" Miłość i nienawiść... Oboje są obliczami tego samego..."
Rozdział VI
- Boże moja głowa – Przekręciła
się na drugą stronę łapiąc się za pulsujące skronie. Głowa bolała ją tak jakby
ktoś przywalił jej łopatą, a potem jeszcze raz i kolejny.
Przymknęła oczy próbują dalej zasnąć.
Drzwi od pokoju otworzyły się
niespodziewanie, a do środka wszedł karooki z tacą jedzenia, kawą i tabletkami
na ból głowy. Spojrzała na niego jak na anioła, miał teraz wszystko o czym
pragnęła.
Wolno podniosła się do siadu, a on
bez słowa położył na jej kolanach tace. Sam usiadł na skraju łóżka obserwując
ją.
- Arigato – Szepnęła cicho łapiąc
za tabletki. Jednak widok kanapek wywołał u niej obrzydzenie i wymiotne
odruchy, miała dość widoku jakiegokolwiek jedzenia.
- Czemu nie jesz Megami ? – Jego
kpiący ton zakuł ją w serce, przypomniała sobie w jakiej była wczoraj żałosnej
sytuacji, a on był jej świadkiem. Spuściła głowę zdając sobie sprawę z własnej
głupoty, jak ona mogła doprowadzić się do takiego stanu.
- Gomen Itachi.. – Ze skruchą
odwróciła wzrok w drugą stronę. Karooki miał trochę satysfakcji z tego że zrozumiała co wczoraj się stało, ale
dalej był wściekły na Deidarę. Po mimo tego że nic nie robili wiedział że
jeszcze trochę, a blondyn mógł to bezkarnie wykorzystać. To było w jego stylu.
Połknęła tabletki popijając gorącą kawą, nie
odważyła się zjeść kanapek i odłożyła je razem z tacą na szafkę nocną.
Miała mieszane uczucia co do
niego, jednak była mu wdzięczna za kolejny taki gest.
On jednak bez ruchu siedział i obserwowała krajobraz przez okno.
Czuć było że na dobre zagościło u nich lato.
Drzewa delikatnie powiewały na wietrze otoczone blaskiem promieni słońca, ptaki
przejawiały swój dobry humor w nieustannym śpiewie. Można było tylko siedzieć i
obserwować tą sielankę, ale para miała inne plany na najbliższe godziny.
- Itachi Gomen.. – Szepnęła
cicho odkładając kubek z kawą, nie
spojrzał na nią. Może to i lepiej, spuściła głowę skruszona. Jego zachowanie
wmurowało ja w ziemie, przysuną się do niej całując zachłannie jakby zaraz miała
zniknąć. Pod ciężarem jego ciała opadła na poduszki, czuła przy swojej miednicy
jego. Była zdezorientowana chciała go odepchnąć i powiedzieć co myśli o tym
wszystkim, ale pragnienie poczucia go znów w sobie wygrało. Pragnęła go
bardziej niż czegokolwiek, fakt że nie żywił do niej głębszego uczucia nie miał
znaczenia. Chciała go na tyle że zagłuszyła w sobie rozsądek.
Sprawnie zdjął jej bluzkę, nie została
mu dłużna obnażając jego tors. Widok jego mięśni jak zawsze wprowadzał w ją w
zachwyt. Zamruczała z przyjemności jaką dawał jej całując jej szyje, dekolt,
piersi i usta. Jego dotyk rozpalał w niej kogoś kim nie była, ale nie
protestowała wręcz przeciwnie jeszcze bardziej go prowokowała. Rozporek jego
spodni ustąpił lekko, zsunęła je. On w odpowiedzi zrobił to samo z jej.
Czuła fale narastającej rozkoszy
gdy energicznie poruszał się w niej, marzyła o takiej bliskości z nim.
Zapomniała nawet że znów zaraz po stosunku może zniknąć, tym razem mu nie
pozwoli.
Wygięła się w łuk starając się być
cicho żeby nikt nie usłyszał. Jego ciepły i nie równy oddech drażnił jej szyje.
Jej dłonie mocniej zacisnęły się na jego łopatkach raniąc je delikatnie gdy
poczuła że kończy.
Chwile później pchną biodrami
najmocniej jak umiał po czym opadł na łóżko ciężko dysząc, podobnie jak blond
włosa. Widziała pot na jego czole, delikatnie starła go dłonią.
Gdy spojrzała w jego czarne,
rozpalone oczy wszystko do niej wróciło. Wątpliwości, całą nienawiść jaką go
darzyła.
- Megami.. – Jego dłoń przejechała
po jej policzku, oddechy znów się wyrównały, a serce zwolniło rytm. Jej wzrok
uciekł w inną stronę, by po chwili wrócić już nie taki sam. Patrzyła na niego
bez emocji, pustym, smutnym wzrokiem. Ten wzrok zakuł go w serce, znów pozwolił
sobie na puszczenie swoich emocji i fantazji. Znów ją zranił zwodząc za nos,
czuł się podle i fantastycznie w jednej chwili.
- Nic nie mów, nie chce tego
słuchać nie teraz.. – Łzy napłynęły do jej oczu, nie chciała z nim rozmawiać.
Chciała żeby po prostu tu był, obok niej. Wtuliła się w jego nagi tors zamykając
oczy, by nie spłynęły po nich łzy.
Rozumiał ją, świetnie ją rozumiał,
ale wiedział że odkładanie tej rozmowy nie jest czymś dobrym dla nich. Jednak
postanowił spełnić jej prośbę, objął ją ramieniem przyciągając bliżej siebie. Sam
też zamkną oczy zaciągając się jej zapachem. Dlaczego tak nie mogłoby być co
noc ? A tak dlatego że spieprzył im życie, swoją przyszłość i jej
teraźniejszość. Ten moment był jedynym obejściem tego wszystkiego, ale to był
tylko jeden moment.
Oboje o tym dobrze wiedzieli, chcieli
cieszyć się nim jak najdłużej. Pocałował ją w czubek głowy mocniej obejmując,
ona w odpowiedzi przysunęła się bliżej całując jego wyrzeźbiony tors.
Po godzinie milczenia Uchiha poszedł do
łazienki, by wziąć kąpiel. Ona w tym czasie uważnie obserwowała sufit starając
się wyczytać z niego jakąś odpowiedź, nie mogła pojąć zachowania Itachhi’ego.
Raz był oziębły potem ją całuje i idzie z nią do łóżka, mówi Kisame że nic do
niej nie czuje, a potem pomaga jej i znów idzie z nią do łóżka. Nigdy za bardzo
nie rozumiała jego postępowania, ale teraz to już kąp letnie zgubiła się w jego
toku myślenia. Musiała jednak przyznać że sama też nie jest bez winny, p mimo
tego że słyszała że dla niego to nic nie znaczy ona dalej mu ulega. Powinna się
postawić wyrzucić go z pokoju, ale pożądanie go jest silniejsze niż jej zdrowy
rozsądek, dla tych kilku chwil wspólnie spędzonych może nawet pozwolić mu żeby
zrobił z niej swoją zabawkę. Co się z nią dzieje? Dlaczego on tak na nią
działa?
Sama nie umiała odpowiedzieć przed
sobą na te pytania, cała ta sytuacja była dla niej zbyt zawiła. Zmuszała ją do
bitwy między uczuciami a rozumem, a każde z
nich wystawiało ciężką broń do tej wojny. Wyniszczając ją powoli od
środka.
- Łazienka wolna – Z zamyślenia
wyrwał ją stojący w progu mężczyzna. Wyglądał oszałamiająco, woda jeszcze
spływała po jego ciele, a mokre włosy przyklejały się do czoła i policzków.
Stał w samym ręczniku, zarumieniła się na ten widok choć sama leżała naga na
łóżku okryta prześcieradłem.
- Dzięki – Minęła go szybko w
progu chcąc uciec szybko i ukryć swoje zmieszanie. Zamknęła drzwi na zamek po
czym weszła pod zimny prysznic, tak to było to czego potrzebowała.
Gdy wyszła z łazienki była sama w pokoju, w
sumie pod prysznicem słyszała jak zamyka za sobą drzwi.
Ubrała stare przetarte dżinsy,
luźna biała koszulkę i emu do kostki. Pomalowała się delikatnie spinając włosy
w kucyk i zeszła na duł do kuchni.
Był tam Kisame i Sasori, którzy
powiedzieli że Deidara poszedł wyrzucić
śmieci z wczorajszej imprezy.
- Kisame kiedy ruszacie na misje ?
– Usiadła obok mężczyzn pijących przy stole kawę.
- Dziś wieczorem razem z Sasorim i
Uchihą idziemy w stronę Kiri, niedaleko jest tam ruch oporu szkodzący
organizacji – Po mimo czasu który tu spędziła dalej nie rozumiała że mogą mówić
z takim entuzjazmem o rozkazie zabicia kogoś, ale powoli się do tego
przyzwyczajała.
- A Deidara ? – Spytała nie pewnie
mając nadzieje w głębi duszy że Itachi znów nie zostawi jej tu samej.
- Ja wracam do organizacji zdać
raport Liderowi – Jak na zawołanie do kuchni wszedł ucieszony blondyn, nic a
nic nie było po nim widać co robił poprzedniego wieczora. Był taki rześki i
żywy w porównaniu do dziewczyny czy też Kisame. Blondyn od razu usiadł obok
niej przy stole.
- Czyli zostawicie mnie znów sama
na trzy dni?
- Meg jeśli chcesz mogę z tobą
zostać najwyżej Lider dostanie swój raport trochę później, przecież nie można
dopuścić, by Ci się coś stało – Cwaniacki uśmiech mężczyzny trochę ją zmieszał
jednak była mu wdzięczna za te ofertę.
- Nie mam mowy Deidara masz wracać
do Lidera, Megami sobie poradzi sama w posiadłości – Niespodziewanie do kuchni
wszedł Itachi obdarzając blondyna chłodnym spojrzeniem. Mimowolnie kąciki ust
Megami podskoczyły do góry, czuła jeszcze na sobie jego zapach oraz w głowie
wspomnienia tego przyjemnego poranka. Szybko jednak powróciła do
rzeczywistości, do rzeczywistości pełnej obaw. Znów zostanie sama, a co jeśli
wróci Sasuke i nie będzie tak miły jak w tedy? Itachi jej nie obroni, a czy
jest gotowa stoczyć z nim pojedynek, może poprawiła swoje umiejętności walki
wręcz, ale nie sądzi, by dała mu radę. Po plecach przebiegł jej zimny dreszcz.
- Nie martw się powinniśmy być tam
tylko dwa dni, albo jeszcze krócej. Zależy jaką ilością dysponuje ten ruch
oporu – Do rozmowy włączył zainteresowany do tej pory gazetą Sasori, w cale jej
nie pocieszył, bo i tak musi zostać sama w tym wielkim domu.
- Nie martw się nie powinno być
problemów ponoć widziano Take kilka kilometrów za wioską Liścia, a więc
chwycili przynętę – Itachi upił łyk ze szklanki soku, oby miał racje że to byli
oni. Chodź miała inne przeczucie postanowiła mu zaufać.
Wieczorem wszyscy mężczyźni opuścili dom
zostawiając ją zdaną na siebie. Przed wyjściem do jej pokoju zapukał Itachi.
- Pomyślałem że Ci się to przyda,
a na pewno uspokoi – Na jego ramieniu siedział żywy kruk, zdziwiła się widząc
ptaka który bez krępacji zleciał i siadł na jej łóżku.
- Po co mi on? – Mierzyła
pytającym spojrzeniem bruneta.
- Jeśli coś będzie nie tak on mnie
znajdzie jeśli go wyślesz, a ja postaram się najszybciej jak umiem wrócić, okej
? – Usiadł obok niej na łóżku, ona w odpowiedzi skinęła głową. Chciała żeby
został chodź rozsądek podpowiadał żeby znikną jak najszybciej. Przysuną się
bliżej niej zmniejszając dystans między ich ustami, gdy brakowało kilku
milimetrów dotarł do nich krzyk Kisame.
- Muszę iść, wrócę za dwa dni –
Szybko wyszedł zostawiając ją samą z krukiem.
- I co się tak gapisz ? – warknęła
wściekle na zwierzaka, który w odpowiedzi lekko dzióbną ją w rękę i odleciał na szafę.
A wiec znów została sama z
agresywnym ptakiem - Świetnie.
Z zadowoleniem patrzył jak jego brat wraz z
innymi członkami Akatsuki opuszcza dom, a co za tym idzie znów zostawił
dziewczynę samą. Wiedział że jego cierpliwość zaowocuje i wbrew radom swoich
towarzyszy postanowił zatrzymać się parę kilometrów od posiadłości. Uśmiechną
się triumfalnie. Głupi, pewny siebie brat. Dalej myślał że jest małym dzieckiem
i nie poradzi sobie z nim, ale mylił się, a ich wspólna przyjaciółka pomoże mu
w zemście.
Spojrzał ostatni raz na dom i
poczuł cień wątpliwości. Megami nie zasługiwała na to żeby ją wykorzystać do
zemsty to przecież ona została przy nim
gdy wszyscy odeszli, to nie byłoby fair. Z drugiej jednak strony mieszka pod jednym
dachem z jego bratem, który zdradził ją tak samo jak jego. Po mimo to chyba mu
wybaczyła, on nie mógł tak postąpić.
Odwrócił się ruszając w głąb lasu
z powrotem do swojego obozu teraz nie miał wyrzutów, zemści się na nim nawet
kosztem jej życia. Zrobi wszystko by jego starszy brat Itachi Uchiha cierpiał i
smażył się w piekle za to co zrobił siedem lat temu, o tak. Teraz miał siłę, by
go zniszczyć, ale najpierw chciał patrzeć jak cierpi. To będzie wyrafinowana
zemsta, ale jeszcze nie teraz musiał czekać. Da jej czas żeby zżyła się z nim
jeszcze bardziej, a on z nią, wtedy zaatakuje i osiągnie swój wymarzony cel. O
tak, zemsta będzie słodka.
Cień uśmiechu na jego twarzy tak
szaleńczego lekko zmartwił jego towarzyszy, ale nie zamierzali tego
skomentować, posłusznie niczym psy ruszyli za nim.
Twoje zamówienie zostało zrealizowane, znajdziesz je w poście nr. 099, szablon nr 152
OdpowiedzUsuńhttp://ministerstwo-szablonow.blogspot.com/
Pozdrawiam!