niedziela, 23 marca 2014

Rozdział XVII część II



"Nie możesz zmienić swojej przeszłości, ale przeszłość zawsze powraca, żeby zmienić ciebie. Zarówno twoją teraźniejszość, jak i przyszłość." - Jonathan Carroll



Rozdział XVII część II


  - Kakashii może pójdę już sama, masz pewnie wiele spraw do zrobienia. Dziękuję Ci za to, że pomogłeś mi przez te kilka dni, gdyby nie ty pewnie dalej siedziałabym w tym domu patrząc przez okno... - Jej słodki i czarujący uśmiech wywołał na jego twarzy spore rumieńce, na całe szczęście maska wszystko zakrywała. Musiała przyznać, że przez ten czas, gdy była po za wioską stała się przepiękną kobietą. O tak, była już kobietą, a nie małą, bezbronną dziewczynką. 
- Cieszę się, że mogłem pomóc, jeśli będziesz jeszcze czegoś potrzebowała zawsze wiesz gdzie mnie znaleźć - Mogła jedynie wyczuć jego pozytywne wibracje oraz wyobrazić sobie przepiękny uśmiech skrywany pod kawałkiem granatowego materiału.
Spojrzała w wodę dostrzegając ich sylwetki, wszytko tak bardzo się zmieniło w tak, krótkim czasie. Westchnęła znużona, musiała już wracać do domu. 
- Do zobaczenia. 
  Droga jaką wybrała na dojście do domu nie była wcale krótka, zostawiła Kakashi'ego przy skręcie na promenadę, którą sama ruszyła z zamyśleniem. Jej skurczę w żołądku stały się nie do zniesienia, oparła się o barierkę nie chcąc stracić równowagi. Zacisnęła wargi z bólu, starając się kontrolować oddech. Sama nie wie, kiedy straciła czujność na tyle, że nie dostrzegła dwójki mężczyzn nadchodzących z naprzeciwka. Jedno spojrzenie na nich wystarczyło, by spanikowana cofnęła się kilka kroków w tył.  


