niedziela, 23 marca 2014

Rozdział XVII część II



"Nie możesz zmienić swojej przeszłości, ale przeszłość zawsze powraca, żeby zmienić ciebie. Zarówno twoją teraźniejszość, jak i przyszłość." - Jonathan Carroll



Rozdział XVII część II


  - Kakashii może pójdę już sama, masz pewnie wiele spraw do zrobienia. Dziękuję Ci za to, że pomogłeś mi przez te kilka dni, gdyby nie ty pewnie dalej siedziałabym w tym domu patrząc przez okno... - Jej słodki i czarujący uśmiech wywołał na jego twarzy spore rumieńce, na całe szczęście maska wszystko zakrywała. Musiała przyznać, że przez ten czas, gdy była po za wioską stała się przepiękną kobietą. O tak, była już kobietą, a nie małą, bezbronną dziewczynką. 
- Cieszę się, że mogłem pomóc, jeśli będziesz jeszcze czegoś potrzebowała zawsze wiesz gdzie mnie znaleźć - Mogła jedynie wyczuć jego pozytywne wibracje oraz wyobrazić sobie przepiękny uśmiech skrywany pod kawałkiem granatowego materiału.
Spojrzała w wodę dostrzegając ich sylwetki, wszytko tak bardzo się zmieniło w tak, krótkim czasie. Westchnęła znużona, musiała już wracać do domu. 
- Do zobaczenia. 
  Droga jaką wybrała na dojście do domu nie była wcale krótka, zostawiła Kakashi'ego przy skręcie na promenadę, którą sama ruszyła z zamyśleniem. Jej skurczę w żołądku stały się nie do zniesienia, oparła się o barierkę nie chcąc stracić równowagi. Zacisnęła wargi z bólu, starając się kontrolować oddech. Sama nie wie, kiedy straciła czujność na tyle, że nie dostrzegła dwójki mężczyzn nadchodzących z naprzeciwka. Jedno spojrzenie na nich wystarczyło, by spanikowana cofnęła się kilka kroków w tył.  


 To było niczym mocne uderzenie katany. Świat stanął, by przyśpieszyć z prędkością rozgalopowanego mustanga. Jego ciało doznało paraliżu, nie mógł złapać oddechu. Zerknął na swojego towarzysza, ale on również wyglądał jakby stała przed nim zjawa. W pewnym sensie tak było ponieważ już dano zaprzestali jej poszukiwań, spodziewając się najgorszego. 
- Kim jesteście?! - Trzymała się przerażona barierki, prawie przekręcając się w stronę wody. 
- Nie pamiętasz nas? - To był szok, nie spodziewali się tego spotkania, ale jeszcze bardziej informacji że ona nie wie kim są. Kim ON jest, a tym bardziej kim był dla niej. 
- Cofnij się! - Jej spanikowany krzyk był obroną na krok wykonany z jego strony w jej kierunku. Miał ochotę podbiec i ją przytulić, wyściskać z całej siły i zabrać do domu. Jednak dostrzegł w jej oczach coś czego nigdy wcześniej nie dostrzegł- strach. 
Bała się, bała się i to jego. W głowie pojawił się natłok myśli co zrobi ze swoim bratem, gdy go spotka. Wiedział, że strach w jej oczach był z jego powodu. To, że ją stracił było z jego powodu. 
- Megami.. - Jego szept wywołał zdziwienie na jej twarzy. 
W dłoniach błysnęło ostrze kunaia, który poleciał w powietrze odbijając inne ostrze. Odskoczył w tył tak szybko, że nie zdążyła mrugnąć. Jego towarzysz poszedł w jego ślad, zdejmując z pleców swój miecz, będąc gotów do walki.  
Przed nią pojawił się Kakashii we własnej osobie razem z Guya, sama nie wiedziała czy miała się cieszyć, czy też nie. 
- Megami uciekaj.. - Spokojny ton Kakashi'ego wcale jej nie uspokoił, a jedynie wzbudził większą panikę. 
- Witaj Kakashi. Ile lat się nie widzieliśmy? - Mężczyźni w płaszczach stali nieugięci, a ton głosu jednego z nich mroził krew w żyłach. Ciarki przebiegły jej po plecach paraliżując całe ciało, tak że nie mogła się ruszyć.
- Itachi Uchiha - Jej czarne niczym węgiel oczy otworzyły się ze zdumienia. Miała go odnaleźć, a to on odnalazł ją. Wtedy spadło na nią "uderzenie pioruna". Fala wspomnień z dzieciństwa. Ona, Sasuke i Itachi. Obietnica złożona mu pod jednym z drzew, ciągłe treningi we troje, to jak się w nim zakochała oraz to jak ruszyła do Suny, a on zagrodził jej drogę. 
Pamiętała, wszystko pamiętała. Zacisnęła szczęki i poderwała się z ziemi, ze wściekłym okrzykiem nienawiści z ostrzem w dłoni rzuciła się w jego stronę, rozpętując tym samym morderczy wir walki. 
  Iskry lecące od zderzeń rozgrzanych ostrzy ich mieczy, nieustanne znaki rękoma tworzące potężne jutsu. Pot spływający po czole, każdego z uczestników tego starcia. Kalejdoskopowy scharingan Kakashi'ego mierzący się z mangekoiu Itachi'ego. Siła Guya przeciwko wodnym jutsu Kisame oraz ona wplątana w to wszystko. Uchiha ledwo co skupiał się na walce podziwiając jej śmiertelne ruchy, jeden błąd i jej ostrze na jego gardle. Stała się jeszcze silniejsza od ostatniego ich spotkania, zimna i bezwzględna. Jego ciało drżało od ekscytacji, od podziwiania jej walczącej na śmierć i życie. 
 Odskoczył w tył, dawny członek siedmiu mistrzów miecza uczynił to samo tworząc olbrzymi odstęp od joninów z Konohy. Jego technika wzrokowa dostrzegła posiłki już dawno, ale nie chciał przerywać swojej przyjemności. Jednak nie rozsądne byłoby kontynuowanie walki pięciu na dwóch wiedząc że wystarczy kilka chwil, a zostaną otoczeni przez posiłki ANBU. 
Do wojowników dołączył Asuma Sarutobi, syn trzeciego Hokage oraz Kurenai, wysoka brunetka o jasno czerwonych oczach. Przelotne spojrzenie między członkami organizacji wystarczyło, by cała okolica pokryła się gęstą mgłą, a oni byli już dawno po za murami wioski. To był jeden z ich najszybszych i nielicznych odwrotów. 
 Serce Itachi'ego biło tak szybko, że nie nadążał z łapaniem oddechów. Zagryzł mocniej wargi, ta misja nie była na poważnie, była jego szansą, której nie mógł zmarnować. Teraz, gdy wiedział że jego miłość żyje zrobi wszystko byleby ją odzyskać, był nawet gotów porwać ją, gdy w wiosce zapadnie zmierzch, a sytuacja uspokoi się. 


 Cała wioska stanęła na nogi, na ulicach już nie było wesołych dzieci ani starszych osób, większość sklepów zostało zamkniętych. Wszędzie krzątali się schinobi, Hokage postawił na nogi wszystkie odziały ANBU wysyłając pogoń za intruzami. Młoda dziewczyna była w samym środku tej krzątaniny, bacznie obserwowała każdego stojąc tuż obok fotela Tsunade. Myślami była jednak głęboko w lesie tam gdzie obecnie przebywało dwóch napastników starających się zgubić i zmylić pogoń. 
- Tsunade pójdę z Kakashi'm i Sakurom - Po długim milczeniu wtrąciła się do rozmowy. Wiedziała że różowo włosa dziewczyna nie poznała jej od razu, a dopiero wtedy gdy zabrała głos. Megami wiedziała, że ona również bardzo się zmieniła odkąd się ostatni raz widziały, było to po tym jak Sasuke opuścił wioskę, a ona oskarżyła o to czarnooką. Teraz jej wzrok był pełen zdziwienia, szacunku i podziwu, ale ją to nie interesowało. Jej wzrok utkwił w orzechowych  oczach Tsunade. 
-  Nie ma nawet takiej opcji. Megami do póki sprawa się nie ustabilizuje masz wrócić do domu i z niego nie wychodzić, jasne?! - Zacisnęła mocniej zęby żeby nie powiedzieć czegoś co mogłoby mieć nie pożądany efekt., widziała jak bindi na jej czole jaśniej z nerwów, a to nie był dobry znak. 
- Hai! - Skłoniła się lekko. Kakashi i różowo włosa wyszli pośpiesznie z gabinetu, Megami odwróciła się i wyskoczyła przez otwarte okno zaciskając zęby z nerwów, jednak miała przeczucie że powinna zostać w domu. 
Lekko wylądowała na dachu jednego z domów, skumulowała chakre w nogach i odbijając się mocno wylądowała na kolejnym dachu. Zerknęła w bok gdzie przemknął kolejny pościg. To śmieszne, tyle ludzi w pogoni za dwoma członkami Akatsuki. 

1 komentarz:

  1. Bardzo ładnie piszesz i budujesz dialogi, masz ciekawe pomysły na całość opowiadania. Co więcej pojawiają się moi ulubieni bohaterowie tacy jak Itachi Uchiha. Ogólnie Twój blog prezentuje się ciekawie, masz ładny nagłówek i dodatki obok, chociaż jak dla mnie zbyt jest ponuro, i nie bardzo przepadam za ciemnymi tłami, chociaż kiedyś było zupełnie inaczej. Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń