"Miłość bez wzajemności zawsze jest najsilniejsza." - Stefan Kisielewski
Rozdział VIII
Oślepił ją blask żarówki w kuchni,
zbyt długo przebywała w nikłym świetle schowka Uchihy. Od razu w oczy rzuciła
jej się stłuczona filiżanka, której odłamki latały po całej kuchni.
Dopiero po chwili dostrzegła
chłopaka stojącego tuż obok który swoim uśmiechem próbował powiedzieć „Sorry,
tak wyszło”. Spojrzała na niego zimnym wzrokiem bała się jego ponownych
odwiedzin, ale musiała to przeżyć. Ukradkiem spojrzała na kruka siedzącego na
korytarzu, którego pewnie nikt by nie zauważył gdyby nie wiedział że tam jest.
Nie może z takiego błahego powodu zawiadamiać Itachi’ego, podniosła wyżej
brodę. Będzie dzielna tak jak zawsze, sama sprosta przeciwnikowi.
- Czego tu szukasz? – Warknęła
ozięble w stronę Sasuke. Chłopak zmierzył ją spojrzeniem od góry do dołu.
Musiał przyznać że wyglądała wspaniale, od dawna nie widziała tak dumnej,
walecznej i pięknej Megami. Poczuł mały skurcz w sercu, wiedział że stała się
taka tylko dla tego że była obok jego brata.
Od dziecka widział że lubią swoje
towarzystwo nie raz chodził za Itachim i dopytywał co jest między nim a Meg,
ale zawsze odpowiadał mu że to skomplikowane i na tym temat się urywał.
- Przyszedłem z tobą porozmawiać –
Jej zdziwiony wzrok mówił wszystko, o czym on chciał z nią rozmawiać i co
miałaby mu powiedzieć?
- A więc słucham Cię nie mam czasu
na twoje gierki Sasuke, twojego brata tu nie ma, nie wiem gdzie jest i kiedy
wróci. Nie spowiada mi się ze swojego życia, a więc nie wiem co chodzi..
- Ucieknij ze mną stąd – Przerwał
jej w połowie zdania, a ona o mało co nie przewróciła się. Uciec ? Z nim?
Ciekawe dokąd ?
Przecież Itachi znalazłby ją, ale w sumie sam mówił że ma wybór wrócić do
wioski, albo zostać z nim. Jednak wiedziała ze idąc z jego bratem nie wróci do
wioski, a jedynie będzie błądzić po świecie za Itachi'm, by w końcu zobaczyć jak
Sasuke dokonuje swojej zemsty. W jej sercu powiał chłód, nie mogła go zostawić,
to prawie to samo co zdrada, a ona go kochała. Cholernie go kochała nawet jeśli
on jej nie.
- Nie mogę Sasuke.. – Spuściła
wzrok. Dostrzegł wyraźnie smutek i rozdarcie na jej twarzy, teraz był pewny że
coś między nimi jest. Nigdy nie wpadł na to że zemsta na bracie może być tak
prosta, a ona może być do niej kluczem.
- Skoro tak to pójdę już nie chce
cię nachodzić, jednak zastanów się nad tym czy nie chcesz ze mną iść. Co może
dać Ci mój brat, po za tym domem? I tak niedługo zmieni kryjówkę.. Bezpieczeństwo? Nie bardzo, nie ma go tu, a
ja mógłbym zrobić Ci krzywdę jeśli bym tylko chciał. Normalny dom? To też nie,
on jest mordercą, a ty się ich brzydzisz..
- Ty też jesteś – Szepnęła cicho
chcąc choć spróbować bronić starszego Uchihę, choć to nie łatwe, bo każde słowo
Sasuke było prawdziwe. U boku Itachi’ego nie czekało ją nic dobrego, jedynie
strach o każdy nowy dzień, czy go nie złapią, czy nie zabiją. Ona panicznie
bała się życia w strachu, a tylko to mogła zapewnić jej miłość –strach.
- Ale ja kochana w porównaniu do
niego nie robię tego dla przyjemności, a konkretnego celu. Kiedy to wszystko
się skończy może nawet wrócę do wioski i odbuduję swój klan, a co z tobą ?
Będziesz stała szlochając nad jego grobem który siedem lat temu sam zaczął
sobie kopać ? Jeśli tak to wybierasz żałosne życie Megami, zastanów się po
której stronie chcesz być. Zwycięzców czy trupa? – Jej irytacja rosła. Próbował
głupich sztuczek tylko dla tego, by poszła z nim. Nie wiedziała po co to robi,
ale była pewna że nie zostawi jego brata. Osoby którą kocha ponad wszystko,
jeśli będzie trzeba sama będzie go broniła przed szponami śmierci w których
według Sasuke od dawna jest jego brat. Zacisnęła pięści patrząc wprost na niego
nieugiętym, twardym wzrokiem.
- Nidzie nie idę. Zostaje tutaj,
okaże się jeszcze kto jest silniejszy – Spojrzał na nią lekko zdziwiony, szybko
jednak odchrząkną prostując się i wypinając dumnie pierś.
- Szkoda, nie spodziewałem się że
jesteś aż taka głupia. Tracisz czas traktując go jak priorytet, a ty dla niego
jesteś tylko opcjom. Śmieszne, ale to nie moja sprawa. Przyszedłem Ci
zaproponować uczciwy układ, ale podjęłaś decyzje. Ciesz się czasem spędzonym z
nim, bo niedużo wam go zostało.. Miłego wieczora Meg.. – Znikną w kłębie
szarego dymu, no tak to chyba u nich rodzinne.
Ciężko opadła na krzesło kuchenne
patrząc tępo na zbitą filiżankę. Siedziała tak jeszcze chwile po czym wstała
sprzątając kawałki szkła. W całym dzisiejszym zamieszaniu nie dostrzegła nawet
że jest już wieczór, piękne granatowe niebo świeciło milionem gwiazd. A
największy księżyc przejął warte nad światem pilnując go i otaczając swoim
blaskiem.
Spojrzała w jego pełną tarcze,
mimowolnie na jej twarzy pojawił się uśmiech. Nie wie co go wywołało, ale
poczuła się jakby nie była sama w tym momencie.
- Itachi możemy już iść? – Kisame spojrzał na
karowłosego siedzącego na wielkim głazie oglądającego księżyc. Miał wrażenie
jakby Itachi był w dziwnym transie i uśmiechał się, a to było do niego nie
podobne.
- Itachi? – Tym razem kare tęczówki były skierowana wprost na
rybowatego.
- O co chodzi Kisame, mieliśmy już
iść, a nie prowadzić debaty – Zeskoczył gładko ze skały mijając swojego
towarzysza, założył na siebie swój słomiany sakkat i ruszył drogą w ciemny las.
- Nie wiarygodne – Szepną Kisame
po czym ruszył za swoim towarzyszem.
Poczuła nagle jak szczęście, które ją
obejmowało oddala się. Spuściła wzrok. To było jedno z najdziwniejszych doznań
jakie w życiu miała, szybko zabrała się za sprzątanie i ruszyła na górę chcąc
obejrzeć tajemniczą książkę.
Wyrzuciła kruka na balkon staranie zasłaniając
okna grubymi zasłonami, tłumaczyła swoje zachowanie tym że w dziwny sposób ten
ptak mógłby powiedzieć Itachi’emu o kradzieży jego książki, a na to nie mogła
pozwolić. Znurkowała pod łóżko wyjmując grubą księgę po czym położyła się z nią
na łóżko. Przejechała dłonią po okładce i znów poczuła ten dziwny, przejmujący,
ale na swój sposób przyjemny dreszcz.
Ostrożnie otworzyła księgę stając się delikatnie przewracać kartki
ponieważ wydawało się że strony mogą mieć tysiące lat, a najdelikatniejsze
dotknięcie sprawi że rozpadną się w proch.
Zirytowało ją to że polowa książki
była w obecnym języku, ale starsze wpisy w stary języku. Westchnęła ciężko, jej
rodzina miała racje każąc się jej uczyć w wolej chwili tego starożytnego
języka, była im za to wdzięczna w tej chwili choć zawsze powtarzała że jej się
to nie przyda.
- Nigdy nie mów nigdy –
Uśmiechnęła się sama do siebie starając się odczytać i przetłumaczyć zapiski
oraz robiąc własne notatki.
Ziewnęła znudzona miała wrażenie że ta książka
się nie kończy. Zeszła na dół by zrobić sobie coś do picia była zmęczona
tłumaczeniem tekstu.
Gdy jej noga przekroczyła próg
kuchni stanęła jak wryta. Za oknem była przepiękna pogoda, poranne słoneczko,
wiatr oraz lekka mgła. Ze zdziwieniem spojrzała na zegarek, byłą szósta rano.
- Nie spałam cała noc? – Zaśmiała
się. Lektura tak bardzo ja pochłonęła że zapomniała o bożym świecie, super.
Postanowiła z tej okazji napić się kawy zamiast herbaty. W sumie od zawsze
wolała kawę, herbata miała dla niej dziwny smak, a kawa była po prostu pyszna.
Dawała energie czuła się po niej niczym bóg, pobudzona do działania gotowa
zrobić wszystko, a jej przepiękny zapach powalał. Zwłaszcza o poranku. Tak,
bardzo kochała kawę.
Martwiła się propozycją Sasuke, może ma racje.
Może nie powinna tu być. Jeśli wróci do wioski na pewno zapomni o Itachim
przecież nie jest jedynym mężczyzną na świecie, ale czy na pewno?
W końcu nie zapomniała co czuła do
niego siedem lat temu i teraz kochała go jeszcze bardziej, teraz gdy go
odzyskała i znów miała stracić. Sasuke nie odpuści dopóki Itachi nie zginie,
więc rozlew krwi jest nie unikniony. Musiała któregoś stracić jednak jej serce
chciało ich obu obok siebie.
- Jestem taka naiwna.. – Szepnęła
sama do siebie nalewając wrzątku do kubka. Z parującym napojem ruszyła na górę.
Planowała że dziś wieczorem odłoży książkę na miejsce tak żeby właściciel się
nie zorientował, ale chciała przetłumaczyć jak najwięcej mogła do tej pory.
Największym problemem było to że można ją było czytać od początku do końca, a
nie wycinkami, a cały początek był w innym języku dopiero końcówka zaczęła być
pisana w nowożytnym. Wbrew pozorom nie było to żadnym pocieszeniem nie łatwo
jest przetłumaczyć około czterystu stron nie wyraźnego pisma i do tego mając
lekkie braki w starożytnym języku wywołane nie systematyczna nauką. Była to tak
zwana Syzyfowa praca ponieważ gdy tylko udało jej się posunąć o krok w przód
musiała się wrócić dwa w tył ponieważ przez jedno źle przetłumaczone słowo zmieniała
sens następnych zdań. Dlatego tak nienawidziła czytać, pisać, tłumaczyć tekstu
w starym japońskim, była to nie wyobrażalna męczarnia.
Megami spojrzała ze smutkiem na kolejną
pergaminową kartkę prawie z płaczem w oczach. Kolejne strony zajmowały powierzchownie
wytłumaczone i nie wyraźnie narysowane schematy, których w ogóle nie rozumiała.
Już czuła że znów stanęła w miejscu. Niech to szlag.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz