęła łapiąc się za głowę. Dostrzegła jego panikę kiedy przymykała oczy, ale nie okazywał tego zbytnio. 
- Pośpiesz się musimy stąd uciekać! - Nerwowo rozejrzał się po pokoju starając się znaleźć drogę ucieczki, chodź dobrze wiedział, że jej nie było. 
 Spojrzała w jego oczy. Poczuła błogi spokój, równowagę jakiej jej brakowało. To było coś, co wypełniłoby puste dni w wiosce i zapomnieć chwilę gdy na swoim delikatnym ciele czuła zimne i nieczułe dłonie Sasuke. 
Czarna otchłań jego oczu hipnotyzowała  i sprawiła, że czuła coś czego nie doświadczyła w swoim życiu, nawet tlen, którym oddychała zmienił smak. Patrzył na nią  wyczekująco z narastającą niepewnością, ona jednak patrzyła wzrokiem nie dającym się w żaden sposób zdefiniować. Nie mógł dłużej czekać.
Zanim kopnęła jego dłoń on wbił w jej udo strzykawkę z przezroczystą cieczą, poczuła palący ból w miejscu ukłucia. Chciała krzyczeć, ale zatkał jej usta. Poczuła jak robi jej się nie dobrze, helikopter, który ma się po całej nocy picia kładąc się nad ranem spać. Zamiast jednak odruchów wymiotnych jej mięśnie stały się luźne , a ona traciła świadomość. 
W mroku nocy dostrzegła jego przepraszający wzrok, potem czuła ciężkie powieki oraz jego dłonie zaciskające się w zgięciu jej kolan oraz na barkach. Jej luźna ręka bez mocy opadła w dół gdy podnosił ją z łóżka. Nie czekał, tuż obok niego pojawił się Kisame patrzący z zadowoleniem i ze smutkiem na postać dziewczyny. 
- Kisame wykonaj technikę i przenieś nas, ANBU już tu jest.. - Kilka szybkich pieczęci wykonanych dużymi, bladoniebieskimi dłońmi mężczyzny oraz kilku innych wchodzących do pokoju w tym samym momencie. Rzut kunaiem, który zatrzymał się mocno wbijając w ścianę. 
Technika mężczyzn była szybsza niż atak tajnej jednostki Konohy, razem z blond włosom byli już na polanie przed kolejną kryjówką. 

 Ciche kroki rozchodzące się po pustym domu skrytym głęboko w lesie, nie liczni wiedzieli o jego istnieniu, a właściwie dwanaście osób. Wejście było dobrze zamaskowane za wielkim głazem, małe, wąskie przejście i drewniane drzwi otwierające przepiękny dom wyryty w skale. 
Schody pod każdym jego krokiem skrzypiały głośno i złowieszczo, chwile później kolejne kroki jego towarzysza. Otwieranie kolejnych drzwi oraz wielka sypialnia, taka sama w jakiej wcześniej mieszkała.
 Ostrożnie położył ją na łóżku, jej blada twarz zaniepokoiła go. Czuł jak wraca do niego odpowiedzialna strona jaką w nim wzbudziła gdy znów pojawiła się w jego życiu. Nakrył ją kocem, który leżał gdzieś w rogu łóżka po czym dołączył do rybowatego, który stał na balkonie w mroku nocy. 
- Co teraz? - Spojrzał na karookiego krytycznym wzrokiem gdy z kieszeni płaszcza wyjął paczkę papierosów, chwile później dym wydychany z jego płuc wypełnił przestrzeń między nimi. Oboje zaciągnęli się gorzkim zapachem tytoniu. 
- Złożymy raport Liderowi, że Kubiego nie było w wiosce- Wiedział, że nie chodziło mu o to ale nie miał ochoty o tym mówić. Kisame jednak tym razem nie dał za wygraną. 
- Chodzi o Megami, ona Cię nie pamięta. Skąd więc pewność, że będzie dalej Cię kochać?- To pytanie było jego piętom Achillesa, tabu panującym między nimi. Kisame chodź nigdy nie bał się swojego partnera wiedząc jaką posiada siłę, pierwszy raz od ich długiej znajomości poczuł się niepewnie. Spojrzenie Uchihy pierwszy raz aż tak zmroziło mu krew w żyłach. Wiedział jednak, że to pytanie trzeba było mu w końcu zadać nie zważając na konsekwencje oraz jego temperament. 
- To już mój interes, a tobie nic do tego- Chłód w jego głosie był porównywalny do chłodu jaki panował tego wieczora. Kolejna chmura dymu z pociągnięcia papierosa zakryła rozmówce rybowatego. Zacisnął zęby, wbrew pozorom to była również jego sprawa. Odkąd Megami się pojawiła Kisame zaczął postrzegać ją jak młodszą siostrę, którą zawsze chciał mieć gdyby był normalnym człowiekiem. 
- Mylisz się. Ona stała się też ważna dla mnie i nie mam zamiaru patrzeć jak się na niej wyżywasz jeśli coś pójdzie nie po twojej myśli Itachi- Mierzyli się spojrzeniami, a atmosfera między nimi robiła się coraz bardziej napięta. Kisame pamiętał taką sytuacje tylko raz, wtedy gdy się poznali. Myślał, że Itachi jest słabym dzieciakiem, który będzie mu tylko ciążył w misjach lecz gdy zobaczył go podczas używania swojego mangekoiu scharingan zmienił o nim zdanie, a nawet obdarzył go wielkim szacunkiem i zaczął liczyć się z jego zdaniem w każdej kwestii. 
- Grozisz mi?- Itachi zgasił papierosa na skale po czym wyrzucił go w dół. Kisame napiął mięśnie prostując się niczym struna, stał się teraz dwa razy większy od Uchihy, ale wiedział, że jeszcze trochę i mogłoby się zrobić niebezpiecznie dla obojga z nich. 
- Ostrzegam Cię tylko Itachi - Odwrócił się szybko znikając z pola widzenia bruneta. 
 Jego wzrok powędrował w stronę lasu tak cichego i spokojnego. Przymknął oczy czując podmuch chłodnego wiatru, który ostudził jego zapędy. Wiedział, że on miał rację, a jego złość była tylko potwierdzeniem, że jest to najgorsza obawa w obecnej chwili. Westchnął ciężko otwierając powieki i rzucając krótkie spojrzenie postaci leżącej pod kocem. 
Zastanawiał się co teraz myśli i czy coś czuje, a najbardziej zastanawiało go to jak zareaguje gdy się obudzi. 
Chciał spędzić przy niej tę noc czuwając czy nie będzie miała koszmarów lub czy nie obudzi się za chwilę, ale wiedział, że środek nasenny będzie działał do rana. To jeszcze nie była ta pora.
 Odgarnął jej kosmyk włosów spadający na czoło zachwycając się jej osobą po czym wyszedł zamykając za sobą drzwi i udając się samemu na zasłużony spoczynek. 

niedziela, 23 marca 2014

Rozdział XVII część II



"Nie możesz zmienić swojej przeszłości, ale przeszłość zawsze powraca, żeby zmienić ciebie. Zarówno twoją teraźniejszość, jak i przyszłość." - Jonathan Carroll



Rozdział XVII część II


  - Kakashii może pójdę już sama, masz pewnie wiele spraw do zrobienia. Dziękuję Ci za to, że pomogłeś mi przez te kilka dni, gdyby nie ty pewnie dalej siedziałabym w tym domu patrząc przez okno... - Jej słodki i czarujący uśmiech wywołał na jego twarzy spore rumieńce, na całe szczęście maska wszystko zakrywała. Musiała przyznać, że przez ten czas, gdy była po za wioską stała się przepiękną kobietą. O tak, była już kobietą, a nie małą, bezbronną dziewczynką. 
- Cieszę się, że mogłem pomóc, jeśli będziesz jeszcze czegoś potrzebowała zawsze wiesz gdzie mnie znaleźć - Mogła jedynie wyczuć jego pozytywne wibracje oraz wyobrazić sobie przepiękny uśmiech skrywany pod kawałkiem granatowego materiału.
Spojrzała w wodę dostrzegając ich sylwetki, wszytko tak bardzo się zmieniło w tak, krótkim czasie. Westchnęła znużona, musiała już wracać do domu. 
- Do zobaczenia. 
  Droga jaką wybrała na dojście do domu nie była wcale krótka, zostawiła Kakashi'ego przy skręcie na promenadę, którą sama ruszyła z zamyśleniem. Jej skurczę w żołądku stały się nie do zniesienia, oparła się o barierkę nie chcąc stracić równowagi. Zacisnęła wargi z bólu, starając się kontrolować oddech. Sama nie wie, kiedy straciła czujność na tyle, że nie dostrzegła dwójki mężczyzn nadchodzących z naprzeciwka. Jedno spojrzenie na nich wystarczyło, by spanikowana cofnęła się kilka kroków w tył.  


 To było niczym mocne uderzenie katany. Świat stanął, by przyśpieszyć z prędkością rozgalopowanego mustanga. Jego ciało doznało paraliżu, nie mógł złapać oddechu. Zerknął na swojego towarzysza, ale on również wyglądał jakby stała przed nim zjawa. W pewnym sensie tak było ponieważ już dano zaprzestali jej poszukiwań, spodziewając się najgorszego. 
- Kim jesteście?! - Trzymała się przerażona barierki, prawie przekręcając się w stronę wody. 
- Nie pamiętasz nas? - To był szok, nie spodziewali się tego spotkania, ale jeszcze bardziej informacji że ona nie wie kim są. Kim ON jest, a tym bardziej kim był dla niej. 
- Cofnij się! - Jej spanikowany krzyk był obroną na krok wykonany z jego strony w jej kierunku. Miał ochotę podbiec i ją przytulić, wyściskać z całej siły i zabrać do domu. Jednak dostrzegł w jej oczach coś czego nigdy wcześniej nie dostrzegł- strach. 
Bała się, bała się i to jego. W głowie pojawił się natłok myśli co zrobi ze swoim bratem, gdy go spotka. Wiedział, że strach w jej oczach był z jego powodu. To, że ją stracił było z jego powodu. 
- Megami.. - Jego szept wywołał zdziwienie na jej twarzy. 
W dłoniach błysnęło ostrze kunaia, który poleciał w powietrze odbijając inne ostrze. Odskoczył w tył tak szybko, że nie zdążyła mrugnąć. Jego towarzysz poszedł w jego ślad, zdejmując z pleców swój miecz, będąc gotów do walki.  
Przed nią pojawił się Kakashii we własnej osobie razem z Guya, sama nie wiedziała czy miała się cieszyć, czy też nie. 
- Megami uciekaj.. - Spokojny ton Kakashi'ego wcale jej nie uspokoił, a jedynie wzbudził większą panikę. 
- Witaj Kakashi. Ile lat się nie widzieliśmy? - Mężczyźni w płaszczach stali nieugięci, a ton głosu jednego z nich mroził krew w żyłach. Ciarki przebiegły jej po plecach paraliżując całe ciało, tak że nie mogła się ruszyć.
- Itachi Uchiha - Jej czarne niczym węgiel oczy otworzyły się ze zdumienia. Miała go odnaleźć, a to on odnalazł ją. Wtedy spadło na nią "uderzenie pioruna". Fala wspomnień z dzieciństwa. Ona, Sasuke i Itachi. Obietnica złożona mu pod jednym z drzew, ciągłe treningi we troje, to jak się w nim zakochała oraz to jak ruszyła do Suny, a on zagrodził jej drogę. 
Pamiętała, wszystko pamiętała. Zacisnęła szczęki i poderwała się z ziemi, ze wściekłym okrzykiem nienawiści z ostrzem w dłoni rzuciła się w jego stronę, rozpętując tym samym morderczy wir walki. 
  Iskry lecące od zderzeń rozgrzanych ostrzy ich mieczy, nieustanne znaki rękoma tworzące potężne jutsu. Pot spływający po czole, każdego z uczestników tego starcia. Kalejdoskopowy scharingan Kakashi'ego mierzący się z mangekoiu Itachi'ego. Siła Guya przeciwko wodnym jutsu Kisame oraz ona wplątana w to wszystko. Uchiha ledwo co skupiał się na walce podziwiając jej śmiertelne ruchy, jeden błąd i jej ostrze na jego gardle. Stała się jeszcze silniejsza od ostatniego ich spotkania, zimna i bezwzględna. Jego ciało drżało od ekscytacji, od podziwiania jej walczącej na śmierć i życie. 
 Odskoczył w tył, dawny członek siedmiu mistrzów miecza uczynił to samo tworząc olbrzymi odstęp od joninów z Konohy. Jego technika wzrokowa dostrzegła posiłki już dawno, ale nie chciał przerywać swojej przyjemności. Jednak nie rozsądne byłoby kontynuowanie walki pięciu na dwóch wiedząc że wystarczy kilka chwil, a zostaną otoczeni przez posiłki ANBU. 
Do wojowników dołączył Asuma Sarutobi, syn trzeciego Hokage oraz Kurenai, wysoka brunetka o jasno czerwonych oczach. Przelotne spojrzenie między członkami organizacji wystarczyło, by cała okolica pokryła się gęstą mgłą, a oni byli już dawno po za murami wioski. To był jeden z ich najszybszych i nielicznych odwrotów. 
 Serce Itachi'ego biło tak szybko, że nie nadążał z łapaniem oddechów. Zagryzł mocniej wargi, ta misja nie była na poważnie, była jego szansą, której nie mógł zmarnować. Teraz, gdy wiedział że jego miłość żyje zrobi wszystko byleby ją odzyskać, był nawet gotów porwać ją, gdy w wiosce zapadnie zmierzch, a sytuacja uspokoi się. 


 Cała wioska stanęła na nogi, na ulicach już nie było wesołych dzieci ani starszych osób, większość sklepów zostało zamkniętych. Wszędzie krzątali się schinobi, Hokage postawił na nogi wszystkie odziały ANBU wysyłając pogoń za intruzami. Młoda dziewczyna była w samym środku tej krzątaniny, bacznie obserwowała każdego stojąc tuż obok fotela Tsunade. Myślami była jednak głęboko w lesie tam gdzie obecnie przebywało dwóch napastników starających się zgubić i zmylić pogoń. 
- Tsunade pójdę z Kakashi'm i Sakurom - Po długim milczeniu wtrąciła się do rozmowy. Wiedziała że różowo włosa dziewczyna nie poznała jej od razu, a dopiero wtedy gdy zabrała głos. Megami wiedziała, że ona również bardzo się zmieniła odkąd się ostatni raz widziały, było to po tym jak Sasuke opuścił wioskę, a ona oskarżyła o to czarnooką. Teraz jej wzrok był pełen zdziwienia, szacunku i podziwu, ale ją to nie interesowało. Jej wzrok utkwił w orzechowych  oczach Tsunade. 
-  Nie ma nawet takiej opcji. Megami do póki sprawa się nie ustabilizuje masz wrócić do domu i z niego nie wychodzić, jasne?! - Zacisnęła mocniej zęby żeby nie powiedzieć czegoś co mogłoby mieć nie pożądany efekt., widziała jak bindi na jej czole jaśniej z nerwów, a to nie był dobry znak. 
- Hai! - Skłoniła się lekko. Kakashi i różowo włosa wyszli pośpiesznie z gabinetu, Megami odwróciła się i wyskoczyła przez otwarte okno zaciskając zęby z nerwów, jednak miała przeczucie że powinna zostać w domu. 
Lekko wylądowała na dachu jednego z domów, skumulowała chakre w nogach i odbijając się mocno wylądowała na kolejnym dachu. Zerknęła w bok gdzie przemknął kolejny pościg. To śmieszne, tyle ludzi w pogoni za dwoma członkami Akatsuki. 

niedziela, 9 marca 2014

Rozdział XVII część I




"Człowiek jest wtedy najszczęśliwszy, kiedy dookoła siebie widzi to, co nosi w sobie samym..." - Bolesław Prus 



Rozdział XVII część I


Dziwnie się czuła w tym pomieszczeniu, miała co do niego mieszane uczucia. Część jej duszy mówiła że jest bezpieczna i pomagała jej w zrelaksowaniu w wygodnym fotelu, druga zaś szeptała jej żeby była czujna i ostrożnie dobierała słowa. Orzechowe oczy Tsunade wcale nie pomagały jej w osiągnięciu spokoju i relaksie w tej sytuacji, wydawało się jakby bez ustanku świdrowały nawet najmniejszy jej ruch. Ciarki przebiegły jej po plecach co wywołało niespokojny ruch, kontem oka spojrzała w tył. Obecność Kakashiego w gabinecie Hokage dodawała jej otuchy, siwowłosy bardzo pomógł jej przez te kilka dni gdy razem mieszkali. 
Bardzo przydały się jego wspomnienia, które pomogły nakreślić jej wzór swojej młodości, odświeżyć już dawno zapomniane w pamięci obrazy. 
Tym razem jej wzrok zawędrował za fotel blond włosej kobiety gdzie stała druga, młodsza o czarnych włosach i podobnego koloru oczach. Wydawało jej się dość dziwne że trzyma na  rękach małą, różową świnkę, ale ludzie w końcu mają różne zwierzątka. 
- A więc.. - Z zamyślenia wyrwał ją władczy ton Hokage, to dziwne, uśmiechnęła się. Taki ton głosu oraz powaga sprawiały że czuła dziwne ciepło w żołądku, jednak nie znała powodu dlaczego miała takie odczucia. Postanowiła jednak odstawić tą sprawę na dalszy tor. 
Tsunade trzymała w ręku dużą brązową kopertę, można było domyślić się że były w niej wyniki jej badań. Zacisnęła mocno szczękę czując kamień w brzuchu, miała nadzieję że cokolwiek jej się stało nie jest to długo trwałe. 
Blond włosa drżącą ręką przerwała zaklejoną kopertę i wyjęła z niej plik kartek z dokumentacją oraz szczegółowo opisanym tokiem badań. Jej wzrok błądził chwile po kartkach próbując wyciągnąć z nich jak najwięcej informacji i wydać wyrok. Pulsująca żyłka na jej czole mówiła że ona również z niecierpliwością czekała na wyniki. Panująca cisza podniosła napięcie każdego w pomieszczeniu. Megami miała wrażenie jakby cała Konoha zatrzymała się na chwile czekając na werdykt. Czas spowalniał, a jej serce biło jak oszalałe. 
Tsunade podniosła kamienny wzrok, a jej świdrujące oczy zatrzymały się na oczach dziewczyny. Przełknęła głośno ślinę. 
- A więc... 


 Cisza, cisza była idealna. W ciszy można było snuć swoje marzenia, stoczyć bitwę z największymi lękami. To cisza pozwalała na najciekawszą rozmowę między ludźmi. Uśmiech na jej twarzy był nikły, ale zauważalny dla niego. Jego obecność pozwalała jej jeszcze bardziej rozkoszować się ciszą, chodź panowała ona tylko między nimi. Zagłuszana nieustanymi rozmowami sprzedawców na stoiskach z przechodniami, śpiewaniem ptaków, szczekaniem psów, gaworzeniem dzieci, a nawet szumem drzew. Szli w ciszy, równym tempem wymieniając od czasu do czasu ukradkowe spojrzenia. 
- Co chcesz teraz zrobić? - Siwowłosy zakłócił ich ciszę zadając kłopotliwe pytanie na, które ona sama chciałaby znać odpowiedź.  
- Sama nie wiem, zostanę w wiosce. Hokage sama mówiła że wspomnienia powoli zaczną wracać, może spotka mnie tu te "uderzenie pioruna". Sama nie wiem co to ma być, ale słyszałeś że może być to miejsce, coś, albo ktoś, kto przywróci mi wszystkie wspomnienia w jednej chwili... - Jej wzrok zatrzymał się na dwójce chłopców bawiących się w ninga. 
Uśmiechnęła się w ich stronę, a oni widząc to pomachali jej zadowoleni. To było miłe, ludzie w wiosce mogli się nie znać, a byli dla siebie jak bracia. Wola Ognia była tu odczuwalna we wszystkim, nawet w zwykłym kamieniu. Tak dobrze było tu wrócić i znów przechadzać się tętniącymi życiem uliczkami. 
- Wiesz że to może się nigdy nie zdarzyć? Na szczęście wspomnienia wrócą do ciebie z czasem wszystkie.. Naruto i Sakura ucieszą się że wróciłaś, może nawet będziemy chodzili razem na misję? - Pierwszy raz odkąd tu jest poczuła się szczęśliwa, nie wiedziała co było wcześniej, ale cieszyła się. Zacznie od nowa, wszystko od nowa. 
Ma tu dom, a nawet przyjaciół czego można szukać gdzieś indziej i po co? 
Małe kłucie pod żołądkiem zmusiło ją do zatrzymania się. Machnęła lekko ręką w stronę Kakashiego gdy napotkała jego zaniepokojony wzrok. 
- To tylko kolka, chodźmy dalej - Skłamała. To było coś poważniejszego, ostrzeżenie. 
Czasami miała takie w dzieciństwie gdy działo się coś istotnego dla niej, przypomniało jej się że w dzień gdy miała wyruszyć do Suny również poczuła taki sam skurcz, ale nie pamiętała co było potem. Tak samo jak wtedy postanowiła to zignorować. Jeden głęboki oddech i znów równym tempem wraz z mężczyzną przedzierała się przez zatłoczone uliczki w te późne wrześniowe popołudnie. 


