niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział III



                                    „Dopók walczysz, jesteś zwycięzcą. ” – Św. Augustyn

Rozdział III



- Dobrze skoro już jesteś możemy zaczynać, na rozgrzewkę zacznij od przebiegnięcia polany dwadzieścia razy, potem pięćdziesiąt brzuszków i dziesięć przysiadów. Jak skończysz zawołaj mnie, zajmę się przygotowaniem drugiej części treningu. Meg tylko nie waż się skracać lub oszukiwać.. – Może jej się wydawało, ale tego poranka Uchiha był wyjątkowo zadowolony. Dostrzegła nawet na jego ustach nikły uśmiech, może to przez to że powiedziała że zostaje tu, a może jeszcze innego powodu. Mogłaby się nad tym zastanowić jednak jego ponaglające spojrzenie kazało zacząć kółka dookoła polany.

- Osiem, dziewięć i dziesięć – Starała się uspokoić nierówny oddech, jednak bezskutecznie. Podparła się rękami o kolana. Miała dość tego treningu.

- Skończyłaś, świetnie. Teraz masz za zadanie pokonać ten tor przeszkód bezbłędnie, dopóki tego nie zrobisz nie odpoczniesz.. Start! – Spanikowana ruszyła biegiem w stronę pierwszej przeszkody, musiała przebiec przez ustawione opony, w sumie łatwe. Jednak Itachi skutecznie jej to utrudnił rzucając w nią shurikenami i kunaiami. Następnie musiała przeskoczyć przez kilka wyższych podków, tu również Itachi nie odpuścił dodając do swojego arsenału Bąby dymne. Przewaliła dwa płotki, ale biegła dalej. Musiała pokonać równoważnie ustawioną nad niewielkim oczkiem wodnym, jedna wybuchająca notka mężczyzny skulenie zachwiała jej równowagę. Chwile po tym był tylko duży plusk do wody, szybko jednak wróciła na tor przeszkód. Tym o to sposobem doszła do bosa. Stojąc oko w oko z klonem Itachi’ego.

- Twoim zadaniem jest pokonać klona samym taijutsu – Na przywitanie w jej stronę poleciała wielka kula ognia, spojrzała przerażona na oryginał. On jednak tylko wzruszył ramionami, przełknęła głośno ślinę i ruszyła na klona.

Po kilku godzinach i kilkunastu próbach udało jej się pokonać bezbłędnie tor przeszkód, Itachi w końcu pozwolił jej odpocząć.

Ledwo co doszła do tarasu, położyła się na bujanej huśtawce. Każda część jej ciała, każdy mięsień krzyczał z bólu i wycieczenia. Ciepła kąpiel była tym o czym marzyła od ostatniej godziny. Itachi usiadł na wiklinowym fotelu naprzeciwko niej.

- Dobrze ci poszło, chodź jesteś za wolna na szczęście mam na to rozwiązanie. Przyjdź do mnie jak się wykąpiesz, będę u siebie. Mam jeszcze jedną sprawę do ciebie po za tym – Zerknęła na niego załamana, tak dobrze jej się leżało.

- Itachi, nie chce mi się wstać.. – Tym razem jej się nie wydawało, on się uśmiechną. Widziała to chodź trwało to kilka sekund, ktoś inny nie dostrzegł by tego, ale nie ona. Przymknęła na chwile oczy ze zmęczenia.

- To nie wstawaj, ale później przyjdź do mnie – Zaczęło powoli ją irytować to jego znikanie, jednak zafascynował ja tą sprawą o której muszą pomówić.

Z wielkim żalem zeszła z huśtawki i ruszyła na górę.

O, tak. Wanna, ciepła woda i dwie godziny to był szczyt jej obecnych marzeń. Gdy tylko dała ukojenie swoim obolałym mięśniom, udała się do pokoju bruneta.

Zawstydzona zapukała do drzwi i chodź Itachi zawsze wchodził do niej od razu nie czekając na odpowiedź postanowiła jednak poczekać na proszę. A gdy tylko usłyszała je otworzyła drzwi, które skrzypnęły złowieszczo.

Pokój Itachi’ego był taki sam jak jej, ten sam kolor ścian, te same ułożenie mebli i drzwi. Różnił się jedynie tym że był dużo większy. Właściciel pokoju leżał nie wzruszony na dużym dwuosobowym łóżku czytając jakieś zwoje. Ruchem ręki kazał jej usiąść obok.

Obeszła łóżko dookoła i usiadł jak najdalej mogła. Jej wzrok uważnie lustrował jego rodzinny herb nad łóżkiem, niczym nie różnił się od tego w jej pokoju jednak w tej sytuacji wydawał się bardziej fascynujący niż reszta świata.

- Ponoć miałeś coś dla mnie? – Megami postanowiła przerwać tą niezręczną cisze. Itachi bez słowa podał jej odważniki z szafki nocnej, spojrzała na nie załamana. Po jego treningu prawie nie mogła się ruszać, a on każe jej jeszcze nosić odważniki. Wiedziała jednak że nie miała tu prawa głosu więc bez słowa wzięła je od niego.

- A teraz posłuchaj mnie uważnie – Podniósł się do pozycji siedzącej, w ułamku sekundy ich spojrzenia się skrzyżowały. Mimowolnie Megami przeniosła wzrok na herb Kalnu Uchiha.

- Przecież słucham..

- Jutro o świcie ruszam do Sunagakure. Dookoła całej rezydencji są rozmieszczone pułapki, które powinny zatrzymać niespodziewanych przeze mnie gości

- Znaczy że pod twoją nie obecność spodziewasz się kogoś? – Przełknęła głośno ślinę. Wolała zostać sama w tym domu niż z jakimś obcym mężczyzną, a do tego mordercą. Dreszcze przeszły ją na samą myśl.

- Kisame powiadomił mnie że mój brat jest w tej okolicy. Wysłałem klona na północ żeby go zmylić, jednak okazało się że Sasuke jest mądrzejszy niż się spodziewałem, udał się na południe. Blisko rezydencji, wie o jej istnieniu to będzie pierwszy budynek do jakiego zajrzy. Spokojnie zdziwi się jak cię tu zastanie, ale nie zabije traktuje Cię jak siostrę..

- Jeśli ma zamiar powitać mnie tak samo wybuchowo jakby powitał Ciebie to dziękuje bardzo.. – Zganił ją zimnym spojrzeniem, a ona od razu wróciła na ziemie.

- Nie ważne w każdym razie powiesz że udałem się na misje, nie wiesz jaką ani po co jednak wspomniałem coś o południu. Pójdzie tym tropem jeśli usłyszy to z twoich ust, a ja wrócę maksymalnie w ciągu trzech dni – Spojrzała na niego niepewnie, dziwiło ją jego zachowanie wobec brata. Sasuke szukał zemsty, ale po co Itachi cały czas go zwodził, spokojnie by z nim wygrał. Wszystko to wydawało jej się podejrzane, ale to ich sprawy, nie jej. Skinęła głową.

- A co jeśli zdążysz wrócić, a on przyjdzie akurat wtedy? –Widziała po nim że przez sekundę nie wahał się nad odpowiedzią, a więc miał przygotowany scenariusz na taka okoliczność.

- Sasuke może jest głupi, ale wie że nie ma szans z czwórką członków Akatsuki naraz, a więc odpuści. A my zmienimy kryjówkę i tak będzie trzeba ją niedługo zmienić.. – Spojrzała na niego ukradkiem, ale nie chciała dopytywać się ile ma tych kryjówek.

- Powiedz mi ostatnią rzecz, co jeśli powie że mam iść z nim ? – Spojrzał na nią przeciągle i wzruszył ramionami, widać było że myśli nad dobrą odpowiedzią.

- Jak będziesz miała ochotę pójdziesz z nim jeśli nie zostaniesz ze mną, to twój wybór. Możesz myśleć o mnie co chcesz i oceniać jak chcesz, ale nie jestem tyranem nie chcę cię Meg prosić o to abyś została i nie chce również trzymać cię tu siłą.. – Zatkało ją lekko nie spodziewała się po nim takiej wylewności jednak była mu wdzięczna że ufa jej na tyle że puściłby ją wolno od tak, wystarczyłoby tylko jej słowo. Uśmiechnęła się w duchu.

- Zrobiło się późno powinnam iść – Zerknęła za okno. Niebo było w kolorze grafitu, nie było nawet widać gwiazd, jedynie blady blask księżyca.

-Zapomniałaś czegoś- Odwróciła się, faktycznie zapomniała o ciężarkach w których będzie musiała chodzić. Zrezygnowana zabrała je z szafki nocnej i ruszyła do wyjścia.

- Dobranoc Meg – Jego głos złagodniał, nie było słychać w nim wyższości oraz lodu, a zwykłe ciepło. Takiego go pamiętał, miłego, ciepłego i zamyślonego. Takiego go kochała, chodź jej serce bije szybciej nawet gdy jest zapatrzonym w siebie i oschłym dupkiem. Tak kochała go całego od zawsze.

- Dobranoc Itachi – Zamknęła za sobą drzwi, które pożegnały ją wywołującym dreszcze na plecach skrzypieniem. Niczym zombie ruszyła w stronę swojego łóżka wszystkie myśli opuściły jej umysł, a ciało zwiotczało. Chciała teraz jedynie odpocząć.



Przekręciła się leniwie na drugi bok. Przypomniało jej się że powinna zrobić śniadanie, poderwała się jak oparzona patrząc na zegarek. Była za dwadzieścia dwunasta. Spanikowana rozejrzała się po pokoju i dostrzegła na szafce nocnej małą karteczkę ze staranie napisanymi kilkoma zdaniami.

„ Ruszyłem do Suny, pamiętaj co Ci powiedziałem. Uważaj na siebie Meg i noś ciężarki.



Itachi”



Sama nie wie czemu, ale od razu poprawił jej się humor. Może to przez to że jest sama i może odpocząć, a może dlatego że nie musi robić śniadań i obiadów lub przez to że nawet jak karookiego nie ma w pobliżu to nie daje jej zapomnieć o swojej obecności. Nie interesowało ją to postanowiła że wróci jeszcze do łóżka na kilka minut.

Promienie letniego słońca muskały jej skórę. Wsłuchiwała się z zachwytem w gwizdy ptaków oraz w szum drzew. Było to niezwykłe przyjemne południe, nawet zapomniała o możliwości spotkania się z młodszym z braci Uchiha. Nawet o tym nie myślała, nie chciała zawracać sobie tym głowy w ten piękny dzień. Zamierzał spędzić go na czytaniu lektury na bujawce stojącej na ganku, nikt nie miał prawa popsuć jej tego dnia.

Wieczór przyniósł niezwykły chłód. Megami musiała pozamykać wszystkie okna, wiatr oszalał nie oszczędzając niczego w swojej złości. Jednak cały czas miała wrażenie że jedna z okiennic była nie zamknięta, a świadczył o tym fakt że czuła chłód wieczoru w całym domu i słyszała przeraźliwe skrzypienie. Obeszła cały dom jednak wszystkie oka były zamknięte, przerażające dudnienie doprowadziło ją do pokoju właściciela posiadłości. Młoda kobieta stała przed drzwiami jego pokoju zastanawiając się czy złamać jego zakazy i wejść do środka, czy może pozwolić wiatrowi szaleć w całym domu.

Z dużym wahaniem pociągnęła za klamkę myśląc o tym że drzwi mogły zostać zapieczętowane przez starszego Uchihe. Zdziwiła się gdy klamka ustąpiła, a głośne skrzypnięcie drzwi świadczyły o tym że nie ma żadnych zabezpieczeń. Z trudem weszła do środka, wiatr wyraźnie nie chciał żeby weszła pchając drzwi w jej stronę. Jednak z całą siłą przeciwstawiła się mu i pchnęła drzwi. Szybko zamknęła otwarte okno.

W pokoju było zimno niczym w kostnicy, wydawał się on teraz tak przerażający jak jego właściciel. Już miała wychodzić gdy dostrzegła że jedna z szafek nocnych jest uchylona. Jej ciekawska natura wygrała z rozsądkiem, wolnym krokiem podeszła i otworzyła ją całkowicie.

Megami stanęła w szoku, cała szafka była wypełniona zdjęciami, głównie były tam zdjęcia rodzinne Itachi’ego. On z rodzicami, ze swoim bratem i ostatnie na które szczególnie zwróciła uwagę. W szoku aż usiadła na łóżku.

Fotografia przedstawiała dwójkę dzieci, blond włosą dziewczynę o czarnych oczach i młodego chłopaka o kruczo czynnych włosach i tego samego koloru oczach. Obejmowali się jak przyjaciele, byli uśmiechnięci i szczęśliwi.

Łzy stanęły w jej oczach, pamiętała ten dzień były to ósme urodziny Sasuke, rok przed masakrą Kalnu.

- Zycie było wtedy proste i beztroskie – Szepnęła jakby w transie. Powoli odwróciła fotografie. Uśmiechnęła się blado na podpis na nim „Itachi i Meg, przyjaciele do końca”. Łzy płynęły po jej bladych policzkach, a jednak miał te zdjęcia. Żałował tego co zrobił? Tęsknił za nimi? A może nawet chciał wrócić, ale nie umiał ?

Nie znała odpowiedzi na te pytania, miała jednak wrażenie że są one ukryte gdzieś w tym pokoju, a ona koniecznie pragnęła je znaleźć. Przeszukał szafki nocne, niestety po za fotografiami nie było w nich nic istotnego. Odłożyła wszystko na swoje miejsce i podeszła do biurka. Otworzyła jedną z hebanowych szuflad i nic. Kolejna to samo. Zrezygnowana podeszła do jakiejś komody, myślała że będą w niej jakieś ubrania jednak cała był przepełniona różnego rodzajów bronią. Od kunai do toporów, przez katany. Jej uwadze rzuciła się wystająca deska z boku mebla. Ostrożnie odsunęła ją, ku jej pełnemu zaskoczeniu wypadły z niej jakieś dokumenty. Usiadła na podłodze z plikiem kartek w ręku i uważnie je czytała, ledwo co koncentrowała się na tekście. Łzy i nieustane pytania w jej głowie przyćmiewały jej zdrowy rozsądek.

Kartki wypadły jej z dłoni. Była to kopia protokołu z morderstwa klanu Uchiha z której wyraźnie wynikało ze ta rzeźnia była wykonana przez Itachi’ego na zlecenie samego trzeciego Hokage. Zaklęła.

To rada wioski zrujnowała jej dzieciństwo, jej i dwójce braci. Na domiar złego zlecili to samemu Itachi’emu, który miał być zdrajcom i okryć się wieczną hańbą. Nie mogła tego pojąć dlaczego on to zrobił, zniszczył sobie i swojemu bratu życie na polecenie bandy staruchów. Z całą siłą uderzyła z pięści w podłogę. Nienawidziła go przez to, ale okazało się że to nie był jego plan, jednak dalej zastanawiała się dlaczego. Drżącymi dłońmi podniosła karki i powrotem wsadziła je do tajnej skrytki.

Omiotła wzrokiem pokuj był przesączony bólem, bólem, który odczuwała tak samo jak on. Czuła w nim jeszcze zapach jego perfum, nie mogła tak po prostu stać i patrzeć. Bolało ja to.

Najszybciej jak mogła ruszyła w stronę swojego pokoju upewniając się że pokuj bruneta jest w takim stanie w jakim go zastała.

Długo nie spała, płakała gorzkimi łzami nad wszystkim. Nad zamarłym Kalnem, który był dla niej jak rodzina. Nad swoimi rodzicami, którzy umierają z przerażenia gdzie zniknęła ich córka, czy jest bezpieczna, czy jeszcze żyje. Nad niedolą dwójki braci, a szczególnie nad bólem jaki ukrywa starszy z nich. Oraz nad sobą samą.

Jej życie nie miało sensu była tylko zwykłą jednostką w śród otaczających ją ludzi. Widziała tłum, ale nikt nie wdział jej w tłumie. Kochała i nienawidziła jednocześnie. Równie dobrze mogła teraz umrzeć a nikt by tego nie odczuł, dla rodziny pewnie i tak była już martwa. Sauke był zaślepiony zemsta, a Itachi? Itachi stał się chodzącą górą lodu bez emocji. Była sama jak zawsze.

