sobota, 21 marca 2015

Informacja

Kochani !!!
Pojawił się nowy rozdział! Przepraszam was za tak duuuuuużą przerwę, ale miałam swoje powody. Chciałabym wam powiedzieć, że również w ramach rekompensaty założyłam nowego bloga ^.^
Mam nadzieje, że będziecie również czytać moje najnowsze dzieło. Zapraszam do czytania moich opowiadań. Link dla chętnych do nowej historii: 
 http://swiat-wkrotce-zatonie-w-krwi.blogspot.com/




Rozdział XXIV


"Dla ocalenia drogich sercu osób przed złem potrafiłbym dochować największej tajemnicy" - B.F

Rozdział XXV



 Od ostatniego wydarzenia minął tydzień, ale był inny niż te dotychczas. Czuła w sobie niepokój siedząc na balustradzie kamiennego balkonu, niepokoiła się. Od kilku nocy nie mogła spać spokojnie, miewała straszne koszmary. Doszło do tego że pewnej nocy zabrała swoją poduszę i poszła do pokoju Uchihy, oczywiście nie skończyło się tylko na spaniu. Jednak ten raz był inny, Itachi był inny. To właśnie ją martwiło. Brunet stał się inny, bardziej zamknięty w sobie i niedostępny, a o to na prawdę trudno. Próbowała z nim rozmawiać, ale zbywał ją. Widziała to doskonale, nie była głupia.
Zachowanie Kisame w pewnym sensie też się zmieniło, stał się bardziej poważny i cichy co nie wróżyło nic dobrego. Ogarniało ją uczucie pustki, której do końca nie rozumiała.
 Ciche pukanie do drzwi przerwało jej wewnętrzne rozterki.
- Proszę – Powiedziała głośniej jednak nie zerknęła na drzwi, bo niespodziewana się nikogo innego jak jej współlokatorów.
- Cześć, miło Cię znów zobaczyć Megami – Zdziwiła się widząc go tuż obok siebie. Ostatni raz widziała go około roku temu. Nie zmienił się nic, a nic dalej miał delikatne kobiece rysy, blond włosy oraz cudne błękitne oczy. Uśmiechał się uroczo w jej stronę, jednak ona nie miała dziś humoru na uśmiech.
- Cześć Deidara, jesteś sam czy z Sasorim? – Zerknęła na niego kątem oka lecz po chwili znów podziwiała spadające z drzew kolorowe liście. Coraz bardziej można było dostrzec nadejście zimy.
- Tym razem sam, miałem przekazać tylko wiadomość Kisame i Itachi’em, a ty co taka smutna? – Chłopak łatwo usiadł po przeciwnej stronie opierając się o skały i uważnie obserwując dziewczynę.
- Nie jestem smutna, po prostu mam wrażenie że niedługo stanie się coś dziwnego, ale nie wiem co…- Westchnęła zrezygnowana, nie mogła przestać myśleć co to może być. Obawiała się, bo przecież każdy boi się nieznanego dlatego ludzie boją się śmierci i ciemności, nie znają jej po prostu.
- Wszystko będzie dobrze nie martw się na zapas, idę do kuchni do Kisame, idziesz? – Nie odpowiedziała tylko zeszła z balustrady, on poszedł w jej ślady przepuszczając w drzwiach. Musiał przyznać że jej postawa martwiła go, nigdy jej takiej nie widział.

 Siedzieli w kuchni pijąc herbatę oczywiście czas tak szybko minął że z ranka zrobiło się południe, a przed nimi wylądowały parujące miski ramenu. Megami ukradkiem obserwowała Kisame, który skutecznie udawał wesołego, ale ona wiedziała że to gra przed blondynem.
- Itachi z  nami nie zje? – Na dźwięk imienia bruneta Kisame zesztywniał lecz po chwili uśmiechnięty i wyprostowany patrzył w jej stronę.
- Itachi powiedział że nie jest głodny, ale nawet dobrze że go nie ma. Za dwa dni ma urodziny, pomyślałem że może zorganizujemy dla niego przyjęcie? Co wy na to?
- Ja jestem za! Poinformuje wszystkich członków brzasku! – Widać że jego pomysł podobał się  blondynowi, ona wiedziała że Itachi nie lubi imprez jednak co im szkodzi zorganizować jego urodziny.
- Zrobię tort i jedzenie, a wy załatwcie alkohol okej? – Kisame przytaknął skinięciem głowy.
- Okej ja lecę w tym układzie mam sporo roboty, a do tego muszę lecieć do kraju śniegu, bo tam jest Hidan i Kakuzu, zabiorę ich. Nie wyrobiliby się piechotą, do zobaczenia za dwa dni! – Jednym łykiem wypił resztki herbaty i rzucił się do wyjścia. Pierwszy raz od dawna usłyszała śmiech Kisame, nie udawany, a szczery. Sama uśmiechnęła się widząc tą scenę, blondyn był bardzo zabawny. Przypominał jej Naruto za starych dobrych czasów w wiosce, rozmarzła się. Co by było gdyby postanowiła wrócić do wioski? Może znalazła by sobie kogoś innego, założyła rodzinę, miała dzieci. Zaraz, stop. Itachi był miłością jej życia i nigdy nie zdradziłaby go, ani nie zostawiła. ON ją z resztą też, tego była pewna. Nie wiedziała jak bardzo się myliła co do tego.
- Megami jesz dalej czy nie masz ochoty? – Z zamyślenia wyrwał ją Kisame, no tak miała przecież jeszcze pełen talerz zupy.
- Jem, zamyśliłam się przepraszam – Uśmiechnął się do niej delikatnie. Wstał zostawiając swój talerz w zlewie i udał się do swojego pokoju.

 Siedział patrząc w okno, myślał. Zastanawiał się co będzie dalej, przecież oni żyją w jednym wielkim kłamstwie. Zacisnął dłoń w pięść na rękojeści Samehady, spłynęło kilka kropelek krwi. Nie zauważył ich nawet. Nienawidził swojego kompana za to co właśnie robił, a on? Siebie też nienawidził, przecież pomaga w tym wszystkim. Nie popiera tego lecz pomaga w utrzymaniu tajemnicy bruneta, źle się z tym czuje. Megami stała się dla niego jak młodsza siostra, która za wszelką cenę powinna być szczęśliwa, ale nie będzie. Przez Itachi’ego i przez niego, utrzymują przed nią sekret, który zmieni jej życie. Zakochanie się w mordercy było błędem, a zakochanie się w Itachi’m to już kompletne szaleństwo chodź musiał przyznać że jej uczucia były zdecydowanie odwzajemnione. Uchiha zmienił się pod wpływem jej obecności diametralnie, zaczął się odzywać, przebywać wśród ludzi i okazywać swoje emocje, szkoda że tak późno. Pomysł imprezy był zły wiedział o tym że Uchiha nie będzie zachwycony, ale chciał zrobić coś żeby mogli nacieszyć się sobą w tych ostatnich chwilach. Zastanawiał się co zrobić gdy będzie po wszystkim, on wróci do Akatsuki, a ona? Do Konohy, wątpliwe. Poczuł nagle odpowiedzialność za jej życie, ale on jest mordercą więc skąd takie podejście do tej dziewczyny. Wiedział że nie była słaba, poradziłaby sobie jednak jej drobna postura i niewinność sprawiała że czuło się odpowiedzialność za nią. Zresztą podczas jednej misji rozmawiał o tym z Itachi’m.

„- Kisame wiesz że to się zbliża, może chciałbym to zatrzymać, ale już nie mogę jest za późno –Rozmowę zaczął brunet siedzący na skale, oglądał gwiazdy. Wyglądał na zamyślonego.
- Nigdy nie jest za późno, ale to twoja decyzja.. Tylko co później? – Spojrzał na niego chcąc odczytać emocje towarzysza musiał przyznać że coraz częściej mu się to udawało od pewnego czasu.
- Nie wiem, nie mogę jej powiedzieć, nie umiem.. Proszę o jedno, zaopiekuj się nią gdy będzie po wszystkim. Przeproś i wytłumacz, chodź wiem że nigdy mi nie wybaczy.. – Zobaczył to! Zobaczył to pierwszy raz w życiu, nigdy się nie spodziewał że ujrzy to za życia, a jednak! Pojedyncza łza spłynęła po policzku bruneta roztrzaskując się na ziemi.
- Chodźmy nie możemy tracić czasu – Tylko tyle odpowiedział, ale Itachi wiedział że wykona to o co go poprosił nie potrzebował potwierdzenia ze strony niebieskoskórego. Cicho zeskoczył ze zakały pozostawiając gwiazdy i dołączył do swojego partnera.”

Zamierzał dotrzymać niemej obietnicy, swojemu partnerowi nawet za cenę swojego życia. Był w stanie chronić dziewczynę pomimo wszystko, ale nie tylko dla Uchihy, sam chciał ją chronić. Tłumaczył sobie że przez to jego sumienie będzie czystsze chodź odrobinę, a gdy przyjdzie jego czas Bóg uwzględni to każąc go odpowiednio.
 Koniec tych smętnych myśli na temat tworzącego się dramatu, pomyślał. Podniósł się wycierając kropelki krwi w ręcznik leżący na łóżku, opuścił pokuj. Miał plan, by wyciągnąć z domu Uchihę na czas przygotowań najpierw jednak powiadomi o tym Megami.


poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rozdział XXIII



"Liczy się każda chwila, którą można spędzić z bliskimi- póki jescze
są tutaj. Za chwilę będzie za późno. Tak mało czasu zostało. Za mało, za mało czasu,
żeby z każdym porozmawiać, żeby odpowiedzieć na całą tę miłość,
żeby ogarnąć wszystkie te potrzeby, żeby zadbać o każdego,
kto tego potrzebuję..."- Małgorzata Musierowicz.



Rozdział XXIII



Głośne trzaśnięcie drzwi poderwało ich z łóżka, na szczęście byli ubrani. Zdezorientowana dziewczyna spojrzała na gotowego do ataku Kisame, który w dłoni dzierżył Samehade. Nie wyglądał za ciekawie. Coś musiało się stać skoro wpadł tu jak oszalały o świcie.
- Kisame?
- Itachi oddział z Konohy, przyszli po Megami jest w śród nich jinchūriki Kubiego – Jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. To na pewno Kakashi, Sakura i Naruto, ale jak? Skąd wiedzieli gdzie jej szukać? Blondyn miał wrócić z misji dopiero po kilku miesiącach.
Nie zdążyła powiedzieć słowa gdy drzwi zatrząsnęły się za mężczyznami, którzy pośpiesznie ruszyli na powitanie gości.
- Kuso – Jak najszybciej umiała ubrała się i pobiegła za nimi, bała się pierwszy raz od dawna, ale nie o Itachi’ego i Kisame, bała się o swoich dawnych przyjaciół. Bała się że mogą nie przeżyć tego starcia jeśli okażą się zbyt aroganccy i porywczy, bała się o Naruto. Kto wie jakie głupoty mogły przyjść mu do głowy. Dlaczego zawsze muszą być jakieś problemy i to przez nią. Z tą myślą omal nie zabiła się biegnąc po schodach, by jak najszybciej znaleźć się na zewnątrz. 
 Kisame i Itachi pojawili się jakby znikąd przed grupką ninga, nie zdziwili karookiego tym że było ich aż ośmiu, połączyli dwie drużyny uważając że dadzą radę. Zaśmiał się w myślach, jego postawa jednak był mroczna, tak że od razu paraliżowała przeciwnika. 
- Aktsuki pokonamy was ! – Chłopak w zielonym mundurku, czarnych włosach i krzaczastych brwiach, albo miał zwidy albo było ich dwóch tyle że ten był młodszy. Wyglądali dość komicznie jak na wojowników, ale z doświadczenia wiedział, że nie należy lekceważyć wroga jak dziwacznie, by nie wyglądał. Z zamyśleń wyrwał go śmiech Kisame, który czekał na sygnał do walki.
- Czyżby? Myślisz że masz jakieś szanse chłoptasiu? – Zdjął z pleców Samehade i już chciał ruszyć na chłopka, ale ręka Uchihy zatrzymała go w miejscu. Niebiesko skóry posłał zdziwione spojrzenie swojemu towarzyszowi.
- Itachi Uchiha – Tym razem odezwał się Kakashii. Itachi uśmiechną się niewidocznie zza kołnierza płaszcza, w końcu będzie mógł powalczyć z prawdziwym przeciwnikiem.
- Kakashi Hatake.. Kisame zajmę się jinchūrikim Kubiego i Kopijującym ninga, a ty weź resztę – Drugą część szepnął tak cicho, by tylko Rybowaty był wstanie usłyszeć. Na usta Kisame wkradł się szatańczy uśmiech, w końcu będzie miał rozrywkę, bo w kryjówce powoli zaczynało mu się nudzić.
Wiatr zatrzepotał ich płaszczami, w mgnieniu oka shuriken rzucony przez Uchihę o mało co nie trafił w oko Naruto, ale Kakashi złapał go w porę. Członkowie Akatsuki odskoczyli możliwie najdalej jak się dało odciągając oddział od siebie, tak jak założyli Naruto i Kakashi pobiegli za Itachim, a reszta za Kisame.  
- Dlaczego cały czas chcesz sprowadzić mojego brata do wioski? Wierzysz że porzuci zemstę i wróci z tobą ? – To była idealna okazja do dowiedzenia się paru rzeczy, które chciał wykorzystać w swoim planie, oraz do podstępu w tej walce. Uważnie obserwował jak złość narasta w blondynie, a jego niebieskie oczy ogarnia wściekłość. Itachi doskonale widział po chłopaku, że jego brat znaczył dla niego wiele i w głębi serca cieszył się, że jego brat miał kogoś kogo mógł nazwać "prawdziwym przyjacielem".
 Kakashi stał tuż za nim, najwyraźniej również był ciekawy odpowiedzi.
- Zobaczysz Sasuke na pewno wróci ze mną do wioski ! Chodź bym musiał go tam sprowadzić siłą ! - Blondyn zacisnął ręce w pięści tak mocno, że kostki mu zbielały. 
- Dlaczego tak zależy Ci na moim bracie?
- W przeciwieństwie do ciebie traktuje go jak brata – Ich spojrzenia się skrzyżowały, uśmiech na  twarzy Itachi’ego oraz genjutsu w które złapał Naruto.
 Stali naprzeciwko siebie w innym świecie, w świecie w którym to Itachi był bogiem, w świecie jego własnej iluzji. Naruto szarpał się przybity do krzyża krzycząc z bólu, dwa kolony Itachi’ego patrzyły na jego agonie. Nagle jeden z nich wbił w jego brzuch katane, przeraźliwy krzyk rozniósł się dookoła.
- Po co tu przybyliście? – Jego podejrzliwy wzrok mierzył niebieskookiego od góry do dołu.
- Uratować Megami od was potwory! – Znów nikły uśmiech zamaskowany długim kołnierzem płaszcza organizacji. Naruto był tak samo naiwny jak jego brat oraz Megami, jednak miał w sobie coś co podobało się karookiemu. Miał w sobie chęć pomocy innym bez względu na siebie, swój ból oraz poświęcenie.
- Skąd wiesz czy nie jest jej z nimi dobrze? Może ona nie chce wracać ? – Spojrzenie chłopaka wyglądało dziwnie, jego oczy powiększyły się ze zdziwienia i oburzenia.
- Jak może jej być z wami dobrze?! Nienawidziła takich jak wy! Nienawidziła ciebie! – Zgryzł mocniej wargi, zabiłby tego szczeniaka teraz, ale powstrzymał się. Jedyną odpowiedzią był kolejny cios kataną w jego brzuch.
Uchiha stanął jak zahipnotyzowany, poczuł dziwny przepływ chakry i to wcale nie blondyna. Świat jego iluzji zaczął wirować, by po chwili zniknąć. Był znów na polanie, a tuż przed nim leżał nieprzytomny Naruto zginający się z bólu. Żałosne, obrońca Konohy. Już miał rzucić w niego kunaiem gdy w mgnieniu oka pojawiła się przed nim postać.
Jej spokoje oczy, oraz twarz nie wyrażająca żadnych uczuć, blond włosy rozwiewane przez wiatr. Opuścił broń. Wiedział, że nie pozwoli mu walczyć i dobrze, wcale tego nie chciał.
W tym samym momencie doskoczył do nich Kisame, a zaraz po nim reszta oddziału Konohy.
- Naruto?! – Spanikowana różowo włosa doskoczyła do leżącego chłopaka rzucając nienawistne spojrzenie starszemu Uchiha.
Stali tak mierząc się spojrzeniami, a jedyną barierą odgradzającą ich była ona.
- Megami mamy rozkaz zabrać Cię powrotem do wioski – Kakashi wystąpił z rzędu. Spojrzała na niego pewnym wzrokiem, uśmiechnęła się. Bardzo jej pomógł gdy na chwile wróciła do wioski, była mu wdzięczna tak jak każdemu kto tu przybył, ale już dawno wybrała. Poczuła jak dłonie Itachi’ego zaciskają się na jej barkach wywołując jeszcze większy uśmiech.
- Kakashi przekaż Tsunade że nigdzie nie wracam, moje miejsce jest tutaj. Znalazłam swoją drogę nawet jeśli oznacza to że stałam się przestępcą w świetle prawa wioski.. – Zdziwienie przebiegło po ich twarzach. Taka była prawda nie potrzebowała ratunku czuła się tu dobrze, tu było jej miejsce. Po między jego ramionami.
- Jesteś pewna? Staniesz się nukeninem poszukiwanym z nakazem pojmania gdy tylko zobaczy cie oddział z naszej wioski.. – Śmieszne, myślał że nie wie tego i że wróci z podkulonym ogonem razem z nim. Nie tym razem, nie straci tego o co się tak starała. W końcu mogła uczciwie przyznać przed samą sobą, że dorosła na tyle, żeby móc umieć wybrać i być świadomą konsekwencji własnych czynów. Megami wiedziała, że jakie by nie były była wstanie stawić im czoła dla starszego z barci Uchiha. 
- Naruto, Sakura, Kakashi odejdźcie stąd, nie macie szans.. – Wiedziała że dobrze o tym wie i wycofa się, wala z dwoma członkami Akatsuki w takim składzie nie miałaby sensu. 
- Wracamy do wioski.. - Rzekł z nutą smutku szaro włosy.
- Sensei nie możemy jej tu zostawić! Zabiją ją lub zrobią z nią coś innego ! – Naruto ledwo co wstał z ziemi i znów na nią upadł, czuła skurcz w żołądku. Co prawda nigdy nie doświadczyła pełnej mocy sharingana, ale domyślała się  co czuł. Podziwiała blondyna ponieważ każdy powinnien stracić przytomność po takim ataku, a on dzielnie wstawał z ziemi i chciał walczyć, walczyć dla niej. Uśmiechnęła się smutno, koniec walki z jej powodu. 
- Słyszałeś Naruto, teraz nie mamy szans z nimi wygrać, wracamy do wioski – Patrzyła jak obie drużyny wycofują się. Sakura pomagająca skakać po drzewach obolałemu Naruto, Kakashi i Gai na samym czele oraz Nej i Ten Ten z tyłu, widziała smutne spojrzenie Li w jej stronę. To mógłby ostatni raz gdy się widzieli, mimo woli jedna łza spłynęła po jej policzku.
- Wracajmy..
 Siedzieli w kuchni, w milczeniu przy herbacie. Głucha cisza przerywana siorbaniem Kisame. Czuła jedynie spojrzenie Uchihy za którym kryło się tysiące słów.
- O co chodzi Itachi ? – Szepnęła do jego ucha nie chcąc, by usłyszał ich Kisame.
- O nic, cieszę się tylko z twojego wyboru, chodź zrozumiałbym jeśli postanowiłabyś wrócić do wioski Megami, wiesz o tym prawda? – Skinęła głową z uśmiechem, ale jej powrót nie wchodził w grę. Kochała go zbyt mocno, by stracić możliwość bycia u jego boku. Z resztą w wiosce nic już na nią nie czekało, nie miała po co wracać ani do kogo. Mieszkańcy i tak już pewnie wiedzą, że brata się z Akatsuki i rzucaliby w jej stronę nienawistne spojrzenia, inni shinobi nie ufaliby jej myśląc, że jest szpiegiem, a Tsunade nie mogłaby nic na to poradzić. Dział w jej życiu pod tytułem "Wioska" już dawno został zamknięty i nie miała zamiaru do niego wracać. 
 On jednak patrzył na nią z żalem, z drugiej strony współczuł jej wyboru. Zagryzł wargi, świadomość o zbliżających wydarzeniach nie dawała mu spokoju, jednak uczucie jakim ją darzył uspokajało go. Jego serce zabiło mocniej widząc jak  spokojnie pije herbatę śmiejąc się z Kisame, jej włosy opadające na ramiona pachnące niczym pole wrzosów. Brakowało mu jej, dopiero teraz poczuł że znów żyje. Teraz kiedy na powrót miał umrzeć.  Przez myśl przemknęło mu nawet że mógłby zaszyć się u jej boku w małej wiosce z dwójką dzieci, uśmiechną się z własnej głupoty. Jego czas się zbliżał, Sasuke był prawie gotowy, a takie myślenie zaburzało jego plany.
- Idę do pokoju – Uśmiechnął się w jej stronę po czym opuścił kuchnie z powiększającą się dziurą w sercu. Tym razem rani ją najmocniej jak to możliwe i nawet nie zdąży ją do tego przygotować. Miała racje, był potworem i pieprzonym egoistą, ale przecież wszystko co zrobił do tej pory zasługiwało na kare. Nie miał prawa normalnie żyć, nie zasługiwał na to. Westchnął ciężko przystając przy futrynie i rzucając jej ostatnie spojrzenie. Taką chciał ją zapamiętać, pogodną, uśmiechniętą i rozpuszczonymi włosami i iskrą w oczach oraz pełną ufności i miłości do niego. Uśmiechnął się szczerze na ten widok po czym odwrócił się i udał się w stronę schodów. Cały czas widział przed sobą jej twarz, a uśmiech nie schodził z jego twarzy. Żałował, że nie dane było im spędzić więcej czasu razem.

niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział XXII




Rozdział XXII




 Skwaszona mina karowłosego nie zapowiadała miłej i przyjemnej bajki. Z miłą chęcią poczekałby do rana, a może jeszcze kilka dni lub lat z ujawnieniem jej, ale oczywiście Madara jak zwykle musiał pokrzyżować mu plany.
Westchnął ciężko opadając na łóżko, ruchem ręki wskazując by usiadła obok.
- Siedem lat temu po rozkazie siedziałem i myślałem jak mam go wykonać. Moje możliwości spokojnie pozwalały na wymordowanie rodziny w pojedynkę jednak nie po cichu i z dyskrecją. Siedziałem wtedy nad rzeką wtedy pojawił się on..
Madara zaproponował mi pomoc w zamachu na klan oraz podał wskazówki jak się do tego przygotować, zaoferował mi również bym wstąpił do Akatsuki gdy będzie po wszystkim. Myślałem że dzięki temu będę miał wspólnika i jakoś zagłuszę swoje sumienie, myliłem się.
 Tydzień przed masakrą spotkałem się z moim najlepszym przyjacielem z klanu, za radą Madary zabiłem go, a co za tym idzie obudziłem w sobie mangekoiu sharingana. Spotkaliśmy się nad rzeką i razem ruszyliśmy wypełnić rozkaz starszyzny, a potem zniknęliśmy z wioski raz na zawsze…
 - Jakim cudem ten człowiek w ogóle jeszcze żyje. Historia mówi, że Madara Uchiha zginął podczas walki z pierwszym Hokage – Patrzyła na niego ze zdziwieniem, kto jak kto, ale on najlepiej powinien znać tą historię.
 Jego ciężki oddech musną jej szyje, zaciśnięta pięść na jej białej koszulce, to wszystko było dowodami jego niechęci w ujawnieniu jej może największego sekretu w historii ninga.
 - Zacznę od początku, od samego początku. Jak już wiesz wioska liścia została założona przez dwa różne klany, Uchiha i Senjiu. Wcześniej te dwa klany darzyły się dużą nienawiścią oraz sporem kto jest lepszy ponieważ obie rodziny były najemnikami. Przywódca Uchihów oraz Senjiu zawarli pakt jedności i powstała Konoha. Długi czas Uchiha nie mogli wyłonić swojej głowy ponieważ nie wiedziano czy powinien nią być Madara czy jego młodszy brat Izuna, niestety młodszy brat zginął od ran w walce, jednak przed śmiercią przekazał Madarze swoje oczy, by mógł chronić klan.  
Traktat pokojowy został podpisany, Hashirama i Madara założyli wioskę swoich marzeń razem z zaprzyjaźnionymi sobie klanami. Hashirama chciał żeby to właśnie Madara został pierwszym Hokage i stanął na czele wioski jednak brat jego zadecydował żeby wybór był demokratyczny, kandydatura Hashiramy wgrała.  Madara starał się zebrać poparcie dla jego przywództwa. Zamiast mu pomóc, Uchiha odwrócili się od niego twierdząc, że chce znów rozpętać wojnę. Opuszczony przez swój klan, Madara opuścił wioskę, odszukał lisa o dziewięciu ogonach i kontrolował za pomocą swojego Sharingana. Później powrócił w celu pokonania Hashiramy. Walczyli w miejscu, które później zostało nazwane Doliną Końca. Hashirama zadał jednak decydujący cios swojemu przeciwnikowi. Madara przeżył i ukrył się. Następnie użył zdobytych komórek Hashiramy i wszczepił je w swoje rany.
- Żył nienawiścią do wioski oraz pobratymców, którzy się od niego odwrócili. Pomagając Ci ich zamordować, zemścił się – Miała wrażenie jakby była w tej historii, jakby stała i biernie niczym widz obserwowała toczący się dramat. Ciarki przebiegły po jej plecach, to było straszne.
- Wszystko czy już możemy iść spać ?
- Czego chciał od ciebie dziś ? – Nagły skurcz mięśni, przyśpieszenie bicia serca, brak możliwości oddechu. Wszystko to było niewidoczne, zamaskowane pod postawą obojętności i tajemniczości. Nawet nie zauważyła jak zaciskał zęby starając się wymyślić odpowiednią wymówkę.
- Chciał przekazać nowe informacje dotyczące Akatsuki oraz poznać Ciebie, to było jego główny cel. Po tym jak zostałaś porwana nie mogąc nic zrobić poprosiłem go, by pomógł mi cię odnaleźć. Nie powiedział mi że jesteś w Konoha, ale to on wysłał mnie i Kisame na tamtą misje..
- To jemu powinnam podziękować? – Zaśmiała się wesoło, on jednak nie był w humorze do śmiechu. Wiedział że wizyta swojego kuzyna nie była przypadkowa ani towarzyska, a wiec co za tym idzie nie był ich sprzymierzeńcem.
- Itachi mogę Cię o coś zapytać? Mógłbyś zostawić organizacje? Ukryć się gdzieś i normalnie żyć, może w jakiejś wiosce? Nawet w Konoha, Tsunade by to załatwiła wrócilibyśmy do domu ! – Gadała nie mogąc się opanować. W swoim chwilowym przypływie szczęścia nie dostrzegła jak jego serce pęka na pół, każde jej słowo dotyczące nowego życia było dla niego kolejną dziurą w sercu.
Płomień radości w jej oczach zgasł gdy ich spojrzenia się skrzyżowały.
- Megami, nie mogę.
- Dlaczego?
- Gdzie bym się nie schował organizacja znajdzie mnie i zabije, mnie i ciebie. Po za tym nawet jeśli jakimś cudem nam by się udało, mieszkańcy wioski nie przyjmą mnie, będą się mnie bać nie znając prawdy o tamtej nocy, dla takich jak my nasz dom jest tam gdzie nas nie ma tak jak sama powiedziałaś.. – Kłamał, kłamał cały czas. Tak naprawdę nie chciał zaczynać życia od nowa, bał się. Polubił nawet swoje obecne, po za tym miał plan do wykonania, plan który wymyślił około ośmiu lat temu i kontynuował go nie zważając na nic. Nie mógł się teraz wycofać, chodź kusiła go opcja nowego życia i to przy jej boku.
Przejechał dłonią po chłodnym materiale jej bluzki, a następnie po udzie, przybliżając swoje usta do jej szyi.
- Chodźmy spać, mam dość dziś wszystkiego – Zaśmiała się uroczo.
- Już tak szybko? Myślałam że może.. – Nie dał jej dokończyć pchając na łóżko po czym przygniatając własnym ciężarem.
- Mówiłem Ci że jesteś piękna? Zawsze byłaś – Wielkie rumieńce pojawiły się na jej policzkach, to pierwszy prawdziwy komplement jaki od niego usłyszała.  Jej ręce oplotły jego szyje, a usta delikatnie złączyły się w jedno.
Szybko jej spodnie i bluzka wylądowały na podłodze, w duszy śmiała się z niego po jego zachowaniu wnioskowała że nie miał nikogo. Pragną jej całym sobą po tak długim rozstaniu i wszystkich kłótniach w końcu mogli być razem, mogli leżeć obok siebie godzinami wpatrując się w soje oczy.
 Jęknęła cicho gdy jego język szybko pieścił jej piersi, dłonie za to nerwowo próbowały znaleźć miejsce na jej ciele.
Wszedł w nią delikatnie taki sam był ruch jego bioder. Zamknęła o czy oddając się rozkoszy tej chwil, chwili na którą oboje długo czekali.
 Opadł na poduszki z głuchym hukiem z jeszcze nie równym oddechem. Uśmiechnęła się gdy zobaczyła kropelkę potu spływającą po jego czole, wyglądał zniewalająco z potarganymi włosami.
- Na co tak patrzysz?
- Na ciebie – Musnęła ustami jego policzek i szybko zniknęła za drzwiami łazienki.
Prysznic był idealny po takim dniu, chodź czuła że nie jest już aż tak zestresowana.
Oporządziła się szybko, by móc wrócić jak najszybciej w objęcia jego silnych ramion.
- Itachi? – Wolno położyła się obok niego na łóżku, ale chłopak nie ruszył się o milimetr. Odgarnęła jego włosy z czoła. Spał.
Mocno wtuliła się w jego plecy.
- Dobranoc – Zamknęła oczy czekając na wycieczkę do krainy snów i marzeń, chodź jej marzenia właśnie się spełniły i leży tuż obok.
- Dobranoc Megami – Uśmiechnął się delikatnie tak że nie widziała, jego dłoń jeszcze mocniej przyciągnęła ją do jego pleców.
Chwile później oboje spali wtuleni w siebie tak beztrosko.


czwartek, 25 września 2014

Rozdział XXI



" Może jest człowiekiem, a może nie.
Pod maską pięknych słów potrafi skryć się bardzo szpetna dusza" - JRR Tolkien




Rozdział XXI 



 Obudziła się z bólem głowy, ale w porównaniu do poprzednich dni nawet wcześnie. Była radosna pierwszy raz odkąd była na festiwalu Lata kilka miesięcy temu. Omiotła wzrokiem pokój z zadowoleniem stwierdzając, że nie różni się niczym od tamtego. Od razu pobiegła do łazienki na poranną toaletę, by jak najszybciej zejść do kuchni. 
Ta kryjówka była o wiele mniejsza niż poprzedni dom, a i tak ciężko było jej odnaleźć kuchnie. Pierwszy raz odkąd tu była wyszła ze swojego pokoju. Na górze było kilka pomieszczeń, przypuszczała że pięć sypialni i zbrojownia tak jak wcześniej. Wąskie, kręcone, kamienne schody niczym na wieże, mały przedpokój i kuchnia. 
Bez opamiętania w swoim szczęści u euforii, że znów zobaczy ukochanego wbiegła do kuchni. 
- Witaj Megami - Jej ciało zatrzymało się jakby dostało paraliżu, mrugnęła kilka razy zupełnie jak w transie. 
- Przepraszam nie wiedziałam, że ktoś jest. Pójdę do siebie - Skurcz w żołądku, ostrzeżenie. Zrobiła krok w tył starając się oderwać wzrok od nieznajomego, ale dawno pochwycił jej spojrzenie. 
- Zostań, odkąd dowiedziałem się o twoim zaginięciu pragnąłem Cię poznać - Widziała chłodny wzrok Itachi'ego w stronę mężczyzny, ale zignorowała to gdy dostrzegła skinięcie jego głowy. 
- Jak się czujesz Meg? - Jego ton głosu był dziwny. Skąd on w ogóle znał jej imię oraz dlaczego mówił w zdrobnieniu używanym tylko przez dwójkę braci? 
- Chyba dobrze - Poczuła jak dłoń bruneta zaciska się pod stołem na jej kolanie. Starając się zatuszować zmieszanie wzięła łyka kawy stojącej na przeciwko Uchihy. 
- Wracając do rzeczy Tobi... - Itachi próbował kontynuować przerwaną konwersacje, ale ich niegrzeczny gość nie dał mu na to szansy.
- Itachi dlaczego tak mnie nazywasz? Skoro ty jej ufasz to ja też, mam nadzieje, że nie zdradzi nikomu mojej tajemnicy - Spojrzała na jego pomarańczową maskę, pamiętała zdjęcie jakie znalazła w rezydencji Itachi'ego. Czuła wtedy te same zimne dreszcze co teraz. Spojrzała mu prosto w oko, a jej serce stanęło na ułamek sekundy. Jak to możliwe?! Musiało jej się przewidzieć! 
- Nie mieszaj jej w swoje sprawy - Słyszała po głosie, że Itachi jest podenerwowany zachowaniem tego kogoś, chodź starał się zatrzymać charakterystyczną dla siebie obojętność. 
- Wiesz, może jeśli powiem jej prawdę o swoim pochodzeniu moje sumienie będzie chodź odrobinę czystrze przez co będę lepszym człowiekiem, Itachi - Sarkazm i ironie w jego wypowiedzi wychwyciłby każdy, może faktycznie jej się nie przewidziało i są ze sobą w dziwny sposób spokrewnieni.
- Kim Ty jesteś? - Była jakby w transie,  nie chciała o to pytać, ale jej instynkt samozachowawczy mówił jej że musi się dowiedzieć.
 Ta sprawa była jakaś dziwna, dziwny koleś na widok którego miała wrażenie jakby zaraz miała umrzeć, widzi w jego oku Sharingana, a podenerwowanie Itachi'ego widać było gołym okiem jak się do siadła.  Rozumiała że były to ich sprawy, członków tego całego Akatsuki,  ale nie mogła nie spytać kim jest ten człowiek.
- Jestem ciekaw twojej reakcji, bo wiem że twój ukochany nie raczył powiedzieć Ci że ma jeszcze jednego, bardzo dalekiego krewnego.  Pewnie znasz powszechną historie Uchihów, a jak nie to może chociaż wioski. Przechodząc do sedna ja nazywam się Madara, Uchiha Madara - Otworzyła oczy ze zdziwienia, to nie możliwe znała jego historię nawet dobrze, był jednym z założycieli wioski jakieś sto sześćdziesiąt lat temu, odszedł gdy zabrał oczy swojemu umierajacemu bratu. Zmarł podczas walki z pierwszym Hokage o władzę w Dolinie Końca, a ten śmieszny typek w pomarańczowej masce oznajmia jej, że jest nim. Żałosne czy śmieszne?
- Wierz lub nie twoja sprawa, ja mam czyste sumienie - Wiedziała że uśmiecha się do niej perfidnie po mimo tego, że przez maskę nic nie widziała.
- Skończ sobie żartować tylko mów co miałeś do powiedzenia, a ty Megami jak możesz zawołaj Kisame, zaraz obiad - Zmierzyła przybysza dziwnym spojrzeniem po czym pośpiesznie poszła na górę. Swoją drogą zastanawiała się skoro to jej pierwszy dzień po za pokojem to skąd Itachi ma obiad? Może mordercy też są kucharzami - pomyślała.
Zaśmiała się,  dziś będzie mogła się pobawić w krytyka kulinarnego.
  Obiad był wielkim rozczarowaniem. Szatański uśmiech gościł na jej twarzy gdy wychodziła do kuchni, ale gdy wylądowało przed nią plastikowe pudełko z jedzeniem zszedł z jej twarzy.  Jej "depresja" raczej nie przyniosła im wiele dobrego tak samo jak jej zniknięcie,  ciekawe czy przez ten cały czas jedli kupowane jedzenie.
- Nie smakuje Ci Megami? - Głos Kisame wyrwał ją z zamyślenia.
- Nie, skąd Kisame jest dobre - Wtopa. Nawet nie zaczęła jeść, a oni byli w połowie obiadu. Mogła jednak jeść w spokoju, bo ich tajemniczy gość nie został na obiad.  Swoją drogą dziwne to by było,  ciekawe jakby jadł przez maskę.
Szlag by to. Dalaczego cały czas jego osoba nie dawała jej spokoju,  było w nim coś niepokojącego.
- Ostygnie Ci - Ciepły oddech na karku i jego zmysłowe perfumy.  Uśmiechnęła się przepraszająco zabierając się za posiłek.  Ukradkiem jednak rzuciła krótkie spojrzenie w jego stronę, wiedziała że był zły oraz bardziej odległy niż zawsze. To na pewno przez wizytę tego kolesia.
  Czekała z niecierpliwością, nerwy nie dawały o sobie zapomnieć.  Dreczyło ją to od południa,  więc postanowiła usłyszeć prawdę.  Nie mogła pozwolić sobie na kolejne kłamstwa z jego strony,  nie teraz.
Podskoczyła wystraszona gdy drzwi otworzyły się.  Jego spokojna postawa niestety nie udzielała się jej.
- To prawda? - Nie zrobił żadnego ruchu,  wpatrywał się w nią chodź był dziwnie zamyślony.  Przygryzła wargi, czując jak jej puls gwałtownie przyśpiesza.
- Tak, wszytko jest prawdą...
- Jak to możliwe? Przecież,  nie.. to nie możliwe,  on nie... - Jąkała się. Spodziewała się,  że powie jej, że to był żart , ale skoro sama widziała jego oko przez dziurę w masce czemu dalej wątpiła?
- To długa i skąplikowana historia, opowiem Ci ją jutro Megami...
- Nie! Powiesz mi ją teraz Itachi, nie mam zamiaru być znów oszukiwana, ani zwodzona za nos niczym twój brat.  Chcę poznać tą historie teraz - Powiedziała nie biorąc pod uwagę tego że odmówi.  Westchnął ciężko zrezygnowany i usiadł na brzegu łóżka nie widząc innego wyjścia z tej sytuacji. 

czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział XX

Kochani jest nowy rozdział, ale pisałam go na telefonie więc z góry przepraszam za błędy. Życzę wam miłych wakacji oraz czytania notki ;)
***

"Nie proszę Cię o nic. Nie wiem, jak to powiedzieć. Czuję się, jakbyś mnie zbudziła  ze snu i okazało się, że jesteś snem, który śniłem." - Bridget Asher



Rozdział XX


 Ciche pukanie do drzwi. Niepewność kto jest po drugiej stronie, chodź w środku nocy było to oczywiste.
Mimowolnie uśmiechnęła się słysząc skrzypnięcie drzwi, nawet teraz wszedł bez zaproszenia. 
- Mogę zająć Ci chwile? - Po mimo mroku w jakim była dobrze wiedział, że nie śpi.
Uniosła się do pozycji siedzącej chcąc wysłuchać co ma do powiedzenia. Nieśmiało wszedł do środka i usiadł na łóżku tuż koło niej, jego smutne oczy przepadły w mroku pokoju. 
Wiedziała, że ma małe doświadczenie w przepraszania kogokolwiek. Nie było to dziwne, przecież nosił nazwisko Uchiha, a u nich wszystkich było to rodzinne.
- Megami spójrz na mnie... Ja wiem, że nie cofnę czasu, ale żałuje tego wszystkiego. To brzmi żałośnie wiem, ale.. 
- Połóż sie obok mnie - Spojrzał na nią zdziwiony. Nie spodziewał sie tego, a zanim tu przyszedł rozważył tysiące opcji przebiegu tej rozmowy, ale o czymś takim nie pomyślał. Po chwili osłupienia delikatnie położył się obok dziewczyny, sprawnie wysunęła mu się pod ramie opierając głowę na klatce piersiowej rozmówcy. To było magiczne uczucie znów czuć zapach jej perfum oraz dotyk jej rąk. 
- Wiem co chciałeś powiedzieć i wiem też, że nie powinnam poznać twojej tajemnicy bez pozwolenia, a już na pewno od razu Cię obwiniać. Nie było mnie tam, masz rację.. - Jej głos odbijał sie echem w jego głowie. Ta rozmowa była ciężka dla obojga z nich, ale wiedzieli, że to odpowiedni moment 
- To nie tak, chciałem Ci powiedzieć, ale bałem się... Bałem się, że znienawidzisz mnie jeszcze bardziej... - Czuł jak unosi głowę, by po chwili ich spojrzenia skrzyżowały się. Patrzyła na niego z troską, smutkiem, ale też ze zrozumieniem. Była tak blisko, że czuł na sobie jej ciepły oddech, teraz na prawdę wyglądała jak anioł. 
- Nie umiałabym Cię znienawidzić, Itachi...
- Nawet wtedy gdy dowiedziałaś się co zrobiłem? Nie znienawidziłaś mnie po tym? - Poczuła jak ogarnia ją pustka, ta sama którą czuła wtedy. Przypomniała sobie co przeżyła wchodząc do rezydencji, która tonęła we krwi, tego wieczora to ona powiadomiła ANBU i Hokage, to ona znalazła nieprzytomnego Sasuke. 
- Czułam... Czułam pustkę, bezsilność i wściekłość. Byłam wściekła, bo nie rozumiałam dlaczego i dlatego że jeśli planowałeś to... to nie powiedziałeś mi o tym, myślałam wtedy, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Zawsze razem i nie mamy przed sobą żadnych tajemnic, a ty mnie po prostu zdradziłeś... - Nie patrzyła mu w oczy, nie umiała. Jej głowa znów tempo osunęła się na jego klatkę piersiową, wzrokiem natomiast błądził po meblach skąpanych w mroku nocy.
- Nie mógł bym spojrzeć Ci w oczy, właściwie dalej mam przed oczyma ich twarze gdy zasypiam... 
- Prosze Cię o jedno, powiedz mi jak było na prawdę - Zacisneła dłoń na jego koszulce przymykając oczy z bólu, mierząc się ze wspomnieniami. Czuła jak jego dłonie zaciskają się mocniej na jego tali. Głębszy oddech i świst wydychanego powietrza. 
- Posłuchaj to nie było wcale takie proste. Jako chluba klanu musiałem się mu podporządkować, mój klan od zawsze walczył o władze w wiosce, ale to inny klan rządził. Uchiha mieli dosyć tego, że ich rola ograniczała się do sprawowania urzędu policji w wiosce, postanowili, że dokonają zamachu stanu na trzecim Hokage. Ojciec jako kapitan i głowa całego klanu z racji tego, że przyjęto mnie do ANBU i miałem dostęp do wielu poufnych informacji wybrał mnie na szpiega. Wioska nie wiem skąd, ale dowiedziała sie o ich poczynaniach. Starszyzna razem z trzecim zlecili mi natomiast szpiegowanie naszego klanu i ich zamiarów...
- Zostałeś podwójnym agentem? 
- Tak, szpiegowałem wioskę dla klanu i klan dla wioski. Uchiha stali sie za bardzo niebezpieczni, mieli za duża moc, a więc starszyzna podjęła decyzje. Danzo kazał mi zlikwidować cały klan, udałem sie do trzeciego prosząc o pozostawienie Sasuke przy życiu oraz ochronę Ciebie, zagroziłem, że jeśli tego nie zrobią powiem o wszystkim i nie wypełnię misji. Zgodził się, a potem nadeszła ta pamiętna noc... Wiedziałem, że bunt mojej rodziny doprowadzi do wojny domowej, a wiedząc co to jest wojna po prostu nie mogłem skazać Sasuke i Ciebie na te okropne doświadczenia. Zabiłem klan, zostawiłem was i odkryłem się wieczną hańbą w wierze, że mój czyn zaprowadzi pokój w wiosce...
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? Nie skataltowałeś się? - To o czym mówił było straszne, jak on był w stanie wytrzymać to wszystko, ona nie dała by rady, była za słaba. 
- Nie mogłem zrozum, nie mogłem spojrzeć Ci w oczy... Proszę Cię nie mówmy już o tym, o tym ani o Sasuke, proszę.. - Skinęła głową próbując wyobrazić sobie co ona by zrobiła na jego miejscu. Zabiła rodzine w wierze, że przyczyni się to do pokoju, czy może umarłaby razem z nimi. Nie miała pojęcia, nie umiała sobie tego wyobrazić, ale pewnie stchórzyłaby uciekając z wioski byleby się tylko uratować przed śmiercią, zawsze taka była- tchórzliwa.
Poczuła jak powoli całuje ją w czubek głowy i powoli sie podnosi. 
- Gdzie idziesz? - Spytała się mocniej przybijając go do łóżka, by nie mógł się podnieść.
- Do siebie jest środek nocy, a ty pewnie chcesz odpocząć...
- Zostań ze mną tej nocy, tej i każdej innej - Spojrzał na nią w ciężkim szoku. Czuł motyle w brzuchu, poprosiła go o to czego pragnął całym sercem.
- Nie marzę o niczym innym Megami - Ich usta spotkały się w połowie drogi. Odkąd ponownie się spotkali marzyli o tej chwili, ale ich kłótnia sprawnie ją spowolniła, ale może to i lepiej. Megami zawsze słyszała od swojej matki, że jak się na coś czeka dłużej to zawsze niesie to większa radość. Dziś mogła powiedzieć jedynie, że w pełni się z tym zgadza. Jego ciepłe wargi oraz sprawny język przypomniał wszystko co najlepsze w jej życiu, ten pocałunek przypomniał jej o miłości do niego. 
Swoją drogą jej rodzice byliby zadowleni wiedząc, że ona i Itachi są jakby parą, od zawsze go lubili dlatego tak jak ona nie mogli się pogodzić z tym co się stało. 
Poczuła nagle ukłucie w sercu i pustkę. Odsunęła się od niego.
- Co się stało? - Dopiero teraz sobie uświadomiła czego dowiedziała się podczas swojego krótkiego pobytu w Konoha.
- Moi rodzice nie żyją - Lzy spłyneły po jej policzkach. Jak mogła zapomnieć i dopiero teraz opłakiwać ich smierć. Nawet nie poszła na ich grób gdy tam była. Co z niej za okropna córka?
Wtuliła się w niego mocno, był jej jedynym oparciem w tej sytuacji. Jej rodzice zawsze byli przy niej, byli dobrymi ludźmi którzy kochali ją ponad wszystko oraz siebie nawzajem, była im wdzięczna  za wspaniałe dzieciństwo. Ona jednak była najgorszą córką na świecie gdy rok temu zniknęła nawet nie pomyślała o wysłaniu im jakiejkolwiek wiadomości, że żyje i że jest wszystko w porządku nawet jeśli nie było, nie odwiedziła ich grobu gdy się dowiedziała, nie nosiła żałoby ponieważ ich nie pamiętała. Teraz jednak pamiętała, ale co to zmienia?
Nie można płakać nad rozlanym mlekiem, bo to nic nie da.
- Jesteś pewna, że nie żyją? - Mówił cicho, szeptał do niej. Otarła łzy ręką odsuwają się od niego, by spojrzeć w jego zdziwione oczy.
- Gdy byłam w wiosce Tsunade mi powiedziała... Ojciec zginął podczas misji, matka z rozpaczy popełniła samobójstwo... - Szlochała jeszcze bardziej mocząc mu koszulkę, pochylił się do tyłu kładąc się na łóżko, a ona za nim.
 Minęło sporo czasu zanim zasnęła. Gładził ją po włosach i plecach w uspokajającym geście, ale niewiele to pomagało. Była mu wdzięczna za to że nic nie mówił, a tylko był, po prostu był obok.
Zawsze ją zastanawiało dlaczego czasem zamiast rozmowy lepsze jest milczenie z kimś bliskim, ale milczenie z nim było czymś czego potrzebowała.
Zasnęła w połowie swoich przemyśleń z jeszcze nie zaschniętymi łzami na policzkach.














wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdział XIX



"Prawda jest straszna, ale niewiedza jeszcze gorsza." - Becca Fitzpatrick


Rozdział XIX


 Czuła jak ciało wymyka jej się spod kontroli, lekkość jej mięśni, tak bardzo nienaturalna. Nie otworzyła jeszcze powiek rozkoszując się błogim stanem, ale powoli wracały do niej wspomnienia minionego wieczora. Chciała się poderwać i przekonać się czy aby na pewno nie przyśniła sobie tego, ale jej ciało nie było chętne do współpracy. Spróbowała jeszcze razi i kolejny z tym samym efektem. Zacisnęła z trudem dłoń na prześcieradle w geście bezsilności.
 Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że jej oczy dalej były zamknięte. Powoli otworzyła powieki kilka razy rugając, by obraz stał się ostry i wyraźny.
- Witaj w domu Meg - Zadrżała na ten dźwięk. Myślała, że zobaczy na przeciwko siebie Sasuke ze swoim triumfalnym uśmiechem, ale przypomniała sobie, że to nie jego widziała w swoim domu.
- Dla takich jak my Itachi, nasz dom jest tam gdzie nas nie ma... - Na szczęście mogła mówić, a więc nie było tak źle jak przypuszczała Poczuła jak jego chłodna dłoń zaciska się na jej. Nie wiedziała jak ma się zachować, w końcu miała w sobie tyle sprzecznych uczuć co do niego.
Zaraz, zaraz. Pamiętała, wszystko pamiętała. Te noce które z nim spędziła, tajemnice jakie odkryła oraz feralny dzień w którym ich po raz kolejny rozdzielili. Łzy spłynęły po jej policzkach. Poczuła jak delikatnie je ociera. Odruchowo odtrąciła jego rękę, ale to co zobaczyła w jego oczach sprawiło, że z kilku pojedynczych łez po jej twarzy ciekł cały sumień. Rozkleiła się na dobre.
- Oszukałeś mnie... Oszukałeś wszystkich... Zniszczyłeś nam życie! - Panika oraz ból wygrał. Zamierzała mu powiedzieć to co odkryła, tajemnice jaką w sobie nosił przez tyle lat. Jego spojrzenie było pełne zdziwienia  i lęku przed słowami jakie wypowiedział. Cofnął się parę kroków w tył.
- Wiem wszystko! Wiem o rozkazie, jak mogłeś!? Jak mogłeś nam to zrobić?! - Wykrzyczała przez łzy. Czuła jak jej ciało targa gniew, niezrozumiała bestia, która przejęła jej ciało i która miała zamiar wykrzyczeć to czego ona nie umiała nigdy wyszeptać.
- Skąd o tym wiesz? - Po mimo zdziwienia i stresu jego postawa stała się zimna, tak samo jak wtedy gdy ostatni raz się spotkali.
W sekundę jego mocne dłonie chwyciły jej szyje zabierając oddech. Złość zamroczyła jego zmysły, nie czuł nawet siły z jaką użył na dziewczynie.
Panika ogarnęła jej ciało. Chciała krzyczeć, ale brakowało jej tlenu. Rozpaczliwie próbowała wierzgać rękami i nogami, by go odepchnąć, ale środki odurzające jeszcze trzymały jej osowiałe ciało. Czuła jak ogarnia ją chłód, poddawała się.
Gdy przestała się ruszać niespodziewanie puścił ją, gwałtownie wstając z łóżka. Teraz zobaczyła w nim tego kim się stał, szaleńca, który zlikwiduje każdego kto stanie na jego drodze. Łzy nie zdążyły wyschnąć, gdy ich miejsce zajęła kolejna fala srebrzystych kropel.
- Nie było Cię tam! Nie było! Myślisz, że to był mój wybór?! Myślisz, że zabiłbym ich gdybym go miał?! - Podniósł głos pierwszy raz odkąd go znała. Krzyczał. I to na nią. Teraz na prawdę się go bała, skuliła się na łóżku zakrywając twarz kocem, by nie patrzeć na bruneta.
- Myślisz, że bym to zrobił?! - Znów poczuła mocny uścisk na barkach, pisnęła z bólu jaki wywoływał jego dotyk. Ułamek sekundy zajęło jej poczucie palącego policzka jaki jej wymierzył. Spojrzała na niego z niedowierzaniem i z przerażeniem. Złapała się za pulsujące miejsce z czerwonym śladem.
Nie chciał jej uderzyć, ale zrobił to w przypływie gniewu. Cofnął się kilka kroków.
Drzwi z hukiem otworzyły się, a w nich stanął wściekły Kisame. Chwila wystarczyła mu do analizy sytuacji i pojawienia się tuż obok zapłakanej dziewczyny, mierząc przy tym swojego towarzysza morderczym spojrzeniem.
- Wynoś się! Wynoś się stąd! Nie chcę Cię więcej widzieć! - Zachrypnięty głos zdołał się przebić przez fale łez. Jej ramiona mocniej zacisnęły się na plecach niebieskoskórego.
W jego oczach stanęły łzy, czół się jak osiem lat temu. Nie, nawet gorzej.
Odwrócił się wychodząc z pokoju trzaskając drzwiami, łzy spłynęły po jego policzku. Odzyskał ją, by znów stracić, ale tym razem już na zawsze.
Jego dłoń uderzyła o kamienną ścianę, którą przebił na wylot. Ból jaki czuł nie miał znaczenia teraz znaczące było to kim się stał. Bezduszną bestią.


 Nie liczyła czasu jaki spędziła w tym pokoju. Nie liczyła godzin jakie spędziła leżąc w łóżku, rozpaczając nad swoim życiem. Nie liczyła minut ani sekund jakie spędziła bez niego.
Za to jej nowy przyjaciel liczył za nią i wypominał, kiedy przynosił jej posiłki lub inne rzeczy o które go prosiła, tak jak dziś.
 - Tu masz obiad Megami. Boże odsłoń te zasłony! Jak możesz w takiej ciemnicy wytrzymać? - Jak zwykle głośny i pełen życia Kisame niepotrzebnie zaczął się zachowywać jak jej matka. To było denerwujące, ale co miała na to poradzić?
Odwróciła się na drugi bok udając, że śpi. Ignorując przy tym samym rybowatego.
- Megami. Proszę Cię, już jest pierwsza. Wyjdź z tego pokoju. Minęły już dwa tygodnie, my odbyliśmy trzy misje, a ty leżysz w tym łóżku niczym warzywo.. - Jeśli chciał ją pocieszyć lub zmotywować to słabo mu szło. Jeszcze bardziej ją zdołował. Najchętniej zapadłaby się pod ziemię albo popełniła samobójstwo. W sumie, kilka razy o tym myślała. Czy sobie nie podciąć żył, ale doszła do wniosku, że ma za mało odwagi, by samemu odebrać sobie życie.
- Kisame proszę Cię, nie mam ochoty na kolejną rozmowę na ten sam temat, to po prostu nudne... Nie zejdę. Niech to dotrze do twojej świadomości, nic nie jest takie jak było wcześniej... - Spojrzał na nią zdziwiony. Nie wiedział za bardzo o co jej chodzi. Postanowił jednak, że nie będzie jej przerywał, a tym bardziej zagłębiał się w wywody zranionej i załamanej dziewczyny. To nie było na jego nerwy.
- Rozumiem, że nie masz ochoty z nim rozmawiać? -
- Ani w tym życiu, ani w każdym następnym Kisame - Niebieskoskóry uśmiechnął się delikatnie. Wiedział dobrze jednak, że oddała, by wszystko żeby przyszedł do niej, przytulił, przeprosił i został z nią. To było bardzo śmieszne ponieważ on reagował tak samo na wzmiankę o niej, ale najgorsze dla niego do zrozumienia, że są prawie identyczni, a przez to tak samo dumni i uparci. Nawet jeśli chodziło o swoje uczucia.
- Na pewno... Nie powiesz mi, że gdyby stanął w twoich drzwiach ze skruchą, przeprosił Cię, przytulił i opowiedział co przeżywał, kiedy Cię nie było. Odrzuciłabyś go wtedy? - Cisza. Uśmiech Kisame urósł do niebotycznych rozmiarów ukazując idealnie spiłowane, ostre zęby. W sumie nie musiał zadawać tego pytania, bo znał odpowiedź. Chciał tylko zmusić ją do rozważenia takiej sytuacji.
  Czół się nieswojo stojąc pod jej drzwiami. Miał skurczę w żołądku gdy podsłuchiwał ich rozmowę. Słysząc pożegnanie przyjaciela z dziewczyną szybko zniknął za drzwiami swojego pokoju.
Jak się teraz czuł?
 Sam nie wiedział. Na pewno poczuł sporą ulgę wiedząc, że ona dalej coś do niego czuje. Z drugiej jednak strony te dwa tygodnie były najgorszymi w jego życiu. Nie jadł prawie nic, nie sypiał po nocach, a chodził na każdą zleconą przez Akastuki misje. Czuł się jeszcze gorzej niż wtedy, gdy zniknęła. Mógł przywyknąć do tego, że nie czuł smaku jej ust ani dotyku rąk, nie słyszy jej głosu gdy była u Sasuke chodź było to ciężkie, jednak ta sama świadomość była nie do zniesienia wiedząc, że była w pokoju obok.
Ale co miał zrobić?
 Wejść i przeprosić mając nadzieje, że mu wybaczy?
Znał ją, wiedział, że potrzebuję czasu, ale czy na pewno chodziło o nią? Może to on potrzebował czasu, a może odkładał to każdego dnia z obawy, że zmieniła się i nie wybaczy mu.
Nie zdziwiłby się, przecież o mało co jej nie udusił, a do tego uderzył ja tylko dlatego, że nie zapanował nad emocjami. Tłumaczył to sobie tym, że oskarżyła go o coś na co nie miał wpływu. Prawda była jednak taka, że zrobił to bez wyjaśnienia i uciekł. Poczuła jak jego sumienie po tylu latach milczenia zaczęło przemawiać, a wręcz krzyczeć do niego. Był wściekły, że odkryła tajemnice jaką miał jej niebawem przekazać zanim zniknęła, a właściwie, którą bał się jej powiedzieć z całego serca.
Musi ją przeprosić. Tylko jak?
W sumie nie miał nic do stracenia, bo czy mogłaby go znienawidzić jeszcze bardziej? On też nie mógłby jej zranić bardziej niż to uczynił, a więc oboje nie mają nic do stracenia podczas tej rozmowy.
 Wziął głęboki oddech próbując wyobrazić sobie przebieg tej rozmowy. Jak wchodzi do jej pokoju i napotyka jej przerażony wzrok wywołany jego widokiem.
Nie, nie..
Tak będzie to pewnie wyglądać, ale wizja jej przerażenia była dla niego zbyt ciężka. Dlaczego musi każdemu aż tak komplikować życie?
Może lepiej byłoby gdyby również zginął podczas masakry klanu, ale musiał przyznać sam przed sobą, że po mimo dokładnie zaplanowanego scenariusza własnej śmierci bał się jej.
Cholernie bał się umrzeć , bał się, że już nigdy jej nie zobaczy. I znów ciężkie uczucie w żołądku.
Świat bez nie... Jakby wyglądał?
Nie był wstanie odpowiedzieć na to pytanie, bo nie wyobrażał sobie świata bez niej. Przecież ona była całym jego światem odkąd ujrzał ją wtedy w blasku ognia na trakcie do Suna-gakure.
Zawsze chciał jej to powiedzieć, ale brakowało mu odwagi.
- Może to na ten dzień czekałem? - Szepnął sam do siebie, patrząc uparcie w obraz na ścianie. Wzruszył bezradnie ramionami, idąc do łazienki wziąć orzeźwiającą ciało i myśli kąpiel.