niedziela, 8 września 2013

Rozdział VIII


                         "Miłość bez wzajemności zawsze jest najsilniejsza." - Stefan Kisielewski


Rozdział VIII



Oślepił ją blask żarówki w kuchni, zbyt długo przebywała w nikłym świetle schowka Uchihy. Od razu w oczy rzuciła jej się stłuczona filiżanka, której odłamki latały po całej kuchni.
Dopiero po chwili dostrzegła chłopaka stojącego tuż obok który swoim uśmiechem próbował powiedzieć „Sorry, tak wyszło”. Spojrzała na niego zimnym wzrokiem bała się jego ponownych odwiedzin, ale musiała to przeżyć. Ukradkiem spojrzała na kruka siedzącego na korytarzu, którego pewnie nikt by nie zauważył gdyby nie wiedział że tam jest. Nie może z takiego błahego powodu zawiadamiać Itachi’ego, podniosła wyżej brodę. Będzie dzielna tak jak zawsze, sama sprosta przeciwnikowi.
- Czego tu szukasz? – Warknęła ozięble w stronę Sasuke. Chłopak zmierzył ją spojrzeniem od góry do dołu. Musiał przyznać że wyglądała wspaniale, od dawna nie widziała tak dumnej, walecznej i pięknej Megami. Poczuł mały skurcz w sercu, wiedział że stała się taka tylko dla tego że była obok jego brata.
Od dziecka widział że lubią swoje towarzystwo nie raz chodził za Itachim i dopytywał co jest między nim a Meg, ale zawsze odpowiadał mu że to skomplikowane i na tym temat się urywał.
- Przyszedłem z tobą porozmawiać – Jej zdziwiony wzrok mówił wszystko, o czym on chciał z nią rozmawiać i co miałaby mu powiedzieć?
- A więc słucham Cię nie mam czasu na twoje gierki Sasuke, twojego brata tu nie ma, nie wiem gdzie jest i kiedy wróci. Nie spowiada mi się ze swojego życia, a więc nie wiem co chodzi..
- Ucieknij ze mną stąd – Przerwał jej w połowie zdania, a ona o mało co nie przewróciła się. Uciec ? Z nim? Ciekawe dokąd ?
Przecież Itachi znalazłby ją,  ale w sumie sam mówił że ma wybór wrócić do wioski, albo zostać z nim. Jednak wiedziała ze idąc z jego bratem nie wróci do wioski, a jedynie będzie błądzić po świecie za Itachi'm, by w końcu zobaczyć jak Sasuke dokonuje swojej zemsty. W jej sercu powiał chłód, nie mogła go zostawić, to prawie to samo co zdrada, a ona go kochała. Cholernie go kochała nawet jeśli on jej nie.
- Nie mogę Sasuke.. – Spuściła wzrok. Dostrzegł wyraźnie smutek i rozdarcie na jej twarzy, teraz był pewny że coś między nimi jest. Nigdy nie wpadł na to że zemsta na bracie może być tak prosta, a ona może  być  do niej kluczem.
- Skoro tak to pójdę już nie chce cię nachodzić, jednak zastanów się nad tym czy nie chcesz ze mną iść. Co może dać Ci mój brat, po za tym domem? I tak niedługo zmieni kryjówkę..  Bezpieczeństwo? Nie bardzo, nie ma go tu, a ja mógłbym zrobić Ci krzywdę jeśli bym tylko chciał. Normalny dom? To też nie, on jest mordercą, a ty się ich brzydzisz..
- Ty też jesteś – Szepnęła cicho chcąc choć spróbować bronić starszego Uchihę, choć to nie łatwe, bo każde słowo Sasuke było prawdziwe. U boku Itachi’ego nie czekało ją nic dobrego, jedynie strach o każdy nowy dzień, czy go nie złapią, czy nie zabiją. Ona panicznie bała się życia w strachu, a tylko to mogła zapewnić jej miłość –strach.
- Ale ja kochana w porównaniu do niego nie robię tego dla przyjemności, a konkretnego celu. Kiedy to wszystko się skończy może nawet wrócę do wioski i odbuduję swój klan, a co z tobą ? Będziesz stała szlochając nad jego grobem który siedem lat temu sam zaczął sobie kopać ? Jeśli tak to wybierasz żałosne życie Megami, zastanów się po której stronie chcesz być. Zwycięzców czy trupa? – Jej irytacja rosła. Próbował głupich sztuczek tylko dla tego, by poszła z nim. Nie wiedziała po co to robi, ale była pewna że nie zostawi jego brata. Osoby którą kocha ponad wszystko, jeśli będzie trzeba sama będzie go broniła przed szponami śmierci w których według Sasuke od dawna jest jego brat. Zacisnęła pięści patrząc wprost na niego nieugiętym, twardym wzrokiem.
- Nidzie nie idę. Zostaje tutaj, okaże się jeszcze kto jest silniejszy – Spojrzał na nią lekko zdziwiony, szybko jednak odchrząkną prostując się i wypinając dumnie pierś.
- Szkoda, nie spodziewałem się że jesteś aż taka głupia. Tracisz czas traktując go jak priorytet, a ty dla niego jesteś tylko opcjom. Śmieszne, ale to nie moja sprawa. Przyszedłem Ci zaproponować uczciwy układ, ale podjęłaś decyzje. Ciesz się czasem spędzonym z nim, bo niedużo wam go zostało.. Miłego wieczora Meg.. – Znikną w kłębie szarego dymu, no tak to chyba u nich rodzinne.
Ciężko opadła na krzesło kuchenne patrząc tępo na zbitą filiżankę. Siedziała tak jeszcze chwile po czym wstała sprzątając kawałki szkła. W całym dzisiejszym zamieszaniu nie dostrzegła nawet że jest już wieczór, piękne granatowe niebo świeciło milionem gwiazd. A największy księżyc przejął warte nad światem pilnując go i otaczając swoim blaskiem.
Spojrzała w jego pełną tarcze, mimowolnie na jej twarzy pojawił się uśmiech. Nie wie co go wywołało, ale poczuła się jakby nie była sama w tym momencie.

 - Itachi możemy już iść? – Kisame spojrzał na karowłosego siedzącego na wielkim głazie oglądającego księżyc. Miał wrażenie jakby Itachi był w dziwnym transie i uśmiechał się, a to było do niego nie podobne.
- Itachi? – Tym razem  kare tęczówki były skierowana wprost na rybowatego.
- O co chodzi Kisame, mieliśmy już iść, a nie prowadzić debaty – Zeskoczył gładko ze skały mijając swojego towarzysza, założył na siebie swój słomiany sakkat i ruszył drogą w ciemny las.
- Nie wiarygodne – Szepną Kisame po czym ruszył za swoim towarzyszem.
 Poczuła nagle jak szczęście, które ją obejmowało oddala się. Spuściła wzrok. To było jedno z najdziwniejszych doznań jakie w życiu miała, szybko zabrała się za sprzątanie i ruszyła na górę chcąc obejrzeć tajemniczą książkę.
 Wyrzuciła kruka na balkon staranie zasłaniając okna grubymi zasłonami, tłumaczyła swoje zachowanie tym że w dziwny sposób ten ptak mógłby powiedzieć Itachi’emu o kradzieży jego książki, a na to nie mogła pozwolić. Znurkowała pod łóżko wyjmując grubą księgę po czym położyła się z nią na łóżko. Przejechała dłonią po okładce i znów poczuła ten dziwny, przejmujący, ale na swój sposób przyjemny dreszcz.  Ostrożnie otworzyła księgę stając się delikatnie przewracać kartki ponieważ wydawało się że strony mogą mieć tysiące lat, a najdelikatniejsze dotknięcie sprawi że rozpadną się w proch.
Zirytowało ją to że polowa książki była w obecnym języku, ale starsze wpisy w stary języku. Westchnęła ciężko, jej rodzina miała racje każąc się jej uczyć w wolej chwili tego starożytnego języka, była im za to wdzięczna w tej chwili choć zawsze powtarzała że jej się to nie przyda.
- Nigdy nie mów nigdy – Uśmiechnęła się sama do siebie starając się odczytać i przetłumaczyć zapiski oraz robiąc własne notatki.
 Ziewnęła znudzona miała wrażenie że ta książka się nie kończy. Zeszła na dół by zrobić sobie coś do picia była zmęczona tłumaczeniem tekstu.
Gdy jej noga przekroczyła próg kuchni stanęła jak wryta. Za oknem była przepiękna pogoda, poranne słoneczko, wiatr oraz lekka mgła. Ze zdziwieniem spojrzała na zegarek, byłą szósta rano.
- Nie spałam cała noc? – Zaśmiała się. Lektura tak bardzo ja pochłonęła że zapomniała o bożym świecie, super. Postanowiła z tej okazji napić się kawy zamiast herbaty. W sumie od zawsze wolała kawę, herbata miała dla niej dziwny smak, a kawa była po prostu pyszna. Dawała energie czuła się po niej niczym bóg, pobudzona do działania gotowa zrobić wszystko, a jej przepiękny zapach powalał. Zwłaszcza o poranku. Tak, bardzo kochała kawę.
 Martwiła się propozycją Sasuke, może ma racje. Może nie powinna tu być. Jeśli wróci do wioski na pewno zapomni o Itachim przecież nie jest jedynym mężczyzną na świecie, ale czy na pewno?
W końcu nie zapomniała co czuła do niego siedem lat temu i teraz kochała go jeszcze bardziej, teraz gdy go odzyskała i znów miała stracić. Sasuke nie odpuści dopóki Itachi nie zginie, więc rozlew krwi jest nie unikniony. Musiała któregoś stracić jednak jej serce chciało ich obu obok siebie.
- Jestem taka naiwna.. – Szepnęła sama do siebie nalewając wrzątku do kubka. Z parującym napojem ruszyła na górę. Planowała że dziś wieczorem odłoży książkę na miejsce tak żeby właściciel się nie zorientował, ale chciała przetłumaczyć jak najwięcej mogła do tej pory. Największym problemem było to że można ją było czytać od początku do końca, a nie wycinkami, a cały początek był w innym języku dopiero końcówka zaczęła być pisana w nowożytnym. Wbrew pozorom nie było to żadnym pocieszeniem nie łatwo jest przetłumaczyć około czterystu stron nie wyraźnego pisma i do tego mając lekkie braki w starożytnym języku wywołane nie systematyczna nauką. Była to tak zwana Syzyfowa praca ponieważ gdy tylko udało jej się posunąć o krok w przód musiała się wrócić dwa w tył ponieważ przez jedno źle przetłumaczone słowo zmieniała sens następnych zdań. Dlatego tak nienawidziła czytać, pisać, tłumaczyć tekstu w starym japońskim, była to nie wyobrażalna męczarnia.

 Megami spojrzała ze smutkiem na kolejną pergaminową kartkę prawie z płaczem w oczach. Kolejne strony zajmowały powierzchownie wytłumaczone i nie wyraźnie narysowane schematy, których w ogóle nie rozumiała. Już czuła że znów stanęła w miejscu. Niech to szlag. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz