sobota, 21 marca 2015

Rozdział XXIV


"Dla ocalenia drogich sercu osób przed złem potrafiłbym dochować największej tajemnicy" - B.F

Rozdział XXV



 Od ostatniego wydarzenia minął tydzień, ale był inny niż te dotychczas. Czuła w sobie niepokój siedząc na balustradzie kamiennego balkonu, niepokoiła się. Od kilku nocy nie mogła spać spokojnie, miewała straszne koszmary. Doszło do tego że pewnej nocy zabrała swoją poduszę i poszła do pokoju Uchihy, oczywiście nie skończyło się tylko na spaniu. Jednak ten raz był inny, Itachi był inny. To właśnie ją martwiło. Brunet stał się inny, bardziej zamknięty w sobie i niedostępny, a o to na prawdę trudno. Próbowała z nim rozmawiać, ale zbywał ją. Widziała to doskonale, nie była głupia.
Zachowanie Kisame w pewnym sensie też się zmieniło, stał się bardziej poważny i cichy co nie wróżyło nic dobrego. Ogarniało ją uczucie pustki, której do końca nie rozumiała.
 Ciche pukanie do drzwi przerwało jej wewnętrzne rozterki.
- Proszę – Powiedziała głośniej jednak nie zerknęła na drzwi, bo niespodziewana się nikogo innego jak jej współlokatorów.
- Cześć, miło Cię znów zobaczyć Megami – Zdziwiła się widząc go tuż obok siebie. Ostatni raz widziała go około roku temu. Nie zmienił się nic, a nic dalej miał delikatne kobiece rysy, blond włosy oraz cudne błękitne oczy. Uśmiechał się uroczo w jej stronę, jednak ona nie miała dziś humoru na uśmiech.
- Cześć Deidara, jesteś sam czy z Sasorim? – Zerknęła na niego kątem oka lecz po chwili znów podziwiała spadające z drzew kolorowe liście. Coraz bardziej można było dostrzec nadejście zimy.
- Tym razem sam, miałem przekazać tylko wiadomość Kisame i Itachi’em, a ty co taka smutna? – Chłopak łatwo usiadł po przeciwnej stronie opierając się o skały i uważnie obserwując dziewczynę.
- Nie jestem smutna, po prostu mam wrażenie że niedługo stanie się coś dziwnego, ale nie wiem co…- Westchnęła zrezygnowana, nie mogła przestać myśleć co to może być. Obawiała się, bo przecież każdy boi się nieznanego dlatego ludzie boją się śmierci i ciemności, nie znają jej po prostu.
- Wszystko będzie dobrze nie martw się na zapas, idę do kuchni do Kisame, idziesz? – Nie odpowiedziała tylko zeszła z balustrady, on poszedł w jej ślady przepuszczając w drzwiach. Musiał przyznać że jej postawa martwiła go, nigdy jej takiej nie widział.

 Siedzieli w kuchni pijąc herbatę oczywiście czas tak szybko minął że z ranka zrobiło się południe, a przed nimi wylądowały parujące miski ramenu. Megami ukradkiem obserwowała Kisame, który skutecznie udawał wesołego, ale ona wiedziała że to gra przed blondynem.
- Itachi z  nami nie zje? – Na dźwięk imienia bruneta Kisame zesztywniał lecz po chwili uśmiechnięty i wyprostowany patrzył w jej stronę.
- Itachi powiedział że nie jest głodny, ale nawet dobrze że go nie ma. Za dwa dni ma urodziny, pomyślałem że może zorganizujemy dla niego przyjęcie? Co wy na to?
- Ja jestem za! Poinformuje wszystkich członków brzasku! – Widać że jego pomysł podobał się  blondynowi, ona wiedziała że Itachi nie lubi imprez jednak co im szkodzi zorganizować jego urodziny.
- Zrobię tort i jedzenie, a wy załatwcie alkohol okej? – Kisame przytaknął skinięciem głowy.
- Okej ja lecę w tym układzie mam sporo roboty, a do tego muszę lecieć do kraju śniegu, bo tam jest Hidan i Kakuzu, zabiorę ich. Nie wyrobiliby się piechotą, do zobaczenia za dwa dni! – Jednym łykiem wypił resztki herbaty i rzucił się do wyjścia. Pierwszy raz od dawna usłyszała śmiech Kisame, nie udawany, a szczery. Sama uśmiechnęła się widząc tą scenę, blondyn był bardzo zabawny. Przypominał jej Naruto za starych dobrych czasów w wiosce, rozmarzła się. Co by było gdyby postanowiła wrócić do wioski? Może znalazła by sobie kogoś innego, założyła rodzinę, miała dzieci. Zaraz, stop. Itachi był miłością jej życia i nigdy nie zdradziłaby go, ani nie zostawiła. ON ją z resztą też, tego była pewna. Nie wiedziała jak bardzo się myliła co do tego.
- Megami jesz dalej czy nie masz ochoty? – Z zamyślenia wyrwał ją Kisame, no tak miała przecież jeszcze pełen talerz zupy.
- Jem, zamyśliłam się przepraszam – Uśmiechnął się do niej delikatnie. Wstał zostawiając swój talerz w zlewie i udał się do swojego pokoju.

 Siedział patrząc w okno, myślał. Zastanawiał się co będzie dalej, przecież oni żyją w jednym wielkim kłamstwie. Zacisnął dłoń w pięść na rękojeści Samehady, spłynęło kilka kropelek krwi. Nie zauważył ich nawet. Nienawidził swojego kompana za to co właśnie robił, a on? Siebie też nienawidził, przecież pomaga w tym wszystkim. Nie popiera tego lecz pomaga w utrzymaniu tajemnicy bruneta, źle się z tym czuje. Megami stała się dla niego jak młodsza siostra, która za wszelką cenę powinna być szczęśliwa, ale nie będzie. Przez Itachi’ego i przez niego, utrzymują przed nią sekret, który zmieni jej życie. Zakochanie się w mordercy było błędem, a zakochanie się w Itachi’m to już kompletne szaleństwo chodź musiał przyznać że jej uczucia były zdecydowanie odwzajemnione. Uchiha zmienił się pod wpływem jej obecności diametralnie, zaczął się odzywać, przebywać wśród ludzi i okazywać swoje emocje, szkoda że tak późno. Pomysł imprezy był zły wiedział o tym że Uchiha nie będzie zachwycony, ale chciał zrobić coś żeby mogli nacieszyć się sobą w tych ostatnich chwilach. Zastanawiał się co zrobić gdy będzie po wszystkim, on wróci do Akatsuki, a ona? Do Konohy, wątpliwe. Poczuł nagle odpowiedzialność za jej życie, ale on jest mordercą więc skąd takie podejście do tej dziewczyny. Wiedział że nie była słaba, poradziłaby sobie jednak jej drobna postura i niewinność sprawiała że czuło się odpowiedzialność za nią. Zresztą podczas jednej misji rozmawiał o tym z Itachi’m.

„- Kisame wiesz że to się zbliża, może chciałbym to zatrzymać, ale już nie mogę jest za późno –Rozmowę zaczął brunet siedzący na skale, oglądał gwiazdy. Wyglądał na zamyślonego.
- Nigdy nie jest za późno, ale to twoja decyzja.. Tylko co później? – Spojrzał na niego chcąc odczytać emocje towarzysza musiał przyznać że coraz częściej mu się to udawało od pewnego czasu.
- Nie wiem, nie mogę jej powiedzieć, nie umiem.. Proszę o jedno, zaopiekuj się nią gdy będzie po wszystkim. Przeproś i wytłumacz, chodź wiem że nigdy mi nie wybaczy.. – Zobaczył to! Zobaczył to pierwszy raz w życiu, nigdy się nie spodziewał że ujrzy to za życia, a jednak! Pojedyncza łza spłynęła po policzku bruneta roztrzaskując się na ziemi.
- Chodźmy nie możemy tracić czasu – Tylko tyle odpowiedział, ale Itachi wiedział że wykona to o co go poprosił nie potrzebował potwierdzenia ze strony niebieskoskórego. Cicho zeskoczył ze zakały pozostawiając gwiazdy i dołączył do swojego partnera.”

Zamierzał dotrzymać niemej obietnicy, swojemu partnerowi nawet za cenę swojego życia. Był w stanie chronić dziewczynę pomimo wszystko, ale nie tylko dla Uchihy, sam chciał ją chronić. Tłumaczył sobie że przez to jego sumienie będzie czystsze chodź odrobinę, a gdy przyjdzie jego czas Bóg uwzględni to każąc go odpowiednio.
 Koniec tych smętnych myśli na temat tworzącego się dramatu, pomyślał. Podniósł się wycierając kropelki krwi w ręcznik leżący na łóżku, opuścił pokuj. Miał plan, by wyciągnąć z domu Uchihę na czas przygotowań najpierw jednak powiadomi o tym Megami.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz