niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział I

                            „Kiedyś byś na mnie nie spojrzał, dziś możesz tylko popatrzeć „ 


Rozdział I

Wschód słońca oślepił wszystkie żywe stworzenia w lesie. Poranne promienie leniwie przemykały pomiędzy drzewami, ptaki zaczęły śpiewać zwiastując pobudkę. Drzewa poruszyły się zmuszone powiewem wiosennego, chłodnego wiatru. Zapowiadał się kolejny piękny dzień w okolicach wioski Liścia.

Westchnęła tęskno. Wioska Liścia, tyle wspomnień tam zostawiła tyle przyjaciół, tyle swoich marzeń. Tylko dlatego żeby spełnić swoje własne ambicje, żeby w końcu stać się silnym ninga, żeby udowodnić innym ze ma w sobie siłę większą niż inni. O tak miała wielkie ambicje, a jej zapał i zawzięcie w osiągnięciu celu nie pozwalało jej zapomnieć o potrzebie nauki nowych jutsu, technik oraz kombinacji w walce. Uśmiechnęła się sama do siebie. Treningi z Tsunade oraz z Sai’em i Naruto. Pamiętała jak jeszcze był Sasuke, gdy została znienawidzona przez Sakure i Ino oraz resztę dziewczyn z Konohy. Zawsze miała dobre kontakty z chłopakami, lubiła wszystko to co oni, byli lepszymi kolegami i zawsze się z nimi dogadywała .

Odpędziła od siebie wspomnienia i ruszyła dalej przez siebie z uniesioną głową. Chciała zapomnieć, nie przyzwyczajać się. W końcu teraz miała trenować z Garom z Czerwonego Piasku, Tsunade jej to załatwiła.

Była ciekawa jak ostre słońce w wiosce Piasku wpłynie na jej jasną niczym u porcelanowej lalki cerę, czy jej czarne tęczówki oczu zmienią kolor na jaśniejszy? Słyszała że czasem kolor oczu się zmienia od natężenia słońca. Śmieszne w sumie słyszała to od Sasuke kiedy ostatni raz byli razem na misji, strasznie go lubiła on chyba ją też. Szybko jednak pokiwała głową odganiając obraz karookiego od siebie.

Szła cały poranek. Zatrzymała się dopiero na posiłek przy jednym z drzew obok traktu, zdziwiło ją to że na szlaku nie było nikogo po za nią. Przecież zbliżało się lato, a to ulubiona pora handlowców. Wzruszyła ramionami i ruszyła w dalszą drogę.



Niebo zaczęło się ściemniać, ciemne chmury zaczęły przeganiać pomarańczowe, które towarzyszyły cudownemu zachodowi. Postanowiła rozbić namiot zanim słońce całkowicie zniknie za drzewami.

Polana niedaleko traktu wydawała się idealna na przenocowanie nocy. Z plecaka wyjęła niewielki dwuosobowy namiot i w jednej chwili postawiła go na zielonej łące. Las był łaskawy nie chodziła daleko po chrust do paleniska, w miarę duże i suche gałązki leżały na polanie. Ułożyła je w stosik, szybko zrobiła parę pieczęci.

- Katon – Szepnęła cicho, powietrze, które dmuchnęła zamieniło się w niewielki ogień. Wyglądała jak smok, wielki, potężny oraz piękny.

Zsunęła z siebie swój czarny do kostek płaszcz kładąc go na ziemi, sama po chwili usiadła przy ognisku. Ogień grzał jej zmarznięte ręce i ciało, z uśmiecham patrzyła jak zniewalająco tańczący wypluwając ku górze małe iskierki. Las ogarnęła cisza, było za cicho. Podniosła się z ziemi powoli z kieszeni płaszcza ostrożnie wyjęła niewielki kunai. Miała dziwne poczucie, ktoś tu był. Nie był to na pewno zwykły rozbójnik, jedna osoba, silna charka, mężczyzna.

- Kim jesteś ? – Jej głos odbił się echem po polanie, w odpowiedzi powiew wiatru rozwiał jej włosy. Przywiał również jego zapach, subtelne męskie perfumy, od razu zwaliły ją z nóg.

- Wyjdź wiem że tu jesteś? – Jej spokojny ton znów odbił się echem od linii lasu. Poczuła wielką fale irytacji, była spokojną osobą, ale nie lubiła takich sytuacji. Przymknęła oczy chcąc powstrzymać narastające rozzłoszczenie. Otworzyła je gwałtownie, po drugiej stronie polany stał mężczyzna. Nie odezwał się słowem, ale czuła że uważnie ją lustruje wzrokiem. Przełknęła ślinę, chciała coś powiedzieć, nie zdążyła. Z zaskakującą szybkością w jej stronę poleciało kilka kunai, ostrza złowieszczo błysnęły w świetle ognia. Z trudem odskoczyła w bok, prawie wpadając w ognisko. Noże po kolei wbiły się w pień drzewa, z przerażeniem odwróciła się za nimi. Jego szybkość i precyzja świadczyły że nie jest zwykłym ninga. Dziewczyna nie miała jednak czasu zastanawiać się nad tożsamością przeciwnika i jak się tu znalazł. W jej stronę właśnie leciała potężna kula ognia, spanikowana wykonała pieczęcie, które pokazał jej Kakashi dość niedawno. Cała polana zapełniła się parą, jego kula ognia została powstrzymana przez równie wielką jej kule z wody. Znikną jej chodź była na polanie dalej, zaczęła lekko panikować. Nigdy nie przejmowała się walkami była silna, ale teraz to walka na śmierć i życie, a do tych nie przywykła. Spanikowana odwróciła się wokół własnej osi, cios nadszedł z kilku stron. Podleciała w powietrze, kopnął ją tak że zatrzymała się na drzewie. Kaszlnęła wypluwając trochę krwi. Podniosła się na rękach siadając na ziemi.

-Magen: Narakumi no Jutsu – Gdy tylko zbliżał się do niej złożyła dłonie w pieczęć, nie pokona go ale może uda się jej uciec dzięki tej technice. Dookoła mężczyzny zawirowały liście, szybko w tym czasie poderwała się do biegu w głąb lasu. Miała szanse, cieszyła się w duchu.

Nie przebiegła nawet stu metrów gdy kunai drasnął ja w ramie, a on sam pojawił się przed nią. Zatrzymała się gwałtownie, z ucieczki nici. Jej serce waliło oszalałe, co robić, co robić ? Spanikowana rozejrzała się dookoła.

Zaatakował pierwszy, ledwo od była w stanie odeprzeć atak. Przerzucił się na walkę wręcz, starała się w między czasie zobaczyć jak wygląda, ale kaptur skutecznie pozwalał mu być w ukryciu.

Wbiła mu kunai prosto w serce, stanęła niczym wryta. Jej serce oszalało zabiła go, to była pierwsza osoba jaką zabiła. Poczuła jak jej ciało drży z przerażenia, gdy nagle zobaczyła jak jego ciało zamienia się w odlatujące kruki. To był klon.

Stanęła sparaliżowana, czując jak przez jej ramie przechodzi zimne ostrze katany. Serce zwolniło rytm, a świat zwolnił czas. Poczuła ciepłą ciecz spływającą po jej ramieniu, a z oczu lecące łzy. Mięśnie jej drgały. Powoli odzyskiwała świadomość czuła potworny i palący ból. Zawyła.

Zaraz po tym bezwładnie leciała na ziemie, uderzył ja w kark. Gdy tylko poczuła zimną i twardą ziemie od razu ogarnęła ją ciemność. Walczyła, ale jej umysł i ciało przegrało tą walkę. Po mimo tego że jej świadomość odpływała z każdą sekundą czuła jak jej ciało jej się unosi, a umysł zamienił się w bitwę obaw i bólu.





Głowa pękała jej. Ledwo co otworzyła oczy, a już zastanawiała się czy jest w piekle czy niebie. Otępiała rozejrzała się dookoła, była w jakiejś sypialni. Ściany były czarne, a nad łóżkiem był dziwny herb. Było też biurko, szafa, szafki nocne i drzwi od balkonu, wyjścia i chyba łazienki.

- Czy w niebie są pokoje z łazienka ? – Jęknęła cicho rozbawiona, ale raczej nie była w niebie, wtedy nie bolałoby ją tak ciało raczej. Jej gardło było suche niczym pustynia. Zerknęła w okno, było ciemno. Powoli podniosła się do siadu, teraz wyraźnie wiedziała herb nad dwuosobowym łóżkiem. Wachlarz, ten herb miał jeden dobrze znany jej klan .

- Uchiha…- Zdziwiona szepnęła zaciskając ręce na pościeli.

- Widzę że pamiętasz moje nazwisko, wypij to – Drzwi wejściowe otworzyły się, a do środka wszedł średniego wzrostu mężczyzna, podał jej szklankę wody i dwie tabletki. Bez słowa wzięła je, mógł ją zabić wcześniej. Nie zrobił tego, więc czemu teraz by miał?

- A teraz mnie uważnie posłuchaj, nie zabiłem Cię, a mogłem… Zostaniesz tu przynajmniej na razie, ale nic za darmo. Będziesz pomocą domową, nie masz prawa wchodzić do mojego pokoju, który jest naprzeciwko, ani żadnego innego pokoju po za kuchnią, salonem i biblioteką, jasne? – Bała się odezwać, więc tylko skinęła głową. Zahipnotyzowana obserwowała jego oczy, były takie same jak Sasuke.

- Gdzie ja jestem? – Po chwili odważyła się zapytać o cokolwiek. Bała się jego reakcji jednak wydawał się spokojny, a wręcz obojętny i oschły.

- W letniej rezydencji klanu Uchiha, widzę że mój brat niewiele Ci mówił o naszym klanie..

- Może dlatego ze nie wiedział.. – Szepnęła pod nosem, ale usłyszał to, a jego spojrzenie zamieniło się w krwiożerczą bestie która jakby mogła zabić każdego na swojej drodze, po chwili jednak wróciło do normy. Odetchnęła z ulgą że nie odezwał się słowem, ani nie przeszedł do rękoczynów.

-Mój brat tak na prawdę nie wie nic o naszym klanie, nikt nie wie. Śpij teraz, rano Cię obudzę i pokaże posiadłość – Jak gdyby nigdy nic zaczął iść w stronę drzwi. Patrzyła na niego jak w jakimś transie, bała się, ale nie mogła oderwać od niego wzroku. Byli tacy podobni..

-Dlaczego mnie nie zabiłeś, Itachi? – Jej gardło znów stało się suchą pustynią. Zatrzymał się jednak nie odwrócił wzroku w jej stronę.

-Mam swoje powody, nie masz mi za co dziękować Megami, spij – Wyszedł.

Westchnęła ciężko opadając na poduszki, poczuła jak mięśnie na przebitym ramieniu pulsują z bólu. Nic jednak sobie z tego nie robiła, tępo obserwował sufit tak jakby była tam odpowiedz.

- A jednak trafiłam w sam środek piekła, wprost pod jeden dach z szatanem po sąsiedzku – Przymknęła oczy, fala narastającego bólu w skroniach nie dała o sobie zapomnieć. Od pewnego czasu dręczyły ją potworne ataki migreny.

Postanowiła że przy najbliższej okazji pomyśli o ucieczce stąd, a na razie nie będzie wchodziła mu w drogę. Teraz chciała tylko odpocząć i zapomnieć o poprzedniej nocy.



-Tu jest kuchnia, umiesz gotować? – Oczywiście z samego rana Uchiha zabrał ją na zwiedzanie domu, pod pretekstem wielu obowiązków kazał jej iść w piżamie żeby nie tracić czasu. Nie miała ochoty na rozmowę z nim wiec tylko kiwała głową.

-Dobrze, będziesz robiła obiady, w lodówce jest jedzenie – Rozejrzała się dookoła. Kuchnia była ładna, duża i zadbana. Ściany jak i podłoga były wyłożone brązową terakotą i płytkami, było w niej jasno, meble były ciemno brązowe tak jak lodówka i kuchenka. Na środku stał duży stół, a to znaczyło że nie było w domu jadalni. Oczywiście były również wielkie szklane drzwi prowadzące do ogrodu i na taras.

Nie zdążyła spokojnie się przyjrzeć bo Itachi od razu ruszył do innego pomieszczenia, które okazało się salonem. Było on zaraz za drugimi szklanymi drzwiami.

Był również spory. Na środku był stolik do kawy obok kanapa i dwa fotele, nie zdziwiła się że jest on czarno czerwony, w końcu to kolory ich klanu. Był nawet kominek, a gdzieś w rogu kilka dużych kwiatów w donicach. Uśmiechnęła się delikatnie, prawie nie widocznie. Ładnie nawet tu jest, szybko jednak wróciła na ziemie. Itachi znów opuszczał pomieszczenie wychodząc na główny korytarz, z niego były również schody na górę gdzie znajdywały się tajemnicze pokoje oraz ich sypialnie.

Na przeciwko drzwi od salonu była biblioteka, niewielka, ale również utrzymana w porządku i czystości. Kilka półek z książkami oraz dwa fotele, nic specjalnego.

Po zwiedzaniu domu i przejściu się po ogrodzie znów wrócili do kuchni. Karooki chłopak jak zwykle twierdził że muszą omówić ważne zasady panujące w jego domu, bez słowa zajęła miejsce jak najdalej od niego.

-O pokojach wiesz, to teraz pozostała kwestia. Sprzątać nie musisz za bardzo, jest nas dwójka mam nadzieje że nie brudzisz za bardzo. Czasem będę musiał zniknąć na dwa- trzy dni, wtedy zostajesz sama jednak nie myśl że nie będę wiedział co robisz – Spojrzała na niego z przerażeniem, czy on na pewno jest normalny? Jednak nie odezwała się słowem w milczeniu podziwiała jego osobę. Był przystojny, jasna cera nawet chyba bledsza od jej, dobrze zbudowany o wyraźnym zarysie mięśni podkreślanym przez przyległą, ciemno granatową koszulkę. Kosmyki ciemnych niczym heban włosów delikatnie opadały na jego twarz, a jego ciemno czarne oczy pusta jak morska toń przyciągały i fascynowały.

Z podziwu wyrwał ją jego głos.

- Czasem możemy mieć gości, wtedy masz siedzieć u siebie i nie wychodzić jasne? Chyba że cię zawołam. I pod żadnym pozorem nie wchodź mi w drogę.. – Jego lodowaty ton był tak arogancki i oschły że ciarki przebiegły jej po plecach. W końcu mieszka pod jednym dachem z mordercą, bratem swojego przyjaciela, a nawet skrytej głęboko miłości. To przez niego Sasuke stał się mścicielem, gdy był mały Itachi zabił cała ich rodzinę, a potem uciekł zostawiając go samego, a słuch o nim zaginą. Przełknęła głośno ślinę, nie chciała nawet myśleć o tamtym strasznym czasie.

- A teraz powiedz mi co robiłaś sama na trakcie? – Megami spojrzała na niego lekko zmieszana, ale starając się wyglądać opanowanie i obojętnie tak jak on.

- Zmierzałam do Suny – Okłamywanie go nie wydawało się dobrym pomysłem, nawet nie miała czasu wymyślić dobrej wymówki.

- A co takiego jest w Sunie że udałaś się tam sama, nie byłaś w mundurze, a więc nie była to misja. A sądząc po tempie nie był to również spacer krajoznawczy.. – Skąd on to wie?! Spanikowana odwróciła wzrok udając że rozgląda się po kuchni. Czuła jednak na sobie jego świdrujące oczy, oczekujące jasnej i precyzyjnej odpowiedzi.

-Miałam udać się na trening z Kazekage..

-Osobiście uważam że nic by Ci to nie dało, pamiętam jak byłaś mała nie zależało Ci na zostaniu silnym ninga, a raczej byłaś typem pacyfistki. Walka w ostateczności – Zarumieniła się lekko, to było około siedmiu lat temu. Wtedy była mała, a Sasuke i Iatchi byli jak jej bracia chodź miała dystans i szacunek do starszego Uchihy. A teraz gdy siedzi na przeciwko niego czuje wstręt i obrzydzenie, tak stracił wszystko w jej oczach. Potrząsnęła głową.

- Owszem, jednak w tych czasach jeśli nie ma się siły nie ma się niczego. Jest to koniecznością jeśli chce się przeżyć, a po za tym siła daje charakter – Wyprostowała sie wypinając dumnie swoje kształtne piersi, mierzyła go bezuczuciowym wzrokiem. Chciała pokazać że nie zna człowieka, który przed nią siedzi, mordercy. Znała spokojnego, opanowanego i mądrego Iatchi’ego Uchihę, dumę klanu.

-Możemy od czasu do czasu razem trenować jeśli będę w posiadłości, jak za starych dobrych czasów – Jego wzrok mówił sam za siebie to była oferta, której nie miała prawa odrzucić. Znów zachwiał jej pewność siebie zmuszając do bycia uległa i cichą, skinęła posłusznie głową.

- Dziś nie musisz gotować, nie jestem głody.. A ty jak będziesz zrób sobie coś, możesz robić wszystko co chcesz, ale uważaj od czasu do czasu ktoś się tu kręci.. – Dźwięk odsuwanego krzesła i kroków rozniósł się echem. Wyszedł, a ona znów została sama z toną myśli i wspomnień.

Do wieczora siedziała w swoim pokoju od czasu do czasu wychodząc na balkon. Południe było ładne, ale pod wieczór nad lasem pojawiały się ciemne chmury. Każdy głupi spodziewał się pewnie deszczu i chował sie w domu, jednak ona dalej siedziała na balustradzie balkonu. Nie przeszkadzał jej mocny i chłodny wiatr targający drzewami.

- Będzie burza – Ptaki momentalnie pochowały się pomiędzy drzewami, a pierwsze krople deszczu spadły na jej ramiona. Raz. Dwa. Trzy. Huk rozległ się po okolicy, przymknęła oczy. Megami kochała burze od dziecka zwłaszcza te w kwietniu.

Siedziała tak jeszcze trochę aż kompletnie nie przemokła, wtedy dopiero wróciła do środka chcąc wziąć długą i gorącą kąpiel, a potem zmienić mokre od deszczu ubrania. Miłe było ze strony Uchihy że jak ją porwał zabrał torbę z jej rzeczami, bo nie wiem w czym by chodziła oraz co zrobiła bez swoich rzeczy.

Noc przeszła w dzień, a ona dalej leżała w swoim pokoju. Czuła się strasznie, przegrała walkę, została służącą swojej byłej miłości, a właściwie człowieka który z niego został. Megami coraz bardziej przytłaczała się swoimi myślami i pytaniami. Jednak dochodziła siódma i był czas śniadania.

Kroki na schodach świadczyły że mężczyzna wstał i idzie w stronę kuchni, na szczęście zdążyła i wszystko było gotowe.

Karooki zatrzymał się w drzwiach i zmierzył ją oschłym spojrzeniem, poczuła ukłucie w sercu. Jego sposób patrzenia na nią bolał.

Bez słowa zajął miejsce przy stole i zaczął jeść jajecznice, którą przygotowała. Sterała się na niego nie patrzeć, ale to było silniejsze. Intrygował ją i irytował jednocześnie.

- Będziemy mieli dziś gościa..-Zrobił krótką przerwę po czym dalej zaczął jeść.

- Mam nie wychodzić z pokoju? – Bardziej stwierdziła niż zapytała, bo spodziewała się potwierdzenia. Myliła się jednak.

- Nie, nawet chce żebyście się poznali. Wiem że się z nim dogadasz, a wiec nie ma potrzeby byś siedziała u siebie. Zrób jakiś dobry obiad jak możesz na godzinę drugą, ja będę u siebie.. – Wstał od stołu zabierając ze sobą jedynie szklankę skoku. Poruszał się tak cicho że nie było słychać kroków, niczym duch. Spojrzała krytycznie na otaczające ją brudne naczynia i resztki śniadania, niestety posprzątanie tego należało do jej obowiązków.

Kilka dobrych godzin przesiedziała na tarasie czytając jakąś książkę z biblioteczki. Tanie romansidło z motywem kryminalnym, lubiła takie książki, szczególnie bez sławnego i powszechnego „happy end’u”.

Spojrzała na linie drzew w ogrodzie. Wiatr delikatnie nimi kołysał, a ptaki napełniały cały las muzyką tak przyjemną dla jej uszu. Słońce oświetlało jasno ziemie, po mimo chłodnego powietrza po wczorajszej burzy było całkiem przyjemnie.

Megami nie mogła jednak się długo cieszyć pogodą, miała zrobić obiad. Itachi nie byłby zadowolony jeśli nie byłby gotowy na czas, więc zamknęła książkę odkładając ja na stoliczek po czym wstała z bujanej huśtawki ogrodowej. Dziś na obiad zrobi ramen, wszyscy lubią ramen. Tak to dobry pomysł, robi się je łatwo i szybko.

Bez dłuższego zastanowienia zabrała się do robienia obiadu.

Szybko zbiegała po schodach, poprawiając przy tym rozpuszczone włosy. Zapewne ich gość już się pojawił skoro Itachi ją zawołał.

Zwolniła przed kuchnią nie chciała tam tak wpaść.

- To jest Megami, mieszka tu od kilku dni- Stała jak wryta, patrzyła na dwu metrowego mężczyznę o małych oczach, niebieskiej skórze, takiego samego koloru włosach i skrzelach na policzku. Najbardziej przerażający był jego ciepły i serdeczny uśmiech, bo jego zęby były tak spiłowane jak u rekina. Ubrany był w czarny płaszcz w czerwone chmurki, a na plecach miał podobnego do siebie wzrostu obandażowany miecz. Przełknęła głośno ślinę, walczą z uginającymi się pod nią kolanami. A jednak plotki o tym że Itachi wstąpił do Akatsuki, organizacji składającej się z przestępców klasy S były prawdą. Ta dwu metrowa ryba też pewnie jest jednym z nich, odrażające.

- Kisame Hoshigashi- Wyciągną do niej rękę na powitanie, ledwo co powstrzymała się od skrzywienia. Ulegle podała mu swoją. W duchu wyła z rozpaczy, podała rękę morderczy, okropnemu i bezlitosnemu. To za dużo dla niej, osoby, która nigdy nikogo nie skrzywdziła, by bez powodu.

- Coś ładnie pachnie – Ucieszony niebiesko skóry rozglądał się dookoła. Miał racje, cała kuchnia wypełniła się zapachem gotującego się ramen.

- Obiad jest już gotowy – Czarnooka ze spuszczonym wzrokiem ruszyła do kuchenki. Wolała nie odzywać się i nie narażać się im, wiedziała czym może się to dla niej skończyć.

Przelała ramen do wazy i zaniosła na stół. Mężczyźni okazali się prawdziwymi dżentelmenami, bo to ona pierwsza nalewała sobie zupę.

Cały czas w kuchni Megami przemilczała, rozmowa dwóch mężczyzn nie docierała do niej. Miał swój własny świat obmyślając jak, by stąd uciec. Wydawało się jednak to mało prawdopodobne. Itachi nie jest taki głupi znalazłby ja w końcu dużo wie o niej, a ona o nim prawie nic. Kuso.

Kisame i karooki rozmawiali o nie istotnych sprawach. O wydarzeniach w różnych wioskach o pogodzie o różnych grupach, ale nic o Akatsuki bądź swoich obecnych lub przyszłych misjach. O niej natomiast nie padło ani jedno słowo.

-Megami idź do pokoju – Gdy wszyscy zjedli słowa Itachi’ego odbiły się echem od ścian. Bez słowa wstała i wyszła, czuła na sobie zdziwiony wzrok Kisame oraz triumfalny Itachi’ego.

Ich rozmowa najwyraźniej miała przejść na bardziej interesujący poziom nie przeznaczony dla jej uszu. Jednak nie mogła się oprzeć pokusie, by podsłuchać. Mogły to być ciekawe informacje.

Zanim weszła do swojego pokoju usłyszała jak drzwi od trasu zamykają się, szybko popędziła do siebie uchylając drzwi od balkonu.

- Itachi co to za dziewczyna ? Co ona tu robi ?Czyżbyś znalazł sobie towarzyszkę życia?- Po ostatnim pytaniu Kisame wybuchł głośnym śmiechem, zmieszało ją to lekko jednak dalej stała niedaleko uchylonych drzwi.

- Nie Kisame, ta dziewczyna jest przeznaczona do wyższych celów. Nie zdradzę Ci jednak do jakich, a teraz do rzeczy masz jakieś informacje dla mnie? – Głos Uchihy jak zawsze zimny i opanowany, ale zaskoczył ja jak Kisame momentalnie zmienił swoją postawę.

- Widziano go ostatnio w okolicach Konohy, oraz w pobliskiej krainie. Podróżuje z Taką, trzech mężczyzn jedna kobieta. Nic więcej nikt nie wie.. – Nastała cisza, jednak nie trwała długo

-Dobrze zmylę go, wysłałem klona na północ. Powinien iść w tamtym kierunku, zostajesz czy idziesz? – Itachi szybko zmienił temat. Megami otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia. On mówił o Sasuke!

- Zostanę. Jutro, albo po jutrze ruszę może znów się czegoś dowiem – Odsunęła się od okna. wiedziała wszystko czego chciała. Z mieszanymi uczuciami ruszyła do łazienki, zastanawiała się czemu Itachi zwodzi brata, jaki ma cel w tym. Te pytania jednak nie miały prawa doczekać się odpowiedzi, którą znał tylko sam Uchiha.

Odkręciła kurek od wanny i puściła ciepłą wodę.

Kolejnego dnia znów musiała zrobić śniadanie. Zdziwiło ją że gdy zeszła Itachi stał na tarasie pijąc kawę, mimowolnie uśmiechnęła się do jego pleców. Zabrała się za śniadanie, tym razem padło na naleśniki.

Zapach jedzenia musiał zwabić Kisame na dół.

- Cześć Megami – Jego wesołe podejście do życia dziwiło ja znała go jeden dzień, ale już polubiła. Chciała z tym walczyć jednak jego przyjazne usposobienie bardzo jej się spodobało.

Ohayō Kisame-san – Skłoniła się w jego stronę kładąc przed nim naleśniki. Czuła się beznadziejnie,musiała usługiwać im, bo nie miała siły, by się sprzeciwić i postawić.

- Słuchaj, może Itachi jest sztywny i arogancki, ale do mnie nie musisz mówić jak do starszego pana.. – Uśmiechnął się szeroko, odwzajemniła gest.

- Słyszałem to Kisame.. – W tym czasie drzwi od tarasu otworzyły się, a do środka wszedł Uchiha. KIsame jednak nic sobie z tego nie robił i dalej żartował. Megami jednak o mało co nie dostała zawału na to lodowate spojrzenie rzucone w ich stronę.

Około południa dziewczyna postanowiła posiedzieć znów na tarasie i poczytać nie skończoną lekturę jednak okazało się że piękne bez chmurne niebo nie tylko ją zachęcało do posiedzenia na świeżym powietrzu. Itachi również siedział na tarasie.

- Właśnie miałem do Ciebie iść, siadaj – Gdy tylko planowała się odwrócić i iść do biblioteki on oczywiście musiał ja zatrzymać, ale usiadła obok niego tak jak chciał.

- Postanowiłem że będziemy od jutra razem trenować, masz potencjał szkoda byłoby go zaniedbać.. – Jej oczy zabłysnęły. Zawsze lubiła wspólne treningi podziwiała starszego Uchihe że będąc tak młodym tyle już umiał,trenowała z nim i jego bratem rzucanie do celu w Konoha. Były to jedne z jej ulubionych wspomnień.

- Arigato – Poczuła ukłucie w sercu. Wstał bez słowa i znów zostawił ja samom chodź to dobrze, mogła pobyć sama i w spokoju poczytać zanim zacznie robić obiad.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz