"Dla ocalenia drogich sercu osób przed złem potrafiłbym dochować największej tajemnicy" - B.F
Rozdział XXV
Od ostatniego wydarzenia
minął tydzień, ale był inny niż te dotychczas. Czuła w sobie niepokój siedząc
na balustradzie kamiennego balkonu, niepokoiła się. Od kilku nocy nie mogła spać
spokojnie, miewała straszne koszmary. Doszło do tego że pewnej nocy zabrała
swoją poduszę i poszła do pokoju Uchihy, oczywiście nie skończyło się tylko na
spaniu. Jednak ten raz był inny, Itachi był inny. To właśnie ją martwiło. Brunet
stał się inny, bardziej zamknięty w sobie i niedostępny, a o to na prawdę
trudno. Próbowała z nim rozmawiać, ale zbywał ją. Widziała to doskonale, nie
była głupia.
Zachowanie Kisame w pewnym sensie też się zmieniło, stał się
bardziej poważny i cichy co nie wróżyło nic dobrego. Ogarniało ją uczucie
pustki, której do końca nie rozumiała.
Ciche pukanie do
drzwi przerwało jej wewnętrzne rozterki.
- Proszę – Powiedziała głośniej jednak nie zerknęła na
drzwi, bo niespodziewana się nikogo innego jak jej współlokatorów.
- Cześć, miło Cię znów zobaczyć Megami – Zdziwiła się widząc
go tuż obok siebie. Ostatni raz widziała go około roku temu. Nie zmienił się
nic, a nic dalej miał delikatne kobiece rysy, blond włosy oraz cudne błękitne
oczy. Uśmiechał się uroczo w jej stronę, jednak ona nie miała dziś humoru na
uśmiech.
- Cześć Deidara, jesteś sam czy z Sasorim? – Zerknęła na
niego kątem oka lecz po chwili znów podziwiała spadające z drzew kolorowe
liście. Coraz bardziej można było dostrzec nadejście zimy.
- Tym razem sam, miałem przekazać tylko wiadomość Kisame i
Itachi’em, a ty co taka smutna? – Chłopak łatwo usiadł po przeciwnej stronie
opierając się o skały i uważnie obserwując dziewczynę.
- Nie jestem smutna, po prostu mam wrażenie że niedługo
stanie się coś dziwnego, ale nie wiem co…- Westchnęła zrezygnowana, nie mogła
przestać myśleć co to może być. Obawiała się, bo przecież każdy boi się
nieznanego dlatego ludzie boją się śmierci i ciemności, nie znają jej po
prostu.
- Wszystko będzie dobrze nie martw się na zapas, idę do
kuchni do Kisame, idziesz? – Nie odpowiedziała tylko zeszła z balustrady, on
poszedł w jej ślady przepuszczając w drzwiach. Musiał przyznać że jej postawa
martwiła go, nigdy jej takiej nie widział.
Siedzieli w kuchni
pijąc herbatę oczywiście czas tak szybko minął że z ranka zrobiło się południe,
a przed nimi wylądowały parujące miski ramenu. Megami ukradkiem obserwowała
Kisame, który skutecznie udawał wesołego, ale ona wiedziała że to gra przed blondynem.
- Itachi z nami nie
zje? – Na dźwięk imienia bruneta Kisame zesztywniał lecz po chwili uśmiechnięty
i wyprostowany patrzył w jej stronę.
- Itachi powiedział że nie jest głodny, ale nawet dobrze że
go nie ma. Za dwa dni ma urodziny, pomyślałem że może zorganizujemy dla niego
przyjęcie? Co wy na to?
- Ja jestem za! Poinformuje wszystkich członków brzasku! –
Widać że jego pomysł podobał się blondynowi, ona wiedziała że Itachi nie
lubi imprez jednak co im szkodzi zorganizować jego urodziny.
- Zrobię tort i jedzenie, a wy załatwcie alkohol okej? –
Kisame przytaknął skinięciem głowy.
- Okej ja lecę w tym układzie mam sporo roboty, a do tego
muszę lecieć do kraju śniegu, bo tam jest Hidan i Kakuzu, zabiorę ich. Nie
wyrobiliby się piechotą, do zobaczenia za dwa dni! – Jednym łykiem wypił
resztki herbaty i rzucił się do wyjścia. Pierwszy raz od dawna usłyszała śmiech
Kisame, nie udawany, a szczery. Sama uśmiechnęła się widząc tą scenę, blondyn
był bardzo zabawny. Przypominał jej Naruto za starych dobrych czasów w wiosce,
rozmarzła się. Co by było gdyby postanowiła wrócić do wioski? Może znalazła by
sobie kogoś innego, założyła rodzinę, miała dzieci. Zaraz, stop. Itachi był
miłością jej życia i nigdy nie zdradziłaby go, ani nie zostawiła. ON ją z resztą
też, tego była pewna. Nie wiedziała jak bardzo się myliła co do tego.
- Megami jesz dalej czy nie masz ochoty? – Z zamyślenia wyrwał
ją Kisame, no tak miała przecież jeszcze pełen talerz zupy.
- Jem, zamyśliłam się przepraszam – Uśmiechnął się do niej
delikatnie. Wstał zostawiając swój talerz w zlewie i udał się do swojego
pokoju.
Siedział patrząc w
okno, myślał. Zastanawiał się co będzie dalej, przecież oni żyją w jednym
wielkim kłamstwie. Zacisnął dłoń w pięść na rękojeści Samehady, spłynęło kilka
kropelek krwi. Nie zauważył ich nawet. Nienawidził swojego kompana za to co właśnie
robił, a on? Siebie też nienawidził, przecież pomaga w tym wszystkim. Nie
popiera tego lecz pomaga w utrzymaniu tajemnicy bruneta, źle się z tym czuje.
Megami stała się dla niego jak młodsza siostra, która za wszelką cenę powinna
być szczęśliwa, ale nie będzie. Przez Itachi’ego i przez niego, utrzymują przed
nią sekret, który zmieni jej życie. Zakochanie się w mordercy było błędem, a
zakochanie się w Itachi’m to już kompletne szaleństwo chodź musiał przyznać że
jej uczucia były zdecydowanie odwzajemnione. Uchiha zmienił się pod wpływem jej
obecności diametralnie, zaczął się odzywać, przebywać wśród ludzi i okazywać
swoje emocje, szkoda że tak późno. Pomysł imprezy był zły wiedział o tym że
Uchiha nie będzie zachwycony, ale chciał zrobić coś żeby mogli nacieszyć się
sobą w tych ostatnich chwilach. Zastanawiał się co zrobić gdy będzie po
wszystkim, on wróci do Akatsuki, a ona? Do Konohy, wątpliwe. Poczuł nagle
odpowiedzialność za jej życie, ale on jest mordercą więc skąd takie podejście
do tej dziewczyny. Wiedział że nie była słaba, poradziłaby sobie jednak jej
drobna postura i niewinność sprawiała że czuło się odpowiedzialność za nią.
Zresztą podczas jednej misji rozmawiał o tym z Itachi’m.
„- Kisame wiesz że to się zbliża, może chciałbym to
zatrzymać, ale już nie mogę jest za późno –Rozmowę zaczął brunet siedzący na
skale, oglądał gwiazdy. Wyglądał na zamyślonego.
- Nigdy nie jest za późno, ale to twoja decyzja.. Tylko co później?
– Spojrzał na niego chcąc odczytać emocje towarzysza musiał przyznać że coraz
częściej mu się to udawało od pewnego czasu.
- Nie wiem, nie mogę jej powiedzieć, nie umiem.. Proszę o
jedno, zaopiekuj się nią gdy będzie po wszystkim. Przeproś i wytłumacz, chodź wiem
że nigdy mi nie wybaczy.. – Zobaczył to! Zobaczył to pierwszy raz w życiu,
nigdy się nie spodziewał że ujrzy to za życia, a jednak! Pojedyncza łza
spłynęła po policzku bruneta roztrzaskując się na ziemi.
- Chodźmy nie możemy tracić czasu – Tylko tyle odpowiedział,
ale Itachi wiedział że wykona to o co go poprosił nie potrzebował potwierdzenia
ze strony niebieskoskórego. Cicho zeskoczył ze zakały pozostawiając gwiazdy i
dołączył do swojego partnera.”
Zamierzał dotrzymać niemej obietnicy, swojemu partnerowi
nawet za cenę swojego życia. Był w stanie chronić dziewczynę pomimo wszystko,
ale nie tylko dla Uchihy, sam chciał ją chronić. Tłumaczył sobie że przez to
jego sumienie będzie czystsze chodź odrobinę, a gdy przyjdzie jego czas Bóg
uwzględni to każąc go odpowiednio.
Koniec tych smętnych myśli na temat tworzącego się dramatu,
pomyślał. Podniósł się wycierając kropelki krwi w ręcznik leżący na łóżku,
opuścił pokuj. Miał plan, by wyciągnąć z domu Uchihę na czas przygotowań
najpierw jednak powiadomi o tym Megami.