Ranek nie sprzyjał żadnej żywej istocie. Krople deszczu powitały cała okolice, szare chmury zasłoniły całe promienie słońca. Ta pogoda idealnie oddawała jej stan psychiczny i fizyczny. Tępym wzrokiem patrzyła z łóżka na mokrą szybę, nie chciała wstawać z łóżka. Myślała nad tajemnicą jaką wczoraj odkryła. Czy powinna powiedzieć mu że zna jego tajemnice, czy może poczekać, a on sam jej powie. Wpadło jej jeszcze do głowy że może w jakiś sposób go sprowokować, ale nie chciała na nim wymuszać wyznań z przeszłości. Jednak to widmo nieustanie było obecne w jej myślach, nawet zapomniała że może spodziewać się wizyty Sasuke.

Popołudnie minęło jej leniwie, nic nie jadła, nie wychodziła z pokoju. Deszczowa pogoda przytłaczała ją. Nie miała ochoty nic robić, najlepiej mogłaby spędzić resztę życia w tym pokoju. Jednak pod wieczór jej brzuch zaprotestował oznajmiając bunt i każąc jej zejść do kuchni po jakieś kanapki.

Postanowiła że zje je na tarasie po mimo chłodu, lubiła wsłuchiwać się w dźwięk obijającego się o dach deszczu. Koiło jej to nerwy, a ona potrzebowała teraz spokoju.

W głębi serca cieszyła się że Itachi wyruszył na misje, a ona została sama i dowiedziała się o jego sekrecie. Jednak z drugiej strony obawiała się wizyty jego brata i chciała żeby karooki był z nią teraz w posiadłości. Żeby jak zwykle siedział zamknięty w swoim pokoju, a w razie niebezpieczeństwa pojawił się obok. W domu zawsze panowała cisza i spokój, ale czuła się bezpiecznie mając poczucie że jest w pobliżu.

- Uspokój się to tylko kilka dni, poradzisz sobie, a może Sakuke uda się jego tropem.. – Szepnęła sama do siebie, nie wiedziała jak bardzo się myli. Nie poczuła wyciszonej chakry osoby będącej staranie ukrytej między drzewami, osoby, która zaniemówiła gdy tylko przypomniał sobie kim jest tajemnicza blondynka

Megami zabrała swój talerz i nie świadoma tego że jest obserwowana wróciła do środka zamykając za sobą staranie drzwi od tarasu.

Tej nocy śniła o dawnych latach i o tym jak wyglądało by jej życie gdyby nie cholerny rozkaz starszyzny.



- Sasuke kim była ta dziewczyna? – Jedna z czworga zakapturzonych postaci spojrzała z przejęciem na dawną posiadłość swojego przywódcy, rozmyślając nad pochodzeniem tajemniczej dziewczyny i nad tym czemu jego przywódca wyglądał jakby zobaczył ducha.

- Stara znajoma nie wiem co tu robi, ale muszę się dowiedzieć. Z samego rana ruszamy dalej, musze odnaleźć w końcu Itachi’ego.. – druga z zakapturzonych postaci wpatrywała się niczym zahipnotyzowana w ogromny dom.

- Skąd pewność że on tu będzie Sasuke-kun? – Tym razem do rozmowy włączyła się trzecia osoba, a jej piskliwy głos wyraźnie świadczył o tym że jest to kobieta. Wszyscy zmierzyli ją wzrokiem.

- Jeśli go tu nie ma ona na pewno wie gdzie jest..- Na tym urwała się ich rozmowa, cała czwórka zniknęła w zaroślach opuszczając blond włosa dziewczynę.



Leżała na łóżku, widać było że nie ma przyjemnego snu. Megami machała nogami i rękami w pościeli, jej nierówny oddech odbijał się echem w pokoju. Szeptała coś pod nosem przerażona, niestety nie wyraźnie. Pisnęła cicho, a potem nagle poderwała się do siadu. Czuła że jej ciało jest całe mokre od potu, jej ręce trzęsły się ze strachu. Nerwowo rozejrzała się po pokoju, na szczęście dalej była w rezydencji Uchihów.

Gdy tylko doszła do siebie po tragicznym śnie zabrała ubrania i ruszyła do łazienki, potrzebowała zimnego prysznica.

Około godziny później wyszła czysta, pachnąca, a przede wszystkim uspokojona. Stanęła przed lustrem i poprawiła swój wełniany, ciemnozielony sweter oraz dżinsowe legginsy. Na nogi wsunęła swoje brązowe buty na niewielkim obcasie. Zobaczyła jeszcze czy jej makijaż się nie rozmazał, ale na szczęście wyglądał idealnie. Subtelna czarna kreska nad okiem i pod nadawały jej oczom dzikości, tusz powiększał je czyniąc bardziej zmysłowymi, a podkład rozjaśniała bladą cerę. Podniosła szczotkę z komody i zaczęła czesać miękkie jak aksamit blond włosy, górę związała w niewielki ogonek luźno opadający na resztę.

Chciała użyć perfum gdy jej wzrok mimowolnie powlókł się na szybę okna. Perfumy o mało co nie wypadły jej z rąk, widok postaci wychodzących z lasu nie świadczył nic dobrego. Ruszyła na duł najszybciej jak mogła modląc się o to, by nie doszło do walki i przeklinając Itachi’ego w duchu że kazał nosić jej te ciężarki. Starała się również wymyślić dobrą wymówkę dlaczego tu jest.

Pociągnęła za drzwi od tarasu, wychodząc na zewnątrz. Przywitał ją mocny powiew wiatru, dziękowała sobie w głębi duszy za to że założyła gruby sweter bo, by zamarzła. Niebo było szare, nie padało, ale żaden ptak nie latał. Megami wiedziała że jak ptaki nie łatają w taką pogodę to znaczy że będzie burza.

Jej przepowiadania prognozy pogody zakończyły się gdy niedaleko ganka tajemnicze postacie zatrzymały się.

- Kim jesteście i czego tu szukacie? – Jej głos był podobny do tonu używanego przez właściciela domu, zimny, oschły oraz przesączony jadem.

- Powinnaś wiedzieć bardzo dobrze Meg kim jestem, jednak to ja powinienem zadać pytanie czego szukasz w tym miejscu ? – Jej ciało drgnęło, jednak nie mogła okazać mu strachu. To akurat wiedziała od dziecka że w takich sytuacjach spokój i opanowanie jest asem w taki posiadanych kart.

- Sasuke wejdź do środka porozmawiamy, ale reszta zostaje na zewnątrz. I niech żadne z was nie próbuje sztuczek, czy podstępów jasne? – Ku jej zdziwieniu wszysy zdjeli kaptury z głów, katana Sasuke była teraz w rękach jednego z jego towarzyszy. Miał wielki miecz na plecach , podobny do samehady, którą ma Kisame. W ogóle był podobny do Kisame, jednak jego skóra była normalnego koloru, ale zęby miał również spiłowane w ostre trójkąty. Po prawej stronie podróbki rekina z Akatsuki stał dobrze zbudowany, rudowłosy mężczyzna. Wyglądał na spokojnego, ale trzeba być ostrożnym w każdej sytuacji, jak to mówią. Cicha woda brzegi rwie. Ostatnia była niezbyt wysoka, niezbyt ładna, rudowłosa dziewczyna o oczach w kolorze żurawiny i okularach. Jej spojrzenie na Megami było prawie mordercze, jednak po mimo to karo oka nie wystraszyła się jej, a wręcz przeciwnie wzięła za zwykłą dziwkę o czym świadczył nawet jej ubiór. Buty na obcasie, krótkie spodenki i do połowy rozpięty żakiet. Brawo z jakiego domu publicznego on ją wytrzasną. Jej rozmyślania na temat towarzyszy młodszego Uchihy przerwał on sam, który stał tuż obok niej.

- Idziemy ? – Bez słowa odwróciła się otwierając drzwi odtarasuj i wchodząc do kuchni.

Megami postawiła filiżankę kawy przed Sasuke, sama również usiadła naprzeciwko przy stole. Zmierzyła go wzrokiem. Zmienił się, wydoroślał i wyprzystojniał.

- Megami bez owijania w bawełnę, nie lubię tego. Powiedz mi gdzie on jest – No tak stał się również bardziej niecierpliwy i bezczelny. Najbardziej zaniepokoiło ją to że coraz widoczniejsza była w nim nienawiść zaszczepiona w jego sercu przez Itachi’ego.

- Nie wiem.. Spóźniłeś się kilka dni. Nie wiem gdzie jest, ale podsłuchałam że miał się udać na północ.. – Mężczyzna zmierzył ją chłodnym wzrokiem, ale raczej uwierzył, bo załamany schował twarz w dłoniach.

- Niech to szlag! Zresztą nie ważne i tak go dorwę, powiedz mi tylko co robisz w jednej z posiadłości mojego klanu ? – Ciarki przebiegły jej po plecach, w głowie zaczął się robić bałagan. Myśli przekrzykiwały się chcąc dojść do głosu, a jej głowa nie wytrzymywała tego odpowiadając ostrym bólem. Musiała jednak udawać, by zmusić go do wyruszenia za klonem Itachi’ego.

- Szłam do Suny, twój brat i jego towarzysz zaatakowali mnie. Itachi musiał mnie poznać, bo darował mi życie jednak miałam połamane dwa żebra i wstrząs mózgu. Nie mogłam stąd uciec o własnych siłach, dalej nie mogę nie doszłam jeszcze do siebie – Albo wydawało jej się albo Sasuke musną ręką jej dłoń, spuściła wzrok grając biedną ofiarę.

- Megami udaj się z nami na północ, zabije go i wszystko będzie jak dawniej. Obiecuje, będziesz bezpieczna.. – Poczuła ukłucie w sercu, chciałaby powiedzieć mu czego się dowiedziała jednak nie mogła. Tym razem złapał ją mocno za dłoń, udawała że w jej oczach jest szczypta nadziei. Nie mogła uwierzyć z jaką łatwością to kupił.

- Niestety Sasuke nie mogę iść z wami, zagroził że mnie zabije.. Muszę tu zostać, na jakiś czas gdy dojdę do siebie ucieknę i Cię znajdę.. – Spuściła wzrok, wiedziała że składa fałszywą obietnice, a takich nienawidziła. Jednak było to konieczne do spełnienia innej danej przez nią obietnicy. Subtelnym ruchem podniósł jej dłoń i musną swoimi wargami. Megami daje grała biedną i skrzywdzoną, chodź w tym momencie to ona krzywdziła kogoś innego.

- Musze iść , mam nadzieje że jeszcze się spotkamy – Jego wzrok złagodniał stał się ciepły, przepełniony uczuciami. Oboje wstali z krzeseł jednak jej kolana były niczym z waty, a przyczyną był on cały. Karo włosy podszedł do niej na niebezpiecznie bliską odległość, ona jednak starała się uspokoić się i zachowywać normalnie. Wierzchem swojej dłoni przejechała po jego policzku, jedno dłonie zawisły na ej tali. Dosłownie chwile wpatrywali się w swoje oczy zbliżając swoje twarze. Ich usta połączyły się w namiętnym pocałunku, języki siłowały walcząc o dominacje. Cofnęła się w tył by podtrzymać się ręką o blat stołu, całował ją zachłannie jakby miała zaraz uciec i tak się stało. Odsunęli się od siebie, a on wyszedł bez słowa. Patrzyła jak on i jego towarzysze kierują się n północ tak jak im kazała, miała nadzieje że plan jej i Itachi’ego udał się i Sasuke połknie przynętę.

Nie spodziewała się że ten pocałunek miał pełnić jeszcze inną funkcje, Sasuke przekazał jej za pomocą śliny swoją chakre, a więc będzie wiedział kiedy ktoś jest w domu po za nią. Wcale nie miał zamiaru udać się na północ, czując że to podstęp. Za bardzo nawet nie kupił jej historii o porwaniu przez jej brata. Osoba którą porwali nie wygląda tak dobrze, nie chodzi pomalowana oraz nie zaprasza niechcianych gości do domu swojego oprawcy. Czuł że coś jest nie tak w tej zagadce, ale jeszcze nie wiedział.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz