czwartek, 25 września 2014

Rozdział XXI



" Może jest człowiekiem, a może nie.
Pod maską pięknych słów potrafi skryć się bardzo szpetna dusza" - JRR Tolkien




Rozdział XXI 



 Obudziła się z bólem głowy, ale w porównaniu do poprzednich dni nawet wcześnie. Była radosna pierwszy raz odkąd była na festiwalu Lata kilka miesięcy temu. Omiotła wzrokiem pokój z zadowoleniem stwierdzając, że nie różni się niczym od tamtego. Od razu pobiegła do łazienki na poranną toaletę, by jak najszybciej zejść do kuchni. 
Ta kryjówka była o wiele mniejsza niż poprzedni dom, a i tak ciężko było jej odnaleźć kuchnie. Pierwszy raz odkąd tu była wyszła ze swojego pokoju. Na górze było kilka pomieszczeń, przypuszczała że pięć sypialni i zbrojownia tak jak wcześniej. Wąskie, kręcone, kamienne schody niczym na wieże, mały przedpokój i kuchnia. 
Bez opamiętania w swoim szczęści u euforii, że znów zobaczy ukochanego wbiegła do kuchni. 
- Witaj Megami - Jej ciało zatrzymało się jakby dostało paraliżu, mrugnęła kilka razy zupełnie jak w transie. 
- Przepraszam nie wiedziałam, że ktoś jest. Pójdę do siebie - Skurcz w żołądku, ostrzeżenie. Zrobiła krok w tył starając się oderwać wzrok od nieznajomego, ale dawno pochwycił jej spojrzenie. 
- Zostań, odkąd dowiedziałem się o twoim zaginięciu pragnąłem Cię poznać - Widziała chłodny wzrok Itachi'ego w stronę mężczyzny, ale zignorowała to gdy dostrzegła skinięcie jego głowy. 
- Jak się czujesz Meg? - Jego ton głosu był dziwny. Skąd on w ogóle znał jej imię oraz dlaczego mówił w zdrobnieniu używanym tylko przez dwójkę braci? 
- Chyba dobrze - Poczuła jak dłoń bruneta zaciska się pod stołem na jej kolanie. Starając się zatuszować zmieszanie wzięła łyka kawy stojącej na przeciwko Uchihy. 
- Wracając do rzeczy Tobi... - Itachi próbował kontynuować przerwaną konwersacje, ale ich niegrzeczny gość nie dał mu na to szansy.
- Itachi dlaczego tak mnie nazywasz? Skoro ty jej ufasz to ja też, mam nadzieje, że nie zdradzi nikomu mojej tajemnicy - Spojrzała na jego pomarańczową maskę, pamiętała zdjęcie jakie znalazła w rezydencji Itachi'ego. Czuła wtedy te same zimne dreszcze co teraz. Spojrzała mu prosto w oko, a jej serce stanęło na ułamek sekundy. Jak to możliwe?! Musiało jej się przewidzieć! 
- Nie mieszaj jej w swoje sprawy - Słyszała po głosie, że Itachi jest podenerwowany zachowaniem tego kogoś, chodź starał się zatrzymać charakterystyczną dla siebie obojętność. 
- Wiesz, może jeśli powiem jej prawdę o swoim pochodzeniu moje sumienie będzie chodź odrobinę czystrze przez co będę lepszym człowiekiem, Itachi - Sarkazm i ironie w jego wypowiedzi wychwyciłby każdy, może faktycznie jej się nie przewidziało i są ze sobą w dziwny sposób spokrewnieni.
- Kim Ty jesteś? - Była jakby w transie,  nie chciała o to pytać, ale jej instynkt samozachowawczy mówił jej że musi się dowiedzieć.
 Ta sprawa była jakaś dziwna, dziwny koleś na widok którego miała wrażenie jakby zaraz miała umrzeć, widzi w jego oku Sharingana, a podenerwowanie Itachi'ego widać było gołym okiem jak się do siadła.  Rozumiała że były to ich sprawy, członków tego całego Akatsuki,  ale nie mogła nie spytać kim jest ten człowiek.
- Jestem ciekaw twojej reakcji, bo wiem że twój ukochany nie raczył powiedzieć Ci że ma jeszcze jednego, bardzo dalekiego krewnego.  Pewnie znasz powszechną historie Uchihów, a jak nie to może chociaż wioski. Przechodząc do sedna ja nazywam się Madara, Uchiha Madara - Otworzyła oczy ze zdziwienia, to nie możliwe znała jego historię nawet dobrze, był jednym z założycieli wioski jakieś sto sześćdziesiąt lat temu, odszedł gdy zabrał oczy swojemu umierajacemu bratu. Zmarł podczas walki z pierwszym Hokage o władzę w Dolinie Końca, a ten śmieszny typek w pomarańczowej masce oznajmia jej, że jest nim. Żałosne czy śmieszne?
- Wierz lub nie twoja sprawa, ja mam czyste sumienie - Wiedziała że uśmiecha się do niej perfidnie po mimo tego, że przez maskę nic nie widziała.
- Skończ sobie żartować tylko mów co miałeś do powiedzenia, a ty Megami jak możesz zawołaj Kisame, zaraz obiad - Zmierzyła przybysza dziwnym spojrzeniem po czym pośpiesznie poszła na górę. Swoją drogą zastanawiała się skoro to jej pierwszy dzień po za pokojem to skąd Itachi ma obiad? Może mordercy też są kucharzami - pomyślała.
Zaśmiała się,  dziś będzie mogła się pobawić w krytyka kulinarnego.
  Obiad był wielkim rozczarowaniem. Szatański uśmiech gościł na jej twarzy gdy wychodziła do kuchni, ale gdy wylądowało przed nią plastikowe pudełko z jedzeniem zszedł z jej twarzy.  Jej "depresja" raczej nie przyniosła im wiele dobrego tak samo jak jej zniknięcie,  ciekawe czy przez ten cały czas jedli kupowane jedzenie.
- Nie smakuje Ci Megami? - Głos Kisame wyrwał ją z zamyślenia.
- Nie, skąd Kisame jest dobre - Wtopa. Nawet nie zaczęła jeść, a oni byli w połowie obiadu. Mogła jednak jeść w spokoju, bo ich tajemniczy gość nie został na obiad.  Swoją drogą dziwne to by było,  ciekawe jakby jadł przez maskę.
Szlag by to. Dalaczego cały czas jego osoba nie dawała jej spokoju,  było w nim coś niepokojącego.
- Ostygnie Ci - Ciepły oddech na karku i jego zmysłowe perfumy.  Uśmiechnęła się przepraszająco zabierając się za posiłek.  Ukradkiem jednak rzuciła krótkie spojrzenie w jego stronę, wiedziała że był zły oraz bardziej odległy niż zawsze. To na pewno przez wizytę tego kolesia.
  Czekała z niecierpliwością, nerwy nie dawały o sobie zapomnieć.  Dreczyło ją to od południa,  więc postanowiła usłyszeć prawdę.  Nie mogła pozwolić sobie na kolejne kłamstwa z jego strony,  nie teraz.
Podskoczyła wystraszona gdy drzwi otworzyły się.  Jego spokojna postawa niestety nie udzielała się jej.
- To prawda? - Nie zrobił żadnego ruchu,  wpatrywał się w nią chodź był dziwnie zamyślony.  Przygryzła wargi, czując jak jej puls gwałtownie przyśpiesza.
- Tak, wszytko jest prawdą...
- Jak to możliwe? Przecież,  nie.. to nie możliwe,  on nie... - Jąkała się. Spodziewała się,  że powie jej, że to był żart , ale skoro sama widziała jego oko przez dziurę w masce czemu dalej wątpiła?
- To długa i skąplikowana historia, opowiem Ci ją jutro Megami...
- Nie! Powiesz mi ją teraz Itachi, nie mam zamiaru być znów oszukiwana, ani zwodzona za nos niczym twój brat.  Chcę poznać tą historie teraz - Powiedziała nie biorąc pod uwagę tego że odmówi.  Westchnął ciężko zrezygnowany i usiadł na brzegu łóżka nie widząc innego wyjścia z tej sytuacji. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz