piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział VI


                   " Miłość i nienawiść... Oboje są obliczami tego samego..."

Rozdział VI


  
- Boże moja głowa – Przekręciła się na drugą stronę łapiąc się za pulsujące skronie. Głowa bolała ją tak jakby ktoś przywalił jej łopatą, a potem jeszcze raz i kolejny.
Przymknęła oczy próbują dalej zasnąć.
Drzwi od pokoju otworzyły się niespodziewanie, a do środka wszedł karooki z tacą jedzenia, kawą i tabletkami na ból głowy. Spojrzała na niego jak na anioła, miał teraz wszystko o czym pragnęła.
Wolno podniosła się do siadu, a on bez słowa położył na jej kolanach tace. Sam usiadł na skraju łóżka obserwując ją.
- Arigato – Szepnęła cicho łapiąc za tabletki. Jednak widok kanapek wywołał u niej obrzydzenie i wymiotne odruchy, miała dość widoku jakiegokolwiek jedzenia.
- Czemu nie jesz Megami ? – Jego kpiący ton zakuł ją w serce, przypomniała sobie w jakiej była wczoraj żałosnej sytuacji, a on był jej świadkiem. Spuściła głowę zdając sobie sprawę z własnej głupoty, jak ona mogła doprowadzić się do takiego stanu.
- Gomen Itachi.. – Ze skruchą odwróciła wzrok w drugą stronę. Karooki miał trochę satysfakcji z tego że zrozumiała co wczoraj się stało, ale dalej był wściekły na Deidarę. Po mimo tego że nic nie robili wiedział że jeszcze trochę, a blondyn mógł to bezkarnie wykorzystać. To było w jego stylu.
 Połknęła tabletki popijając gorącą kawą, nie odważyła się zjeść kanapek i odłożyła je razem z tacą na szafkę nocną.
Miała mieszane uczucia co do niego, jednak była mu wdzięczna za kolejny taki gest.
On jednak bez ruchu siedział  i obserwowała krajobraz przez okno.
 Czuć było że na dobre zagościło u nich lato. Drzewa delikatnie powiewały na wietrze otoczone blaskiem promieni słońca, ptaki przejawiały swój dobry humor w nieustannym śpiewie. Można było tylko siedzieć i obserwować tą sielankę, ale para miała inne plany na najbliższe godziny.
- Itachi Gomen.. – Szepnęła cicho  odkładając kubek z kawą, nie spojrzał na nią. Może to i lepiej, spuściła głowę skruszona. Jego zachowanie wmurowało ja w ziemie, przysuną się do niej całując zachłannie jakby zaraz miała zniknąć. Pod ciężarem jego ciała opadła na poduszki, czuła przy swojej miednicy jego. Była zdezorientowana chciała go odepchnąć i powiedzieć co myśli o tym wszystkim, ale pragnienie poczucia go znów w sobie wygrało. Pragnęła go bardziej niż czegokolwiek, fakt że nie żywił do niej głębszego uczucia nie miał znaczenia. Chciała go na tyle że zagłuszyła w sobie rozsądek.
Sprawnie zdjął jej bluzkę, nie została mu dłużna obnażając jego tors. Widok jego mięśni jak zawsze wprowadzał w ją w zachwyt. Zamruczała z przyjemności jaką dawał jej całując jej szyje, dekolt, piersi i usta. Jego dotyk rozpalał w niej kogoś kim nie była, ale nie protestowała wręcz przeciwnie jeszcze bardziej go prowokowała. Rozporek jego spodni ustąpił lekko, zsunęła je. On w odpowiedzi zrobił to samo z jej.
Czuła fale narastającej rozkoszy gdy energicznie poruszał się w niej, marzyła o takiej bliskości z nim. Zapomniała nawet że znów zaraz po stosunku może zniknąć, tym razem mu nie pozwoli.
Wygięła się w łuk starając się być cicho żeby nikt nie usłyszał. Jego ciepły i nie równy oddech drażnił jej szyje. Jej dłonie mocniej zacisnęły się na jego łopatkach raniąc je delikatnie gdy poczuła że kończy.
Chwile później pchną biodrami najmocniej jak umiał po czym opadł na łóżko ciężko dysząc, podobnie jak blond włosa. Widziała pot na jego czole, delikatnie starła go dłonią.
Gdy spojrzała w jego czarne, rozpalone oczy wszystko do niej wróciło. Wątpliwości, całą nienawiść jaką go darzyła.  
- Megami.. – Jego dłoń przejechała po jej policzku, oddechy znów się wyrównały, a serce zwolniło rytm. Jej wzrok uciekł w inną stronę, by po chwili wrócić już nie taki sam. Patrzyła na niego bez emocji, pustym, smutnym wzrokiem. Ten wzrok zakuł go w serce, znów pozwolił sobie na puszczenie swoich emocji i fantazji. Znów ją zranił zwodząc za nos, czuł się podle i fantastycznie w jednej chwili.
- Nic nie mów, nie chce tego słuchać nie teraz.. – Łzy napłynęły do jej oczu, nie chciała z nim rozmawiać. Chciała żeby po prostu tu był, obok niej. Wtuliła się w jego nagi tors zamykając oczy, by nie spłynęły po nich łzy.
Rozumiał ją, świetnie ją rozumiał, ale wiedział że odkładanie tej rozmowy nie jest czymś dobrym dla nich. Jednak postanowił spełnić jej prośbę, objął ją ramieniem przyciągając bliżej siebie. Sam też zamkną oczy zaciągając się jej zapachem. Dlaczego tak nie mogłoby być co noc ? A tak dlatego że spieprzył im życie, swoją przyszłość i jej teraźniejszość. Ten moment był jedynym obejściem tego wszystkiego, ale to był tylko jeden moment.
Oboje o tym dobrze wiedzieli, chcieli cieszyć się nim jak najdłużej. Pocałował ją w czubek głowy mocniej obejmując, ona w odpowiedzi przysunęła się bliżej całując jego wyrzeźbiony tors.
 Po godzinie milczenia Uchiha poszedł do łazienki, by wziąć kąpiel. Ona w tym czasie uważnie obserwowała sufit starając się wyczytać z niego jakąś odpowiedź, nie mogła pojąć zachowania Itachhi’ego. Raz był oziębły potem ją całuje i idzie z nią do łóżka, mówi Kisame że nic do niej nie czuje, a potem pomaga jej i znów idzie z nią do łóżka. Nigdy za bardzo nie rozumiała jego postępowania, ale teraz to już kąp letnie zgubiła się w jego toku myślenia. Musiała jednak przyznać że sama też nie jest bez winny, p mimo tego że słyszała że dla niego to nic nie znaczy ona dalej mu ulega. Powinna się postawić wyrzucić go z pokoju, ale pożądanie go jest silniejsze niż jej zdrowy rozsądek, dla tych kilku chwil wspólnie spędzonych może nawet pozwolić mu żeby zrobił z niej swoją zabawkę. Co się z nią dzieje? Dlaczego on tak na nią działa?  
Sama nie umiała odpowiedzieć przed sobą na te pytania, cała ta sytuacja była dla niej zbyt zawiła. Zmuszała ją do bitwy między uczuciami a rozumem, a każde z  nich wystawiało ciężką broń do tej wojny. Wyniszczając ją powoli od środka.
- Łazienka wolna – Z zamyślenia wyrwał ją stojący w progu mężczyzna. Wyglądał oszałamiająco, woda jeszcze spływała po jego ciele, a mokre włosy przyklejały się do czoła i policzków. Stał w samym ręczniku, zarumieniła się na ten widok choć sama leżała naga na łóżku okryta prześcieradłem.
- Dzięki – Minęła go szybko w progu chcąc uciec szybko i ukryć swoje zmieszanie. Zamknęła drzwi na zamek po czym weszła pod zimny prysznic, tak to było to czego potrzebowała.
 Gdy wyszła z łazienki była sama w pokoju, w sumie pod prysznicem słyszała jak zamyka za sobą drzwi.
Ubrała stare przetarte dżinsy, luźna biała koszulkę i emu do kostki. Pomalowała się delikatnie spinając włosy w kucyk i zeszła na duł do kuchni.
Był tam Kisame i Sasori, którzy powiedzieli  że Deidara poszedł wyrzucić śmieci z wczorajszej imprezy.
- Kisame kiedy ruszacie na misje ? – Usiadła obok mężczyzn pijących przy stole kawę.
- Dziś wieczorem razem z Sasorim i Uchihą idziemy w stronę Kiri, niedaleko jest tam ruch oporu szkodzący organizacji – Po mimo czasu który tu spędziła dalej nie rozumiała że mogą mówić z takim entuzjazmem o rozkazie zabicia kogoś, ale powoli się do tego przyzwyczajała.
- A Deidara ? – Spytała nie pewnie mając nadzieje w głębi duszy że Itachi znów nie zostawi jej tu samej.
- Ja wracam do organizacji zdać raport Liderowi – Jak na zawołanie do kuchni wszedł ucieszony blondyn, nic a nic nie było po nim widać co robił poprzedniego wieczora. Był taki rześki i żywy w porównaniu do dziewczyny czy też Kisame. Blondyn od razu usiadł obok niej przy stole.
- Czyli zostawicie mnie znów sama na trzy dni?
- Meg jeśli chcesz mogę z tobą zostać najwyżej Lider dostanie swój raport trochę później, przecież nie można dopuścić, by Ci się coś stało – Cwaniacki uśmiech mężczyzny trochę ją zmieszał jednak była mu wdzięczna za te ofertę.
- Nie mam mowy Deidara masz wracać do Lidera, Megami sobie poradzi sama w posiadłości – Niespodziewanie do kuchni wszedł Itachi obdarzając blondyna chłodnym spojrzeniem. Mimowolnie kąciki ust Megami podskoczyły do góry, czuła jeszcze na sobie jego zapach oraz w głowie wspomnienia tego przyjemnego poranka. Szybko jednak powróciła do rzeczywistości, do rzeczywistości pełnej obaw. Znów zostanie sama, a co jeśli wróci Sasuke i nie będzie tak miły jak w tedy? Itachi jej nie obroni, a czy jest gotowa stoczyć z nim pojedynek, może poprawiła swoje umiejętności walki wręcz, ale nie sądzi, by dała mu radę. Po plecach przebiegł jej zimny dreszcz.
- Nie martw się powinniśmy być tam tylko dwa dni, albo jeszcze krócej. Zależy jaką ilością dysponuje ten ruch oporu – Do rozmowy włączył zainteresowany do tej pory gazetą Sasori, w cale jej nie pocieszył, bo i tak musi zostać sama w tym wielkim domu.
- Nie martw się nie powinno być problemów ponoć widziano Take kilka kilometrów za wioską Liścia, a więc chwycili przynętę – Itachi upił łyk ze szklanki soku, oby miał racje że to byli oni. Chodź miała inne przeczucie postanowiła mu zaufać.
 Wieczorem wszyscy mężczyźni opuścili dom zostawiając ją zdaną na siebie. Przed wyjściem do jej pokoju zapukał Itachi.
- Pomyślałem że Ci się to przyda, a na pewno uspokoi – Na jego ramieniu siedział żywy kruk, zdziwiła się widząc ptaka który bez krępacji zleciał i siadł na jej łóżku.
- Po co mi on? – Mierzyła pytającym spojrzeniem bruneta. 
- Jeśli coś będzie nie tak on mnie znajdzie jeśli go wyślesz, a ja postaram się najszybciej jak umiem wrócić, okej ? – Usiadł obok niej na łóżku, ona w odpowiedzi skinęła głową. Chciała żeby został chodź rozsądek podpowiadał żeby znikną jak najszybciej. Przysuną się bliżej niej zmniejszając dystans między ich ustami, gdy brakowało kilku milimetrów dotarł do nich krzyk Kisame.
- Muszę iść, wrócę za dwa dni – Szybko wyszedł zostawiając ją samą z krukiem.
- I co się tak gapisz ? – warknęła wściekle na zwierzaka, który w odpowiedzi lekko dzióbną ją  w rękę i odleciał na szafę.
A wiec znów została sama z agresywnym ptakiem - Świetnie.

 Z zadowoleniem patrzył jak jego brat wraz z innymi członkami Akatsuki opuszcza dom, a co za tym idzie znów zostawił dziewczynę samą. Wiedział że jego cierpliwość zaowocuje i wbrew radom swoich towarzyszy postanowił zatrzymać się parę kilometrów od posiadłości. Uśmiechną się triumfalnie. Głupi, pewny siebie brat. Dalej myślał że jest małym dzieckiem i nie poradzi sobie z nim, ale mylił się, a ich wspólna przyjaciółka pomoże mu w zemście.
Spojrzał ostatni raz na dom i poczuł cień wątpliwości. Megami nie zasługiwała na to żeby ją wykorzystać do zemsty to przecież ona  została przy nim gdy wszyscy odeszli, to nie byłoby fair. Z drugiej jednak strony mieszka pod jednym dachem z jego bratem, który zdradził ją tak samo jak jego. Po mimo to chyba mu wybaczyła, on nie mógł tak postąpić.
Odwrócił się ruszając w głąb lasu z powrotem do swojego obozu teraz nie miał wyrzutów, zemści się na nim nawet kosztem jej życia. Zrobi wszystko by jego starszy brat Itachi Uchiha cierpiał i smażył się w piekle za to co zrobił siedem lat temu, o tak. Teraz miał siłę, by go zniszczyć, ale najpierw chciał patrzeć jak cierpi. To będzie wyrafinowana zemsta, ale jeszcze nie teraz musiał czekać. Da jej czas żeby zżyła się z nim jeszcze bardziej, a on z nią, wtedy zaatakuje i osiągnie swój wymarzony cel. O tak, zemsta będzie słodka.

Cień uśmiechu na jego twarzy tak szaleńczego lekko zmartwił jego towarzyszy, ale nie zamierzali tego skomentować, posłusznie niczym psy ruszyli za nim.  

1 komentarz:

  1. Twoje zamówienie zostało zrealizowane, znajdziesz je w poście nr. 099, szablon nr 152
    http://ministerstwo-szablonow.blogspot.com/
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń