niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział II



                                „Dlaczego uciekłam? Bo głupia myślałam że będzie mnie gonił”

Rozdział II



Dziś był wyjątkowo zimny poranek. Szare chmury zasłoniły całkowicie niebo, promienie słońca próbowały się przez nie przedrzeć, jednak bezskutecznie.

Megami stała na polanie owiewana chłodnym wiatrem. Podziwiała sunące po niebie chmury, ptaki szybujące bez celu. Kochała naturę była piękna.

-Zaczynamy? – Wsłuchiwanie się w szum drzew i odgłosy ptaków przerwał jej Itachi wychodzący z domu. Odwróciła głowę w jego stronę. Był ubrany jak zwykle, czarna koszulka przylegająca do ciała podkreślająca mięśnie oraz zwykłe czarne spodnie.

- Hai – Skinęła głową unikając jego wzroku.

Nie marnował czasu na rozmowę od razu w jej kierunku poleciało kilka kunai. Zdezorientowana Megami w ostatniej chwili uniknęła ich, jej ciało było idealnie rozciągnięte.Szybkie pieczęci i jej klon już biegł w stronę mężczyzny.

Itachi jednak bez problemu go pokonał.

Spanikowana wykonała kolejne pieczęcie i w jego kierunku poleciało kilka senboi, żaden nie trafił. Karooki znikną.

Rozejrzała się dookoła, starał się być spokojna i wyczuć jego zamiary. Wiedziała jednak że był nie przewidywalny, nich to szlag.

-Kirigakure no Jutsu- Poczuła przepływ chakry w jej ciele. Chwile później cała polana przed domem stanęła w gęstej mgle.Oszuka go w ten sposób, jego Sharingan nie podoła tej zasłonie, a to da jej czas na inne jutsu. Tym razem ciszyła się że jej korzenie sięgają wioski Kiri, dzięki temu mogła w swoim ciele przechowywać wiele wody. Jutsu, którego zamierzała użyć potrzebowało wiele litrów wody no i sporo chakry.

-Suiton: Suiryudan no Jutsu – Zaczęła mocno się krztusić lecz po chwili z jej ust zaczęła wypływać woda. Zamieniała się w jednak potężnego smoka, który trwał wiernie u jej boku.

Uchiha nie spodziewając się takiego obrotu spraw, wysłał klony by otoczyły ją z każdej strony, był zdziwiony gdy poczuł brak więzi z nimi. Zlikwidowała je, ale nie wie jak nic nie widać z tej mgły. Uaktywnił sharingam’a, niewiele to dało kolor jej chakry zlał się z kolorem mgły. Zaklął i zeskoczył z drzewa, osobiście się tym zajmie.

Odskoczyła w bok. Wielka kula ognia niespodziewanie rozproszyła mgłę, trafiając w wodne stworzenie. Zaklęła, po jej technice została jedynie większa para.

Była słaba w ninjutsu, a on o tym wiedział i od razu wykorzystał.

Szybki cios w brzuch, kontra, lewy prosty, a teraz kop. Nic nie pomogło sparował wszystkie jej ciosy, a ona każdy jego zgarnęła bez możliwości obrony.

Padła z hukiem na ziemie. Kopnięcie w mięśnie za kolanami momentalnie położyło ją, jęknęła cicho, ale nie wstała. Stał za nią.

- Jesteś słaba, znasz różne jutsu, ale co Ci po tym ? Przegrywasz w walce w ręcz… – Nie musiała na niego patrzeć wiedziała że patrzy na nią z pogardą. Czuła się jak śmieć. Łudziła się że przez te lata zyskała jakąś moc, ale on skutecznie rozwiał jej nadzieje. Podniosła się do siadu, jednak jej wzrok wbity był w jej czarne trampki.

- Na dziś to koniec, jutro o tej samej porze. Nie będziemy walczyć póki nie zyskasz równowagi i nie będziesz umiała się obronić rękami i nogami – Znikną bez słowa.

Podkuliła pod siebie nogi, łzy powoli sunęły po jej policzkach. Poniżył ją znowu, musi uciec z tego domu i to koniecznie dziś. Wrócić do Konohagakure, zyskać moc i udowodnić mu że ona też ma potencjał i siłę. Zacisnęła pięści i otarła łzy.

- Muszę się przygotować na powrót do domu..- Bez zastanowienia wstała i ruszyła w stronę posiadłości

Megami cały dzień chodziła jak nakręcona. Najmniejszy szmer sprawiał że jej serce prawie stawało. Starała się ukrywać zdenerwowanie przed starszym Uchihą, szło to w miarę gładko ponieważ cały czas był w swoim pokoju. Ona natomiast krzątała się po całym domu, pakując swoje rzeczy, robiąc jedzenie na drogę i oczywiście obmyślając jak stąd wyjść i gdzie się udać.

Granatowa płachta przysłoniła niebo. Mieszkańcy lasu pochowali się udając na spoczynek, wszystko ucichło. Nawet wiatr uspokoił się i nie targał gałęzi drzew. Blond włosa dziewczyna właśnie posprzątała po kolacji, karooki w tym czasie udał się do swojego pokoju. Cisza panująca w tym domu była przerażająca.

Szybko zapieczętowała swoje rzeczy w zwoju, który wrzuciła do kieszeni płaszcza. Omiotła wzrokiem pokój, bezuczuciowym wzrokiem spojrzała na drzwi. Jej serce zabiło szybciej na myśl o tym że on jest w pokoju naprzeciwko. Dobrze było spotkać go po tylu latach nawet mogłaby tu zostać, ale Itachi nie jest już tym kim był. Musiała się z tym pogodzić.

Otworzyła drzwi od balkonu wciągnęła powietrze. Tak, musi iść.

Lekko zeskoczyła na ziemie i od razu puściła się biegiem w stronę lasu.

Noc nie pomagała jej. Chmury zasłaniające jedyne źródło światła, księżyc, zmówiły się przeciwko niej. Nie równe i zachłanne oddechy przerywały cisze na zmianę z łamanymi gałęziami pod jej stopami.

Drzewa o tej porze z pięknych i przyjemnych stały się widmami o różnych kształtach nadawanych przez wyobraźnie. Od czasu do czasu odwracała się za siebie, by sprawdzi czy nie udał się jej śladem.

Musiała przyznać że starszy z braci Uchiha był niezwykle inteligentny, nie spodziewała się że w około posiadłości będzie tyle pułapek. Jednak cudem dało jej się pokonać te zabezpieczenia, jednocześnie podnosząc alarm i informując o swojej ucieczce.

Nogi ugięły jej się ciężko opadła na ziemie. Jej stałe tempo pozwoliło na chwile odpoczynku, miała trochę przewagi. Nie równy oddech przecinał cisze, oparła głowę o pień drzewa. Skrzywiła się gdy zobaczyła parę śpiących nietoperzy nad nią, ale nie miała siły się podnieść. Przymknęła oczy. Obiecała sobie że odpocznie pięć minut i ruszy w dalszą drogę.

Nie trwało to długo, poderwała się szybko. Słyszała szmery i w cale nie było to jakieś zwierze. W jej umyśle trwała debata, czy to Itachi, a może ktoś inny, a przede wszystkim jaki ten ktoś ma do niej nastawienie.

Zacisnęła zęby.

- Kim jesteś i co tu robisz ? – Po chwili stała otoczona całym oddziałem z Sunagakure, jeden z nich wydawał jej się znajomy jednak było zbyt ciemno by mogła to powiedzieć z przekonaniem. Po za tym jak na ANBU przystało mieli na sobie maski.

- Ja..ja.. Musze dotrzeć do Konoha albo do Suny i to natychmiast – Zaczęła się nerwowo obracać dookoła, miała złe przeczucia. Grupa ludzi wybuchła głośnym śmiechem, a ona ledwo co kontrolowała swoje ciało.

- W tej okolicy widziano Akatsuki, a ty chodzisz sobie po lesie od tak po nocy i żądasz abyśmy wskazali Ci drogę do wioski ? Jesteś ich szpiegiem ! Brać ją ! – Zaklęła. Wszyscy jak na zaklęcie ruszyli w jej kierunku, Itachi miał racje w takim starciu nie miała szans. Głównie odpierała ataki od czasu do czasu wyprowadzając ciosy, nie była wstanie użyć żadnego jutsu, było ich za dużo.

