niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział IV




                      ” Jeden pocałunek mężczyzny może złamać całe życie kobiety” – O. Widle

Rozdział IV

Siedziała u siebie w pokoju czytając książkę. Po mimo że na dworze słońce w końcu wygrało walkę z szarymi, burzowymi chmurami nie chciała wychodzić na dwór. Było za zimno. Megami po raz kolejny zmieniła pozycje na łóżku, sama nie wiedziała czemu, ale nie mogła znaleźć sobie miejsca od wczorajszego wydarzenia.

Usłyszała jak drzwi od trasu otwierają się, zaklęła i szybko wciągnęła buty na nogi. Jakby to był Sasuke zajdzie go od tyłu. Cicho otworzyła drzwi od balkonu i w tępię błyskawicy wyskoczyła przez balustradę zgrabnie niczym kot lądując na tarasie. Odruchowo rzuciła kunaiem przed siebie, tylko tym razem napełniła go swoją chakrą, by jeszcze bardziej zranił przeciwnika. Głośny krzyk świadczył że trafiła idealnie w ramie, tam gdzie celowała.

- Nie no kurwa ! Znowu?! – Jej źrenice zmniejszyły się, właśnie znów trafiła w siwowłosego Hdana. Zaraz za im stał Kakuzu i Kisame, a obok niezbyt zadowolony Itachi. Zmierzył ją chłodnym wzrokiem i ku jej zaskoczeniu aktywował swojego sharingana.

- Wyciszcie chakre wszyscy po za nią – Nikt nie dopytywał się o co chodzi po prostu bez słowa zrobili tak jak kazał.

Następnym poleceniem Uchihy było to by Kisame opatrzył Hidana, a ona miała z nim iść na spacer do lasu. Kakuzu w tym czasie w kuchni liczył pieniądze w jakiejś czarnej teczce ciesząc się jak małe dziecko. Nie znałam go za dobrze jednak wiedziałam że ma fioła na punkcie pieniędzy.

Itachi zatrzymał się dopiero gdy wystarczająco oddalili się od domu, który znikną za gęstwiną drzew. Wiedziała w jakiej sprawie tu jestem, a jego spojrzenie nie wróżyło nic dobrego.

- Był tu Sasuke? – Gwałtownie obrócił ją za ramiona w swoją stronę przyciskając do konara wielkiego dębu.

- Tak.

- Co mu powiedziałaś ? – Jego mocne, męskie dłonie zacisnęły się na jej barkach dość boleśnie. Była przekonana że będzie miała siniaki.

- Ze nie wiem gdzie jesteś, ale że wspomniałeś coś o misji na północy. Pytał jeszcze jak się tu znalazłam, powiedziałam że walczyłam z tobą i przegrałam, a nie uciekłam, bo byłam poważnie ranna. I że zrobię to gdy tylko dojdę do siebie – Jego dłonie mocniej zaciskiwały się na jej barkach, a kora boleśnie bijała się w plecy. Syknęła z bólu, jednak on mocniej natarł na nią ciałem.

- Nic więcej się nie działo ? – Zmierzył ją zimnym wzrokiem, jego sharingana był jeszcze aktywny co sprawiało że stawał się jeszcze bardziej przerażający. Spuściła wzrok. Szarpną ją jeszcze mocniej co wywołało ponowną fale bólu.

Jego usta brutalnie wpiły się w jej. Starała się szarpać, ale jego ciało napierało na nią z jeszcze większą siłą. Całował ją wręcz brutalnie, jej ciało ogarną paraliż nie wiedziała co zrobić. Bała się. Jego język skutecznie prześlizgną się miedzy jej zębami, poddała się. Nie miała jak walczyć, oddała się w jego ręce. Sama nie wie ile trwał ten pocałunek, minutę może dwie. Dla niej była to wieczność.

Jego ciało odsunęło się nagle, puścił ją. Kolana jak z waty ugięły się, usiadła na miękkim mchu, spojrzała w jego oczy. Dostrzegła w nich błysk szczęścia jakby od zawsze chciał to zrobić, jednak było głęboko za maską obojętności i bólu. Patrzył na nią innym wzrokiem niż zawsze, ale nie mogła rozszyfrować co miał oznaczać.

- Gdy cię całował zaszczepił w tobie swoją chakre, w ten sposób mógł wiedzieć czy w posiadłości jesteś sama czy nie. Spokojnie moja jest silniejsza, już zneutralizowała jego, możesz być spokojna – Rozpłyną się w powietrzu, podkuliła nogi. Dla niego to było nic nie znaczący pocałunek, dla niej to było ożywienie dawnego uczucia. Łzy spłynęły po jej policzkach, nawet po tym wszystkim kochała go. Kochała zimnego dupka, który od zawsze był jej całym światem.

Poranek przyniósł jej melancholie i monotonie. Nie miała ochoty wstawać z łóżka. Ten dom ja zmieniał, on ją zmieniał. Wiedziała o tym i tego się bała, kolejnej zmiany w swoim życiu. Było ich zbyt wiele.

Niczym duch bezszelestnie wygramoliła się spod kołdry i ruszyła na dół, miała nadzieje że nikogo tam nie będzie. Pomyliła się.

- Hej Megami – Przy stole siedział uśmiechnięty Kisame czytając gazetę i pijąc kawę. Gdyby nie wiedziała czym się zajmują pomyślałaby że to normalny i spokojny dom, zwykłych ludzi lubiący prywatność dlatego nie mieszkają w żadnej wiosce. Rzeczywistość była jednak brutalna, był to dom należący do mordercy, który brutalnie zabił całą swoją rodzinę. Nie obchodziło ją tym razem że rada wioski mu to zleciła, on to wykonał bez sprzeciwu. To było jego wina.

- Cześć Kisame – Z ponurym nastrojem usiadła obok niego robiąc sobie kanapki z rzeczy które zostały na stole po śniadaniu. Na szczęście dziś rano Kakuzu wyruszył z Hidanem w bliżej nie określonym kierunku, a to dawało jej pewność że będzie miała chodź trochę świętego spokoju. No zostawał jeszcze ciekawość niebieskiego, ale z nim nie powinno być jednak większych problemów.

Była świadoma że Kisame bacznie ją obserwuje, ale nie obchodziło ją to.

- Dlaczego macie dziś taki dziwny nastrój? – Niebiesko skóry nie odpuszczał.

- My, znaczy kto ? – Dobrze wiedziała że chodzi o nią i Itachi’ego jednak musiała udawać że nie wie o co mu chodzi.

- Ty i Uchiha. Jesteś nie obecna i podenerwowana, on z kolei dziś nie odezwał się do mnie słowem i cały dzień siedzi u siebie w pokoju. Nie wiem o co wam chodzi, ale serio robicie wszystko żeby w tym domu nie było nic normalnego.. – Wiedziała że Kisame znał się na ludziach, ale nie sądziła że przejrzy ją na wylot. Siedziała jednak nie wzruszona kończąc drugą kanapkę.

- Kisame w tym domu nie ma prawa być nic normalnego – Wstała odnosząc talerz do zlewu. Megami nawet nie kłopotała się zmywając go, od razu udała się do swojego pokoju.

Do wieczora siedziała w swoim pokoju. Cieszyła się że nikt nie zakłócał jej spokoju, mogła pomyśleć i zastanawiać się nad swoim życiem w spokoju.

Noc przemieniła się w dzień. Dzień który okazał się bardziej łaskawy od tych poprzednich. Ptaki śpiewały od wschodu słońca, które wesoło uśmiechało się do ludzi. Bezchmurne niebo poprawiło jej nastrój.

Robiła śniadanie nucą sobie jakąś melodie, dziś miała pomoc, bo Kisame wstał wcześniej. Itachi natomiast nie wyszedł od wczoraj z pokoju, dziwiło ją to jednak odpędzała od siebie te myśli. Chodź wspomnienie ich dość specyficznego pocałunku budziło w niej dreszcze przyjemności i odrzucenia jednocześnie.

Dzięki Kisame poranek mogła ocenić bardzo dobrze, zresztą tak jak południe. Udała się z niebieskoskórym na lekki trening w ogrodzie, wspólne korzenie w wiosce Kiri okazały się dobrym tematem do rozmowy. Kisame podpowiedział jej dobre sposoby na szybsze uwalnianie wody z ciała podczas walki, oraz w jakich sytuacjach woda może się przydać. Miało to swoje plusy i minusy. Woda sprawdzała się w walce z przeciwnikiem, który posługuje się technikami ognia. Nie miała jednak szansy pokonać nią kogoś kto ma naturę pioruna. Trening był bardziej teoretyczny niż praktyczny, ale czuła że wiele z niego wyciągnęła.

Kolacje również zjedli we dwoje. Postanowili nawet nie wołać karookiego na nią, bo i tak ,by nie przyszedł. Nie miało to sensu.

Megami planowała że poczyta na tarasie sobie jakąś książkę, jednak Kisame za bardzo polubił jej towarzystwo. Dosiadł się do niej i bez żadnych skrupułów zaczął opowiadać jakieś mało interesujące ją historie.

Nie chcąc w żaden sposób urazić rekinowatego postanowiła że uda się do swojego pokoju, by trochę odpocząć. Planowała jednak tam dokończyć swoją lekturę, której nie mogła zacząć na tarasie. Jednak jej zmęczony umysł miał inne plany.

Głośne i nerwowe pukanie do drzwi przerwało jej drzemkę. Zaspanymi oczami patrzyła na drzwi, gdyby był to Itachi już dawno wszedł był do środka.

- Czego chcesz Kisame? – Nerwowo otworzyła drzwi, od razu cofnęła się w tył. Sasuke stał w progu ze swoim uwodzicielskim uśmiechem i błyskiem w oku. Zmieszana jego wizytą cofnęła się w tył odbijając od czegoś, podskoczyła jak kot odwracając się w tył. Za nią stał Itachi patrząc ze smutkiem i tęsknotą, jednak jego postawa był dalej chłodna i tajemnicza. Jej spanikowany i nerwowy wzrok krążył między nimi, czego od niej chcieli.

- Meg, podjęłaś decyzje z którym chcesz zostać ? – Pierwszy odezwał się Sasuke, był teraz inny nie uśmiechał się, a mierzył ją poważnie wzrokiem. Znów spojrzała na nich, pokiwała przecząco głową bojąc się odezwać.

- Kiedy masz zamiar podjąć decyzje? Gdy będzie za późno? – Głos zabrał Itachi. Nogi ugięły się pod nią, cofnęła się w tył napotykając zimną ścianę po której zjechała.

- Podejmij szybko decyzje, nie będziemy czekać.. – Świat zawirował, powoli zaczął odpływać. Otaczały ją wspomnienia związane z dwójką braci, krzyknęła przerażona. Nagle znalazła się w pustce.

- Obudź się Megami! – Poderwała się w górę zalana potem. Jej nierówny oddech musiało być słychać w całym domu. Rozejrzała się w panice, na łóżku siedział Itachi, a jego dłonie trzymały jej barki. Nie tak jak wczoraj brutalnie i boleśnie, a subtelnie i stanowczo.

Poczuła ciepło w całym ciele.

Za oknem było ciemno, a więc jej drzemka była dłuższa niż planowała. Dopiero teraz doszło do niej że zdarzenie którego była świadkiem było tylko złym snem, kamień spadł jej z serca.

- Co się stało? – Miała płaczliwy głos, wywołany przez narastającą panikę. Mężczyzna patrzył na nią lekko zdziwiony.

- Usłyszałem że krzyczysz więc wszedłem do środka. Rzucałaś się po łóżku krzycząc i kpiąc, mówiłaś coś że nie umiesz wybrać i nie chcesz, czy coś takiego. Postanowiłem cie obudzić żebyś się uspokoiła – Jego oczy patrzyły na nią z przejęciem, a więc musiało to niezbyt normalnie wyglądać. Przełknęła ślinę starając się uspokoić, a jego obecność zdecydowanie w tym nie pomagała.

- Dziękuje Itachi, za wszystko.. – Nikt by tego nie dostrzegł jednak ich wieloletnia znajomość pozwalała jej na to. Dostrzegła w jego o czach zdziwienie, lecz po chwili na ustach pojawił się krótki, nikły uśmiech.

Przyciągną ją do siebie. Bez wahania wtuliła się w jego ramiona, po chwili ich usta połączyły się w namiętnym pocałunku. Był delikatny, subtelny przepełniony skrywanymi uczuciami, które postanowiły dojść do głosu. Obudziła się w niej ta część mocno spychana w otchłań duszy, ta dzika, namiętna potrzebująca zaspokojenia. Serce przyśpieszyło rytm, a dłonie zadrżały. Szybkim ruchem ściągną z niej koszulkę ukazując piękne i kształtne piersi. Na jej twarzy pojawiły się lekkie rumieńce, cieszyła się że w pokoju panował mrok. Nie została mu dłużna, czarna, duża koszulka cicho wylądowała na ziemi.

Przygniótł ją do łóżka swoim ciężarem, jego pocałunki zaczęły schodzić niżej i niżej. Zostawiał mokre ślady na jej szyi, piersiach i brzuchu od czasu do czasu przygryzając jej delikatną skórę. Jego dłonie szybko sunęły jej spodenki ukazując jej piękne ciało w całej okazałości. Ich przyśpieszone oddechy wypełniały cały pokuj.

Jęknęła gdy wszedł w nią. Poruszał się na początku wolno nie chcą sprawiać jej bólu, przyśpieszy gdy złapali wspólny rytm. Z każdym kolejnym ruchem jego bioder jej paznokcie mocniej drapały jego plecy, a z krtani wydobywał się jęk rozkoszy jaką dawał jej w tej chwili. Zamknęła oczy chcą rozkoszować się tą bliskością.

Wątpliwości i konsekwencje tego czynu były skutecznie zagłuszone przez jej serce i fale narastającej przyjemności. W końcu tego pragnęła tej, chwili. Prawdę mówiąc miała ona wyglądać inaczej, ale to tylko przyziemny szczegół.

Mężczyzna jeszcze bardziej przyspieszył rytm, co sodowało skrzypienie łóżka. Kosmyki jego włosów opadały na jego twarz, tak piękną jak istoty nie s tego świata. Jego mięśnie wyglądały fantastycznie gdy były całe naprężone, doskonale widziała zarys mięśni na nagim torsie. Jęknęła z rozkoszy, a jej paznokcie zostawił czerwony ślad na jego plecach. Jego dłoń podniosła nogę w miejscu zgięcia kolana co dawało mu większe pole manewrowe.

Czuła jego przyspieszony i ciepły oddech na swojej szyi. Sprawny język pieścił jej piersi dodając większej pikanterii temu stosunkowi. Mrukną cicho przygryzając wrażliwą skórę na piersi, kilka raz pchną głębiej co sprawiło jej trochę bólu. Szybko jednak zamienił się w przyjemność.

Czuła że niedługo będzie kończył, jej kręgosłup wygiął się w ostry łuk, by dać mu większą swobodę. Karooki jednak szybkim szarpnięciem wyszedł z niej. Zmieszana opadła na poduszki, patrzyła na niego z pożądaniem i pragnieniem jakiego nie umiała pojąć. On jednak patrzył na nią przepraszającym wzrokiem, przez który nie miały szans przebić się prawdziwe uczucia.

- Przepraszam – Szepną cicho całując ją w czoło, obserwowała go zdezorientowana. Zapiął rozporek spodni i podnosząc swoją koszulkę z ziemi szybko opuścił jej pokuj.

Ogarnęła ją pusta i wściekłość. Wykorzystał ją i zostawił, czuła jak jej serce pęka na strzępy. Zniknęła za drzwiami łazienki, miała nadzieje że ta chwila również była tylko zwykłym koszmarem. Myliła się tak bardzo.



Jego pięść uderzyła o ścianę. Usiadł załamany na łóżku, potraktował ją jak zwykła zabawkę. Nie chciał żeby tak wyszło, pewnie myśli że ją wykorzystał i nienawidzi go jeszcze bardziej niż do tej pory. Nie mógł się powstrzymać w ciągu tych siedmiu lat zmieniła się nie do poznania, zmądrzała, wypiękniała, a przede wszystkim dorosła. Sam nie wiedział co w niego wstąpiło. Pragną jej tak bardzo że bez wahania wziął ją nie pytając o pozwolenie. Jej obecność przyprawiało go o dreszcze i mocniejsze bicie serce, jednak nie mógł jej tego okazywać. Starał się zabić uczucia jakimi ją darzy, miał misje do zrealizowania. Nie mógł pozwolić na to żeby mu przeszkodziła w jego planach, ale nie mógł patrzeć jak jego wzrok ją ranił. Był w kropce.

Uśmiechną się szczerze na wspomnienie tego co przed chwilą razem zrobili. Nie była pierwszą jego kobietą. Jednak musiał przyznać przed sobą że był to pierwszy raz który robił dla czystego uczucia, a nie dla zwykłej przyjemności.

Szybko jednak skarcił się w myślach, takie spojrzenie na tą sprawę nie sprzyjało mu w wyrzuceniu jej ze swojego umysłu. To była czysta lekkomyślność z jego strony, potrzebował tego chodź przez chwile, by zaspokoić swoje pragnienie co do niej. Zastanawiał się tylko dlaczego ona się zgodziła, dlaczego nie protestowała, nie krzyczała, czy również chciała tego samego i dlatego pozwoliła mu na to. Potrząsnął głową, niby co ona mogła w nim widzieć, co takiego mogła do niego czuć. Był mordercą bez uczuć, obrzydliwym i odrażającym w jej oczach. Zwykłym marginesem społecznym, który według blond włosej nie miał prawa bytu w tym świecie.

Starał się wytłumaczyć sobie że tak jak jemu puściły nerwy i straciła kontrole, że dla obojga to był zwykły odskok od rzeczywistości. Odskok, którego potrzebowali żeby się od stresować i zaspokoić swoje fizyczne potrzeby.

Jednak jego serce sprzeciwiało się rozsądkowi nie był to seks dla rozładowania napięcia seksualnego, był lekkomyślny i spontaniczny. Jednak przede wszystkim był z miłości, którą darzył ją od dawna. Zawsze w sanach wracało wspomnienie jej twarzy, beztroskiej i uśmiechniętej. Wspólnego czasu, który razem spędzili w dzieciństwie. tych pięknych chwil, którymi było wypełnione jego poprzednie życie. Zycie, które bezpowrotnie przepadło wciągu jednego wieczora. Zycie, które tak bardzo chciał odzyskać.

Gdy tylko zobaczył ją tamtego wieczora, w mroku nocy jego serce stanęło, pragną pocałować ją i zabrać ze sobą. Nie mógł jednak tego zrobić po tym wszystkim. Chciał powiedzieć jej że znienawidziła go przez rozkaz jakiś starych ludzi, a on pragną tylko żeby jego brat i ona żyli w świecie bez wojen w pokoju i bezpieczeństwie. Łudząc się że wybór jakiego dokonał z pękającym z bólu sercem, zapewni im to. Jednak świat ninga zmienił się.

Nie był bezpieczny i stabilny, a wręcz przeciwnie okrutny i bezlitosny. Musiał ją wtedy zabrać, gdy uciekła o mało co nie dostał zawału. Gdy usłyszał jej przeraźliwy krzyk w lesie puścił się biegiem mając w głowie jedną myśl żeby zdążyć na czas.

Następnego dnia powiedziała że zostaje z nim, a jego świat zawirował ze szczęścia. Nie wiedział co nią wtedy kierowało jednak cieszył się pierwszy raz od dawna, sam nie wie w którym momencie jej obecność pozwoliła mu się uśmiechać. Treningi z nią dawały mu wiele satysfakcji no i swoją drogą rozrywki, chciał pomóc jej w osiągnięciu jej ambicji i zrobić z niej silnego ninga. Megami zawsze miała do tego predyspozycje.

Gdy domyślił się w jaki sposób jego brat przekazał jej swoją chakre myślał że zabije go, świadomość że ją dotykał i całował wywoływał u niego wściekłość. Dlatego potraktował ją tak w lesie był zły że to nie on pierwszy skosztował jej słodkich, idealny ust.

Zacisnął pięści. Za dużo myśli na jej temat, musiał przyznać że pojawienie się tu tej dziewczyny sprowadziło dużo zamieszania do jego spokojnego i poukładanego świata.

Mimo wszystko potrzebował tego bałaganu jaki robiła, nie chciał jej stracić.

Nie w taki sposób, ale musiał trzymać ją daleka nawet za cenę tego że do końca go znienawidzi. Zawsze tam gdzie jest miłość jest też ryzyko nienawiści.

Zagubiony w tej sytuacji udał się do łazienki z nadzieją że woda zmyje z niego ciężar kilku poprzednich dni i dzisiejszym włącznie. Jednak cały czas miał przed sobą jej piękne nagie ciało, to w jakiej był euforii gdy uprawiali seks, dalej przechodziły go ciarki z podniecenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz