niedziela, 29 września 2013

Rozdział IX


" Kocham życie, przyjacielu, i nawet wtedy, kiedy zraniło mnie tak bardzo, że przez krótką chwile zapragnęłam umrzeć, nawet wtedy nie popełniłam zdrady." - H. Poświatowska 


Rozdział IX



 Wieczór przychodził wolno w sumie było lato, a więc to nic dziwnego. Musiała być północ ponieważ gwiazdy już jakiś czas dekorowały granatowe sklepienie, coraz więcej napływających z zachodu chmur przysłaniało ten widok. Księżyc subtelnie zaglądał do jej sypialni przez niewielką szczelinę zasłon padając prosto na jej twarz. Zaciągnęła się rześkim powietrzem, które wpadało do pokoju przez otwarte na rozcież okno.
Za około pół godziny powinna być kolejna letnia burza. Śmieszne ich region w porze ciepłej nawiedzało wiele burz i chodź mieszkańcy byli do nich przyzwyczajeni zawsze znaleźli się tacy, którzy się ich panicznie bali. Ona jednak do nich nie należała od dziecka lubiła podziwiać niszczycielską moc pioruna może to dla tego że był jedną z natury jej chakry, a może dla tego że kapanie deszczu oraz grzmoty co jakiś czas działałby na nią bardzo uspokajająco.
 Zamknęła książkę i odłożyła notatki na bok. W końcu przebrnęła przez trzynaście stron schematycznych rysunków, musiała się sporo namęczyć by odczytać nie wyraźne zapiski oraz obrazki które od czasu do czasu były skończone cienkimi, przerywanymi liniami z powodu końca tuszu w piórze. W ten sposób zleciał jej drugi dzień samotności w którym nie zmrużyła oka na sekundę.
Zerknęła na zegarek, który wskazywał  pięć po północy. Poczuła skurcz w żołądku od razu chwyciła książkę zbiegając schodami w dół  prosto do biblioteki. W tym momencie usłyszała pierwszy grzmot pioruna i odgłosy ulewnego deszczu. Złapała za wielką książkę otwierając tajne przejście. Odłożenie księgi na swoje miejsce zajęło jej w przypływie adrenaliny mniej niż trzy minuty. Zdyszana zatrząsnęła regał wchodząc z tajemnego gabinetu, ruszyła do kuchni.
 Stanęła przy włączniku prądu klikając kilka razy, burza musiała wysadzić korki. Świetnie, musiała czekać na powrót Uchihy, by odzyskać prąd, bo przecież nie był łaskawy powiedzieć gdzie są takie rzeczy w tym ogromnym domu. Zrezygnowana opadła na kanapę w Saonie chcąc poukładać sobie informacje które dało jej się zgromadzić. Jednak brak snu od czterdziestu czterech godzin nie sprzyjał myśleniu, ale wygodne oparcie kanapy sprzyjało snu. Jej powieki były tak ciężkie że postanowiła z nimi nie walczyć, zamknęła oczy układając się wygodnie na kanapie. Nawet grzmoty burzy nie były w stanie jej przeszkodzić, a wręcz przeciwnie szum drzew i krople deszczu nuciły przepiękną kołysankę.
 Unosiła się nad ziemią, latała niczym ptak. To było cudowne uczucie. Rozłożyła szerzej ręce by móc nimi machać tak żeby utrzymać się w powietrzu, zaśmiała się wesoło to było niesamowite. Była tak wolna, tak niezależna.
Nagle latanie przestało jej sprawiać radość. Przecież nigdy coś takiego jej się nie śniło skąd wiec nagle teraz taki sen? Ktoś nią musiał na pewno nieść.
 Otworzyła delikatnie zaspane oczy, jej obawy nie potwierdziły się. Przymknęła je zaciągając się zapachem męskich perfum. Stabilny rytm jego serca był lepszą kołyską niż co kol wiek innego, na jej czoło spadła kropelka wody. Musiał dopiero wrócić i znaleźć ją śpiącą. Czuła że gdy pokonali schody mężczyzna skręcił w lewo, nie miał zamiaru odnosić ją do jej sypialni. Chciała się uśmiechnąć, ale nie chciała zdradzać że ją obudził.
Poczuła pod sobą miękki materac oraz poduszkę przesiąkniętą jego zapachem.
Jego zwinę, chłodnę dłonie sprawnie rozpięły jej koszulę  oraz rozporek jej dżinsów cicho zdejmując je. Poczuła jak rozpina jej stanik, nie protestowała nie miała po co. Poczuła jak okrywa ją czymś ciepłym, na pewno kołdrą. Dźwięk zamykanych drzwi od łazienki i wody pod prysznicem pozwolił jej otworzyć powieki, by upewnić się czy jest bezpieczna.
Ulżyło jej gdy potwierdziły się przypuszczenia odnośnie pomieszczenia w jakim się znajdowała. Spojrzała na okno przez które do środka wpadał nikły blask księżyca, w tym momencie błysk przeciął niebo. Mimowolnie uśmiechała się kochała te niszczycielska moc prądu.
 Leżała chwile podziwiając burzę gdy dźwięk lanej wody pod prysznicem ustał, a chwile później usłyszała przekręcający się zamek. Szybko zamknęła oczy udając że śpi.
- Wiem że nie śpisz.. – Poczuła jak kładzie się obok niej, przyciągną ją do siebie, jego jeszcze mokre włosy połaskotały jej policzek. Gorący pocałunek na jej szyi.
Otworzyła oczy patrząc na niego chłodno, tak samo jak on na nią.
- Dlaczego to robisz ? – Serce zabiło mu szybciej. Właściwie sam nie wiedział dla czego, znaczy wiedział, ale co by to zmieniło gdyby jej powiedział. Naraziłby ją na niebezpieczeństwo, a tego nie chciał i tak była w sporym niebezpieczeństwie.
- A ty? Dlaczego się zgadzasz? – Szukała odpowiedniej odpowiedzi, ale nie umiała znaleźć. Spuściła wzrok nie chciała kontynuować tego tematu, on chyba też nie. Odwróciła się do niego tyłem, sam widok go tak blisko niej, a jednocześnie tak daleko bolał za bardzo. Jego dłonie musnęły jej bok, by po chwili przytulić blisko siebie. Byli idealnie dopasowani jej plecy złączone z jego klatką piersiową, nogi zgięte w kolanach opierające się o siebie nawzajem, jej twarz wtulona w poduszkę i jego w jej miękkich włosach. Pojedyńcza łza spływająca z pod jej powieki oraz jego oczy za mgłą rozpaczy. Atmosfera w tym pokoju była ciężka, byli tak blisko i tak daleko jednocześnie. On nie chciał mieszać jej życia swoją osobą jeszcze bardziej niż to zrobił, a ona pragnęła zapomnieć na co skutecznie jej nie pozwalał. Zacisnęła mocno pięści odwracając się do niego przodem patrząc w jego kare tęczówki.
- Czy ostatnie noce ze mną znaczyły dla ciebie cokolwiek, czy była to zwykła odskocznia od rzeczywistości ? – Nie spodziewał się aż tak otwartego pytania, ale błysk w jej oku wyraźnie podpowiadał mu że żądała odpowiedzi na to pytanie. Znała go na tyle, by poznać gdy kłamie. Nie zasługiwała na takie traktowanie, nie zasługiwała na taką miłość. On nie zasługiwał na nią.
- Mógłbym zapytać o to samo, ale po co.. Przepraszam, poniosły mnie emocje wtedy. Dawno nie miałem czasu ani kogoś na złagodzenie napięcia, przepraszam jeśli czujesz się wykorzystana.. Nie wiem co mnie wtedy napadło – Jej serce pękło i to dosłownie. Wtedy gdy powiedział Kisame że jej nie kocha mógł kłamać z różnych powodów, ale teraz gdy byli sami po co miałby skłamać? Nie kochał jej to był fakt, Sasuke miał racje. Brunet tylko chciał ją wykorzystać do swoich celów po Tylku latach wiernej przyjaźni chciał ją wykorzystać. Zobaczyła przed oczami wielki szklany ekran z jej wspomnieniami, z całym dotychczasowym życiem w jednej chwili pękł, a szkło pokaleczyło jej ciało. Czułą się samotna, pusta, zdradzona i wykorzystana. Znów ją upokorzył, tylko tym razem nie wybaczalnie.
- Rozumiem.. – Szepnęła odwracając się znów do niego plecami. Chciała zostać sama z daleka od niego, ale nie mogła ponieważ podejrzewałby ją o to że te słowa ją zabolały. Nie chciała mu w takim przypadku mówić co do niego czuje, już nigdy nie chciała go oglądać.

 Spojrzał na nią smutnym wzrokiem. Czuł się okropnie, musiał wykonać misje zleconą przez Sasuke. Żal mu było tej ładnej dziewczyny, chodź z drugiej strony z miła chęcią, by się z nią zabawił. Jej ciało było idealne, ona cała była idealna. Jednak dużo opanowania wymagało od niego zdjęcie jej stanika, bo o mal co nie rzucił się na nią. Jednak Liderek zabronił, prawda była taka że doskonale wiedział że Sasuke chce mieć ją dla siebie, zastanawiało go tylko czy to przez to że chciał pokazać bratu że on też może zdobyć to co on czy z własnych ambicji? Jedno wiedział na pewno że ta dziewczyna kochała Itachi’ego Uchihe ponad swoje życie, a on w tym momencie zamieniając się w niego zniszczył wszystko między nimi, wypalając całe uczucie którym go obdarzyła. Czy powinien byś z siebie dumny czy czuć się gorzej niż najgorszy złoczyńca? Nie obchodziło go to ważne ze szef będzie zadowolony. Brawo Siugetsu. Triumfalny śmiech rozniósł się w jego głowie.

Ranek nadszedł szybko. Obudziła się w swoim pokoju, w nocy gdy karooki usną wymknęła się do swojego pokoju. Nie chciała spędzić tej nocy przy nim, po powrocie do siebie nie płakała. Nie było jej żal w końcu usłyszała prosto w oczy czym dla niego była. Darmową rozrywką z której skorzystał, bo była pod ręką. Powinna płakać w końcu odrzucił jej miłość, ale ona go znienawidziła. Wiedziała teraz że podjęła złą decyzję, powinna iść z Sasuke, zdradzić go tak jak on zdradził ją. Zaufała mordercy i co jej po tym?
Na szczęście przypomniała sobie to co powiedział jej Sasuke kiedy widzieli się ostatni raz przed jego wyjściem.
 - Jeśli z jakiegoś powodu postanowisz zmienić zdanie ktoś ode mnie zawsze w południe będzie czekał kilometr od posiadłości – Uśmiechną się zachęcająco, ale ona była nie ugięta. Nie miała zamiaru iść z nim gdzie ktokolwiek.
- Dzięki myślę że nie będzie to potrzebne – Zignorowała go patrząc przez duże szklane okno na ogród.
- Przemyśl to moja oferta będzie aktualna jeszcze przez trzy dni od dziś, a więc dobrze się namyśl – Prychnęła pogardliwie, a on wyszedł zostawiając ją samą.
 Była dziesiąta dwadzieścia, a więc miała sporo czasu by się spakować. Nie chciała tracić czasu wiec od razu zgromadziła najpotrzebniejsze jej rzeczy, zapomniała że jej szczotka została w kuchnie więc rzuciła torbę na łóżko i zbiegła po schodach na dół
 Na kuchennym blacie leżała fioletowa szczotka do włosów, którą od razu chwyciła i już miała znów pobiec na górę gdy drzwi się otworzyły. Z mordem w oczach odwróciła się w tył, jednak gdy dostrzegła postaci stojące w progu jej kolana ugięły się, a w gardle zrobiło się sucho.

To nie było możliwe, to na pewno jakieś kłamstwo, ale czyje? 

niedziela, 8 września 2013

Rozdział VIII


                         "Miłość bez wzajemności zawsze jest najsilniejsza." - Stefan Kisielewski


Rozdział VIII



Oślepił ją blask żarówki w kuchni, zbyt długo przebywała w nikłym świetle schowka Uchihy. Od razu w oczy rzuciła jej się stłuczona filiżanka, której odłamki latały po całej kuchni.
Dopiero po chwili dostrzegła chłopaka stojącego tuż obok który swoim uśmiechem próbował powiedzieć „Sorry, tak wyszło”. Spojrzała na niego zimnym wzrokiem bała się jego ponownych odwiedzin, ale musiała to przeżyć. Ukradkiem spojrzała na kruka siedzącego na korytarzu, którego pewnie nikt by nie zauważył gdyby nie wiedział że tam jest. Nie może z takiego błahego powodu zawiadamiać Itachi’ego, podniosła wyżej brodę. Będzie dzielna tak jak zawsze, sama sprosta przeciwnikowi.
- Czego tu szukasz? – Warknęła ozięble w stronę Sasuke. Chłopak zmierzył ją spojrzeniem od góry do dołu. Musiał przyznać że wyglądała wspaniale, od dawna nie widziała tak dumnej, walecznej i pięknej Megami. Poczuł mały skurcz w sercu, wiedział że stała się taka tylko dla tego że była obok jego brata.
Od dziecka widział że lubią swoje towarzystwo nie raz chodził za Itachim i dopytywał co jest między nim a Meg, ale zawsze odpowiadał mu że to skomplikowane i na tym temat się urywał.
- Przyszedłem z tobą porozmawiać – Jej zdziwiony wzrok mówił wszystko, o czym on chciał z nią rozmawiać i co miałaby mu powiedzieć?
- A więc słucham Cię nie mam czasu na twoje gierki Sasuke, twojego brata tu nie ma, nie wiem gdzie jest i kiedy wróci. Nie spowiada mi się ze swojego życia, a więc nie wiem co chodzi..
- Ucieknij ze mną stąd – Przerwał jej w połowie zdania, a ona o mało co nie przewróciła się. Uciec ? Z nim? Ciekawe dokąd ?
Przecież Itachi znalazłby ją,  ale w sumie sam mówił że ma wybór wrócić do wioski, albo zostać z nim. Jednak wiedziała ze idąc z jego bratem nie wróci do wioski, a jedynie będzie błądzić po świecie za Itachi'm, by w końcu zobaczyć jak Sasuke dokonuje swojej zemsty. W jej sercu powiał chłód, nie mogła go zostawić, to prawie to samo co zdrada, a ona go kochała. Cholernie go kochała nawet jeśli on jej nie.
- Nie mogę Sasuke.. – Spuściła wzrok. Dostrzegł wyraźnie smutek i rozdarcie na jej twarzy, teraz był pewny że coś między nimi jest. Nigdy nie wpadł na to że zemsta na bracie może być tak prosta, a ona może  być  do niej kluczem.
- Skoro tak to pójdę już nie chce cię nachodzić, jednak zastanów się nad tym czy nie chcesz ze mną iść. Co może dać Ci mój brat, po za tym domem? I tak niedługo zmieni kryjówkę..  Bezpieczeństwo? Nie bardzo, nie ma go tu, a ja mógłbym zrobić Ci krzywdę jeśli bym tylko chciał. Normalny dom? To też nie, on jest mordercą, a ty się ich brzydzisz..
- Ty też jesteś – Szepnęła cicho chcąc choć spróbować bronić starszego Uchihę, choć to nie łatwe, bo każde słowo Sasuke było prawdziwe. U boku Itachi’ego nie czekało ją nic dobrego, jedynie strach o każdy nowy dzień, czy go nie złapią, czy nie zabiją. Ona panicznie bała się życia w strachu, a tylko to mogła zapewnić jej miłość –strach.
- Ale ja kochana w porównaniu do niego nie robię tego dla przyjemności, a konkretnego celu. Kiedy to wszystko się skończy może nawet wrócę do wioski i odbuduję swój klan, a co z tobą ? Będziesz stała szlochając nad jego grobem który siedem lat temu sam zaczął sobie kopać ? Jeśli tak to wybierasz żałosne życie Megami, zastanów się po której stronie chcesz być. Zwycięzców czy trupa? – Jej irytacja rosła. Próbował głupich sztuczek tylko dla tego, by poszła z nim. Nie wiedziała po co to robi, ale była pewna że nie zostawi jego brata. Osoby którą kocha ponad wszystko, jeśli będzie trzeba sama będzie go broniła przed szponami śmierci w których według Sasuke od dawna jest jego brat. Zacisnęła pięści patrząc wprost na niego nieugiętym, twardym wzrokiem.
- Nidzie nie idę. Zostaje tutaj, okaże się jeszcze kto jest silniejszy – Spojrzał na nią lekko zdziwiony, szybko jednak odchrząkną prostując się i wypinając dumnie pierś.
- Szkoda, nie spodziewałem się że jesteś aż taka głupia. Tracisz czas traktując go jak priorytet, a ty dla niego jesteś tylko opcjom. Śmieszne, ale to nie moja sprawa. Przyszedłem Ci zaproponować uczciwy układ, ale podjęłaś decyzje. Ciesz się czasem spędzonym z nim, bo niedużo wam go zostało.. Miłego wieczora Meg.. – Znikną w kłębie szarego dymu, no tak to chyba u nich rodzinne.
Ciężko opadła na krzesło kuchenne patrząc tępo na zbitą filiżankę. Siedziała tak jeszcze chwile po czym wstała sprzątając kawałki szkła. W całym dzisiejszym zamieszaniu nie dostrzegła nawet że jest już wieczór, piękne granatowe niebo świeciło milionem gwiazd. A największy księżyc przejął warte nad światem pilnując go i otaczając swoim blaskiem.
Spojrzała w jego pełną tarcze, mimowolnie na jej twarzy pojawił się uśmiech. Nie wie co go wywołało, ale poczuła się jakby nie była sama w tym momencie.

 - Itachi możemy już iść? – Kisame spojrzał na karowłosego siedzącego na wielkim głazie oglądającego księżyc. Miał wrażenie jakby Itachi był w dziwnym transie i uśmiechał się, a to było do niego nie podobne.
- Itachi? – Tym razem  kare tęczówki były skierowana wprost na rybowatego.
- O co chodzi Kisame, mieliśmy już iść, a nie prowadzić debaty – Zeskoczył gładko ze skały mijając swojego towarzysza, założył na siebie swój słomiany sakkat i ruszył drogą w ciemny las.
- Nie wiarygodne – Szepną Kisame po czym ruszył za swoim towarzyszem.
 Poczuła nagle jak szczęście, które ją obejmowało oddala się. Spuściła wzrok. To było jedno z najdziwniejszych doznań jakie w życiu miała, szybko zabrała się za sprzątanie i ruszyła na górę chcąc obejrzeć tajemniczą książkę.
 Wyrzuciła kruka na balkon staranie zasłaniając okna grubymi zasłonami, tłumaczyła swoje zachowanie tym że w dziwny sposób ten ptak mógłby powiedzieć Itachi’emu o kradzieży jego książki, a na to nie mogła pozwolić. Znurkowała pod łóżko wyjmując grubą księgę po czym położyła się z nią na łóżko. Przejechała dłonią po okładce i znów poczuła ten dziwny, przejmujący, ale na swój sposób przyjemny dreszcz.  Ostrożnie otworzyła księgę stając się delikatnie przewracać kartki ponieważ wydawało się że strony mogą mieć tysiące lat, a najdelikatniejsze dotknięcie sprawi że rozpadną się w proch.
Zirytowało ją to że polowa książki była w obecnym języku, ale starsze wpisy w stary języku. Westchnęła ciężko, jej rodzina miała racje każąc się jej uczyć w wolej chwili tego starożytnego języka, była im za to wdzięczna w tej chwili choć zawsze powtarzała że jej się to nie przyda.
- Nigdy nie mów nigdy – Uśmiechnęła się sama do siebie starając się odczytać i przetłumaczyć zapiski oraz robiąc własne notatki.
 Ziewnęła znudzona miała wrażenie że ta książka się nie kończy. Zeszła na dół by zrobić sobie coś do picia była zmęczona tłumaczeniem tekstu.
Gdy jej noga przekroczyła próg kuchni stanęła jak wryta. Za oknem była przepiękna pogoda, poranne słoneczko, wiatr oraz lekka mgła. Ze zdziwieniem spojrzała na zegarek, byłą szósta rano.
- Nie spałam cała noc? – Zaśmiała się. Lektura tak bardzo ja pochłonęła że zapomniała o bożym świecie, super. Postanowiła z tej okazji napić się kawy zamiast herbaty. W sumie od zawsze wolała kawę, herbata miała dla niej dziwny smak, a kawa była po prostu pyszna. Dawała energie czuła się po niej niczym bóg, pobudzona do działania gotowa zrobić wszystko, a jej przepiękny zapach powalał. Zwłaszcza o poranku. Tak, bardzo kochała kawę.
 Martwiła się propozycją Sasuke, może ma racje. Może nie powinna tu być. Jeśli wróci do wioski na pewno zapomni o Itachim przecież nie jest jedynym mężczyzną na świecie, ale czy na pewno?
W końcu nie zapomniała co czuła do niego siedem lat temu i teraz kochała go jeszcze bardziej, teraz gdy go odzyskała i znów miała stracić. Sasuke nie odpuści dopóki Itachi nie zginie, więc rozlew krwi jest nie unikniony. Musiała któregoś stracić jednak jej serce chciało ich obu obok siebie.
- Jestem taka naiwna.. – Szepnęła sama do siebie nalewając wrzątku do kubka. Z parującym napojem ruszyła na górę. Planowała że dziś wieczorem odłoży książkę na miejsce tak żeby właściciel się nie zorientował, ale chciała przetłumaczyć jak najwięcej mogła do tej pory. Największym problemem było to że można ją było czytać od początku do końca, a nie wycinkami, a cały początek był w innym języku dopiero końcówka zaczęła być pisana w nowożytnym. Wbrew pozorom nie było to żadnym pocieszeniem nie łatwo jest przetłumaczyć około czterystu stron nie wyraźnego pisma i do tego mając lekkie braki w starożytnym języku wywołane nie systematyczna nauką. Była to tak zwana Syzyfowa praca ponieważ gdy tylko udało jej się posunąć o krok w przód musiała się wrócić dwa w tył ponieważ przez jedno źle przetłumaczone słowo zmieniała sens następnych zdań. Dlatego tak nienawidziła czytać, pisać, tłumaczyć tekstu w starym japońskim, była to nie wyobrażalna męczarnia.

 Megami spojrzała ze smutkiem na kolejną pergaminową kartkę prawie z płaczem w oczach. Kolejne strony zajmowały powierzchownie wytłumaczone i nie wyraźnie narysowane schematy, których w ogóle nie rozumiała. Już czuła że znów stanęła w miejscu. Niech to szlag.