Jeden z nich uderzył ją w splot słoneczny, straciła na moment oddech. Wykorzystali to, leżała na ziemi obezwładniona przez kapitana oddziału. Pociągną ją brutalnie za włosy, krzyknęła. Nic jednak to nie dało wywołując jedynie śmiech swoich przeciwników.

- Puść ją.. – Jej źrenice zmniejszyły się. Ten głos paraliżował, nawet jej oprawcy zamilkli. Za drzewa wyłonił się Itachi w płaszczu Akatsuki, który delikatnie powiewał na wietrze. Poczuła słone łzy na policzku, przyszedł, odnalazł ją.

- Itachi Uchiha.. Brać go! – To były ostatnie słowa wypowiedziane przez ich kapitana oraz ostanie słowa jakie ten oddział usłyszał.

Walka trwała kilka minut. Z przerażeniem patrzyła na rzeź dookoła, wszyscy leżeli martwi na ziemi w kałużach krwi. On stał nad nimi jak kat napawając się tym widokiem, cofnęła się w tył.

Jej ciało podniosło się do góry, trzymał ją zakrwawionymi dłońmi patrząc na nią jak na psa który swoją ucieczką przyniósł właścicielowi same problemy. Przełknęła ślinę spuszczając wzrok, on jednak bez słowa ruszył w dobrze znanym jej kierunku.

Sama nie wie kiedy zasnęła.



Nowy dzień powitał ciepło ziemie, wiatr postanowił dać sobie dziś spokój. Ptaki od dawna zaczęły śpiewać, a mieszkańcy lasu po ciężkiej nocy znów wyszli ze swoich kryjówek.

Otworzyła oczy. Pożałowała tego, skronie bolały ja tak samo jak głowa i reszta ciała. Załamana patrzyła na sufit, ten sam który zeszłej nocy planowała pożegnać. Była bez silna.

Jej rozmyślania przerwało pukanie do drzwi, nie zdążyła odpowiedzieć, a one już się otworzyły.

Zdziwiła się gdy zaraz za Itachim do pomieszczenia wszedł Kisame. Musiał wrócić rano.

- Masz jedz – Na szafce nocnej pojawiła się tacka z kanapkami, zerknęła na nią z obrzydzeniem.

- Nieźle się dałaś mała poturbować – Jak zawsze uśmiechnięty Kisame usiadł na łóżku i próbował rozluźnić atmosferę. Jednak była ona grobowa.

Megami starała się uciekać wzrokiem byle by tylko nie patrzeć na karookiego, on jednak patrzył na nią z chłodem. Nie taki kiedyś był w stosunku do niej.

Przypomniała sobie jak kiedyś na polanie siedziała z nim i jego bratem. Sasuke nieudolnie trenował rzuty do celu, a oni siedzieli na trawie śmiejąc się i podziwiając błękit nieba. Pamiętała jeden gest, który na zawsze poruszył jej serce. Itachi powiedział jej że ona i jego brat są najważniejszymi osobami w jego życiu i chce żeby byli bezpieczni, obiecała mu że zajmie się Sasuke nawet za cenę swojego życia. Tydzień później dowiedziała się o masakrze klanu i o ucieczce Uchihy z wioski.

- Kisame zostaw nas samych – Po długiej ciszy zamyślony Itachi spojrzał na swojego towarzysza. Megami z błaganiem w oczach spojrzała na rybowatego jednak ten bez słowa wyszedł rzucając jej ciepłe spojrzenie. Zamknęła oczy spodziewając się jego wybuchu.

- Dlaczego uciekłaś ? – Cisza. Nie chciała z nim rozmawiać.

- Meg spójrz na mnie.. – Zdziwiła się pierwszy raz odkąd tu jest tak ją nazwał, mówił tak do niej jak byli dziećmi. Nawet jego głos stał się mniej chłodny, a nawet ciepły. Z wielką niechęcią spojrzała w jego tęczówki zastanawiając się nad odpowiedzią na to pytanie.

- To nie jest mój świat, może twój.. Ja chce spokoju, chce wrócić do domu, zyskać siłę, wstąpić do AMBU, odnaleźć i sprowadzić twojego brata oraz mieć normalną rodzinę! Nie chce żyć pod jednym dachem z poszukiwanymi mordercami! – Uniosła się, chciała powiedzieć mu wszystko co czuła przez te siedem lat. Jakie jego odejście było dla niej trudne, jak czół się jego brat. Jednak zamilkła, odwracając wzrok.

- Po co chcesz sprowadzić mojego brata ? – Słychać było kpinę w jego głosie, a to zirytowało ją jeszcze bardziej.

-Bo złożyłam przysięgę kilka lat temu! Jego Bezpieczeństwo stało się dla mnie ważniejsze niż życie ! – Widać było że trochę się zmieszał. Zawsze wiedział że blondynka była sumienna i dotrzymywała słowa, ale wydawało mu się że to co zrobił anulowało ich umowę. Teraz on spuścił wzrok, ona natomiast starała powstrzymywać łzy każdymi siłami.

- Nasza umowa jest już nieaktualna, nie musisz opiekować się moim bratem. Jest dorosły poradzi sobie.. A co do powrotu do domu.. – Słowa Ne chciały wyjść przez zaciśnięte zęby. To dla niego też było trudne, jej pojawienie się przywołało widma przeszłości o której pragną zapomnieć. Jednak jej obecność napełniała go również spokojem i wywoływała szczęście, które starał się jak najbardziej przed wszystkimi ukryć. Nie mógł jej jednak zatrzymać na siłę po tym wszystkim, nie zważając na to jak bardzo, by chciał.

- A co do powrotu do domu.. Jeśli masz ochotę Kisame jutro zmierza w stronę Suny. Możesz iść z nim nie zatrzymuję Cię.. – Nie czekał na odpowiedź wyszedł, a ona nie była w stanie ogarnąć swoich myśli. Galopowały po jej głowie przynosząc jedynie ból, rozważała za i przeciw. To jednak nie była decyzja, którą mogła podjąć od tak, potrzebowała czasu którego nie miała.

Kilka godzin Megami przeleżała w łóżku. Była przebrana w piżamę choć wyszła w innym ubraniu, ale nie miała zamiaru głowić się nad tym jakim prawem Itachi ja rozebrał i ubrał w piżamę. Nie miała na to czasu, zresztą tak jak na przebranie się w normalne ubranie. Cicho wyszła z pokoju i ruszyła do kuchni.

- Megami możemy porozmawiać? – Gdy tylko przekroczyła próg usłyszała dochodzący z tarasu głos Kisame, westchnęła zrezygnowana. Czy oni nie mogą dać jej świętego spokoju?

- Słucham o co chodzi ? – Usiadła na jednym z miękkich foteli, naprzeciwko rekina.

- Itachi powiedział mi że jutro ruszasz ze mną do Sunagakure, to prawda – Przymrużyła oczy ze złości. Dał jej wybór podejmując jednocześnie za nią decyzje, to do niego podobne.

- Sama nie wiem… Na pewno będą mnie przesłuchiwać jak wrócę, pytać o ten oddział ANBU, o was, gdzie byłam, a ja nie mam siły na takie rozmowy.. Z drugiej strony nie zrozum mnie źle, ja nie jestem częścią waszego świata, a wy mojego. Nie przywyknę do życia z mordercami pod jednym dachem.. – Załamana schowała twarz w dłoniach. Słyszała jak wstaje i przesiada się obok niej na fotel, poczuła jego dłoń na swoich plecach. Ulżyło jej wiedząc że Kisame jest inny że toleruje ją i stara się jej pomóc, ale nie zmienia to faktu że jest kim jest.

- Jeśli mogę Cię o coś prosić to zostań. Wiem to nie łatwa decyzja, ale dobrze to zrobi Itachi’emu i tobie, ale zrobisz co będziesz uznawała za słuszne… – No tak bardzo jej pomógł liczyła na to że to on wyraźnie zasugeruje jej co powinna zrobić, ale on też dał jej wybór. Megami zawsze bała się odejmować decyzje, zawsze zważała na konsekwencje. A ta decyzja wpłynie na jej dalsze życie.

- Muszę się przejść Kisame.. – Nie zważając że była ubrana w krótkie spodenki i luźną koszulę, a na stopach miała japonki zeszła po schodkach do ogródka zostawiając mężczyznę samego na fotelu. Ruszyła w stronę lasu.

- Kurwa !!! Auuuuuu! – Poderwała się jak oparzona. Znalazła jakiś kunai więc rzuciła go przed siebie, nie był to dobry pomysł trafiła w kogoś. Rozejrzała się dookoła powinna ruszyć do domu ostrze Uchihe i Kisame. Jednak oni już ją widzieli.

- Ty mała ! CO ty tu robisz ?! – Z krzaków wyłonił się wściekły siwowłosy mężczyzna o cudownie fiołkowych oczach, a za nim drugi, niższy z maską na twarzy i zielonych oczach. Oboje mieli na sobie płaszcze z czerwonymi chmurkami, a więc byli z Akatsuki.

Zerknęła na udo tego siwowłosego. Miał dziurę w spodniach z której lała się krew, dość mocno w niego rzuciła. Itachi ją zabiję, przełknęła głośno ślinę.

- Gomen! Gomen! Nie chciałam.. – Spojrzeli na nią dziwnie, a ten siwowłosy uśmiechną się zalotnie. Ciarki ją przeszły jednak nic nie powiedziała.

- Rusz się Hidan, mamy zadanie..- Niski i chrypliwy głos tego niższego ją przeraził.

- Już Kakuzu.. – Nagle jej ciało uniosło się. Krzyknęła zdezorientowana, siwowłosy przerzucił ją sobie bez trudu przez ramię i ruszył za towarzyszem. Próbowała tłumaczyć im że nie szpieguje że była na spacerze, ale nie słuchali.

Z hukiem wylądowała na podłodze w kuchni tuż pod nogami Kisame i Itachi’ego. Rybowaty wydawał się rozbawiony tą sytuacją, a po twarzy jego towarzysza dało się wyczytać narastającą irytacje. Podniosła się z podłogi i otrzepała.

- Uchiha chyba Ci się insekty przy domu zalęgły..- Rozbawiany Hidan patrzył na nią z pożądaniem.

- Chyba nie Hidan, to przyjaciółka Itachi’ego z dzieciństwa. Mieszka tu – Mina siwowłosego była bezcenna gdy usłyszał te słowa od ucieszonego Kisame. Jednak nie wiele mógł się pocieszyć, bo lodowe spojrzenie Uchihy wprowadziło zimną atmosferę.

- Co ci się stało w nogę? – Spuściła wzrok, zapomniała o tym małym wypadku.

- Twoja podopieczna bawiła się w lesie nożami, trzeba przyznać ma cela.. – Wzrok bruneta spoczywał teraz na jej skruszonej osobie.

- Opatrz go w tej chwili..

- Itachi sam to zrobię..

- Nie ona ma to zrobić w tej chwili, apteczka jest w łazience na korytarzu. Potem idź do siebie możesz tam zostać aż do kolacji – Zacisnęła zęby, dlaczego znów ja tak traktuje. Bez słowa jednak skinęła głową i razem z siwowłosym udała się do łazienki.

Opatrywanie jego rany trwało chwile jednak była to dwuznaczna sytuacja. Jednak to że klęczała przed nim, a on miał spuszczone spodnie w żaden sposób nie przeszkadzało siwowłosemu. Gdy skończyła on udał się do salonu, a ona od razu zamknęła się w swoim pokoju.

Ranek następnego dnia przyniósł wszystkim wiele niespodzianek. Megami powiedziała Itachi’emu że zostaje z nim w posiadłości, ku uciesze Kiasme i rozczarowaniu Hidana. Zaraz po śniadaniu mężczyźni ruszyli w drogę, jak się okazało następnego ranka Itachi ma ich dogonić.

Nawet po śniadaniu i wyjściu towarzyszy karookiego dziewczyna nie miała chwili spokoju, Itachi zarządził trening za dwadzieścia minut na polanie.

Nie spóźniła, się była punktualnie, on zresztą też.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz