"Prawda jest straszna, ale niewiedza jeszcze gorsza." - Becca Fitzpatrick
Rozdział XIX
Czuła jak ciało wymyka jej się spod kontroli, lekkość jej mięśni, tak bardzo nienaturalna. Nie otworzyła jeszcze powiek rozkoszując się błogim stanem, ale powoli wracały do niej wspomnienia minionego wieczora. Chciała się poderwać i przekonać się czy aby na pewno nie przyśniła sobie tego, ale jej ciało nie było chętne do współpracy. Spróbowała jeszcze razi i kolejny z tym samym efektem. Zacisnęła z trudem dłoń na prześcieradle w geście bezsilności.
Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że jej oczy dalej były zamknięte. Powoli otworzyła powieki kilka razy rugając, by obraz stał się ostry i wyraźny.
- Witaj w domu Meg - Zadrżała na ten dźwięk. Myślała, że zobaczy na przeciwko siebie Sasuke ze swoim triumfalnym uśmiechem, ale przypomniała sobie, że to nie jego widziała w swoim domu.
- Dla takich jak my Itachi, nasz dom jest tam gdzie nas nie ma... - Na szczęście mogła mówić, a więc nie było tak źle jak przypuszczała Poczuła jak jego chłodna dłoń zaciska się na jej. Nie wiedziała jak ma się zachować, w końcu miała w sobie tyle sprzecznych uczuć co do niego.
Zaraz, zaraz. Pamiętała, wszystko pamiętała. Te noce które z nim spędziła, tajemnice jakie odkryła oraz feralny dzień w którym ich po raz kolejny rozdzielili. Łzy spłynęły po jej policzkach. Poczuła jak delikatnie je ociera. Odruchowo odtrąciła jego rękę, ale to co zobaczyła w jego oczach sprawiło, że z kilku pojedynczych łez po jej twarzy ciekł cały sumień. Rozkleiła się na dobre.
- Oszukałeś mnie... Oszukałeś wszystkich... Zniszczyłeś nam życie! - Panika oraz ból wygrał. Zamierzała mu powiedzieć to co odkryła, tajemnice jaką w sobie nosił przez tyle lat. Jego spojrzenie było pełne zdziwienia i lęku przed słowami jakie wypowiedział. Cofnął się parę kroków w tył.
- Wiem wszystko! Wiem o rozkazie, jak mogłeś!? Jak mogłeś nam to zrobić?! - Wykrzyczała przez łzy. Czuła jak jej ciało targa gniew, niezrozumiała bestia, która przejęła jej ciało i która miała zamiar wykrzyczeć to czego ona nie umiała nigdy wyszeptać.
- Skąd o tym wiesz? - Po mimo zdziwienia i stresu jego postawa stała się zimna, tak samo jak wtedy gdy ostatni raz się spotkali.
W sekundę jego mocne dłonie chwyciły jej szyje zabierając oddech. Złość zamroczyła jego zmysły, nie czuł nawet siły z jaką użył na dziewczynie.
Panika ogarnęła jej ciało. Chciała krzyczeć, ale brakowało jej tlenu. Rozpaczliwie próbowała wierzgać rękami i nogami, by go odepchnąć, ale środki odurzające jeszcze trzymały jej osowiałe ciało. Czuła jak ogarnia ją chłód, poddawała się.
Gdy przestała się ruszać niespodziewanie puścił ją, gwałtownie wstając z łóżka. Teraz zobaczyła w nim tego kim się stał, szaleńca, który zlikwiduje każdego kto stanie na jego drodze. Łzy nie zdążyły wyschnąć, gdy ich miejsce zajęła kolejna fala srebrzystych kropel.
- Nie było Cię tam! Nie było! Myślisz, że to był mój wybór?! Myślisz, że zabiłbym ich gdybym go miał?! - Podniósł głos pierwszy raz odkąd go znała. Krzyczał. I to na nią. Teraz na prawdę się go bała, skuliła się na łóżku zakrywając twarz kocem, by nie patrzeć na bruneta.
- Myślisz, że bym to zrobił?! - Znów poczuła mocny uścisk na barkach, pisnęła z bólu jaki wywoływał jego dotyk. Ułamek sekundy zajęło jej poczucie palącego policzka jaki jej wymierzył. Spojrzała na niego z niedowierzaniem i z przerażeniem. Złapała się za pulsujące miejsce z czerwonym śladem.
Nie chciał jej uderzyć, ale zrobił to w przypływie gniewu. Cofnął się kilka kroków.
Drzwi z hukiem otworzyły się, a w nich stanął wściekły Kisame. Chwila wystarczyła mu do analizy sytuacji i pojawienia się tuż obok zapłakanej dziewczyny, mierząc przy tym swojego towarzysza morderczym spojrzeniem.
- Wynoś się! Wynoś się stąd! Nie chcę Cię więcej widzieć! - Zachrypnięty głos zdołał się przebić przez fale łez. Jej ramiona mocniej zacisnęły się na plecach niebieskoskórego.
W jego oczach stanęły łzy, czół się jak osiem lat temu. Nie, nawet gorzej.
Odwrócił się wychodząc z pokoju trzaskając drzwiami, łzy spłynęły po jego policzku. Odzyskał ją, by znów stracić, ale tym razem już na zawsze.
Jego dłoń uderzyła o kamienną ścianę, którą przebił na wylot. Ból jaki czuł nie miał znaczenia teraz znaczące było to kim się stał. Bezduszną bestią.
Nie liczyła czasu jaki spędziła w tym pokoju. Nie liczyła godzin jakie spędziła leżąc w łóżku, rozpaczając nad swoim życiem. Nie liczyła minut ani sekund jakie spędziła bez niego.
Za to jej nowy przyjaciel liczył za nią i wypominał, kiedy przynosił jej posiłki lub inne rzeczy o które go prosiła, tak jak dziś.
- Tu masz obiad Megami. Boże odsłoń te zasłony! Jak możesz w takiej ciemnicy wytrzymać? - Jak zwykle głośny i pełen życia Kisame niepotrzebnie zaczął się zachowywać jak jej matka. To było denerwujące, ale co miała na to poradzić?
Odwróciła się na drugi bok udając, że śpi. Ignorując przy tym samym rybowatego.
- Megami. Proszę Cię, już jest pierwsza. Wyjdź z tego pokoju. Minęły już dwa tygodnie, my odbyliśmy trzy misje, a ty leżysz w tym łóżku niczym warzywo.. - Jeśli chciał ją pocieszyć lub zmotywować to słabo mu szło. Jeszcze bardziej ją zdołował. Najchętniej zapadłaby się pod ziemię albo popełniła samobójstwo. W sumie, kilka razy o tym myślała. Czy sobie nie podciąć żył, ale doszła do wniosku, że ma za mało odwagi, by samemu odebrać sobie życie.
- Kisame proszę Cię, nie mam ochoty na kolejną rozmowę na ten sam temat, to po prostu nudne... Nie zejdę. Niech to dotrze do twojej świadomości, nic nie jest takie jak było wcześniej... - Spojrzał na nią zdziwiony. Nie wiedział za bardzo o co jej chodzi. Postanowił jednak, że nie będzie jej przerywał, a tym bardziej zagłębiał się w wywody zranionej i załamanej dziewczyny. To nie było na jego nerwy.
- Rozumiem, że nie masz ochoty z nim rozmawiać? -
- Ani w tym życiu, ani w każdym następnym Kisame - Niebieskoskóry uśmiechnął się delikatnie. Wiedział dobrze jednak, że oddała, by wszystko żeby przyszedł do niej, przytulił, przeprosił i został z nią. To było bardzo śmieszne ponieważ on reagował tak samo na wzmiankę o niej, ale najgorsze dla niego do zrozumienia, że są prawie identyczni, a przez to tak samo dumni i uparci. Nawet jeśli chodziło o swoje uczucia.
- Na pewno... Nie powiesz mi, że gdyby stanął w twoich drzwiach ze skruchą, przeprosił Cię, przytulił i opowiedział co przeżywał, kiedy Cię nie było. Odrzuciłabyś go wtedy? - Cisza. Uśmiech Kisame urósł do niebotycznych rozmiarów ukazując idealnie spiłowane, ostre zęby. W sumie nie musiał zadawać tego pytania, bo znał odpowiedź. Chciał tylko zmusić ją do rozważenia takiej sytuacji.
Czół się nieswojo stojąc pod jej drzwiami. Miał skurczę w żołądku gdy podsłuchiwał ich rozmowę. Słysząc pożegnanie przyjaciela z dziewczyną szybko zniknął za drzwiami swojego pokoju.
Jak się teraz czuł?
Sam nie wiedział. Na pewno poczuł sporą ulgę wiedząc, że ona dalej coś do niego czuje. Z drugiej jednak strony te dwa tygodnie były najgorszymi w jego życiu. Nie jadł prawie nic, nie sypiał po nocach, a chodził na każdą zleconą przez Akastuki misje. Czuł się jeszcze gorzej niż wtedy, gdy zniknęła. Mógł przywyknąć do tego, że nie czuł smaku jej ust ani dotyku rąk, nie słyszy jej głosu gdy była u Sasuke chodź było to ciężkie, jednak ta sama świadomość była nie do zniesienia wiedząc, że była w pokoju obok.
Ale co miał zrobić?
Wejść i przeprosić mając nadzieje, że mu wybaczy?
Znał ją, wiedział, że potrzebuję czasu, ale czy na pewno chodziło o nią? Może to on potrzebował czasu, a może odkładał to każdego dnia z obawy, że zmieniła się i nie wybaczy mu.
Nie zdziwiłby się, przecież o mało co jej nie udusił, a do tego uderzył ja tylko dlatego, że nie zapanował nad emocjami. Tłumaczył to sobie tym, że oskarżyła go o coś na co nie miał wpływu. Prawda była jednak taka, że zrobił to bez wyjaśnienia i uciekł. Poczuła jak jego sumienie po tylu latach milczenia zaczęło przemawiać, a wręcz krzyczeć do niego. Był wściekły, że odkryła tajemnice jaką miał jej niebawem przekazać zanim zniknęła, a właściwie, którą bał się jej powiedzieć z całego serca.
Musi ją przeprosić. Tylko jak?
W sumie nie miał nic do stracenia, bo czy mogłaby go znienawidzić jeszcze bardziej? On też nie mógłby jej zranić bardziej niż to uczynił, a więc oboje nie mają nic do stracenia podczas tej rozmowy.
Wziął głęboki oddech próbując wyobrazić sobie przebieg tej rozmowy. Jak wchodzi do jej pokoju i napotyka jej przerażony wzrok wywołany jego widokiem.
Nie, nie..
Tak będzie to pewnie wyglądać, ale wizja jej przerażenia była dla niego zbyt ciężka. Dlaczego musi każdemu aż tak komplikować życie?
Może lepiej byłoby gdyby również zginął podczas masakry klanu, ale musiał przyznać sam przed sobą, że po mimo dokładnie zaplanowanego scenariusza własnej śmierci bał się jej.
Cholernie bał się umrzeć , bał się, że już nigdy jej nie zobaczy. I znów ciężkie uczucie w żołądku.
Świat bez nie... Jakby wyglądał?
Nie był wstanie odpowiedzieć na to pytanie, bo nie wyobrażał sobie świata bez niej. Przecież ona była całym jego światem odkąd ujrzał ją wtedy w blasku ognia na trakcie do Suna-gakure.
Zawsze chciał jej to powiedzieć, ale brakowało mu odwagi.
- Może to na ten dzień czekałem? - Szepnął sam do siebie, patrząc uparcie w obraz na ścianie. Wzruszył bezradnie ramionami, idąc do łazienki wziąć orzeźwiającą ciało i myśli kąpiel.