 To było niczym mocne uderzenie katany. Świat stanął, by przyśpieszyć z prędkością rozgalopowanego mustanga. Jego ciało doznało paraliżu, nie mógł złapać oddechu. Zerknął na swojego towarzysza, ale on również wyglądał jakby stała przed nim zjawa. W pewnym sensie tak było ponieważ już dano zaprzestali jej poszukiwań, spodziewając się najgorszego. 
- Kim jesteście?! - Trzymała się przerażona barierki, prawie przekręcając się w stronę wody. 
- Nie pamiętasz nas? - To był szok, nie spodziewali się tego spotkania, ale jeszcze bardziej informacji że ona nie wie kim są. Kim ON jest, a tym bardziej kim był dla niej. 
- Cofnij się! - Jej spanikowany krzyk był obroną na krok wykonany z jego strony w jej kierunku. Miał ochotę podbiec i ją przytulić, wyściskać z całej siły i zabrać do domu. Jednak dostrzegł w jej oczach coś czego nigdy wcześniej nie dostrzegł- strach. 
Bała się, bała się i to jego. W głowie pojawił się natłok myśli co zrobi ze swoim bratem, gdy go spotka. Wiedział, że strach w jej oczach był z jego powodu. To, że ją stracił było z jego powodu. 
- Megami.. - Jego szept wywołał zdziwienie na jej twarzy. 
W dłoniach błysnęło ostrze kunaia, który poleciał w powietrze odbijając inne ostrze. Odskoczył w tył tak szybko, że nie zdążyła mrugnąć. Jego towarzysz poszedł w jego ślad, zdejmując z pleców swój miecz, będąc gotów do walki.  
Przed nią pojawił się Kakashii we własnej osobie razem z Guya, sama nie wiedziała czy miała się cieszyć, czy też nie. 
- Megami uciekaj.. - Spokojny ton Kakashi'ego wcale jej nie uspokoił, a jedynie wzbudził większą panikę. 
- Witaj Kakashi. Ile lat się nie widzieliśmy? - Mężczyźni w płaszczach stali nieugięci, a ton głosu jednego z nich mroził krew w żyłach. Ciarki przebiegły jej po plecach paraliżując całe ciało, tak że nie mogła się ruszyć.
- Itachi Uchiha - Jej czarne niczym węgiel oczy otworzyły się ze zdumienia. Miała go odnaleźć, a to on odnalazł ją. Wtedy spadło na nią "uderzenie pioruna". Fala wspomnień z dzieciństwa. Ona, Sasuke i Itachi. Obietnica złożona mu pod jednym z drzew, ciągłe treningi we troje, to jak się w nim zakochała oraz to jak ruszyła do Suny, a on zagrodził jej drogę. 
Pamiętała, wszystko pamiętała. Zacisnęła szczęki i poderwała się z ziemi, ze wściekłym okrzykiem nienawiści z ostrzem w dłoni rzuciła się w jego stronę, rozpętując tym samym morderczy wir walki. 
  Iskry lecące od zderzeń rozgrzanych ostrzy ich mieczy, nieustanne znaki rękoma tworzące potężne jutsu. Pot spływający po czole, każdego z uczestników tego starcia. Kalejdoskopowy scharingan Kakashi'ego mierzący się z mangekoiu Itachi'ego. Siła Guya przeciwko wodnym jutsu Kisame oraz ona wplątana w to wszystko. Uchiha ledwo co skupiał się na walce podziwiając jej śmiertelne ruchy, jeden błąd i jej ostrze na jego gardle. Stała się jeszcze silniejsza od ostatniego ich spotkania, zimna i bezwzględna. Jego ciało drżało od ekscytacji, od podziwiania jej walczącej na śmierć i życie. 
 Odskoczył w tył, dawny członek siedmiu mistrzów miecza uczynił to samo tworząc olbrzymi odstęp od joninów z Konohy. Jego technika wzrokowa dostrzegła posiłki już dawno, ale nie chciał przerywać swojej przyjemności. Jednak nie rozsądne byłoby kontynuowanie walki pięciu na dwóch wiedząc że wystarczy kilka chwil, a zostaną otoczeni przez posiłki ANBU. 
Do wojowników dołączył Asuma Sarutobi, syn trzeciego Hokage oraz Kurenai, wysoka brunetka o jasno czerwonych oczach. Przelotne spojrzenie między członkami organizacji wystarczyło, by cała okolica pokryła się gęstą mgłą, a oni byli już dawno po za murami wioski. To był jeden z ich najszybszych i nielicznych odwrotów. 
 Serce Itachi'ego biło tak szybko, że nie nadążał z łapaniem oddechów. Zagryzł mocniej wargi, ta misja nie była na poważnie, była jego szansą, której nie mógł zmarnować. Teraz, gdy wiedział że jego miłość żyje zrobi wszystko byleby ją odzyskać, był nawet gotów porwać ją, gdy w wiosce zapadnie zmierzch, a sytuacja uspokoi się. 


 Cała wioska stanęła na nogi, na ulicach już nie było wesołych dzieci ani starszych osób, większość sklepów zostało zamkniętych. Wszędzie krzątali się schinobi, Hokage postawił na nogi wszystkie odziały ANBU wysyłając pogoń za intruzami. Młoda dziewczyna była w samym środku tej krzątaniny, bacznie obserwowała każdego stojąc tuż obok fotela Tsunade. Myślami była jednak głęboko w lesie tam gdzie obecnie przebywało dwóch napastników starających się zgubić i zmylić pogoń. 
- Tsunade pójdę z Kakashi'm i Sakurom - Po długim milczeniu wtrąciła się do rozmowy. Wiedziała że różowo włosa dziewczyna nie poznała jej od razu, a dopiero wtedy gdy zabrała głos. Megami wiedziała, że ona również bardzo się zmieniła odkąd się ostatni raz widziały, było to po tym jak Sasuke opuścił wioskę, a ona oskarżyła o to czarnooką. Teraz jej wzrok był pełen zdziwienia, szacunku i podziwu, ale ją to nie interesowało. Jej wzrok utkwił w orzechowych  oczach Tsunade. 
-  Nie ma nawet takiej opcji. Megami do póki sprawa się nie ustabilizuje masz wrócić do domu i z niego nie wychodzić, jasne?! - Zacisnęła mocniej zęby żeby nie powiedzieć czegoś co mogłoby mieć nie pożądany efekt., widziała jak bindi na jej czole jaśniej z nerwów, a to nie był dobry znak. 
- Hai! - Skłoniła się lekko. Kakashi i różowo włosa wyszli pośpiesznie z gabinetu, Megami odwróciła się i wyskoczyła przez otwarte okno zaciskając zęby z nerwów, jednak miała przeczucie że powinna zostać w domu. 
Lekko wylądowała na dachu jednego z domów, skumulowała chakre w nogach i odbijając się mocno wylądowała na kolejnym dachu. Zerknęła w bok gdzie przemknął kolejny pościg. To śmieszne, tyle ludzi w pogoni za dwoma członkami Akatsuki. 

niedziela, 9 marca 2014

Rozdział XVII część I




"Człowiek jest wtedy najszczęśliwszy, kiedy dookoła siebie widzi to, co nosi w sobie samym..." - Bolesław Prus 



Rozdział XVII część I


Dziwnie się czuła w tym pomieszczeniu, miała co do niego mieszane uczucia. Część jej duszy mówiła że jest bezpieczna i pomagała jej w zrelaksowaniu w wygodnym fotelu, druga zaś szeptała jej żeby była czujna i ostrożnie dobierała słowa. Orzechowe oczy Tsunade wcale nie pomagały jej w osiągnięciu spokoju i relaksie w tej sytuacji, wydawało się jakby bez ustanku świdrowały nawet najmniejszy jej ruch. Ciarki przebiegły jej po plecach co wywołało niespokojny ruch, kontem oka spojrzała w tył. Obecność Kakashiego w gabinecie Hokage dodawała jej otuchy, siwowłosy bardzo pomógł jej przez te kilka dni gdy razem mieszkali. 
Bardzo przydały się jego wspomnienia, które pomogły nakreślić jej wzór swojej młodości, odświeżyć już dawno zapomniane w pamięci obrazy. 
Tym razem jej wzrok zawędrował za fotel blond włosej kobiety gdzie stała druga, młodsza o czarnych włosach i podobnego koloru oczach. Wydawało jej się dość dziwne że trzyma na  rękach małą, różową świnkę, ale ludzie w końcu mają różne zwierzątka. 
- A więc.. - Z zamyślenia wyrwał ją władczy ton Hokage, to dziwne, uśmiechnęła się. Taki ton głosu oraz powaga sprawiały że czuła dziwne ciepło w żołądku, jednak nie znała powodu dlaczego miała takie odczucia. Postanowiła jednak odstawić tą sprawę na dalszy tor. 
Tsunade trzymała w ręku dużą brązową kopertę, można było domyślić się że były w niej wyniki jej badań. Zacisnęła mocno szczękę czując kamień w brzuchu, miała nadzieję że cokolwiek jej się stało nie jest to długo trwałe. 
Blond włosa drżącą ręką przerwała zaklejoną kopertę i wyjęła z niej plik kartek z dokumentacją oraz szczegółowo opisanym tokiem badań. Jej wzrok błądził chwile po kartkach próbując wyciągnąć z nich jak najwięcej informacji i wydać wyrok. Pulsująca żyłka na jej czole mówiła że ona również z niecierpliwością czekała na wyniki. Panująca cisza podniosła napięcie każdego w pomieszczeniu. Megami miała wrażenie jakby cała Konoha zatrzymała się na chwile czekając na werdykt. Czas spowalniał, a jej serce biło jak oszalałe. 
Tsunade podniosła kamienny wzrok, a jej świdrujące oczy zatrzymały się na oczach dziewczyny. Przełknęła głośno ślinę. 
- A więc... 


 Cisza, cisza była idealna. W ciszy można było snuć swoje marzenia, stoczyć bitwę z największymi lękami. To cisza pozwalała na najciekawszą rozmowę między ludźmi. Uśmiech na jej twarzy był nikły, ale zauważalny dla niego. Jego obecność pozwalała jej jeszcze bardziej rozkoszować się ciszą, chodź panowała ona tylko między nimi. Zagłuszana nieustanymi rozmowami sprzedawców na stoiskach z przechodniami, śpiewaniem ptaków, szczekaniem psów, gaworzeniem dzieci, a nawet szumem drzew. Szli w ciszy, równym tempem wymieniając od czasu do czasu ukradkowe spojrzenia. 
- Co chcesz teraz zrobić? - Siwowłosy zakłócił ich ciszę zadając kłopotliwe pytanie na, które ona sama chciałaby znać odpowiedź.  
- Sama nie wiem, zostanę w wiosce. Hokage sama mówiła że wspomnienia powoli zaczną wracać, może spotka mnie tu te "uderzenie pioruna". Sama nie wiem co to ma być, ale słyszałeś że może być to miejsce, coś, albo ktoś, kto przywróci mi wszystkie wspomnienia w jednej chwili... - Jej wzrok zatrzymał się na dwójce chłopców bawiących się w ninga. 
Uśmiechnęła się w ich stronę, a oni widząc to pomachali jej zadowoleni. To było miłe, ludzie w wiosce mogli się nie znać, a byli dla siebie jak bracia. Wola Ognia była tu odczuwalna we wszystkim, nawet w zwykłym kamieniu. Tak dobrze było tu wrócić i znów przechadzać się tętniącymi życiem uliczkami. 
- Wiesz że to może się nigdy nie zdarzyć? Na szczęście wspomnienia wrócą do ciebie z czasem wszystkie.. Naruto i Sakura ucieszą się że wróciłaś, może nawet będziemy chodzili razem na misję? - Pierwszy raz odkąd tu jest poczuła się szczęśliwa, nie wiedziała co było wcześniej, ale cieszyła się. Zacznie od nowa, wszystko od nowa. 
Ma tu dom, a nawet przyjaciół czego można szukać gdzieś indziej i po co? 
Małe kłucie pod żołądkiem zmusiło ją do zatrzymania się. Machnęła lekko ręką w stronę Kakashiego gdy napotkała jego zaniepokojony wzrok. 
- To tylko kolka, chodźmy dalej - Skłamała. To było coś poważniejszego, ostrzeżenie. 
Czasami miała takie w dzieciństwie gdy działo się coś istotnego dla niej, przypomniało jej się że w dzień gdy miała wyruszyć do Suny również poczuła taki sam skurcz, ale nie pamiętała co było potem. Tak samo jak wtedy postanowiła to zignorować. Jeden głęboki oddech i znów równym tempem wraz z mężczyzną przedzierała się przez zatłoczone uliczki w te późne wrześniowe popołudnie. 


 Dwie zamaskowane postacie wolnym krokiem kierowały się w stronę wielkich murów wioski. Wybrali boczne wejście, tak żeby nie było przy nim zbyt wielu strażników. Nie potrzebowali dodatkowych problemów. 
- Proszę o dokumenty - Niski, gruby strażnik o nieprzyjemnej twarzy z masa blizn wyciągnął w ich stronę rękę. Mężczyźni wymienili krótkie spojrzenia spod słomianych sakkatów. 
Spanikowany strażnik nie zdążył podnieść alarmu, zbyt późno rozpoznał czarne płaszcze z czerwonymi chmurkami. Utkwił w imaginowanym świecie tsukigomi, obudzi się dopiero za kilka godzin nie pamiętając tej chwili, jedynie okropne obrazy jakie raczył mu zaprezentować jego oprawca.
- Idziesz? - Zapytał chrypliwie wyższy gdy jego towarzysz w bezruchu wpatrywał się w olbrzymie mury wioski, zanurzając się we wspomnieniach i przywracając swój najgorszy koszmar. Po chwili jednak jego stopy bez większej chęci zaczęły kierować się w stronę wioski. Miał misje, koniec ze wspomnieniami. 
   - Rozdzielamy się? - szept jednego z nich rozniósł się po stoliku, by w końcu dotrzeć do nieobecnego myślami towarzysza sączącego ciepłą herbatę. Jego lodowaty wzrok zmroził go i dał jasno do zrozumienia że rozdzielenie się w tej wiosce na misji tej rangi było niedorzeczne. Musieli się pośpieszyć jeśli planowali spotkać dziś Kubiego, a po za tym zostało im jeszcze znalezienie noclegu. 


***

 Kochani podzieliłam notkę na pół ponieważ wyszłaby za długa. Myślę że druga część pojawi się gdzieś w tym tygodniu. Zachęcam do komentowania i udziału w ankiecie. Życzę miłego czytania ;) 

czwartek, 6 marca 2014

Ogłoszenie!

Witam!

Kochani informuję że zostało nam niewiele rozdziałów do zakończenia bloga. Uważam że powinniście wyrazić swoją opinie jak powinien się zakończyć, dlatego dodałam ankietę chcąc poznać wasze oczekiwania. Jedną z opcji jest "inne", chciałabym żebyście wpisali w komentarzach jak wyobrażacie sobie zakończenie jeśli wybierzecie tą opcje. Zachęcam do wzięcia udziału w ankiecie pomoże mi to w rozważaniu zakończenia oraz, do komentowania rozdziałów. Pozdrawiam Was i cieszę się że tak licznie odwiedzacie mojego bloga :) 


Zdjęcie 
Tak w gratisie zdjęcie Itassia i Megami ;]

środa, 5 marca 2014

Rozdział XVI



"Tak spędzam dni. Nie nastąpiło żadne przeobrażenie. To, za czym tęsknię, cokolwiek to jest, nie nadchodzi.." - Charles Dickens.



Rozdział XVI


 Pogoda idealnie odzwierciedlała jej nastrój. Szare, ciężkie chmury przysłoniły całą wioskę, każdy z niepokojem patrzył na nie oczekując pierwszych kropli deszczu. Wiatr szarpał koronami drzew nie dając zapomnieć o swojej obecności. Potarła o siebie dłonie po czym zadygotała z zimna.
Czuła jak pustaka wypełnia każdy kawałek jej ciała, tępym wzrokiem patrzyła na kanapki stojące na szafce nocnej. Kakashii postanowił zostać u niej przez parę dni, ale jego obecność wcale jej nie pocieszała. Czuła się jak mgła, kompletnie niewidzialna.
 Do samego południa siedziała w swoim pokoju, kilka razy rozmawiała z siwowłosym, który zaglądał do niej od czasu do czasu. Nie miała pojęcia co może robić w tej wiosce, nie miała tu nic co, by ją trzymało. Niby była w domu, ale czuła że tak na prawdę to nie dom w którym chciała być.
Tak, mały, kamienny domek na przedmieściach wioski w którym dorastała bez jej rodziców, przyjaciół był tylko zwykłymi ścianami kryjącymi w sobie piękne wspomnienia.
Kropla łez spłynęła po jej policzku, tak chciała wiedzieć jakie były jej wspomnienia.
 Obiad wydawała się zbędny, po mimo tego, że czuła głód nie chciała patrzeć na jedzenie. Na jej szczęście siwowłosy mężczyzna od razu zgodził się gdy tylko poprosiła o krótki trening na polanie niedaleko murów wioski. Droga nie zajęła im wiele i minęła w całkowitej ciszy.
 - Megami skup się.. - Kakashii jęknął widząc jak blondynka nieudolnie próbuje odebrać mu dwa, brzęczące dzwoneczki przypięte do paska. Skupiała się na wszystkim tylko nie na przeciwniku i swoim celu. Musiał jednak przyznać że przez te dwa lata jej umiejętności znacznie wzrosły, gdyby nie brak koncentracji musiałby walczyć z nią na poważnie.
- Próbuję, ale nie mogę.. - Nóż, który trzymała w dłoni bezgłośnie wylądował na trawie, a ona zaraz za nim. Podkuliła nogi chowając w nich twarz. Pokazała że jest słaba, nie skupiła się na walce. Łzy spłynęły po jej bladych policzkach, całe ciało zaczęło drżeć, a z nieba spadły pierwsze krople deszczu.
Siwowłosy spojrzał na nią z żalem, domyślał się co teraz czuła. Została sama bez rodziny, jej przyjaciele niewiedza nawet, że wróciła, a ona sama nie pamiętała swojej przeszłości. Jej położenie w tej chwili było najgorszym z możliwych. Westchnął ciężko.
Poczuła przyjemne ciepło na swoich ramionach, zerknęła w górę tak, by nie dostrzegł jej łez. Kakashii stał nad nią otulając swoją bluzą, była mu wdzięczna, ale nie miała ochoty z nim rozmawiać jej duma właśnie wykrwawiała się bez ratunku. Szepnęła ciche "dziękuje", a on w odpowiedzi wyciągnął do niej rękę, pomagając wstać.
Przez jej plecy przebiegły ciarki. Niespodziewanie wielki piorun uderzył w polane, bez słowa podjęli decyzję o powrocie. W taką pogodę nie mogło stać się nic dobrego, mogli ją tylko przeczekać w suchym i ciepłym domu przy herbacie i kominku.
 - Megami jutro chce z tobą rozmawiać Pani Tsunade, chce przedstawić Ci wyniki twoich badań. Jutro dowiemy się na ile poważna jest twoja amnezja - Blond włosa skinęła głową popijając kolejny łyk herbaty, rozkoszowała się przyjemnym ciepłem bijącym od kominka. Z zachwytem podziwiała tańczący w nim ogień, który przybierał różne kształty wypluwając w górę swoje wesołe iskierki. Zastanawiała się gdzie w tej chwili jest Sasuke i czy przyjdzie po nią wkrótce, nad tym jak ma niby odnaleźć tego całego Itachi'ego i jak już to zrobi co ma mu niby powiedzieć?
Była pełna obaw tego wieczora, tak jak poprzedniego i każdego innego.
- Kakashii-sensei czy wiesz coś o mojej przeszłości? Znaczy jak byłam jeszcze w wiosce, za nim... za nim, zniknęłam? - Przełknęła głośno ślinę z trudem wypowiadając pytanie. Z jednej strony chciała dowiedzieć się o swojej przeszłości, ale z drugiej chyba bała się ją poznać.
 Zaśmiała się w myślach, w sumie to normalne, ludzie boją się wszystkiego czego nie znają.
- Pamiętam jak byłaś jeszcze małą dziewczynką, rodzice wysłali cię do akademii  byś stała się ninga. Nie chciałaś wejść do szkoły pierwszego dnia, siedziałaś i płakałaś na schodach, aż nie przyszedł Sasuke Uchiha ze swoim bratem Itachim. To właśnie Itachi tamtego dnia przekonał cię do podjęcia nauki, byłaś bardzo zdolną uczennicą, chodź musiałaś uczyć się więcej od innych - Widać że były to zabawne lata jej życia po minie mężczyzny, ale ją bardziej zainteresowała wzmianka o czarnowłosych braciach.
Machnęła ręką dając mu znak, by kontynuował swoją opowieść.
- Dużo czasu po akademii spędzałaś właśnie z nimi, miałaś przez to dużo problemów z rówieśniczkami ponieważ każda dziewczyna zazdrościła Ci bliskiej znajomości z Sasuke. W sumie cała wasza trójka zachowywała się jak rodzeństwo, Itachi często przeganiał twoje dręczycielki. Po jego odejściu pocieszałaś załamanego Sasuke..
- Jak to po odejściu Itachi'ego? Nie ma go już w wiosce? - W jej glosie słychać było panikę, ta informacja ją zaszokowała. Miała nadzieje że starszy Uchiha nadal gdzieś tu jest i zacznie go szukać, ale jak widać nie będzie łatwe odnalezienie go skoro przebywa po za murami wioski.
- Siedem lat temu Itachi zabił cały swój klan, wymordował wszystkich po za Sasuke, a potem uciekł. Niedawno ANBU dowiedziało się że należy do organizacji morderców zwanej "Akatsuki" - Jego twarz spoważniała, a jej coś zaświtało w głowie.
- Czarne płaszcze z krwisto, czerwonymi chmurkami, tak? - Zdziwienie na twarzy Kakashi'ego nie wróżyło nic dobrego, w sumie sama nie wie skąd mogła to wiedzieć.
Przydatną informacją było to że teraz wiedziała za co Sasuke tak nienawidzi swojego brata że pragnie jego śmierci.
- Skąd to wiesz? - Nie mogła powiedzieć prawdy ponieważ nie znała wartości tych informacji, nie chciała powiedzieć czegoś co oni mogą wykorzystać nie wiedząc na ile jest to użyteczne w jej sprawie.
- Sasuke coś mi wspomniał, przepraszam Kakashi-san, ale jestem zmęczona chcę udać się na spoczynek - Dopiła szybko swoją herbatę i wyplątując się z koca ruszyła do swojej sypialni, czuła jednak na sobie uważny wzrok, który bacznie ją obserwował do póki nie zniknęła z jego pola widzenia.
 Po długiej kąpieli podczas, której starała sobie przypomnieć nadludzkim wysiłkiem chodź skrawek swoich wspomnień, niestety nieskutecznie, wślizgnęła się pod kołdrę. Łóżko po całych dniach wypełnionych melancholią i smutkiem wabiło ją tak mocno jak mityczne syreny żeglarzy na morzu.
Nie mogła dłużej walczyć z ciężkimi powiekami oraz mięśniami krzyczącymi i błagającymi o długi i spokojny sen tej nocy. Mrugnęła kilka razy powiekami, by zamknąć je na kolejną noc i otworzyć dopiero o poranku.