wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdział XIX



"Prawda jest straszna, ale niewiedza jeszcze gorsza." - Becca Fitzpatrick


Rozdział XIX


 Czuła jak ciało wymyka jej się spod kontroli, lekkość jej mięśni, tak bardzo nienaturalna. Nie otworzyła jeszcze powiek rozkoszując się błogim stanem, ale powoli wracały do niej wspomnienia minionego wieczora. Chciała się poderwać i przekonać się czy aby na pewno nie przyśniła sobie tego, ale jej ciało nie było chętne do współpracy. Spróbowała jeszcze razi i kolejny z tym samym efektem. Zacisnęła z trudem dłoń na prześcieradle w geście bezsilności.
 Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że jej oczy dalej były zamknięte. Powoli otworzyła powieki kilka razy rugając, by obraz stał się ostry i wyraźny.
- Witaj w domu Meg - Zadrżała na ten dźwięk. Myślała, że zobaczy na przeciwko siebie Sasuke ze swoim triumfalnym uśmiechem, ale przypomniała sobie, że to nie jego widziała w swoim domu.
- Dla takich jak my Itachi, nasz dom jest tam gdzie nas nie ma... - Na szczęście mogła mówić, a więc nie było tak źle jak przypuszczała Poczuła jak jego chłodna dłoń zaciska się na jej. Nie wiedziała jak ma się zachować, w końcu miała w sobie tyle sprzecznych uczuć co do niego.
Zaraz, zaraz. Pamiętała, wszystko pamiętała. Te noce które z nim spędziła, tajemnice jakie odkryła oraz feralny dzień w którym ich po raz kolejny rozdzielili. Łzy spłynęły po jej policzkach. Poczuła jak delikatnie je ociera. Odruchowo odtrąciła jego rękę, ale to co zobaczyła w jego oczach sprawiło, że z kilku pojedynczych łez po jej twarzy ciekł cały sumień. Rozkleiła się na dobre.
- Oszukałeś mnie... Oszukałeś wszystkich... Zniszczyłeś nam życie! - Panika oraz ból wygrał. Zamierzała mu powiedzieć to co odkryła, tajemnice jaką w sobie nosił przez tyle lat. Jego spojrzenie było pełne zdziwienia  i lęku przed słowami jakie wypowiedział. Cofnął się parę kroków w tył.
- Wiem wszystko! Wiem o rozkazie, jak mogłeś!? Jak mogłeś nam to zrobić?! - Wykrzyczała przez łzy. Czuła jak jej ciało targa gniew, niezrozumiała bestia, która przejęła jej ciało i która miała zamiar wykrzyczeć to czego ona nie umiała nigdy wyszeptać.
- Skąd o tym wiesz? - Po mimo zdziwienia i stresu jego postawa stała się zimna, tak samo jak wtedy gdy ostatni raz się spotkali.
W sekundę jego mocne dłonie chwyciły jej szyje zabierając oddech. Złość zamroczyła jego zmysły, nie czuł nawet siły z jaką użył na dziewczynie.
Panika ogarnęła jej ciało. Chciała krzyczeć, ale brakowało jej tlenu. Rozpaczliwie próbowała wierzgać rękami i nogami, by go odepchnąć, ale środki odurzające jeszcze trzymały jej osowiałe ciało. Czuła jak ogarnia ją chłód, poddawała się.
Gdy przestała się ruszać niespodziewanie puścił ją, gwałtownie wstając z łóżka. Teraz zobaczyła w nim tego kim się stał, szaleńca, który zlikwiduje każdego kto stanie na jego drodze. Łzy nie zdążyły wyschnąć, gdy ich miejsce zajęła kolejna fala srebrzystych kropel.
- Nie było Cię tam! Nie było! Myślisz, że to był mój wybór?! Myślisz, że zabiłbym ich gdybym go miał?! - Podniósł głos pierwszy raz odkąd go znała. Krzyczał. I to na nią. Teraz na prawdę się go bała, skuliła się na łóżku zakrywając twarz kocem, by nie patrzeć na bruneta.
- Myślisz, że bym to zrobił?! - Znów poczuła mocny uścisk na barkach, pisnęła z bólu jaki wywoływał jego dotyk. Ułamek sekundy zajęło jej poczucie palącego policzka jaki jej wymierzył. Spojrzała na niego z niedowierzaniem i z przerażeniem. Złapała się za pulsujące miejsce z czerwonym śladem.
Nie chciał jej uderzyć, ale zrobił to w przypływie gniewu. Cofnął się kilka kroków.
Drzwi z hukiem otworzyły się, a w nich stanął wściekły Kisame. Chwila wystarczyła mu do analizy sytuacji i pojawienia się tuż obok zapłakanej dziewczyny, mierząc przy tym swojego towarzysza morderczym spojrzeniem.
- Wynoś się! Wynoś się stąd! Nie chcę Cię więcej widzieć! - Zachrypnięty głos zdołał się przebić przez fale łez. Jej ramiona mocniej zacisnęły się na plecach niebieskoskórego.
W jego oczach stanęły łzy, czół się jak osiem lat temu. Nie, nawet gorzej.
Odwrócił się wychodząc z pokoju trzaskając drzwiami, łzy spłynęły po jego policzku. Odzyskał ją, by znów stracić, ale tym razem już na zawsze.
Jego dłoń uderzyła o kamienną ścianę, którą przebił na wylot. Ból jaki czuł nie miał znaczenia teraz znaczące było to kim się stał. Bezduszną bestią.


 Nie liczyła czasu jaki spędziła w tym pokoju. Nie liczyła godzin jakie spędziła leżąc w łóżku, rozpaczając nad swoim życiem. Nie liczyła minut ani sekund jakie spędziła bez niego.
Za to jej nowy przyjaciel liczył za nią i wypominał, kiedy przynosił jej posiłki lub inne rzeczy o które go prosiła, tak jak dziś.
 - Tu masz obiad Megami. Boże odsłoń te zasłony! Jak możesz w takiej ciemnicy wytrzymać? - Jak zwykle głośny i pełen życia Kisame niepotrzebnie zaczął się zachowywać jak jej matka. To było denerwujące, ale co miała na to poradzić?
Odwróciła się na drugi bok udając, że śpi. Ignorując przy tym samym rybowatego.
- Megami. Proszę Cię, już jest pierwsza. Wyjdź z tego pokoju. Minęły już dwa tygodnie, my odbyliśmy trzy misje, a ty leżysz w tym łóżku niczym warzywo.. - Jeśli chciał ją pocieszyć lub zmotywować to słabo mu szło. Jeszcze bardziej ją zdołował. Najchętniej zapadłaby się pod ziemię albo popełniła samobójstwo. W sumie, kilka razy o tym myślała. Czy sobie nie podciąć żył, ale doszła do wniosku, że ma za mało odwagi, by samemu odebrać sobie życie.
- Kisame proszę Cię, nie mam ochoty na kolejną rozmowę na ten sam temat, to po prostu nudne... Nie zejdę. Niech to dotrze do twojej świadomości, nic nie jest takie jak było wcześniej... - Spojrzał na nią zdziwiony. Nie wiedział za bardzo o co jej chodzi. Postanowił jednak, że nie będzie jej przerywał, a tym bardziej zagłębiał się w wywody zranionej i załamanej dziewczyny. To nie było na jego nerwy.
- Rozumiem, że nie masz ochoty z nim rozmawiać? -
- Ani w tym życiu, ani w każdym następnym Kisame - Niebieskoskóry uśmiechnął się delikatnie. Wiedział dobrze jednak, że oddała, by wszystko żeby przyszedł do niej, przytulił, przeprosił i został z nią. To było bardzo śmieszne ponieważ on reagował tak samo na wzmiankę o niej, ale najgorsze dla niego do zrozumienia, że są prawie identyczni, a przez to tak samo dumni i uparci. Nawet jeśli chodziło o swoje uczucia.
- Na pewno... Nie powiesz mi, że gdyby stanął w twoich drzwiach ze skruchą, przeprosił Cię, przytulił i opowiedział co przeżywał, kiedy Cię nie było. Odrzuciłabyś go wtedy? - Cisza. Uśmiech Kisame urósł do niebotycznych rozmiarów ukazując idealnie spiłowane, ostre zęby. W sumie nie musiał zadawać tego pytania, bo znał odpowiedź. Chciał tylko zmusić ją do rozważenia takiej sytuacji.
  Czół się nieswojo stojąc pod jej drzwiami. Miał skurczę w żołądku gdy podsłuchiwał ich rozmowę. Słysząc pożegnanie przyjaciela z dziewczyną szybko zniknął za drzwiami swojego pokoju.
Jak się teraz czuł?
 Sam nie wiedział. Na pewno poczuł sporą ulgę wiedząc, że ona dalej coś do niego czuje. Z drugiej jednak strony te dwa tygodnie były najgorszymi w jego życiu. Nie jadł prawie nic, nie sypiał po nocach, a chodził na każdą zleconą przez Akastuki misje. Czuł się jeszcze gorzej niż wtedy, gdy zniknęła. Mógł przywyknąć do tego, że nie czuł smaku jej ust ani dotyku rąk, nie słyszy jej głosu gdy była u Sasuke chodź było to ciężkie, jednak ta sama świadomość była nie do zniesienia wiedząc, że była w pokoju obok.
Ale co miał zrobić?
 Wejść i przeprosić mając nadzieje, że mu wybaczy?
Znał ją, wiedział, że potrzebuję czasu, ale czy na pewno chodziło o nią? Może to on potrzebował czasu, a może odkładał to każdego dnia z obawy, że zmieniła się i nie wybaczy mu.
Nie zdziwiłby się, przecież o mało co jej nie udusił, a do tego uderzył ja tylko dlatego, że nie zapanował nad emocjami. Tłumaczył to sobie tym, że oskarżyła go o coś na co nie miał wpływu. Prawda była jednak taka, że zrobił to bez wyjaśnienia i uciekł. Poczuła jak jego sumienie po tylu latach milczenia zaczęło przemawiać, a wręcz krzyczeć do niego. Był wściekły, że odkryła tajemnice jaką miał jej niebawem przekazać zanim zniknęła, a właściwie, którą bał się jej powiedzieć z całego serca.
Musi ją przeprosić. Tylko jak?
W sumie nie miał nic do stracenia, bo czy mogłaby go znienawidzić jeszcze bardziej? On też nie mógłby jej zranić bardziej niż to uczynił, a więc oboje nie mają nic do stracenia podczas tej rozmowy.
 Wziął głęboki oddech próbując wyobrazić sobie przebieg tej rozmowy. Jak wchodzi do jej pokoju i napotyka jej przerażony wzrok wywołany jego widokiem.
Nie, nie..
Tak będzie to pewnie wyglądać, ale wizja jej przerażenia była dla niego zbyt ciężka. Dlaczego musi każdemu aż tak komplikować życie?
Może lepiej byłoby gdyby również zginął podczas masakry klanu, ale musiał przyznać sam przed sobą, że po mimo dokładnie zaplanowanego scenariusza własnej śmierci bał się jej.
Cholernie bał się umrzeć , bał się, że już nigdy jej nie zobaczy. I znów ciężkie uczucie w żołądku.
Świat bez nie... Jakby wyglądał?
Nie był wstanie odpowiedzieć na to pytanie, bo nie wyobrażał sobie świata bez niej. Przecież ona była całym jego światem odkąd ujrzał ją wtedy w blasku ognia na trakcie do Suna-gakure.
Zawsze chciał jej to powiedzieć, ale brakowało mu odwagi.
- Może to na ten dzień czekałem? - Szepnął sam do siebie, patrząc uparcie w obraz na ścianie. Wzruszył bezradnie ramionami, idąc do łazienki wziąć orzeźwiającą ciało i myśli kąpiel.

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Podziękowanie

Kochani jesteście niesamowici już 1059 wyświetleń, w życiu nie pomyślałam, że tyle osób
przewinie się przez tego bloga. Jestem niesamowicie szczęśliwa, a byłabym bardziej jeśli w komentarzach zostawialibyście swoje opinie dotyczące mojego opowiadania. Prosiłabym również aby zostawiać linki do swoich blogów jeśli takowe prowadzicie.
Pozdrawiam was i dziękuje, a jako dodatek wstawiam parę zdjęć Meg z Itachim ;)





Rozdział XVIII

 Witam kochani, może kilka słów wstępu. Przepraszam za moją długą nieobecność, ale niestety miałam kilka problemów w szkole, a do tego popsuł mi się komputer. Krótko mówiąc nie miałam czasu na nic, a przez to zapomniałam o blogu. Szczerze mówiąc zastanawiałam się czy go nie zawiesić lub skasować, ale doszło do mnie, że jestem za mocno zżyta z historią Megami. Oczywiście nie chciałam również sprawić zawodu moim czytelnikom, sama wiem jakie to wkurzając jak się czyta bloga którego historia jest niedokończona. 
Jeszcze raz przepraszam i zapraszam na kolejną notkę. Miłego czytania!

***

"Nadzieja bierze mnie w ramiona i trzyma w swoich objęciach, ociera mi łzy i mówi, że dziś, jutro, za dwa dni wszystko będzie dobrze, a ja jestem na tyle szalony, że ośmielam się w to wierzyć"- Tahereh Mafi



Rozdział XVIII


 Noc wemknęła się do wioski niepostrzeżenie, a oni razem z nią.
Ciemne, matowe niebo zasłonięte chmurami oraz wielki księżyc oślepiający swym blaskiem. Dumny i wyniosły ze względu na ostatnią swoją fazę. Granatowa kurtyna przysłoniła wszystko, cała wioska już spała niespokojnym snem ponieważ nie było żadnych informacji na temat Akatsuki. Ci, którzy wracali twierdzili, że rozpłynęli się we mglę, która spowiła okolice dookoła wioski. Tsunade kierowana swoimi przeczuciami oraz przyparta do muru przez starszyznę nie poddawała się każąc kontynuować poszukiwania zbiegów. 
 Megami zmęczona całym zamieszaniem przyłożyła głowę do poduszki, a jej miękkość od razu przeniosła ją w krainę Morfeusza. Beztrosko i błogo wylegiwała się w łóżku śniąc o nierealnych rzeczach, nieświadoma, że jest obserwowana. 
 Siedział na parapecie tuż nad nią podziwiając jej piękne ciało otoczone jej księżycową poświatą. On jak cień, nieuchwytny, zabójczy, skąpany w mroku. Ona piękna oraz delikatna niczym anioł. Kompletne przeciwieństwa. 
Uśmiech na jego twarzy spowodowany jej widokiem był pierwszym szczerym od dawna, tak naprawdę był pierwszy od ich ostatniego spotkania. 
- Napatrzyłeś się już? To bierz ją i idziemy Itachi i tak będzie trudno, bo w lesie jest z pięć oddziałów ANBU... 
- Wiem Kisame. Użyjemy techniki teleportacji i przeniesiemy się do naszej kryjówki, stój na czatach - Niebiesko skóry bez słowa protestu wycofał się pozwalając partnerowi na kontynuowanie jego planu. 
Karo włosy ostrożnie przesiadł się na łóżko obok dziewczyny, jego dłoń lekko odgarnęła jej włosy. Zmarszczyła nos przez sen, ale nie obudziła się, a bynajmniej nie od razu. Po chwili jej powieki zaczęły drgać aż w końcu otworzyły się. Zaspanym wzrokiem spojrzała na niego lekko się uśmiechając, ale gdy obraz wyostrzył się, a ona uświadomiła sobie, że nie śpi poderwała się szybko w górę przylegając ciasno do ściany. 
- Jak ty się tu dostałeś?! Szukają Cię, was! - Przerażona patrzyła na jego bladą twarz, na oczy przepełnione szczęściem i obawą. Poczuła olbrzymi ból głowy, czuła jak wspomnienia starają się przebić przez barierę, która je blokuje, ale są zbyt słabe. Jęknęła łapiąc się za głowę. Dostrzegła jego panikę kiedy przymykała oczy, ale nie okazywał tego zbytnio. 
- Pośpiesz się musimy stąd uciekać! - Nerwowo rozejrzał się po pokoju starając się znaleźć drogę ucieczki, chodź dobrze wiedział, że jej nie było. 
 Spojrzała w jego oczy. Poczuła błogi spokój, równowagę jakiej jej brakowało. To było coś, co wypełniłoby puste dni w wiosce i zapomnieć chwilę gdy na swoim delikatnym ciele czuła zimne i nieczułe dłonie Sasuke. 
Czarna otchłań jego oczu hipnotyzowała  i sprawiła, że czuła coś czego nie doświadczyła w swoim życiu, nawet tlen, którym oddychała zmienił smak. Patrzył na nią  wyczekująco z narastającą niepewnością, ona jednak patrzyła wzrokiem nie dającym się w żaden sposób zdefiniować. Nie mógł dłużej czekać.
Zanim kopnęła jego dłoń on wbił w jej udo strzykawkę z przezroczystą cieczą, poczuła palący ból w miejscu ukłucia. Chciała krzyczeć, ale zatkał jej usta. Poczuła jak robi jej się nie dobrze, helikopter, który ma się po całej nocy picia kładąc się nad ranem spać. Zamiast jednak odruchów wymiotnych jej mięśnie stały się luźne , a ona traciła świadomość. 
W mroku nocy dostrzegła jego przepraszający wzrok, potem czuła ciężkie powieki oraz jego dłonie zaciskające się w zgięciu jej kolan oraz na barkach. Jej luźna ręka bez mocy opadła w dół gdy podnosił ją z łóżka. Nie czekał, tuż obok niego pojawił się Kisame patrzący z zadowoleniem i ze smutkiem na postać dziewczyny. 
- Kisame wykonaj technikę i przenieś nas, ANBU już tu jest.. - Kilka szybkich pieczęci wykonanych dużymi, bladoniebieskimi dłońmi mężczyzny oraz kilku innych wchodzących do pokoju w tym samym momencie. Rzut kunaiem, który zatrzymał się mocno wbijając w ścianę. 
Technika mężczyzn była szybsza niż atak tajnej jednostki Konohy, razem z blond włosom byli już na polanie przed kolejną kryjówką. 

 Ciche kroki rozchodzące się po pustym domu skrytym głęboko w lesie, nie liczni wiedzieli o jego istnieniu, a właściwie dwanaście osób. Wejście było dobrze zamaskowane za wielkim głazem, małe, wąskie przejście i drewniane drzwi otwierające przepiękny dom wyryty w skale. 
Schody pod każdym jego krokiem skrzypiały głośno i złowieszczo, chwile później kolejne kroki jego towarzysza. Otwieranie kolejnych drzwi oraz wielka sypialnia, taka sama w jakiej wcześniej mieszkała.
 Ostrożnie położył ją na łóżku, jej blada twarz zaniepokoiła go. Czuł jak wraca do niego odpowiedzialna strona jaką w nim wzbudziła gdy znów pojawiła się w jego życiu. Nakrył ją kocem, który leżał gdzieś w rogu łóżka po czym dołączył do rybowatego, który stał na balkonie w mroku nocy. 
- Co teraz? - Spojrzał na karookiego krytycznym wzrokiem gdy z kieszeni płaszcza wyjął paczkę papierosów, chwile później dym wydychany z jego płuc wypełnił przestrzeń między nimi. Oboje zaciągnęli się gorzkim zapachem tytoniu. 
- Złożymy raport Liderowi, że Kubiego nie było w wiosce- Wiedział, że nie chodziło mu o to ale nie miał ochoty o tym mówić. Kisame jednak tym razem nie dał za wygraną. 
- Chodzi o Megami, ona Cię nie pamięta. Skąd więc pewność, że będzie dalej Cię kochać?- To pytanie było jego piętom Achillesa, tabu panującym między nimi. Kisame chodź nigdy nie bał się swojego partnera wiedząc jaką posiada siłę, pierwszy raz od ich długiej znajomości poczuł się niepewnie. Spojrzenie Uchihy pierwszy raz aż tak zmroziło mu krew w żyłach. Wiedział jednak, że to pytanie trzeba było mu w końcu zadać nie zważając na konsekwencje oraz jego temperament. 
- To już mój interes, a tobie nic do tego- Chłód w jego głosie był porównywalny do chłodu jaki panował tego wieczora. Kolejna chmura dymu z pociągnięcia papierosa zakryła rozmówce rybowatego. Zacisnął zęby, wbrew pozorom to była również jego sprawa. Odkąd Megami się pojawiła Kisame zaczął postrzegać ją jak młodszą siostrę, którą zawsze chciał mieć gdyby był normalnym człowiekiem. 
- Mylisz się. Ona stała się też ważna dla mnie i nie mam zamiaru patrzeć jak się na niej wyżywasz jeśli coś pójdzie nie po twojej myśli Itachi- Mierzyli się spojrzeniami, a atmosfera między nimi robiła się coraz bardziej napięta. Kisame pamiętał taką sytuacje tylko raz, wtedy gdy się poznali. Myślał, że Itachi jest słabym dzieciakiem, który będzie mu tylko ciążył w misjach lecz gdy zobaczył go podczas używania swojego mangekoiu scharingan zmienił o nim zdanie, a nawet obdarzył go wielkim szacunkiem i zaczął liczyć się z jego zdaniem w każdej kwestii. 
- Grozisz mi?- Itachi zgasił papierosa na skale po czym wyrzucił go w dół. Kisame napiął mięśnie prostując się niczym struna, stał się teraz dwa razy większy od Uchihy, ale wiedział, że jeszcze trochę i mogłoby się zrobić niebezpiecznie dla obojga z nich. 
- Ostrzegam Cię tylko Itachi - Odwrócił się szybko znikając z pola widzenia bruneta. 
 Jego wzrok powędrował w stronę lasu tak cichego i spokojnego. Przymknął oczy czując podmuch chłodnego wiatru, który ostudził jego zapędy. Wiedział, że on miał rację, a jego złość była tylko potwierdzeniem, że jest to najgorsza obawa w obecnej chwili. Westchnął ciężko otwierając powieki i rzucając krótkie spojrzenie postaci leżącej pod kocem. 
Zastanawiał się co teraz myśli i czy coś czuje, a najbardziej zastanawiało go to jak zareaguje gdy się obudzi. 
Chciał spędzić przy niej tę noc czuwając czy nie będzie miała koszmarów lub czy nie obudzi się za chwilę, ale wiedział, że środek nasenny będzie działał do rana. To jeszcze nie była ta pora.
 Odgarnął jej kosmyk włosów spadający na czoło zachwycając się jej osobą po czym wyszedł zamykając za sobą drzwi i udając się samemu na zasłużony spoczynek.