 Dwie zamaskowane postacie wolnym krokiem kierowały się w stronę wielkich murów wioski. Wybrali boczne wejście, tak żeby nie było przy nim zbyt wielu strażników. Nie potrzebowali dodatkowych problemów. 
- Proszę o dokumenty - Niski, gruby strażnik o nieprzyjemnej twarzy z masa blizn wyciągnął w ich stronę rękę. Mężczyźni wymienili krótkie spojrzenia spod słomianych sakkatów. 
Spanikowany strażnik nie zdążył podnieść alarmu, zbyt późno rozpoznał czarne płaszcze z czerwonymi chmurkami. Utkwił w imaginowanym świecie tsukigomi, obudzi się dopiero za kilka godzin nie pamiętając tej chwili, jedynie okropne obrazy jakie raczył mu zaprezentować jego oprawca.
- Idziesz? - Zapytał chrypliwie wyższy gdy jego towarzysz w bezruchu wpatrywał się w olbrzymie mury wioski, zanurzając się we wspomnieniach i przywracając swój najgorszy koszmar. Po chwili jednak jego stopy bez większej chęci zaczęły kierować się w stronę wioski. Miał misje, koniec ze wspomnieniami. 
   - Rozdzielamy się? - szept jednego z nich rozniósł się po stoliku, by w końcu dotrzeć do nieobecnego myślami towarzysza sączącego ciepłą herbatę. Jego lodowaty wzrok zmroził go i dał jasno do zrozumienia że rozdzielenie się w tej wiosce na misji tej rangi było niedorzeczne. Musieli się pośpieszyć jeśli planowali spotkać dziś Kubiego, a po za tym zostało im jeszcze znalezienie noclegu. 


***

 Kochani podzieliłam notkę na pół ponieważ wyszłaby za długa. Myślę że druga część pojawi się gdzieś w tym tygodniu. Zachęcam do komentowania i udziału w ankiecie. Życzę miłego czytania ;) 

czwartek, 6 marca 2014

Ogłoszenie!

Witam!

Kochani informuję że zostało nam niewiele rozdziałów do zakończenia bloga. Uważam że powinniście wyrazić swoją opinie jak powinien się zakończyć, dlatego dodałam ankietę chcąc poznać wasze oczekiwania. Jedną z opcji jest "inne", chciałabym żebyście wpisali w komentarzach jak wyobrażacie sobie zakończenie jeśli wybierzecie tą opcje. Zachęcam do wzięcia udziału w ankiecie pomoże mi to w rozważaniu zakończenia oraz, do komentowania rozdziałów. Pozdrawiam Was i cieszę się że tak licznie odwiedzacie mojego bloga :) 


Zdjęcie 
Tak w gratisie zdjęcie Itassia i Megami ;]

środa, 5 marca 2014

Rozdział XVI



"Tak spędzam dni. Nie nastąpiło żadne przeobrażenie. To, za czym tęsknię, cokolwiek to jest, nie nadchodzi.." - Charles Dickens.



Rozdział XVI


 Pogoda idealnie odzwierciedlała jej nastrój. Szare, ciężkie chmury przysłoniły całą wioskę, każdy z niepokojem patrzył na nie oczekując pierwszych kropli deszczu. Wiatr szarpał koronami drzew nie dając zapomnieć o swojej obecności. Potarła o siebie dłonie po czym zadygotała z zimna.
Czuła jak pustaka wypełnia każdy kawałek jej ciała, tępym wzrokiem patrzyła na kanapki stojące na szafce nocnej. Kakashii postanowił zostać u niej przez parę dni, ale jego obecność wcale jej nie pocieszała. Czuła się jak mgła, kompletnie niewidzialna.
 Do samego południa siedziała w swoim pokoju, kilka razy rozmawiała z siwowłosym, który zaglądał do niej od czasu do czasu. Nie miała pojęcia co może robić w tej wiosce, nie miała tu nic co, by ją trzymało. Niby była w domu, ale czuła że tak na prawdę to nie dom w którym chciała być.
Tak, mały, kamienny domek na przedmieściach wioski w którym dorastała bez jej rodziców, przyjaciół był tylko zwykłymi ścianami kryjącymi w sobie piękne wspomnienia.
Kropla łez spłynęła po jej policzku, tak chciała wiedzieć jakie były jej wspomnienia.
 Obiad wydawała się zbędny, po mimo tego, że czuła głód nie chciała patrzeć na jedzenie. Na jej szczęście siwowłosy mężczyzna od razu zgodził się gdy tylko poprosiła o krótki trening na polanie niedaleko murów wioski. Droga nie zajęła im wiele i minęła w całkowitej ciszy.
 - Megami skup się.. - Kakashii jęknął widząc jak blondynka nieudolnie próbuje odebrać mu dwa, brzęczące dzwoneczki przypięte do paska. Skupiała się na wszystkim tylko nie na przeciwniku i swoim celu. Musiał jednak przyznać że przez te dwa lata jej umiejętności znacznie wzrosły, gdyby nie brak koncentracji musiałby walczyć z nią na poważnie.
- Próbuję, ale nie mogę.. - Nóż, który trzymała w dłoni bezgłośnie wylądował na trawie, a ona zaraz za nim. Podkuliła nogi chowając w nich twarz. Pokazała że jest słaba, nie skupiła się na walce. Łzy spłynęły po jej bladych policzkach, całe ciało zaczęło drżeć, a z nieba spadły pierwsze krople deszczu.
Siwowłosy spojrzał na nią z żalem, domyślał się co teraz czuła. Została sama bez rodziny, jej przyjaciele niewiedza nawet, że wróciła, a ona sama nie pamiętała swojej przeszłości. Jej położenie w tej chwili było najgorszym z możliwych. Westchnął ciężko.
Poczuła przyjemne ciepło na swoich ramionach, zerknęła w górę tak, by nie dostrzegł jej łez. Kakashii stał nad nią otulając swoją bluzą, była mu wdzięczna, ale nie miała ochoty z nim rozmawiać jej duma właśnie wykrwawiała się bez ratunku. Szepnęła ciche "dziękuje", a on w odpowiedzi wyciągnął do niej rękę, pomagając wstać.
Przez jej plecy przebiegły ciarki. Niespodziewanie wielki piorun uderzył w polane, bez słowa podjęli decyzję o powrocie. W taką pogodę nie mogło stać się nic dobrego, mogli ją tylko przeczekać w suchym i ciepłym domu przy herbacie i kominku.
 - Megami jutro chce z tobą rozmawiać Pani Tsunade, chce przedstawić Ci wyniki twoich badań. Jutro dowiemy się na ile poważna jest twoja amnezja - Blond włosa skinęła głową popijając kolejny łyk herbaty, rozkoszowała się przyjemnym ciepłem bijącym od kominka. Z zachwytem podziwiała tańczący w nim ogień, który przybierał różne kształty wypluwając w górę swoje wesołe iskierki. Zastanawiała się gdzie w tej chwili jest Sasuke i czy przyjdzie po nią wkrótce, nad tym jak ma niby odnaleźć tego całego Itachi'ego i jak już to zrobi co ma mu niby powiedzieć?
Była pełna obaw tego wieczora, tak jak poprzedniego i każdego innego.
- Kakashii-sensei czy wiesz coś o mojej przeszłości? Znaczy jak byłam jeszcze w wiosce, za nim... za nim, zniknęłam? - Przełknęła głośno ślinę z trudem wypowiadając pytanie. Z jednej strony chciała dowiedzieć się o swojej przeszłości, ale z drugiej chyba bała się ją poznać.
 Zaśmiała się w myślach, w sumie to normalne, ludzie boją się wszystkiego czego nie znają.
- Pamiętam jak byłaś jeszcze małą dziewczynką, rodzice wysłali cię do akademii  byś stała się ninga. Nie chciałaś wejść do szkoły pierwszego dnia, siedziałaś i płakałaś na schodach, aż nie przyszedł Sasuke Uchiha ze swoim bratem Itachim. To właśnie Itachi tamtego dnia przekonał cię do podjęcia nauki, byłaś bardzo zdolną uczennicą, chodź musiałaś uczyć się więcej od innych - Widać że były to zabawne lata jej życia po minie mężczyzny, ale ją bardziej zainteresowała wzmianka o czarnowłosych braciach.
Machnęła ręką dając mu znak, by kontynuował swoją opowieść.
- Dużo czasu po akademii spędzałaś właśnie z nimi, miałaś przez to dużo problemów z rówieśniczkami ponieważ każda dziewczyna zazdrościła Ci bliskiej znajomości z Sasuke. W sumie cała wasza trójka zachowywała się jak rodzeństwo, Itachi często przeganiał twoje dręczycielki. Po jego odejściu pocieszałaś załamanego Sasuke..
- Jak to po odejściu Itachi'ego? Nie ma go już w wiosce? - W jej glosie słychać było panikę, ta informacja ją zaszokowała. Miała nadzieje że starszy Uchiha nadal gdzieś tu jest i zacznie go szukać, ale jak widać nie będzie łatwe odnalezienie go skoro przebywa po za murami wioski.
- Siedem lat temu Itachi zabił cały swój klan, wymordował wszystkich po za Sasuke, a potem uciekł. Niedawno ANBU dowiedziało się że należy do organizacji morderców zwanej "Akatsuki" - Jego twarz spoważniała, a jej coś zaświtało w głowie.
- Czarne płaszcze z krwisto, czerwonymi chmurkami, tak? - Zdziwienie na twarzy Kakashi'ego nie wróżyło nic dobrego, w sumie sama nie wie skąd mogła to wiedzieć.
Przydatną informacją było to że teraz wiedziała za co Sasuke tak nienawidzi swojego brata że pragnie jego śmierci.
- Skąd to wiesz? - Nie mogła powiedzieć prawdy ponieważ nie znała wartości tych informacji, nie chciała powiedzieć czegoś co oni mogą wykorzystać nie wiedząc na ile jest to użyteczne w jej sprawie.
- Sasuke coś mi wspomniał, przepraszam Kakashi-san, ale jestem zmęczona chcę udać się na spoczynek - Dopiła szybko swoją herbatę i wyplątując się z koca ruszyła do swojej sypialni, czuła jednak na sobie uważny wzrok, który bacznie ją obserwował do póki nie zniknęła z jego pola widzenia.
 Po długiej kąpieli podczas, której starała sobie przypomnieć nadludzkim wysiłkiem chodź skrawek swoich wspomnień, niestety nieskutecznie, wślizgnęła się pod kołdrę. Łóżko po całych dniach wypełnionych melancholią i smutkiem wabiło ją tak mocno jak mityczne syreny żeglarzy na morzu.
Nie mogła dłużej walczyć z ciężkimi powiekami oraz mięśniami krzyczącymi i błagającymi o długi i spokojny sen tej nocy. Mrugnęła kilka razy powiekami, by zamknąć je na kolejną noc i otworzyć dopiero o poranku.

poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział XV

" Zostaw to wszystko i uciekaj. Zmień swoje życie póki jeszcze możesz." - Piotr Sender


Rozdział XV 


Ciemna noc przysłoniła ziemie, bynajmniej tak wskazywał zegarek. Brak okien w kryjówce niestety nie sprzyjał dobremu samopoczuciu oraz kontrolowaniu czasu dnia.
 Tej nocy była sama. Sasuke najprawdopodobniej spędzał wieczór w przyjemny sposób w pokoju Karin, to dziwne, ale nie było jej żal. Jugo i Siugetsu już dawno spali w swoich pokojach. To była idealna okazja.
Dalej ogarniała ją wściekłość, obrazy jakie zobaczyła we wspomnieniach Siugetsu wyprowadziły ją z równowagi. Postawiła przed sobą jeden cel.
- Musze odnaleźć Itachi'ego Uchihę, kimkolwiek on jest.. - Szepnęła nim wyszła z pokoju w którym spała poprzedniej nocy. Nikt nie dowie się o jej zniknięciu wcześniej niż przed świtem, staranie zaplanowała drogę ucieczki. Miała zamiar dotrzeć aż do Konoha-gakure, a stamtąd zacznie poszukiwania mężczyzny. Zamknęła oczy kładąc dłoń na klamce po czym powoli na nią nacisnęła, drzwi nie wydały żadnego zgrzytu. Wolnym krokiem ruszyła korytarzem, zakładając na siebie płaszcz oraz niewielki plecak. Spojrzała z zażenowaniem na drzwi sypialni rudowłosej skąd wydobywały się dźwięki jej oraz jej partnera mówiące jednoznacznie czym się zajmowali.
Potrząsnęła głową. Musiała się skupić na ucieczce.
 Gałęzie uginały się pod jej pędem. Nie robiła sobie nic z tego że chaszcze raniły jej skórę oraz rozrywały ubranie. Miała jasny cel, a tylko takie tępo biegu pozwalało jej go zrealizować. Co jakiś czas odwracała się do tyłu, by upewnić się że nie jest śledzona.
Skumulowała chakre w swoich stopach robiąc naskok na obie nogi, wyleciała w górę niczym na sprężynach. Bieg po ziemi wydawał się bardziej męczący niż przemieszczanie się po drzewach. Uśmiechnęła się zwiększając swoje tępo pokonując kolejne gałęzie. Da radę, wierzyła w siebie.

 Szum drzew i radosne śpiewy ptaków. Ziemi od razu otworzyła oczy czując na sobie poranne promienie słońca, nawet wiatr uspokoił się widząc tak piękną pogodę. Las wyglądał magicznie o brzask. Zapach sosny oraz porannej rosy czuć było wszędzie.
 Otworzyła oczy, przeciągając się. Droga zmęczyła ją, postanowiła się przespać chodź godzinę i od razu ruszyć dalej. Spokojna podróż niestety nie była jej dana, przymknęła oczy, by wyraźniej poczuć chakre wroga. Nie uciekała, nie miała szans została namierzona już dawno, musieli ją znaleźć jak spała. Rozejrzała się dookoła po czym podniosła się otrzepując płaszcz. Miała szczęście nie był to Sasuke, chodź zdawało jej się że skądś zna te chakre.
- Kim jesteś i jak się nazywasz? - Męski głos odbił się echem, nie wiedziała swojego rozmówcy przez co poczuła się głupio odpowiadając powietrzu.
- Na to pierwsze nie znam odpowiedzi, a jeśli chodzi o drugie pytanie, to mam na imię Megami - Starała się mówić głośno i wyraźnie, gdy tylko skończyła niczym strzały znikąd na polanie pojawiła się czwórka ludzi, miała szczęście i to olbrzymie szczęście. Znak na ich maskach wyraźnie wskazywał na odział ANBU z Konohy, była uratowana.
- Co robisz w tym lesie? - Głos jednego z nich wydawał się znajomy, spojrzała na niego błagalnie odgarniając blond włosy.
- Proszę pomóżcie mi, uciekłam Sasuke Uchiha, muszę dostać się do Konohy najszybciej jak mogę. Proszę... - Szepnęła robiąc krok w ich stronę. Cała czwórka patrzyła na nią zdziwiona, w jej głosie wyraźnie słychać było desperację. Jeden z nich powoli zsunął z twarzy maskę kota, a jej oczom ukazał się mężczyzna o siwych włosach postawionych ku górze, wesoła twarz zakryta była maską oraz lewe oko schowane pod ochraniaczem z symbolem wioski. Znała go. Wydawało jej się że ani trochę się nie postarzał odkąd się ostatni raz widzieli. Poczuła pustkę w sercu oraz silne ukłucie.
- Kim jesteś? Jak się nazywasz, nie pamiętam Cię? - Jej głos posmutniał, ona cała posmutniała, ale reakcja mężczyzny wcale nie była inna. Patrzył na nią w ciężkim szoku, jak mogła go nie pamiętać?
- Porozmawiamy na ten temat jak wrócimy do wioski, a teraz chodź z nami - Jego towarzysze zmierzyli go zdziwionymi spojrzeniami, ale nie odzywali się w sumie to on był wydzielony na kapitana oddziału.Oni byli tylko zwykłymi podwładnymi wykonującymi rozkazy, jednak wszystkim ta dziewczyna wydawała się dziwnie znajoma. Była uderzająco podobna do dawnej uczennicy Tsunade, ale tamta zmarła jakiś rok temu.  Wszyscy od razu ruszyli w stronę wioski. Siwowłosy poinformował blondwłosą że do wioski dotrą dopiero wieczorem, ale ona tylko skinęła głową. Unikając jego ciekawskich spojrzeń w jej kierunku.

 Tak jak mówił stanęli pod bramami wioski chwile po tym jak na dobre zapadł zmierzch. ANBU nie robiło żadnych postoi na odpoczynek czy jedzenie, jej brzuch już od rana sygnalizował że jest głodna, ale nie chciała mówić tego na głos. Mężczyźni poszli zameldować przybycie do wioski, a potem ruszyli jej ulicami. Po mimo wieczoru było na nich sporo ludzi i to nie tylko shinobi, którzy patrzyli na nią jakby zobaczyli ducha. Megami czuła się nieswojo pod napływem tych spojrzeń.
 Drużyna rozeszła się pod olbrzymim budynkiem. Z tego co jej powiedzieli był to budynek Hokage. Ich kapitan został razem z nią. Spojrzała na twarze wyrzeźbione w wielkiej górze, wizerunki poprzednich Hokage. Dało jej to wiele odwagi przed rozmową jaka przed nią.
- Gotowa? - Skinęła głową w stronę mężczyzny i razem z nim zniknęła w wielkim budynku.
 Stała pomiędzy regałami otoczona zielenią ścian, jedynym źródłem światła była lampka stojąca na biurku. Spojrzała na okna po drugiej stronie pokoju, były tak wielkie że bez problemu uchwyciły całą panoramę Konohy. Gdy tylko przyzwyczaiła się do pomieszczenia w którym była, jej wzrok skupił się na kobiecie stojącej przed nią. Znała ją, jednak teraz była dla niej tylko Hokage nikim więcej, nie mogła sobie przypomnieć niczego co było związane z tą kobietą w jej przeszłości. Jednak wzrok jakim na nią patrzyła mówił wiele, były bliskie sobie. Świadczyły o tym radość, smutek, żal oraz dziwny rodzaj gniewu w jej orzechowych oczach.
- Megami.. - Patrzyła na nią tak jak ludzie z wioski. Tak jakby nie stał przed nią żywy i namacalny człowiek, a przezroczysta paranormalna istota, którą mogła dostrzec.
- Kakashi zostaw nas same, później zdasz mi raport z misji - Siwowłosy ukłonił się kobiecie i bez słowa opuścił gabinet. Blond włosa kobieta wskazała krzesło na przeciwko swojego biurka za którym sama usiadła, nie mając innego wyboru Megami uczyniła to samo nie spuszczając wzroku z kobiety.
- Jak to się stało że żyjesz? Dlaczego nie wróciłaś do wioski? Nie skontaktowałaś się ze mną, dlaczego? - Starała się utrzymać powagę i władczy ton, ale w jej oczach pojawiły się łzy. Napięcie panujące w tym pokoju tak bardzo przytłoczyły karookom że po jej policzkach spływały słone krople.
- Ja nie.. nie wiem, nie pamiętam.. - Szepnęła bezradna patrząc prosto w oczy kobiety, a jej wzrok zmienił się drastycznie. Smutek i żal zstąpiło zdziwienie i ciekawość.
- Jak to nie pamiętasz? Cała wioska szukała Cię prawie rok, aż w końcu wszyscy uznali że nie żyjesz. Nie mogłam się z tym pogodzić, ale jako Hokage musiałam podjąć decyzję i zaprzestać poszukiwań... - Po jej policzkach spłynęły łzy. Serce Megami ścisnęło się najbardziej jak mogło, widok kobiety siedzącej na przeciwko niej był zbyt ciężki do wytrzymania.
- Sasuke mówił  że razem uciekliśmy z wioski, założyliśmy Taka.. Powiedział że nikt nas tu nie chciał dlatego uciekliśmy...
- Słucham? Sasuke? Byłaś z nim? - Skinięciem głowy przytaknęła. Wzrok kobiety zmienił się drastycznie po raz kolejny. W całym pomieszczeniu dało się czuć jej wściekłość, wypełniającą wszystko dookoła, blond włosa również poczuła się wykorzystana i oszukana. Żyła w kłamstwie..
- Kochałaś wioskę, kochałaś tu każdego człowieka, każdy kamień, każdy liść... Zaginęłaś tego dnia gdy wysłałam Cię na misję do Suna-gakure, miałaś tam odbyć dwuletni trening, ale w drodze przepadłaś i nikt Cię więcej nie widział...
- Nie wiem co się ze mną działo, ale czuję że wcale nie byłam przez ten cały czas z Sasuke, nie mogę sobie jednak przypomnieć...
- A może... Mówi Ci coś imię Itachi Uchiha? - Jej podejrzany wzrok zmierzył dziewczynę, której oczy jeszcze bardziej się zaszkliły. Sprawa wydawała się jej dziwna, musiała sprawdzić jej wspomnienia, jeśli to była amnezja powinny jej wrócić wspomnienia to kwestia czasu nie wiadomo jednak jak długiego, ale czasu. Z kolei może to być sztuczka Sasuke, mógł założyć w jej głowie bariery pieczętujące wspomnienia w tym przypadku zajmie się tym odział szyfrujący. Na dziś miały obie dosyć wrażeń.
- Z resztą porozmawiamy jutro, a teraz Kakashi zaprowadzi Cię do starego domu.. - Ugryzła się w język, na śmierć zapomniała o ważnym szczególe.
- A co z moimi rodzicami? Są tu? - W jej oczach pojawiła się nadzieja i blady uśmiech za kilkoma kroplami gorzkich łez, które szybko otarła rękawem.
- Megami, niestety po tym jak zniknęłaś twój ojciec zginął w trakcie misji, a matka z rozpaczy tracąc i jego i Ciebie popełniła samobójstwo około siedmiu miesięcy temu, przykro mi - Spodziewała się innej reakcji, bo z tego co wiedziała zawsze była zżyta z rodzicami, ale z tego co widać Sasuke albo wymazał o nich wspomnienie, albo całkiem zmienił. Zacisnęła pieść, była wściekła.
Blond włosa poczuła ból w sercu, tak jakby ktoś wsadził jej tam nóż, ale po jej postawie oraz mimice twarzy nie dało się tego odczytać. Tak jakby dowiedziała się że nie żyją osoby, których nigdy nie widziała na oczy.
 Czekały chwile na pojawienie się Kakashi'ego, który na prośbę Tsunade i za zgodą Megami zgodził się zostać z nią tej nocy w domu.
Cała droga minęła im w milczeniu. On nie chciał jej zadręczać pytaniami, a ona musiała odpowiedzieć na kilka w swojej głowie. Po mimo wszystko czego się dowiedziała cieszyła się, w końcu wróciła do domu. Tak bynajmniej jej się zadawało. 

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział XIV


"Na tym świecie są dwa typy kobiet. Te, które same o sobie decydują i te, które czekają, aż ktoś podejmie za nie decyzje. Postaraj się należeć do tej pierwszej grupy.."- Kimberley Freeman.


Rozdział XIV


 Biegli kilka godzin. Kryjówka była niedaleko, wiedziała to po podsłuchaniu rozmowy Sasuke i Jugo. Megami starała się dorównywać im tępa, nie wiedziała czemu, ale zawsze gdy zmieniali kryjówkę musiała biec tuż obok Sasuke. Tym razem przybrał jeszcze szybsze tępo niż zawsze, a do tego jego obecność tak blisko- denerwowało ją to.
- Za trzy kilometry będziemy na miejscu- Rudowłosy zrównał się z Sasuke mierząc go swoim łagodnym spojrzeniem.
- Świętnie, przyśpieszmy tępa dla pewności- Jej czarne oczy zmierzyły go piorunującym spojrzeniem, nigdy nie lubiła biegać na szybkość. Nie miała jednak wyjścia i zrównała z nim tępo.

 Drzwi skrzypnęły złowieszczo, a mężczyzna wszedł do środka. Podłoga wydawała dziwne dźwięki nadając tej wizycie demoniczny charakter. Chodź cała twarz zasłonięta była maską widać że nie był posłańcem dobrych wieści.
Podszedł do jednego z regałów i ostrożnie pociągnął za grubą książkę, tajne przejście otworzyło się. Widok, który zobaczył wcale go nie zdziwił, jego krewny siedzący na wielkim fotelu. Nie mógł pojąć jak przez nieobecność jednej dziewczyny stoczył się aż tak bardzo. Zdolny, potężny ninga, duma klanu Uchiha. Obecnie siedział paląc papierosa, jego cera z każdą jego wizytą stawała się blada niczym ściana, hebanowe włosy straciły swój blask stając się suche i matowe, Sharingan w jego oczach został zastąpiony szarymi, odległymi od świata, przepełnione bólem tęczówkami. Jego twarz stała się jeszcze bardziej tajemnicza, odległa i smutna niż kiedykolwiek widział.
- Masz jakieś wiadomości?- Prychnął z pogardą, przecież to on był jego szefem, a nie na odwrót. Jego pomoc w odnalezieniu dziewczyny była tylko zwykłą przysługą, chodź miał w tym swoje własne intencje.
- Dowiedziałem się że niedawno przebywali w byłej kryjówce Orochimaru, niedaleko Doliny Końca..
- Nie dawno to znaczy?
- Dziś rano jeszcze, niestety opuścili ją. Jednak mam przypuszczenia gdzie mogli się udać... - Itachi poderwał się z fotela tak szybko jak mógł zostawiając niedopałek w popielniczce. Postanowił ostudzić jego zapał, w końcu zbyt wczesna reakcja na te wiadomość mogłaby uniemożliwić odbicie dziewczyny.
- Uspokój się, pójście tam teraz nic nie zmieni. Sasuke zdoła ją wyprowadzić z kryjówki, a potem przepadną jak kamień w wodzie, rozumiesz? Wtedy cała nasza praca na nic.. Wiem że w każdej kryjówce są po trzy, cztery dni do tygodnia, a potem ją zmieniają. Możemy uderzyć za cztery dni, gdy tylko opuszczą kryjówkę i znajdą się na otwartym terenie, mamy większe szanse - Puścił jego ramię, a to co zobaczył przerosło jego oczekiwania. Oaza spokoju, cichy i tajemniczy dotąd Itachi, kalkulujący wszystko dookoła zimnym wzrokiem, rozważający plusy i minusy swojego działania stracił panowanie. Jego dłoń niczym błyskawica zatrzymała się na chłodnej ścianie, pokój zatrząsł się. Madara otworzył oczy ze zdziwienia, przemiana jaką zapoczątkowała w nim ta dziewczyna była niewyobrażalna.
- Cztery dni, za cztery dni będę tam. Tylko powiedz gdzie jest ta kryjówka?- Jego ostry wzrok padł na pomarańczową maskę rozmówcy.
- Uspokój się, wyślę tam Konan, Deidare, Hidana i Kakuzu. Poradzą sobie, a ty w tym czasie przygotuj się i może weź się za siebie, a już na pewno żuć palenie.. - Jego śmiech wypełnił pomieszczenie, ale Itachi'emu nie spodobał się żart. Rzucił mu krótkie spojrzenie i wrócił do swojego papierosa, Madara zignorował to wzruszając ramionami. Nie było go już w pomieszczeniu, a nawet w domu. Jego technika teleportacji może działać na długie dystanse.
- Trzymaj się Megami, już wkrótce się sobaczymy..

 - Ta kryjówka jest gorsza od poprzedniej! - Gdy tylko dotarli na miejsce jak zawsze cała siedziba wypełniała się krzykami rudowłosej. Wszyscy posłali jej znudzone spojrzenia, ale ona nie miała zamiaru się zamknąć, a tylko jeszcze bardziej narzekała.
- Karin zajmij się wreszcie czymś pożytecznym, albo w końcu zrób coś dla ludzkości i zamknij się z łaski swojej!- Ulubionym zajęciem Siugetsu było jak zawsze denerwowanie kobiety, Megami musiała przyznać przed samą sobą że lubiła widzieć wkurzoną minę Karin, a no i od czasu do czasu to było całkiem zabawne.
- Sasuke-kun! Widzisz jak on mnie traktuje?! Powiedz mu coś w końcu!- Przez cały czas była ta sama historia. Karin wkurzała wszystkich, Siugetsu jej docinał, a ona chodziła się żalić Sasuke. Meg widziała to obojętne spojrzenie karookiego w jej stronę, ale świadomość że od czasu do czasu uprawiają seks razem bolał ją.
- Karin to twój problem, ja mam swoje sprawy. Nie przeszkadzajcie mi.. - Nawet nie zaszczycił ich swoim spojrzeniem, minął ich udając się do wyjścia. Ta bezczelność w nim ją odrzucała, ale była w nim cząstka, która ją przyciągała. Sama nie wiedział dlaczego i co to było. Po prostu podawał się temu.
- Pójdę do swojego pokoju- Szepnęła jak zwykle dość nieśmiało, myślała nad tym że skoro ich zna to raczej nie powinna czuć się w ich towarzystwie tak dziwnie, ale potem stwierdziła że może to jest naturalne i przestała o tym myśleć. Siugetsu pomachał jej na pożegnanie razem z Jugo, słyszała jeszcze jakieś szepty pod nosem Karin. Wyszła zostawiając ich samych udając się ciemnym korytarzem do swojego wybawienia i oazy spokoju.
 Drzwi otworzyły się gwałtownie. Odruchowo odwróciła się w ich stronę, jej mina nie wyrażała zachwytu. Stał w nich Sasuke, jego spojrzenie przerażało ją. Było przepełnione nienawiścią i gniewem, nie wiedziała czemu, ale czuła że te uczucia są skierowane w jej stronę. Przekręciła się na łóżku, prawie stykając się ze ścianą. Modliła się, by nie miał ochoty na seks, nie lubiła tego z nim robić, ale nie miała wyjścia.
- Idziemy spać..- Zdziwiło ją to że poszedł do łazienki, słyszała jak odkręca prysznic. Cieszyła się chodź nie była to jego normalna reakcja. Przymknęła oczy, zmiana kryjówek męczyła ją. Nie lubiła uciekać, a tym razem nawet nie wiedziała przed kim ucieka. Czuła niepokój jaki wypełniał jej ciało oraz narastające podniecenie coś było blisko, starała się zrozumieć co, ale bezskutecznie. Zasnęła.

 - Dawaj, podnoś się to nie jest odpoczynek!- Rękawem bluzki starła strużkę krwi cieknącą z jej ust. Uderzenia Sasuke były mocne i jak najbardziej prawdziwe. To nie był trening, tylko walka. Starała mu się dorównywać prędkością oraz atakami, ale za każdym razem była krok za nim. On ją atakował, a ona w ostatnim momencie robiła unik, ciachała wyprowadzić cios, jednak on był już za jej plecami kopiąc w nie z całej siły.
Stanęła na chwiejnych nogach podtrzymując się ściany, mierzyła go wzrokiem stając się rozszyfrować technikę jego walki. Zniknął z jej pola widzenia, po mimo lekkiej paniki starała się skupić. Zamknęła oczy, to była jej ostatnia szansa. Znikąd pojawił się przed nią, a w ręku błyszczała mu katana. Całą chakre jaka jej została skumulowała w swojej pięści, czekała, czekała, czekała. Zamknęła oczy.
Głośny huk i lekkie trzęsienie sali, sporo dymu i zerowa widoczność. Nie poczuła na sobie ciosu. Może już nie żyła?
Zabawne pamiętała że kiedyś już zadawała sobie to pytanie. Nogi ugięły się, miała nad nimi władzę, a więc dalej była wśród żywych. Przestraszona podniosła powoli powieki, zdziwiła się widząc zamęt na sali. W głębi jej serca skakała jak szalona ze szczęścia. Karooki leżał na ziemi tuż pod samą ścianą na drugim końcu sali, jego mina nie świadczyła o niczym dobrym. Podniósł się otrzepując spodnie, dostrzegła jak wypluł z ust krew. Chciała okazać swój triumf wobec mężczyzny, ale jego wzrok i postawa wobec względem jej osoby stanowczo jej odradzała. Minął ją bez słowa mrucząc jedynie coś pod nosem, chciała żeby ją pochwalił, przytulił, ale wszyscy wiedzieli że Sasuke nie zrobi czegoś takiego. Zasmuciła się, starała się mu zaimponować jak mogła, ale on ją tylko wykorzystał. Nie mogła nic na to poradzić. Usiadła na środku sali podkulając pod siebie nogi, dopiero teraz dostrzegła że ich walka byłą obserwowana.
- Czego chcesz Siugetsu?- Warknęła odwracając wzrok, gdy tylko seledynowłosy usiał obok niej.
- Dlaczego wyżywasz się na mnie? Nic Ci nie zrobiłem..- Zaśmiała się. Ten koleś jako jedyny był wstanie ją rozbawić kilkoma słowami, dzięki niemu znosił atmosferę w Hebi.
- Gomen- Delikatnie stuknęła go w ramie, a on w odpowiedzi posłał jej ciepły uśmiech.
- Widzę że Sasuke Cię nie oszczędza, w sumie szkoda że Cię tak traktuje, jesteś całkiem fajna - Uśmiechnęła się smutno, miło było usłyszeć takie słowa. Spojrzała na niego z zamyśleniem, miała dziwne wrażenie że po mimo zapewnień jej towarzyszy zna go krótko, a jednak lubi.
- Kidy się poznaliśmy Siugetsu?- Przez twarz mężczyzny przebiegł stres i zwątpienie, trwało to tylko ułamek sekundy. Megami jednak zawsze umiała dostrzec i rozróżnić stany na twarzy człowieka, a więc nie umknęło to jej uwadze.
- Wtedy kiedy dołączyłaś do Hebi, nie pamiętasz?-  Rekinie zęby zabłysnęły w uśmiechu, ale nie udało mu się jej kupić.
- Opowiesz mi? Przez ten wypadek nie bardzo pamiętam..- Uśmiechnęła się najładniej jak umiała, ale chłopak szybko sprzedał jej marną wymówkę. Chciał wstać, ale była pierwsza. Nie miała pojęcia czemu, uderzyła go w tył głowy, a on padł nieprzytomny. Spanikowana rozejrzała się dookoła. Złapała go za nogi ciągnąc w tył sali, tam gdzie było ciemno. Przyłożyła rękę do jego głowy i rozpoczęła swoją technikę, jej serce biło tak szybko że mózg ledwo przyjmował obrazy jakie zobaczyła.