"Liczy się każda chwila, którą można spędzić z bliskimi- póki jescze
są tutaj. Za chwilę będzie za późno. Tak mało czasu zostało. Za mało, za mało czasu,
żeby z każdym porozmawiać, żeby odpowiedzieć na całą tę miłość,
żeby ogarnąć wszystkie te potrzeby, żeby zadbać o każdego,
kto tego potrzebuję..."- Małgorzata Musierowicz.
Rozdział XXIII
Głośne trzaśnięcie drzwi poderwało ich z łóżka, na szczęście
byli ubrani. Zdezorientowana dziewczyna spojrzała na gotowego do ataku Kisame,
który w dłoni dzierżył Samehade. Nie wyglądał za ciekawie. Coś musiało się stać skoro wpadł tu jak
oszalały o świcie.
- Kisame?
- Itachi oddział z Konohy, przyszli po Megami jest w śród
nich jinchūriki Kubiego – Jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. To na pewno
Kakashi, Sakura i Naruto, ale jak? Skąd wiedzieli gdzie jej szukać? Blondyn miał wrócić z misji dopiero po kilku
miesiącach.
Nie zdążyła powiedzieć słowa gdy drzwi zatrząsnęły się za
mężczyznami, którzy pośpiesznie ruszyli na powitanie gości.
- Kuso – Jak najszybciej umiała ubrała się i pobiegła za
nimi, bała się pierwszy raz od dawna, ale nie o Itachi’ego i Kisame, bała się o
swoich dawnych przyjaciół. Bała się że mogą nie przeżyć tego starcia jeśli
okażą się zbyt aroganccy i porywczy, bała się o Naruto. Kto wie jakie głupoty mogły przyjść mu do głowy. Dlaczego zawsze muszą być jakieś problemy i to przez nią. Z tą myślą omal nie zabiła się biegnąc po schodach, by jak najszybciej znaleźć się na zewnątrz.
Kisame i Itachi
pojawili się jakby znikąd przed grupką ninga, nie zdziwili karookiego tym że
było ich aż ośmiu, połączyli dwie drużyny uważając że dadzą radę. Zaśmiał się w
myślach, jego postawa jednak był mroczna, tak że od razu paraliżowała
przeciwnika.
- Aktsuki pokonamy was ! – Chłopak w zielonym mundurku,
czarnych włosach i krzaczastych brwiach, albo miał zwidy albo było ich dwóch
tyle że ten był młodszy. Wyglądali dość komicznie jak na wojowników, ale z doświadczenia wiedział, że nie należy lekceważyć wroga jak dziwacznie, by nie wyglądał. Z zamyśleń wyrwał go śmiech Kisame, który czekał na
sygnał do walki.
- Czyżby? Myślisz że masz jakieś szanse chłoptasiu? – Zdjął z
pleców Samehade i już chciał ruszyć na chłopka, ale ręka Uchihy zatrzymała go w
miejscu. Niebiesko skóry posłał zdziwione spojrzenie swojemu towarzyszowi.
- Itachi Uchiha – Tym razem odezwał się Kakashii. Itachi
uśmiechną się niewidocznie zza kołnierza płaszcza, w końcu będzie mógł
powalczyć z prawdziwym przeciwnikiem.
- Kakashi Hatake.. Kisame zajmę się jinchūrikim Kubiego i
Kopijującym ninga, a ty weź resztę – Drugą część szepnął tak cicho, by tylko
Rybowaty był wstanie usłyszeć. Na usta Kisame wkradł się szatańczy uśmiech, w końcu będzie miał rozrywkę, bo w kryjówce powoli zaczynało mu się nudzić.
Wiatr zatrzepotał ich płaszczami, w mgnieniu oka shuriken
rzucony przez Uchihę o mało co nie trafił w oko Naruto, ale Kakashi złapał go w
porę. Członkowie Akatsuki odskoczyli możliwie najdalej jak się dało odciągając
oddział od siebie, tak jak założyli Naruto i Kakashi pobiegli za Itachim, a
reszta za Kisame.
- Dlaczego cały czas chcesz sprowadzić mojego brata do
wioski? Wierzysz że porzuci zemstę i wróci z tobą ? – To była idealna okazja do
dowiedzenia się paru rzeczy, które chciał wykorzystać w swoim planie, oraz do
podstępu w tej walce. Uważnie obserwował jak złość narasta w blondynie, a jego
niebieskie oczy ogarnia wściekłość. Itachi doskonale widział po chłopaku, że jego brat znaczył dla niego wiele i w głębi serca cieszył się, że jego brat miał kogoś kogo mógł nazwać "prawdziwym przyjacielem".
Kakashi stał tuż za nim, najwyraźniej również był ciekawy odpowiedzi.
Kakashi stał tuż za nim, najwyraźniej również był ciekawy odpowiedzi.
- Zobaczysz Sasuke na pewno wróci ze mną do wioski ! Chodź
bym musiał go tam sprowadzić siłą ! - Blondyn zacisnął ręce w pięści tak mocno, że kostki mu zbielały.
- Dlaczego tak zależy Ci na moim bracie?
- W przeciwieństwie do ciebie traktuje go jak brata – Ich
spojrzenia się skrzyżowały, uśmiech na
twarzy Itachi’ego oraz genjutsu w które złapał Naruto.
Stali naprzeciwko
siebie w innym świecie, w świecie w którym to Itachi był bogiem, w świecie jego
własnej iluzji. Naruto szarpał się przybity do krzyża krzycząc z bólu, dwa
kolony Itachi’ego patrzyły na jego agonie. Nagle jeden z nich wbił w jego
brzuch katane, przeraźliwy krzyk rozniósł się dookoła.
- Po co tu przybyliście? – Jego podejrzliwy wzrok mierzył
niebieskookiego od góry do dołu.
- Uratować Megami od was potwory! – Znów nikły uśmiech
zamaskowany długim kołnierzem płaszcza organizacji. Naruto był tak samo naiwny
jak jego brat oraz Megami, jednak miał w sobie coś co podobało się karookiemu.
Miał w sobie chęć pomocy innym bez względu na siebie, swój ból oraz poświęcenie.
- Skąd wiesz czy nie jest jej z nimi dobrze? Może ona nie
chce wracać ? – Spojrzenie chłopaka wyglądało dziwnie, jego oczy powiększyły
się ze zdziwienia i oburzenia.
- Jak może jej być z wami dobrze?! Nienawidziła takich jak
wy! Nienawidziła ciebie! – Zgryzł mocniej wargi, zabiłby tego szczeniaka teraz,
ale powstrzymał się. Jedyną odpowiedzią był kolejny cios kataną w jego brzuch.
Uchiha stanął jak zahipnotyzowany, poczuł dziwny przepływ
chakry i to wcale nie blondyna. Świat jego iluzji zaczął wirować, by po chwili
zniknąć. Był znów na polanie, a tuż przed nim leżał nieprzytomny Naruto
zginający się z bólu. Żałosne, obrońca Konohy. Już miał rzucić w niego kunaiem
gdy w mgnieniu oka pojawiła się przed nim postać.
Jej spokoje oczy, oraz twarz nie wyrażająca żadnych uczuć,
blond włosy rozwiewane przez wiatr. Opuścił broń. Wiedział, że nie pozwoli mu walczyć i dobrze, wcale tego nie chciał.
W tym samym momencie doskoczył do nich Kisame, a zaraz po nim reszta oddziału Konohy.
W tym samym momencie doskoczył do nich Kisame, a zaraz po nim reszta oddziału Konohy.
- Naruto?! – Spanikowana różowo włosa doskoczyła do leżącego
chłopaka rzucając nienawistne spojrzenie starszemu Uchiha.
Stali tak mierząc się spojrzeniami, a jedyną barierą
odgradzającą ich była ona.
- Megami mamy rozkaz zabrać Cię powrotem do wioski – Kakashi
wystąpił z rzędu. Spojrzała na niego pewnym wzrokiem, uśmiechnęła się. Bardzo
jej pomógł gdy na chwile wróciła do wioski, była mu wdzięczna tak jak każdemu
kto tu przybył, ale już dawno wybrała. Poczuła jak dłonie Itachi’ego zaciskają
się na jej barkach wywołując jeszcze większy uśmiech.
- Kakashi przekaż Tsunade że nigdzie nie wracam, moje miejsce
jest tutaj. Znalazłam swoją drogę nawet jeśli oznacza to że stałam się
przestępcą w świetle prawa wioski.. – Zdziwienie przebiegło po ich twarzach.
Taka była prawda nie potrzebowała ratunku czuła się tu dobrze, tu było jej
miejsce. Po między jego ramionami.
- Jesteś pewna? Staniesz się nukeninem poszukiwanym z
nakazem pojmania gdy tylko zobaczy cie oddział z naszej wioski.. – Śmieszne,
myślał że nie wie tego i że wróci z podkulonym ogonem razem z nim. Nie tym
razem, nie straci tego o co się tak starała. W końcu mogła uczciwie przyznać przed samą sobą, że dorosła na tyle, żeby móc umieć wybrać i być świadomą konsekwencji własnych czynów. Megami wiedziała, że jakie by nie były była wstanie stawić im czoła dla starszego z barci Uchiha.
- Naruto, Sakura, Kakashi odejdźcie stąd, nie macie szans..
– Wiedziała że dobrze o tym wie i wycofa się, wala z dwoma członkami Akatsuki w takim składzie nie miałaby sensu.
- Wracamy do wioski.. - Rzekł z nutą smutku szaro włosy.
- Sensei nie możemy jej tu zostawić! Zabiją ją lub zrobią z
nią coś innego ! – Naruto ledwo co wstał z ziemi i znów na nią upadł, czuła
skurcz w żołądku. Co prawda nigdy nie doświadczyła pełnej mocy sharingana, ale
domyślała się co czuł. Podziwiała blondyna ponieważ każdy powinnien stracić przytomność po takim ataku, a on dzielnie wstawał z ziemi i chciał walczyć, walczyć dla niej. Uśmiechnęła się smutno, koniec walki z jej powodu.
- Słyszałeś Naruto, teraz nie mamy szans z nimi wygrać,
wracamy do wioski – Patrzyła jak obie drużyny wycofują się. Sakura pomagająca
skakać po drzewach obolałemu Naruto, Kakashi i Gai na samym czele oraz Nej i
Ten Ten z tyłu, widziała smutne spojrzenie Li w jej stronę. To mógłby ostatni
raz gdy się widzieli, mimo woli jedna łza spłynęła po jej policzku.
- Wracajmy..
Siedzieli w kuchni, w
milczeniu przy herbacie. Głucha cisza przerywana siorbaniem Kisame. Czuła
jedynie spojrzenie Uchihy za którym kryło się tysiące słów.
- O co chodzi Itachi ? – Szepnęła do jego ucha nie chcąc, by
usłyszał ich Kisame.
- O nic, cieszę się tylko z twojego wyboru, chodź
zrozumiałbym jeśli postanowiłabyś wrócić do wioski Megami, wiesz o tym prawda?
– Skinęła głową z uśmiechem, ale jej powrót nie wchodził w grę. Kochała go zbyt
mocno, by stracić możliwość bycia u jego boku. Z resztą w wiosce nic już na nią nie czekało, nie miała po co wracać ani do kogo. Mieszkańcy i tak już pewnie wiedzą, że brata się z Akatsuki i rzucaliby w jej stronę nienawistne spojrzenia, inni shinobi nie ufaliby jej myśląc, że jest szpiegiem, a Tsunade nie mogłaby nic na to poradzić. Dział w jej życiu pod tytułem "Wioska" już dawno został zamknięty i nie miała zamiaru do niego wracać.
On jednak patrzył na
nią z żalem, z drugiej strony współczuł jej wyboru. Zagryzł wargi, świadomość o
zbliżających wydarzeniach nie dawała mu spokoju, jednak uczucie jakim ją darzył
uspokajało go. Jego serce zabiło mocniej widząc jak spokojnie pije herbatę śmiejąc się z Kisame,
jej włosy opadające na ramiona pachnące niczym pole wrzosów. Brakowało mu jej, dopiero teraz poczuł że znów
żyje. Teraz kiedy na powrót miał umrzeć. Przez myśl przemknęło mu nawet że mógłby
zaszyć się u jej boku w małej wiosce z dwójką dzieci, uśmiechną się z własnej
głupoty. Jego czas się zbliżał, Sasuke był prawie gotowy, a takie myślenie
zaburzało jego plany.
- Idę do pokoju – Uśmiechnął się w jej stronę po czym
opuścił kuchnie z powiększającą się dziurą w sercu. Tym razem rani ją
najmocniej jak to możliwe i nawet nie zdąży ją do tego przygotować. Miała
racje, był potworem i pieprzonym egoistą, ale przecież wszystko co zrobił do
tej pory zasługiwało na kare. Nie miał prawa normalnie żyć, nie zasługiwał na
to. Westchnął ciężko przystając przy futrynie i rzucając jej ostatnie spojrzenie. Taką chciał ją zapamiętać, pogodną, uśmiechniętą i rozpuszczonymi włosami i iskrą w oczach oraz pełną ufności i miłości do niego. Uśmiechnął się szczerze na ten widok po czym odwrócił się i udał się w stronę schodów. Cały czas widział przed sobą jej twarz, a uśmiech nie schodził z jego twarzy. Żałował, że nie dane było im spędzić więcej czasu razem.